Znaczy ja jestem gotowa . Wrzucam ostatnie drobiazgi do plecaczka , torbę podróżną do auta i możemy ruszać. Mężuś jeszcze trochę w proszku ; musi wyładować firmowe sprzęty z bagażnika , a w to miejsce zapakować rowerki wnucząt , ponton i samochodową lodówkę .Młodzież zabiera piwo i kiełbasę na grilla. Ja tam piwa nie lubię ,mężuś też nie więc sobie zapakujemy jakieś winko, co by się podelektować . Ruszamy jutro o 16.00. Firmę zamykamy o 14.00. Czas odpocząć , zwłaszcza, że od 10 ruszamy z budową , no i dłuższych weekendów w tym roku nie będzie aż do Gwiazdki.
A póki co piękne cztery dni przed nami, spacery , pływanie kajakiem ,spotkanie z przyjaciółką , cisza, spokój i luz na całego. Będzie się działo !
Udanego weekendu Wszystkim życzę i do zobaczenia ( w tym przypadku przeczytania ) w poniedziałek.
babusia

Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy
wtorek, 2 czerwca 2015
poniedziałek, 1 czerwca 2015
1.06.2015 Dziś ciąg dalszy
o wczorajszej wyprawie. Niby nic takiego , ale padnięta byłam byłam wczoraj niemożliwie, dlatego nie dałam rady pisać.
Ale do rzeczy . Po punkcie widokowym i czytaniu starych ksiąg przyszła kolej na strzelanie z łuku , następnie bicie pamiątkowej monety ,potem wędrówkę przez "las" i szukanie zwierząt , wizytę u myśliwego , odnalezienie dębów o imionach Lestek i Siemomysł, spotkanie z wojem , przymiarkę rynsztunku rycerskiego , walkę na miecze i przeciąganie liny. Nasz mały wnusiu przymierzył prawdziwą , ważącą 12 kg kolczugę , co woja wprawiło w podziw , a do tego jednocześnie trzymał w ręce ogromny miecz .Woj twierdził,że jak dotąd z tych co przymierzali był najmniejszy Wnusia całkiem nie źle poradziła sobie z łukiem i walką na miecze . Potem było jeszcze słowiańskie gospodarstwo a w nim zwiedzanie chaty , pomoc kowalowi i szewcowi , łowienie ryb w zaimprowizowanym stawie ( rybki z drewna a za stawek robiła balia) ,lepienie z gliny, spotkanie ze Światowidem , a potem prawdziwe stanowisko archeologiczne . Z pomocą pani archeolog dzieci szukały artefaktów , tak jak się to robi naprawdę ; odnajdywały kawałki ceramiki, kości, monety itp . wszystko musiały oczyścić, zanieść do muzeum (na stół obok), zmierzyć i opisać, na prawdziwej "karcie zabytku". Oczywiście w tym babcia musiała pomóc , ale imię zapisały same. Na koniec wróciliśmy do wejścia , żeby otrzymać hasło i udać się do namiotu mnicha , który na planszy stawiał pieczątkę i nagradzał dzieci słodyczami , a dorosłych broszurkami o grodzie Grzybowo. Każde stanowisko to było jedno zadanie , po wykonaniu którego trzeba było odpowiedzieć na jakieś pytanie, albo uzupełnić zdanie itp. Po wypełnieniu wszystkich dostawało się \hasło , które było podstawą do nagrody u mnicha. Tak naprawdę wszystkie dzieci dostały nagrody.
Przy stanowisku archeologicznym był też stół z przyborami do malowania i rysowania , gdzie można było sobie kupić figurki i gliniane naczyńka i pomalować farbami albo za darmo pokolorować rysunki wojów , księżniczek , albo znalezisk archeologicznych . Porozmawiałam chwilę z panią archeolog . Zgodnie stwierdziłyśmy ,że jeśli będziemy dzieciom pokazywać ,że jest coś innego to będą się interesowały nawet archeologią . Nasze się zainteresowały . Myślałam ,że będą się nudzić , ale nie . Świetnie się przy tym bawili . Zafascynowały ich sale muzealne . Szczególnie jedna , zrobiona w kształcie wałów z drewna i gliny , w które wmontowano szuflady kryjące różne ciekawe przedmioty i różne dziury , przez które można było zaglądać i odkrywać co kryją mroki dziejów.
Przyznam ,że byłam zaskoczona . Może złapią historycznego bakcyla babci . Po skończonej grze rozłożyliśmy sobie kocyk na łące obok muzeum i rozpakowaliśmy kosz z przysmakami . Wróciliśmy do miasta około 16.00 . Był jeszcze plac zabaw i kolacja w McDonaldzie. Dzieci dostały baloniki , koronę księżniczki i hełm rycerza oraz pamiątkowe zdjęcia i wróciliśmy do domu. Akurat przyjechali rodzice , daliśmy więc dzieciom prezenty , wnusiowi zabawkowego drona , wnusi latającą wróżkę . Myślę ,że dzieci będą pamiętały niedzielę z dziadkiem i babcią .
A dziś , jak zwykle . Praca . Znów spędziłam dzień przy komputerze i ofertach.
I co więcej ? Dotarło dziś do mnie,że się uśmiecham . Tak po prostu ,bez szczególnego powodu. Uśmiecham się do ludzi na ulicy , na widok zieleni ,ładnej wystawy w sklepie , gdy słyszę jakiś fajny utwór muzyczny albo po prostu do własnych myśli. Zaczęłam zastanawiać się dlaczego .I tak myślę,,że dzieje się tak dlatego,że w końcu poukładało mi się wiele spraw , odzyskałam spokój ducha ( mam nadzieję ,że na dobre) i jakoś tak się stało,że to przyszło samo. Niech trwa .
Ale do rzeczy . Po punkcie widokowym i czytaniu starych ksiąg przyszła kolej na strzelanie z łuku , następnie bicie pamiątkowej monety ,potem wędrówkę przez "las" i szukanie zwierząt , wizytę u myśliwego , odnalezienie dębów o imionach Lestek i Siemomysł, spotkanie z wojem , przymiarkę rynsztunku rycerskiego , walkę na miecze i przeciąganie liny. Nasz mały wnusiu przymierzył prawdziwą , ważącą 12 kg kolczugę , co woja wprawiło w podziw , a do tego jednocześnie trzymał w ręce ogromny miecz .Woj twierdził,że jak dotąd z tych co przymierzali był najmniejszy Wnusia całkiem nie źle poradziła sobie z łukiem i walką na miecze . Potem było jeszcze słowiańskie gospodarstwo a w nim zwiedzanie chaty , pomoc kowalowi i szewcowi , łowienie ryb w zaimprowizowanym stawie ( rybki z drewna a za stawek robiła balia) ,lepienie z gliny, spotkanie ze Światowidem , a potem prawdziwe stanowisko archeologiczne . Z pomocą pani archeolog dzieci szukały artefaktów , tak jak się to robi naprawdę ; odnajdywały kawałki ceramiki, kości, monety itp . wszystko musiały oczyścić, zanieść do muzeum (na stół obok), zmierzyć i opisać, na prawdziwej "karcie zabytku". Oczywiście w tym babcia musiała pomóc , ale imię zapisały same. Na koniec wróciliśmy do wejścia , żeby otrzymać hasło i udać się do namiotu mnicha , który na planszy stawiał pieczątkę i nagradzał dzieci słodyczami , a dorosłych broszurkami o grodzie Grzybowo. Każde stanowisko to było jedno zadanie , po wykonaniu którego trzeba było odpowiedzieć na jakieś pytanie, albo uzupełnić zdanie itp. Po wypełnieniu wszystkich dostawało się \hasło , które było podstawą do nagrody u mnicha. Tak naprawdę wszystkie dzieci dostały nagrody.
Przy stanowisku archeologicznym był też stół z przyborami do malowania i rysowania , gdzie można było sobie kupić figurki i gliniane naczyńka i pomalować farbami albo za darmo pokolorować rysunki wojów , księżniczek , albo znalezisk archeologicznych . Porozmawiałam chwilę z panią archeolog . Zgodnie stwierdziłyśmy ,że jeśli będziemy dzieciom pokazywać ,że jest coś innego to będą się interesowały nawet archeologią . Nasze się zainteresowały . Myślałam ,że będą się nudzić , ale nie . Świetnie się przy tym bawili . Zafascynowały ich sale muzealne . Szczególnie jedna , zrobiona w kształcie wałów z drewna i gliny , w które wmontowano szuflady kryjące różne ciekawe przedmioty i różne dziury , przez które można było zaglądać i odkrywać co kryją mroki dziejów.
Przyznam ,że byłam zaskoczona . Może złapią historycznego bakcyla babci . Po skończonej grze rozłożyliśmy sobie kocyk na łące obok muzeum i rozpakowaliśmy kosz z przysmakami . Wróciliśmy do miasta około 16.00 . Był jeszcze plac zabaw i kolacja w McDonaldzie. Dzieci dostały baloniki , koronę księżniczki i hełm rycerza oraz pamiątkowe zdjęcia i wróciliśmy do domu. Akurat przyjechali rodzice , daliśmy więc dzieciom prezenty , wnusiowi zabawkowego drona , wnusi latającą wróżkę . Myślę ,że dzieci będą pamiętały niedzielę z dziadkiem i babcią .
A dziś , jak zwykle . Praca . Znów spędziłam dzień przy komputerze i ofertach.
I co więcej ? Dotarło dziś do mnie,że się uśmiecham . Tak po prostu ,bez szczególnego powodu. Uśmiecham się do ludzi na ulicy , na widok zieleni ,ładnej wystawy w sklepie , gdy słyszę jakiś fajny utwór muzyczny albo po prostu do własnych myśli. Zaczęłam zastanawiać się dlaczego .I tak myślę,,że dzieje się tak dlatego,że w końcu poukładało mi się wiele spraw , odzyskałam spokój ducha ( mam nadzieję ,że na dobre) i jakoś tak się stało,że to przyszło samo. Niech trwa .
niedziela, 31 maja 2015
31.05.2015 Dzień Dziecka
Już dziś , bo wiadomo ; praca. Jakieś 15 po jedenastej , jak było w planach wyruszyliśmy do grodu Grzybowo. Już z samego rana uszykowałam kosz z przysmakami i napojami więc tylko przelożyliśmy siedziska do naszego auta i wyruszyliśmy. Podróż nie trwała długo , bo to jakieś 12 km od nas. Od razu przy wejściu dostaliśmy mapkę i opis gry terenowej. Biło mnóstwo fajnych atrakcji. Zaczęło się od wędrówki po salach muzealnych i odnalezieniu kilku przedmiotów , potem wspinanie się na punkt widokowy i czytanie ze starej księgi.
Reszta jutro niestety - zasypiam na stojąco i literki podwójnie widzę.
Reszta jutro niestety - zasypiam na stojąco i literki podwójnie widzę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)