Kto by pomyślał . Kiedy w 1989 roku odbywały się pierwsze , wolne ( może jeszcze nie do końca, ale znacząco inne, niż dotąd) wybory dzień był tak samo piękny i słoneczny jak dziś . Oczywiście poszliśmy głosować , a nasi wtedy 7 i 8-letni synowie byli z nami. Mojej matce nie mieściło się w głowie, że może na wybory nie iść jeśli nie chce i nie musi oddawać głosu na jedynie słuszną siłę przewodnią narodu czyli PZPR. To było zupełnie coś innego niż świat w jakim żyliśmy . Wybory poprzedzała kampania wyborcza , jakże grzeczna , spokojna i kulturalna . Nasi synowie znosili do domu nieprzeciętne ilości ulotek wyborczych , których kilka zachowałam w domowych kronikach - siermiężne i szare jak życie w PRL-u z którego właśnie wychodziliśmy , ale były - jak na owianym legendami i uwodzącym dobrobytem i wolnością "Zachodem" ,do którego Polacy bardzo chcieli... Zagłosowaliśmy na jakieś Stronnictwo Demokratyczne , dokładnie już nie pamiętam dlaczego , ale w ich ulotce było coś o przedsiębiorczości i braniu spraw w swoje ręce, a my kilka miesięcy wcześniej właśnie wzięliśmy , a może powód był całkiem inny? Czas ma swoje prawa , zaciera zdarzenia i zasnuwa mgłą pamięć. I co się stało ? Zwyciężyła w wyborach Solidarność, przewodnia siła narodu musiała odejść , a Polska wzięła głębszy oddech . Osobiście , w swoim sześćdziesięcioparoletnim życiu takiego uczucia doświadczyłam ledwie trzy razy ; po raz pierwszy gdy Polak zasiadł na tronie papieskim, po raz drugi 4.06.1989 i dziś po raz trzeci. Patrząc na relację z marszu w Warszawie, radosny tłum idący ulicami miasta , każdy ze swoim hasłem , ale pod wspólną ideą i skromną niebieską w złote gwiazdy chorągiewkę w moim oknie miałam włąśnie takie odczucie ; Polska znów wzięła głębszy oddech. Oby nie zabrakło go aż do jesiennych wyborów, bo to ostatnia szansa by zmienić nasz świat na lepszy; nie dla nas , ale dla tych co po nas.