babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 7 stycznia 2017

7.01.2017 "Rock, rock, rock , dobry rock ..."

Śpiewały maluchy z chórku i za wykonanie tej pastorałki zebrały owacje na stojąco. Koncert był udany w całości . Śpiewał "dorosły" chór Camerata , występowały dzieci z niepublicznej szkoły z pobliskiej miejscowości i chórek dziecięcy . Na wielkim ekranie wyświetlane były widoczki z naszego miasta , szopka , anioły , choinki, ratusz , wszystko tonące w świątecznych ozdobach i bajecznie oświetlone.
A tak poza tym to dzień minął nam dość pracowicie . Wyrzuciliśmy z biurowych szaf tony papierów; starych dokumentacji , notatek , folderów , ulotek i Bóg wie co jeszcze . Przerzedziło się co nie co , ale  i tak jest jeszcze dużo do wyrzucenia . Zawartość co najmniej dwóch regałów . A to tylko papiery , a jeszcze gromadzone przez lata części - które mogły się na coś przydać , jakieś sprzęty pamiętające początki telefonizacji , pozostałości materiałów po wykonanych robotach i inne "skarby" ( tu wychodzi natura chomicza mojego małżonka ) . Będzie się działo ... Na nowe jednak nawet połowy tych klamotów zabierać nie zamierzamy . Tylko to co faktycznie jest potrzebne . Reszta do utylizacji. Za to nasłuchaliśmy się muzyki przy tej robocie. 
Jutro luzik. Po południu spotykamy się z teściami młodszego . 
Towarzystwo przyjaciół naszego LO urządza bal karnawałowy . Namawiam mężusia . Nie przepada za tańcującymi imprezami , ale może da się namówić , bo to przecież swoja eka . Znamy się tam niemal z każdym byłym absolwentem ; prawie wszyscy tu mieszkają i mają swoje firmy więc i z układów biznesowych się znamy. 

piątek, 6 stycznia 2017

6.01.2017 Słodkie lenistwo

Nooo, nie wiem czy słodkie lenistwo to to co lubię najbardziej , ale dosłownie , lenimy się dziś . Jutro niestety musimy jechać do biura m choć to sobota , to co tam sobie będziemy żałować . Jakiejś konkretnej pracy nie przewidujemy , ale czas się do przeprowadzki szykować i posegregować i powyrzucać zbędne rzeczy . Pewnie wiele rzeczy się odnajdzie , o których już dawno zapomnieliśmy ,że istnieją. Czyli przedpołudnie zajęte . Pod wieczór wybieramy się do ośrodka kultury na koncert kolęd . Występują miejscowe chóry , w tym i chórek naszej wnusi a to znaczy ,że musimy tam być . O 19.00 u Św, Jadwigi będzie koncert kolęd braci Golców, ale chyba tam się nie wybierzemy ; spodziewamy się tłoku , bo to jednak atrakcja w mieście taki koncert. 
Za oknami pięknie . Nocą poprószyło  trochę śniegiem więc teraz zamiast 3,5mm mamy jakieś 7mm i temperatura spadła do -7 , co sprawiło ,że dzień był dziś piękny i słoneczny. 
Wieczór zamierzamy spędzić przy dobrym winku i naszym ulubionym filmie (jednym z dwóch dobrych na wszystko) pt. "Królestwo Niebieskie" 
Plany na zimowe tygodnie :
- porządki w szafach z książkami
- porządki w szafach biurowych 
- przygotowania do remontu łazienki a konkretnie zakup armatury 
- robótkowanie - trzeba jakoś zagospodarować te ilości włóczek , które prułam w ubiegłym roku 
-inne ........................................................., co mi strzeli do głowy 

czwartek, 5 stycznia 2017

5.01.2017 Łłłłeeeee...

Popsuły nam się plany na weekend . Przynajmniej na jutro. Przyjaciółkę rozłożyła grypa. Tym samym wyjazd nie doszedł do skutku. Dzwoniła dziś , że odwołuje , bo jest w marnej kondycji. No cóż bywa. 
Inne sprawy standardowo . 
I żeby za nudno nie było jeszcze trochę nastroju świątecznego. 


Kącik w sypialni 

Kącik przy wejściu 

A tu już mój tegoroczny stół wigilijny - na górnej fotce "w budowie "

poniżej gotowy 




A takie coś kwitnie mi koło biura na krzaczkach okalających parking. Tę fotkę robiłam 2 stycznia , dziś jest tego jeszcze więcej , a za to śniegu jakieś śladowe ilości spadły , w zakamarkach jakieś 3,5 mm , w porywach 5mm . Z całej tej strasznej pogody w Kraju mieliśmy dziś tylko porywisty wiatr , ale i tak , że tak powiem "taki se" - bywało gorzej 


środa, 4 stycznia 2017

4.01.2016 Takie różne , różności

i inne małe sprawki babusine. W pracy poświąteczny i inwenturowy luzik. Nikomu się nie śpieszy a nam to na rękę . Wykańczamy tematy z końcówki roku. 
Jutro jedziemy z małżonkiem kupować krzesła do serwisu i może zamówimy też do recepcji i salki konferencyjnej . I tym razem jedziemy już rano. Teraz przynajmniej wiemy gdzie. 
Za dużo jem . Wszystko przez to  świętowanie . Muszę z tym skończyć , bo moje odchudzanie pójdzie w chatkę z piernika . I kusi mnie wciąż zmiana diety na wegetariańską . Nie dlatego żebym chciała dorabiać do tego jakąś filozofię , po prostu potrawy jarskie od zawsze bardziej mi smakowały. Może nie od razu i z dnia na dzień ale po woli się przestawię . 
Do miasta znów się nie wybrałam , tym samym moje plany zakupowe na razie zawisły w powietrzu. No poza tym co zamówiłam w necie ; pojemniki do przechowywania rzeczy pod łóżkiem , taki specjalny kamień do szorowania przypaleń ( ciekawe czy się sprawdzi) i bluzkę w szarozielonym kolorze z metalicznym połyskiem w takim lekko hipisowskim stylu.  Sama jestem ciekawa efektu , bo wiadomo ,że na fotkach to wszystko ładnie wygląda.  Nie wiem kiedy się wybiorę po zaplanowane drobiazgi. Wciąż mam zajęcie , a właśnie sobie uświadomiłam ,że mamy znów długi weekend i muszę kilka spraw załatwić już jutro. Zajęć w weekend zresztą nam nie zabraknie; w piątek jedziemy do znajomych , w sobotę koncertuje ze swoim chórkiem wnusia więc nie może nas tam zabraknąć a na niedzielę umówiliśmy się na kawę z teściami młodszego synalka. 
Zapowiadanych śnieżyc i mrozów nadal u nas nie widać , temperatury na plusie , a ponoć w całym Kraju śniegi ... Hmmm...

wtorek, 3 stycznia 2017

3.01.2017 Zwyczajny dzień , zwyczajne sprawy

Właściwie mogłabym napisać to samo co zwykle . Przynajmniej o pracy , no , może poza tym ,że uporałam się wreszcie z inwenturą . I cieszę się z tego jak diabli, bo to robota żmudna i zajmująca czas. Plany miałam takie,że pokręcę się po mieście i parę drobiazgów , które od dawna mam w planach kupię ale jak to u nas bywa nic z tego nie wyszło. Na pocztę poleciałam rano , a później to już nawet pomarzyć o wyjściu nie miałam kiedy. No cóż : szara rzeczywistość znów górą . 
Domowo też się nie przemęczam ( ha, ha ; kolejny już dzień) koszule mężusia prasuję po 2 , żeby na bieżąco wystarczyło i robię tylko to co niezbędne. W czwartek mi się wolny wieczór szykuje , bo mężuś na doroczną sponsorską imprezę się wybiera. Mamy dwa zaproszenia , ale wiadomo : sport to męska sprawa , kobiety omijają te spotkania - ja też , więc wybiera się z synalkiem starszym. Młodszy nawet o tym słyszeć nie chce . 
Zaczęłam czytać książkę , którą dostałam od młodzieży. Klimat raczej nie mój - nigdy nie znosiłam tematyki II wojny , ale dobrze napisana i dobrze przetłumaczona więc pewnie ją przeczytam. Na razie jestem na etapie poznawania bohaterów , a dokładniej bohaterek. 
Za oknami lekkie przymiarki do zimy. Poudawało trochę ,że śniegiem sypie ale temperatury na plusie. Zapowiadanych mrozów i zawieruchy jak na razie u nas nie widać . 

poniedziałek, 2 stycznia 2017

2.01.2017 Siedzę tak sobie z farbą na głowie

chyba z braku mądrzejszego zajęcia pomalowałam sobie włosy, ale postanowiłam dziś się nie przemęczać w domu . Zrobiłam tylko porządek z resztą zastawy świątecznej i stół z pomocą mężusia wstawiłam na stałe miejsce. 
W pracy jak to w pracy ; brutalnie zostaliśmy rzuceni w wir zajęć . Szara rzeczywistość górą . Inwenturę prawie dziś skończyłam. Jeszcze tylko jedna półka z alarmami i kable z garażu dopiszę , ale to tylko kilkanaście pozycji. 
Tak poza tym to wieści nie za ciekawe; moja przyjaciółka z Torunia jest bardzo chora , mąż drugiej przyjaciółki również; nie może się pozbierać po operacji kręgosłupa . Przykro . Niby problem nas bezpośrednio nie dotyczy , ale mimo wszystko martwią takie wiadomości. 
I jeszcze moje "coś mi mówi" krzyczy i ostrzega przed jakimś ogólnokrajowym złem. Jeszcze nie wiem jakim ,ale coś się wydarzy na pewno . 

niedziela, 1 stycznia 2017

1.01.2017 Przyszło nowe

Pierwszy dzień nowego roku minął mi na obijaniu się właściwie . Pospałam nieprzyzwoicie długo , bo aż do 10.00. Obejrzałam koncert noworoczny z Wiednia . Nie powalał w tym roku , bywały już ciekawsze , ale oczywiście "Walc nad Pięknym,  Modrym Dunajem " i "Marsz Radetzkiego" jak zawsze są nie do przebicia w wykonaniu filharmoników . Zawsze marzyłam ,żeby kiedyś znaleźć się w złotej sali na tym koncercie. Teoretycznie jest to możliwe , ale ceny przerastają moje możliwości i raczej nigdy nie będzie mnie na to stać , ale co tam , fajnie jest sobie pomarzyć . I tylko zabrakło wspaniałych opowieści ś.p. Bogusława Kaczyńskiego , który zwykle ten koncert recenzował z wielką pasją . 
Po obiedzie ucięłam sobie nawet półgodzinną drzemkę , a około 18.00 przyjechała młodzież na moje urodziny. Oczywiście z tortem ( pysznym , z kremem o smaku ajerkoniaku ) i książką pt."Słowik " - podobno jakiś światowy bestseler . Tak czytałam niedawno w recenzjach. Fajnie , książką zawsze można mnie uszczęśliwić . 
Sylwestrowy wieczór spędziliśmy sami przy pysznej kolacji i czerwonym winie . O północy wypiliśmy szampana - taki mały , wino musujące właściwie . A potem mężuś złożył mi życzenia i wręczył prezent ; kolczyki z tanzanitem i markazytami - to był ten drugi , który też zobaczyłam przed czasem . Kolczyki są piękne , mienią się jak diamenty - lodowy, przechodzący w indygo błękit tanzanitu w połączeniu z metalicznym blaskiem markazytów dał niesamowite połączenie .
A tak poza tym to czas mija na świętowaniu . Na szczęście koniec z tym , bo jak będę tak dłużej świętować i wciąż coś jeść to moje odchudzanie diabli wezmą .  Jutro trzeba ostro brać się do pracy i kończyć to co zaczęte. Dawno już nie byłam tak niewyrobiona jak tym razem . Inwentury nie skończyłam niestety , czas pochłaniały inne sprawy ; zamówienia , rozliczenia itd. 
Jeszcze raz życzę wszystkiego najlepszego na ten Nowy Rok. Oby nie był gorszy od minionego .