babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 30 maja 2015

30.05.2015 Nie chce mi się

dziś pisać . Jakąś fobię na komputer dostałam.  Dziś trochę cieplej , za to wiało jakby się kto powiesił. Nie wiem co ma wiatr do wieszania , ale kto to wie - tak mówią. 
Dzień całkiem zwyczajny - rano zakupy , potem biuro i sprawy domowe. Pierwszy letni obiadek ; młode ziemniaczki , kalafior i sadzone jajo , wszystko posypane dużą ilością świeżego koperku a na deser koktajl truskawkowy. Pychota . Kupiłam też trochę ogórków . Jutro zakiszę . Jak ogórki to już prawie lato ! I niech przyjdzie , bo mi wolne soboty potrzebne ,  żeby sprawy domowe podgonić , a nazbierało się ich nie mało. 
A tak poza tym ogarnęłam kuchnię i salon , zrobiłam cotygodniowe pranie i właściwie nic więcej . Słodkie lenistwo z książką w ręku . No , bez przesady; z krótką przerwą na upieczenie babeczek na jutrzejszy piknik . Wyszły smaczne , choć trochę nie kształtne . Papierowe papilotki do mufinek okazały się bardzo miękkie i przez to kształt wyszedł nie specjalny. Jutro piknik w grodzie Grzybowo. Zabieramy kosz z prowiantem i wyruszamy .  Będzie dużo atrakcji dla maluchów i na koniec prezenty .  
W poniedziałek zaczynam się szykować do wyjazdu w Bory Tucholskie. Doczekać się nie mogę . 

piątek, 29 maja 2015

29.05.2015 I jeszcze kilka spraw babusinych

Zadzwonił dziś do mnie właściciel ośrodka w Bachorzu w celu uzgodnienia jakie pokoje dla kogo , śniadań i kolacji i tak w ogóle w celach organizacyjnych . Miło. Zamierzałam dzwonić do niego jutro lub w poniedziałek żeby potwierdzić rezerwację , a tu proszę; właściciel sam dzwoni. 
Po woli będę się szykować do wyjazdu . Wiele mi nie trzeba , parę ciuchów , książka , kilka drobiazgów najpotrzebniejszych i kije do nordic walkingu. No i bajki dla dzieci. 
Dostaliśmy zaproszenia na spotkanie sponsorów - imienne , osobne dla mężusia , osobne dla mnie. Nie wiem czy chcę iść . Raz na takim spotkaniu byłam , ale sport to męska sprawa ; kobiety były aż dwie a panowie trochę dziwnie na nas patrzyli. Zastanowię się jeszcze. 
Oprócz tej naszej drużyny zasponsorowaliśmy ostatnio wiejski klub sportowy - co roku urządzają z okazji Dnia Dziecka festyn dla dzieci niepełnosprawnych . Już parę razy podrzucaliśmy im jakieś prezenty a tym razem dołożyliśmy się do gaży animatora . Nie za bardzo był czas żeby szukać prezentów.  I całkiem świeża sprawa , bo dzisiejsza dołożyliśmy się do leczenia małej dziewczynki z okolicy . Nosi takie samo imię jak nasz wnuczka . Operacja ratująca jej życie kosztuje fortunę . Zdecydowaliśmy ,że pomożemy. 
Wypadek , którego byliśmy świadkami w niedzielę miał ciąg dalszy . Jak napisano w naszym miejscowym tygodniku , kobiecie, która go spowodowała zatrzymano prawo jazdy i skierowano sprawę do sądu w celu ukarania. Musiało stać się z dziewczynami cos groźniejszego niż na to wyglądało . Inaczej skończyłoby się mandatem.  
Jutro dzień porządkowy i w domu i w biurze. No i muszę jakieś smakołyki na średniowieczny piknik uszykować . No i czas by rowery odgruzować i się na jakąś przejażdżkę po okolicy wypuścić. .

czwartek, 28 maja 2015

28.05.2015 Sprawy babusine

W pracy tak samo jak wczoraj - względny spokój i porządek . Z nudów tam nie umrę . Cały dzień coś piszę i liczę . Chłopaki w terenie jak zwykle.
Nadal chłodno . Dziś było jakieś 15 stopni. Maj nas nie rozpieszcza , ale akacja i tak zakwitła wcześniej niż zwykle. Własciwie zauważyłam to już kilka dni temu. 
Byłam dziś rano na targu. Właściwie nic ciekawego . Liczyłam ,że znajdę jakiś szalik albo chusteczkę , czerwoną w białe groszki, żeby z niego wstążkę do kapelusza zrobić ( do kompletu z koszykiem , który niedawno kupiłam) a tu nic , szalików w ogóle nie było. Muszę się do chińskiego marketu wybrać kiedyś . Kupiłam kalfiora, kalarepkę , rzodkiewki , pomidory i ogórka. Poza tym wszędzie pełno ciuchów . Nie kupuję - nie będe nosić tego co samego co połowa bab w mieście. 
Popołudnie przesiedziałąm z książką w  ręce. Ciężko mi się zmobilizować do konkretnej roboty ostatnio. A w końcu , czy ja ciągle musze tylko pracować ? 
No i co wczoraj mówiłam mężusiowi ; źle będzie po zmianie władzy a nowy prezydent będzie na smyczy u prezesa . Nowy Prezydent jeszcze nie zaprzysiężony a już pomnik katastrofy smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu stawiać planuje ( jako priorytet w swojej działalności zapewne,  ) . Moje prognozy polityczne zadziwiająco się sprawdzają . Wiedziałam ,że tak będzie - mężuś miał nadzieję , choć w wyborach na niego nie głosował jak i ja. Łapy opadają . 

środa, 27 maja 2015

27.05.2015 Wyjątkowo spokojny dzień

jak na nasze możliwości . W pracy spokojnie i bez pośpiechu , choć i tak było co robić . Kilka ofert , kilka przesyłek i ciąg dalszy inwestycji.  Nawet zdołałam się urwać do miasta. Chciałam sobie jakieś sandałki poszukać , ale nic z tego. Wszystko jakieś takie bez wyrazu. Było się nie namyślać tylko kupować jak były , ale ja z zakupami tak mam ; nigdy nie mogę się szybko zdecydować . 
Chłodno , powiedziałabym nawet,że zimno. 
A poza tym przygotowałam sobie na jutro szparagi i naprawiłam buty. Urwała mi się połowa takiego ozdobnego kwiatka. Poradziłam sobie ; poszukałam dwa jednakowe guziki , oderwałam połowę ozdoby z drugiego balerinka a w te miejsca przykleiłam guziki. Mam nadzieję ,że będą się trzymać. 
Jutro wybieram się na targ - znowu . Wybieram się tak już czwarty czy piąty tydzień, ale może będzie od rana spokojnie i dam radę. 
Opychamy się truskawkami. 

wtorek, 26 maja 2015

26.05.2015 Dzień Matki

Dzień jak dzień . Niczym szczególnym nie różnił się od innych . W pracy wszystko idzie normalnie , bez większych zgrzytów . I dobrze . 
Pozwolenie na budowę odebrane , od razu też mężuś załatwił umowę na dostawę pradu na plac budowy. Czyli jakiś postęp w papierologii. Kolejny krok dopiero 10 czerwca - jak wspomniałam będą nam w tym dniu robić przyłącze wodne. No a potem już pójdzie. 
Z pracy wypadłam dokładnie o 16.00 , wskoczyłam tylko po bułki a potem utknęłam w gigantycznym korku na 92-ce i się spóźniłam . Hydraulik już na mnie czekał pod blokiem . Na szczęście tylko parę minut. Coś nam się poluzowało przy baterii w kuchni . Niby drobiazg ale naprawa trwała ponad pół godziny. Jak skończył zjedliśmy obiad i pojechaliśmy złożyć życzenia mamom. Stał się cud jednego razu ale moja była w domu. Pogadaliśmy chwilę i pojechaliśmy do teściowej . Ucieszyła się , zawsze się bardzo cieszy kiedy ją odwiedzamy. Szwagroska jak zawsze : narzekająca na cały świat. 
Odzyskałam moją piękną , folkową chustę , którą dostałam , gdy chodziłam do studium medycznego. Leżała w przepaścistej szafie u matki. Trochę nadgryziona zębem czasu (liczy sobie jakieś 35 lat) , ale dam radę naprawić . A już myślałam ,że zaginęła w mrokach dziejów. Przyda się , moda na "ludowo" wróciła a ja takie klimaty lubię . 

poniedziałek, 25 maja 2015

25.05.2015 Tydzień zaczął się nie źle

a właściwie to całkiem dobrze. Spłynęła kasa z dwóch inwestycji , następne już w kolejce czekają . 
Mężuś odebrał w końcu decyzję z GDDKi A i 10 czerwca będą nam robić wodę na działce , zaraz potem wołamy geodetę , żeby wytyczył budynek. Ostatnie pozwolenie na budowę odbieramy jutro. No i potem już wszystko ruszy . Zastanawiam się tylko czy nie trzeba przypadkiem  zmian w projekcie wprowadzić i miejsca na pomnik ofiar katastrofy w Smoleńsku szykować na placu , bo jak nie daj Boże wygra na jesieni PiS to będziemy je musieli stawiać obowiązkowo na każdym podwórku. 
Wcześniej jednak zaliczymy weekend w  Borach Tucholskich . Już się doczekać nie mogę, a do 3 czerwca już tylko kilka dni.
Kupiłam dziś górę truskawek . Podjadamy je na deser po kolacji . Pyszne są . No i jak truskawki , to lato bliskie. Mamy parę planów wyjazdowych na letnie weekendy , ale co z tego wyniknie ? Obawiam się ,że z braku czasu plany odłożymy. Pierwszy już w najbliższą niedzielę z okazji dnia dziecka . Jedziemy na wykopaliska do Grzybowa. Maluchy będą odkrywać w sobie wojów i szukać skarbów. Ciekawe czy im się spodoba epoka wczesnego średniowiecza? W każdym razie zobaczą ,że jest coś więcej niż tylko auta i komputery . 
Dla relaksu zaczęłam znów czytać Sagę o Ludziach Lodu. lekka i przyjemna lektura , świetna na odreagowanie i przewietrzenie mózgu po całodziennym wysiłku umysłowym , choć nie specjalnie wysokich lotów. Na Dzień Matki dostałam od młodzieży książkę . Z notki wynika ,że coś z powieści gotyckich i fantazy pt. "Łaska Utracona" i chyba jest to jakaś kilku tomowa opowieść , bo są na obwolucie zapowiedzi kolejnych tytułów. No, ale to później - zabiorę sobie na wekend w Borach . I oczywiście bajki dla dzieci . Będę im czytać wieczorami . 
Po powrocie z weekendu zamierzam trochę odświeżyć salonik . Kupić pokrowce na narożnik i fotele i poszyć nowe poduszki.  
  

niedziela, 24 maja 2015

24.05.2015 Wypadki niedzielne

dosłownie . Ale po kolei a działo się dużo . Rosołek wyszedł pyszny - taki jak wiele lat temu gotowała moja babcia . Wszyscy się objedli po same uszy. Poprawili toruńskimi pierniczkami w pokaźnej ilości. A potem pojechaliśmy do wesołego miasteczka , które rozłożyło się na boisku szkoły do której chodzi wnusia. W wesołym miasteczku co drugi to nasz klient albo znajomy . Jakby się wszyscy zmówili. Nawet sam burmistrz przyszedł z córeczką.  Atrakcji sporo w akompaniamencie muzyki disco polo . Nasze dzieciaczki zaliczyły sobie cztery . Przejażdżkę autami po autodromie , Karuzelę ze smokami i łabędziami i kolejkę górską . Sami dokupiliśmy im jeszcze  dmuchany zamek. I oczywiście babcia z dziadkiem musieli jechać z nimi. Nie bawią mnie lunaparki ani cyrk , nie lubię hałasu ( kolejka górska niemożliwie zgrzyta ; z pewnością przekracza wszelkie , dopuszczalne normy decybeli , do tego to disco polo na pełen regulator) , nie przepadam za muzyką disco polo choć doceniam jej biesiadny i weselny charakter ; jednym słowem nie bawią mnie ludowe rozrywki .Nieco się nudziłam , ale wnuczęta doskonale się bawiły, pogoda była piękna więc czego się nie robi dla wnucząt . Na koniec wybraliśmy się na lody . Młodsza młodzież od razu autem , choć było blisko, ale od razu potem chcieli jechać do drugich dziadków . Starsza młodzież i my pieszo . Wyszliśmy z parku tuż przy kościele ; mąż z synem przodem , synowa z wnusią i ja za nimi parę kroków , bo mała jak to mała , a to musiała po murku , a to jakiś kwiatek obejrzeć itd. Na przejściu dla pieszych panowie przeszli przed nami , my weszłyśmy na środkową wysepkę i stało się ... Kobieta prowadząca auto od strony ronda nie zatrzymała się przed przejściem dla pieszych , po których akurat przechodziły dwie nastolatki i uderzyła w obie. Jedna została uderzona rogiem zderzaka , druga przeleciała przez maskę  . Obie upadły nam prosto pod nogi . Krzyknęłyśmy równocześnie do naszych chłopaków , żeby dzwonili po karetkę i zajęłyśmy się dziewczynami. W szoku obie wstały , ale zaraz przysiadły na wysepce , obolałe i zszokowane. Krzyczały ,że nie chcą pogotowia , nie chcą dzwonić do rodziców . Z trudem udało nam się nad nimi zapanować i uspokoić na tyle, że w końcu jedna zadzwoniła do matki  , ale tłumaczyła,że nic się nie stało i nie ma potrzeby , przyjeżdżać. Zabrałam jej z ręki telefon i powiedziałam matce, co się działo i że ma przyjechać . Po mniej więcej piętnastu minutach przyszła pieszo , chwilę po tym jak dojechała karetka i policja .W tzw. międzyczasie , dotarły do przejścia jakieś dwie koleżanki tych dziewczyn i tak na nie nakrzyczały,że nie chcą dzwonić do rodziców ,że w końcu i druga ustąpiła i też zadzwoniła. Kobieta , która spowodowała wypadek tłumaczyła się ,że ich nie widziała , że nagle wyłoniły się z cienia , chciała sama zawieść je do szpitala , ale nie pozwoliłyśmy na to . Wiem z moich doświadczeń z pracy w zozie, że nie należy tego robić ( mówili zresztą to samo ,kiedy robiłam prawko , jak jest teraz nie wiem) . I tak naprawdę zaczęło do niej docierać co zrobiła , dopiero jak z jednej strony podjeżdżał radiowóz z drugiej karetka. Policja spisała nasze dane , wysłuchali naszej relacji , a ratownicy zajęli się dziewczynami . Dotarliśmy w końcu na te lody , ale młodsza młodzież już zbierała się do odjazdu. Wysłuchali tylko opowiadania o tym co się stało. Wnusia stała tylko i patrzyła zdziwiona na to co się dzieje .Wystraszyła się dopiero jak zobaczyła karetkę. Wytłumaczyłyśmy jej ,że dziewczynkom nic się nie stało , ale pan doktor musi je zbadać i opatrzyć pozbijane kolana . Uspokoiła się. Dziewczyny miały szczęście ; obie szczupłe i lekkie , a od ronda do przejścia jest nie więcej niż 40 m więc auto nie jechało szybko , ale wyglądało to bardzo groźnie.  
Na koniec pojechaliśmy jeszcze na wybory , a potem do domu . Ogarnęłam trochę chatkę po tym nalocie i siedzimy teraz i oglądamy wieczór wyborczy . No i porażka na całej linii , wygrał Duda . Nieszczęście i katastrofa dla Kraju. Jednak nasze społeczeństwo jest całkowicie nieobliczalne. Biedna nasza Polska . Oby w wyborach parlamentarnych nie wygrało PiS , bo będzie bardzo źle. Komorowski też nie ideał , ale przynajmniej przewidywalny i może choć paru szaleństw dało by się uniknąć . A tak... Eeehhh , szkoda gadać.