babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 2 lipca 2016

2.07.2016 Letnie klimaty

dziś u nas . Do pracy już nie jeździmy jak każdej  letniej soboty. Męzuś co prawda miał umówione jedno spotkanie , ale krótkie. W sumie licząc jakieś drobne zakupy po drodze nie było go 2 godziny. A ja od rana zajmuję się domowymi  tematami. Na zieleniaku zrobiłam mnóstwo zakupów ; ogórki do kiszenia, maliny , zielony szabelek , brzoskwinie , pomidory , truskawki ,agrest, czereśnie i młode ziemniaczki. Parę dodatków też . I zapomniałam zabrać porzeczek. Moja zaprzyjaźniona babcia - ogrodniczka spać do następnej soboty z tego powodu nie będzie ale na pewno mi to jakoś wynagrodzi i w przyszłym tygodniu na pewno coś dobrego mi przygotuje. Tak już ma. Niby wszystkiego po trochu , ale przyniosłam pełny koszyk .  W mieście też uzupełniłam zapasy . A potem zabrałam się do pracy. Takiej bez pośpiechu i na luzie, ogarnęłam chatkę  , wyprałam , rozrzedziłąm moją różaną nalewkę . Postoi jeszcze z tydzień ,żeby się dobrze przegryzła i porozlewam do butelek. I w końcu upiekłam placek z agrestem. Malutką blaszkę , na dwa podwieczorki. Połowe zjedliśmy dziś , resztę zostawiłam do niedzielnej kawy. Obiad też był bardzo letni . Mieliśmy w planach popołudniową przejażdżkę rowerami , ale rozpętała się burza . Trwało krótko , ale za chwilę się rozpadało i pada tak z przerwami przez całe popołudnie i wieczór.  Tym sposobem do wycieczki nie doszło. Trudno, może jutro, zwłaszcza, że ma być nieco chłodniej. Niby nic takiego , ale cały dzień minął mi na takich drobnych zajęciach. 

piątek, 1 lipca 2016

1.07.2016 A to podpadłam ...

naszym chłopakom. Mam absolutny zakaz odzywania się na temat wszelkich meczy , komentowania i typowania wyników na co najmniej trzy miesiące , a najlepiej do końca świata i o jeden dzień dłużej. Wszystko dlatego,że przed wczorajszym meczem , w pracy, obstawiłam ,że wygrają Portugalczycy 1:0 w dogrywce . Nie przewidywałam  wprawdzie powtórki z meczu ze Szwajcarią ale i tak trafiłam, a poprzedni wynik obstawiłam bezbłędnie  0:0 z Ukrainą . No i wyszłam na jakąś wiedźmę ( biorąc pod uwagę mój zadziorny charakterek to raczej wiedźminkę) , która wykrakała . No co ja za to mogę , tak mam od dziecka ,że niektóre sytuacje po prostu "widzę" - nie zawsze w wersji dokładnej , ale zdarzają się i takie. Ale emocje były . Obejrzałam tym razem cały mecz razem z mężusiem . Jakoś tak po 10 minutach zaczęło mnie wciągać . Po 30 latach niebytu i tak nasza reprezentacja wysoko zaszła i naprawdę nie spaprali roboty na tych mistrzostwach . No dobra , dosyć o piłce nożnej - mam ten zakaz jak by nie było. ..
Tak poza tym dzień pracowity . Papierologia zabiera mnóstwo czasu. Pod koniec dnia pojechaliśmy do klienta w Poznaniu. Trochę nam zajęło czasu , bo ktoś powprowadzał jakieś przypadkowe kody , no i trzeba było poresetować najpierw urządzenia , a potem wprowadzić od nowa. Po skończeniu pojechaliśmy do Ikei , poszukać lampy nad lustro w łazience ; gdyby nie było mieliśmy w planie jeszcze Obi . Pokręciliśmy się po dziale łazienkowym i oświetleniu i była taka jakiej szukaliśmy . W Ikei kupiłam jeszcze różowe i niebieskie słomki do napojów , bo mój wnusiu i wnusia tylko takie uznają i zapas świec zapachowych do biura . Lepiej nam się sprawdzają niż wszelkie saszetki i pojemniki . Na koniec poszliśmy coś przekąsić i ruszyliśmy w drogę powrotną. 
I co więcej ... Połowa roku za nami...



czwartek, 30 czerwca 2016

30.06.2016 Można pisać o niczym ? Można ...

No to dziś będzie o niczym . Na targ nie dotarłam a jakże . Od rana jak tylko weszłam do biura zaczęło się dziać . W biurze przysiedzieliśmy , bo oprócz normalnej roboty zrobiliśmy porządki z pozostałościami po zrealizowanych kontraktach. Przynajmniej można przejść nie zrzucając niczego po drodze . Od jutra mamy byłego ucznia. Szukał pracy na wakacje. Synalek informatyk stwierdził,że mu się przyda , no to go bierzemy . 
W domu też nic takiego . Poszalałam z żelazkiem , ale mężuś zapas świeżych koszul ma na cały następny tydzień i jeszcze ze dwa dni następne. 
Okolica żyje meczem , nawet mój mężuś zaplanował oglądanie. Ja tam pewnie będę co najwyżej rzucać okiem raz po raz . Ale jak wygrają to się ucieszę . 
Popadało. Jak na moją okolicę to nawet dość konkretnie , bo ze dwie godziny bez przerwy. Teraz już nie pada i ostatnie ślady po deszczu znikają . 
To by było tyle o niczym ; idę robić kolację , zanim się zacznie mecz i mój małżonek zapomni ,że ma coś na talerzu. 

środa, 29 czerwca 2016

29.06.2016 Zwyczajny dzień

niczym nie różniący się od innych . Może poza tym ,że po południu mężuś udał się na spotkanie sponsorów. Impreza długo nie trwała tym razem . O 20.00 już był w domu . Nic dziwnego , jutro dzień pracy . Nie zbyt sprzyjająca więc pora na balowanie. Przyniósł statuetkę z grawerowanym podziękowaniem. A ja ... Ja się obijałam. Zrobiłam najpotrzebniejsze zakupy w biedronkowie a potem zasiadłam z książką na kanapie.
Dojechały czerwone płytki do naszej kuchni. Można od jutra kontynuować robotę. Podłoga gotowa. Szybko idzie. 
Jutro dzień targowy . Muszę zaliczyć i to obowiązkowo , bo brakuje mi już warzyw i owoców. 
Skończyłam czytać  "Hardą " pani Cherezińskiej. Dobrze mi się czytało jak wszystkie jej książki. Lubię zresztą takie klimaty ; X wiek , wojowie, Wikingowie, silne kobiety , intrygi i walki . I nie ważne czy to w formie powieści z pogranicza historii i fantazy czy rzetelnego opracowania naukowego. 
I tyle na dziś ... 

wtorek, 28 czerwca 2016

28.06.2016 Sama nie wiem ,

płakać z bezsilności albo z powodu upadku ideałów czy rzucać częściami ciała ze złości i oburzenia... Wspomniałam wczoraj o obchodach poznańskiego Czerwca 56. I żeby nie było ,że ja szowinistka jakaś jestem albo chociaż lokalna patriotka. Jestem i owszem , nigdy tego nie kryłam , ale i tak potrafię obiektywnie na sprawę spojrzeć. Dziś od rana zaliczyłam już chyba wszystkie możliwe uczucia w związku z tą sprawą . Wojska na oficjalnych obchodach miało nie być , czytania nazwisk , zmarłych w katastrofie TU-154 , w 2010 roku też nie . A tymczasem przed południem na akademii organizowanej przez kombatantów , nie pod pomnikiem Czerwca ale przy pomniku na ul. Kochanowskiego i Dąbrowskiego wojsko się zjawiło i apel odczytało . Przy czym ofiar Czerwca 56 poległych na ulicach Poznania nawet połowy nie wyczytali , za to wszystkie 96 nazwisk , ofiar katastrofy lotniczej . Jak po raz pierwszy zobaczyłam tę wzmiankę w necie to pomyślałam ,że za wcześnie przyznałam punkty  prezydentowi Poznania za nieugiętą postawę i odwagę cywilną i aż mną zatrzęsło ; jak mógł na to pozwolić . Ale potem sprawa się wyjaśniła. To była samowolka ministra obrony . Chciał pokazać , kto tu rządzi. Może to i spiskowa teoria dziejów , ale już nie raz w Poznaniu podpadli więc się mszczą . Narzucił tę asystę i apel z pełną premedytacją i perfidią o jakiej się nikomu nie śniło. Większość uczestników akademii poczuła się oburzona i zniesmaczona i po prostu sobie poszła . I słusznie . Sama bym tak postąpiła , gdybym brała w tym udział. No i właśnie ; tu moje mieszane uczucia . Zastanawiam się jak tak można ; uczono mnie,że zmarłym a tym bardziej poległym należy się szacunek , a co widzę ? Władza, która odwołuje się do wartości chrześcijańskich szarga te wartości , ośmiesza i deprecjonuje ofiary i ich poświęcenie a przy tym prowadzi perfidne gierki na grobach zmarłych bliskich i przyjaciół .  I zawłaszcza i przeinacza prawdy historyczne , tworzy nowy mit założycielski . Jeszcze trochę takich gier i okaże się ,że początek Polski to nie legendarni Lech , Czech i Rus a katastrofa lotnicza w 2010 . Z drugiej strony , jak na tę hańbę patrzę to krew mnie zalewa i części ciała i inne najstarsze zawody same się cisną na usta. I jak mogło wojsko tak się zachować ? Gdzie honor żołnierski ? No wiem, nie wiele mogło , w wojsku jak każą drzwiami skrzypieć , to należy wykonać , ale ministra obrony wojsko słuchać nie musi , zwierzchnikiem sił zbrojnych w Naszym Kraju jest prezydent . Niestety też się nie wykazał oględnie rzecz ujmując.
Ale to nie koniec , na wieczornych obchodach, tych oficjalnych organizowanych przez miasto , pojawił się MNU i jako gość honorowy prezydent Węgier , bo wypadki podobne do poznańskich miały miejsce kilka miesięcy później także na Węgrzech . Naszego wygwizdali w trakcie przemówienia . I dobrze, bo mu się to należało. Gdyby zabronił czytania tego pseudo apelu to zyskał by szacunek i poparcie Poznaniaków , a tak ma co chciał. Oczywiście narodowcy i jakieś podejrzane towarzystwo musiało zakłócić i tę uroczystość , zrobić zadymę i wykrzykiwać antyunijne i antyopozycyjne hasła i odpalać race . Nie wierzę, że to dzieci i wnuki uczestników Czerwca , bo w Wielkopolsce Czerwiec 56 jest taką samą świętością jak Powstanie Wielkopolskie . Sądzę ,że raczej jakieś podstawione bojówki. Oczywiście internet huczy od "świętego oburzenia " jak to można było wygwizdać MNU . Kontekst i przyczyny tego gwizdania jakoś zaginęły w tym oburzeniu. I tu znów mam mieszane uczucia . I nie rozumiem , nie rozumiem tego zalewu nienawiści . Jako Wielkopolance od wielu pokoleń ,jest mi dziś smutno. Kiedyś chciałam być historykiem , dziś cieszę się ,że nim nie zostałam ; patrząc na to przerabianie, i zakłamywanie naszej historii musiałabym sobie jako naukowiec - historyk strzelić w łeb , bo pewnie prawdy nikt nie chciał by słuchać a kłamać nie umiem.

poniedziałek, 27 czerwca 2016

27.06.2016 Się porobiło ...

nie , nie u nas ale tak w ogóle w kraju i na świecie ... Tak zwany brexit stał się faktem. Europą zatrzęsło , konsekwencje odczują wszyscy - głównie ekonomiczne...A tak chołubiony przez NE
sojusznik właśnie opuszcza UE . Wyszedł im piękny samobój , bo należało trzymać z Niemcami - na tym sojuszu w obecnych realiach bardzo byśmy zyskali... Na obchodach 60 rocznicy Czerwca 56 nie będzie asysty wojska . Prezydentowi Poznania postawiono ultimatum ;  dostanie asystę pod warunkiem ,że  zostanie odczytany apel "poległych "w Smoleńsku . W tej sytuacji asysty odmówił. I  dobrze , bo co ma Czerwiec 56 do katastrofy lotniczej . A NE robi co im sie podoba , mimo protestów i cofa nas ... Nie to już nie jest cofanie , to jest zjazd po równi pochyłej  tyłem wprost do epoki PRL-u . Wszystkie błędy jakie można popełnić w polityce już popełniono a to nie koniec .
     
    A u nas , budowa zbliża się do wielkiego finału. Dziś układali ostatnie płytki na podłodze , wkleili lustro w łazience , a jutro wyfugują podlogę . Zostaną płytki na ścianie w kuchni jak dotrze zamówienie , zainstalowanie drzwi , malowanie i odbiór . Potem już tylko meblowanie . A to będzie wyzwanie . Znalezienie odpowiednich mebli . 

     Popołudnie domowe , przynajmniej dla mnie . Trochę ogarnęłam chatkę , wyprasowałam kilka koszul mężusia , trochę czytałam i obmyślam , co mam do zrobienia w najbliższe wolne soboty. Na razie nic nie wymyśliłam lepszego od porządków w biblioteczce . 
Po jutrze impreza sponsorów naszej drużyny siatkarskiej i podsumowanie sezonu . Męska rzecz , kobiety nie bywają na tych spotkaniach - mężuś pójdzie sam . No i nie musze go zawozić bo tym razem w hotelu , który się miesci na naszej ulicy. 

niedziela, 26 czerwca 2016

26.06.2016 Wróciła moja ulubiona wersja lata !

Jak doooobrze ! Znaczy temperatura w okolicy 20 stopni. Tak lubię i o wiele lepiej przy takiej temperaturze funkcjonuję . 
Dzień zleciał szybko . Od rana trochę czytałam , trochę kręciłam się po domu , mężuś odsypiał tydzień pracy . W porze obiadowej zadzwonił starszy synalek ,że mamy na imieniny babci przyjść do domu z powodu przelotnych opadów. Fakt , pada dziś z przerwami choć jakoś tak mało wyraziście. Wczoraj wieczorem , w nocy i rano szalały burze. No to pojechaliśmy do domu. Nawet było przyjemnie , pogadaliśmy , podjedliśmy trochę , jak to na imieninach . Zleciały trzy godziny z haczykiem. W drodze powrotnej  wstąpiliśmy do naszej miejscowej  galerii. Poszliśmy do kawiarenki na capucino i deserek owocowo-jogurtowy . Za chwilę zjawiła się tam młodsza młodzież z młodszym wnukiem . Starszy pojechał z wnuczką . Umówili się ,że przyjadą po niego wieczorem . Młodzież wybrał się na zakupy spożywcze i chcieli się pokręcić po wyprzedażach. Zostawili nam na chwile małego. Zabawny jest . Jak zobaczył,że mam w ręce mini-ciasteczko , które dokładają gratisowo do kawy zaczął się domagać jedzenia , cmokał głośno i próbował się podnieść z wózeczka. No to go dokarmiłam herbatniczkiem i kilkoma łyżeczkami musu brzoskwiniowego. Pewnie jadł by więcej , ale wrócili rodzice. Młodzi pojechali a my pokręciliśmy się jeszcze po sklepach . Kupiłam mężusiowi koszulę i krawat oczywiście . Z przeceny ; jakąś akcję z wyprzedażami robiły butiki . Co prawda tych szumnie głoszonych 70% nie zauważyłam , ale koszulka i krawat były przecenione o 50%. Czyli się opłaciło.
A tak poza tym spokojny , niedzielny wieczór.