babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

czwartek, 10 października 2013

10.10.2013 Sprawy babusine

1. Final ... Po długich i dziwnych negocjacjach wreszcie podpisanie umowy . Wszyscy już krzyżyk na tym kliencie postawili , ale coś mi mówiło,że przyjdą w łachę i przyszli. Ciekawe jak potoczy się współpraca...
2. Kupiłam sobie zimowe botki . Mogłyby mieć z 3 cm wyższą cholewkę , ale mogą być i takie jak są . Poza tym wszystko zgodnie z założeniem . Bez futerka, wiązane , na 5cm obcasie. Wczoraj w Daischmanie przy okazji wyjazdu do klienta . Jeden problem z głowy . 
3. Naprawiają nam chodnik przed blokiem . Na razie panuje ogólny bałagan , ale już coś widać . No i podsypali te zapadnięte fragmenty jezdni. Ładnie będzie. 
4. Nasza drużyna siatkarzy wygrała swój pierwszy mecz pierwszoligowy. Znaczy kasa nie poszła na marne. 
5. Zaczęłam czytać "Grę o Tron" . Wciąga 
6. Coś mi dziś dokucza ból głowy 

wtorek, 8 października 2013

8.10.2013 Sama nie wiem

co najpierw do ręki łapać . Robota mi się mnoży . Ta domowa też .  Kolej na czapkę dla Krzysiaczka a tu kolejne wspominki trzeba kontynuować , album firmowy czas robić i "Gra o Tron" czeka i kusi. W niedzielę przyjaciółka mi przywiozła. Jak znam siebie to wiem,że jak ją wezmę w ręce (książkę nie przyjaciółkę) to nie odłożę aż skończę . Dobrze,że na razie tylko pierwszy tom. 
Eksperyment mi się udał - zamieściłam wczoraj muzyczkę we wpisie. Trwało to dość długo ale  weszło. Znaczy czegoś się nauczyłam. 
Tak poza tym , to młodzież znów na gościnnych występach , tym razem w Szczecinie. Dwie duże roboty zakończone , za jedną jutro kasa w gotówce , za drugą jutro wystawiam fakturę . Tak lubię.
 Teściowa była na kontroli biodra . Wyszło,że wszystko dobrze się goi ale po uszach dostała , bo miała schudnąć a przytyła, co jest niewskazane przy sztucznym biodrze. 

poniedziałek, 7 października 2013

7.10.2013 Stworki-potworki,

korbolki i inne rozczochrańce. cała gromadka siedzi na pufie w pokoju i czeka na maluchy. Fotka poniżej. 


Trochę tego nadziobalam przez ostatnich kilka dni . Te niebieskie rozczochrańce mają podwójne buźki i nie zbyt dobrze to widać na zdjęciu kolczyk w uchu. 
A tak poza tym , to miałam intensywny weekend. W sobotę zakupy, praca ( ogarnęłam te segregatory , nie wszystkie , ale sporo.) potem domowe tematy . Niby niedawno zaliczyłam większe sprzątanie, ale i tak ze trzy godziny mi z tym zeszły . No i w końcu obszyłam obrusy . Na razie dwa , jak miałam w planach . Trzeci , największy musi poczekać. I oczywiście usmażyłam dwa następne słoiczki konfitur . Tym razem z żurawiny .Eksperyment jak by na to nie patrzeć . Żurawinę , w postaci świeżych  owoców trafiłam w sprzedaży po raz pierwszy , no to musiałam wyprobówac . Kupiłam pół kilograma.  Połowę włożyłam do zamrażarki żeby przemrozić , bo spróbowałam owocu , wydał mi się bardzo cierpki i pozbawiony smaku . Ciekawe co z tego wyjdzie po rozmrożeniu. Resztę przesmażyłam. . Tradycyjnie. Trwało to bardzo krótko , wystarczyło lekko podlać kilkoma łykami wody. Podgrzane owoce zaczęły strzelać , zrobiły się jaskrawo czerwone i już było po wszystkim . Wystarczyło wsypać trochę cukru i przełożyć do słoiczków. Do mięska jak znalazł. 
W niedzielę przyjechali znajomi z Poznania . Szykowałam się na ich przyjazd już od rana a potem przez okno wypatrywałam . Lubię się z nimi spotykać . Jakoś tak mnie zawsze pozytywnie nastrajają te spotkania.. I jak zawsze było za krótko. A dziś jak zwykle ; na swoim miejscu czyli za biurkiem.. Jutro mężuś zawozi teściową do kontroli biodra . 
I na koniec eksperyment - coś moich muzycznych klimatów