babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 27 lipca 2024

27.07.2024 Ch,,,,, bombki strzelił , Gwiazdki nie będzie

 tak mogę podsumować dzisiejszy dzień . Ledwie rozładowaliśmy na działce farby i inne akcesoria , zadzwonił młodszy syn, że awaria i czy tata nie pospawał by światłowodu . Nic takiego , dwa włókna , wykop otwarty , wszystko przygotowane. Miałam jeszcze parę rzeczy do ogarnięcia w ogródku to się zgodziłam , żeby małżonek pojechał . I jak pojechał to przepadł. Około 15.30 w końcu się do niego dodzwoniłam , bo oczywiście awaria w środku lasu. Wrócił ale ledwie zdążył wyładować spawarkę znów telefon. Drugi raz zerwali ten sam światłowód . Załamka totalna. Co było robić , małżonka ściągnęłam na działkę na obiad , najadł się i pojechał znowu. Ja się zabrałam z nim do domu po drodze, bo i tak już nic więcej do roboty nie miałam. Posadziłam kwiaty , wyrwałam uschnięte ogórki , oberwałam fasolkę , pomidory i cukinię oraz jabłka , wykopałam marchew i buraki - giganty i nawet z braku innego zajęcia umyłam okna w domku. Małżonek pojechał z powrotem do klienta a ja zabrałam się za przerabianie . Stan spiżarni powiększył mi się o kolejne sałatki sztuk 6, przecier pomidorowy na zupę sztuk 3 . W kolejce czekają następne cukinie, pomidory i buraki. Najmniejszy problem z marchewką , wystarczy obrać , pokroić i zamrozić. Na zimę jako dodatek do zup jak znalazł. Dawno nie byłam taka zła jak dziś . Znów czasowo w plecy. Końca tej roboty z domkiem nie widać. Jedyny pożytek z tego taki , że połowa kasy za robotę trafiła do mnie, niby że na pocieszenie. 

To by było na tyle. Jutro rodzinna impreza . 



Mam co robić 



A to tylko dwa z ośmiu , które mi wyrosły 










piątek, 26 lipca 2024

26.07.2024 Takie tam ...

zwyczajne sprawy . Zwyczajne , choć dużo . Od rana trochę biegania , odbierania przesyłek i mypad na zieleniak , po kwiaty do ogrodnictwa. Zmarł jeden z naszych najlepszych i długoletnich klientów. Miał już sporo lat , a firmą od kilkunastu lat zarządzają jego dzieci , ale kontakt mieliśmy z nimi i mamy nadal. Uznaliśmy, że pójdziemy go pożegnać . Musiałam pojechać po wiązankę . Na szczęście mieli kilka gotowych więc nie czekałam . Do wiązanki dostałam gratisowe różyczki do wazonu,  Pochówek odbywał się na starym cmentarzu więc tylko kilkaset metrów od naszego biura . Ceremonia taka trochę jak z amerykańskiego filmu . Obsługa w liberiach , muzyka klasyczna w tle, białe rękawiczki , miejsca siedzące dla najważniejszych gości. I coś z czym po raz pierwszy się spotkałam ; stojaki z wodą i kawą dla gości. O ile ta woda, przy tej pogodzie to całkiem rozsądny pomysł, o tyle te termosy z kawą , jakieś dziwne. Przynajmniej jak dla mnie. Tak poza tym piątek jak każdy , zakupy na cały tydzień plus na niedzielną imprezę i przygotowania do jutrzejszych prac na działce. W planach malowanie PDzO . 

czwartek, 25 lipca 2024

25.07.2024 Niby to sezon ogórkowy

 a się dzieje . Wciąż mi na coś czasu brakuje , a gdzie spojrzę, to kolejna robota "zęby szczerzy" zwłaszcza w domu. Mam dla odmiany górę pomidorów do zagospodarowania. Upał skutecznie spowalnia mi tempo. W sobotę jak zwykle zaliczaliśmy na działce , mężuś sprzątał po budowie sufitu i tynkowaniu a ja walczyłam z zielskiem i zrywałam co mi wyrosło. W niedzielę z kolei było zbyt gorąco , żeby się czymś zająć więc siedzieliśmy w domu, dopiero późnym popołudniem  pojechaliśmy podlać . A potem już za ciekawie nie było, małżonek zasłabł , krótko po powrocie do domu. Już myślałam ,że trzeba będzie wołać pogotowie , ale szybko mu minęło. Odpoczywał potem ze trzy godziny albo dłużej. Późnym wieczorem poszliśmy się trochę przejść i odetchnąć świeżym powietrzem. Za bardzo się nie ochłodziło ale i tak było lepiej niż za dnia. No i dla odmiany ja zaliczyłam wywrotkę . Wyrżnęłam się na schodach jak ten wampir z kawału.  Też się zresztą dobrze nie czułam , bo upał źle na mnie wpływa od dzieciaka. Nic mi się nie stało , poza tym ,że mam siniaka na nodze na szczęście. Tydzień zaczął się od drobnych spraw ale upierdliwych . No i jak to bywa co dzień było tylko gorzej i więcej . Awaria po awarii , zawalone dostawy ( a co, sezon ogórkowy przecież ) i projekty na trzy dni temu do kompletu . A od poniedziałku znów w pomniejszonym składzie, bo urlopy. Nie sposób to wszystko ogarnąć. Cieszę się , że jutro piątek i znów perspektywa dwóch dnia wolnych . No nie całkiem , bo wiadomo w sobotę działka , a w niedzielę  gremialne imieniny ; dziadek, wnuczek, młodsza synowa i wnuczka. Jak zwykle w lipcu zbiorowo . Każdy coś dorzuca i świętujemy razem. Zamiast 4 imprez , jedna większa. 

Dziś biegaliśmy po markecie budowlanym i szukaliśmy farby do ścian i kratki wentylacyjnej. Wróciliśmy z farbą do sufitu , kratką i szafką łazienkową z umywalką. Była w duuuużej promocji , takie 2 w 1 to od razu kupiliśmy. jeść nie woła , poczeka w garażu na swoją kolej.  Aha i jeszcze z kolejnymi kwiatkami do posadzenia w ogródku skalnym. To tyle jeśli chodzi o sprawy przyziemne.  

środa, 24 lipca 2024

24.07.2024 Dziś trochę klimatów gotyckich

Spacer po Bolkowie - takie żelazne  "drzewko wisielców " zdobi skwerek przy ratuszu 

Taki strój wiktoriańskiej damy można sobie kupić na straganie , to diabelskie nakrycie głowy również 


Widok na wieżę - ten zamek naprawdę wygląda groźnie , w średniowieczu z pewnością dobrze spełniał swoją funkcję - odstraszał  wrogów


Widok z wieży , tam w dole powstaje scena na główne koncerty 


Robię odstępstwo, żeby nie było , że coś ściemniam i prezentuję się własną osobą na tle sceny 


Mam nadzieję , że bywalcy festiwalu mi wybaczą - parę fotek festiwalowych strojów - robione tak dyskretnie - z partyzanta . Trochę je podrasowałam . Na tym poniżej zwłaszcza makijaże robią wrażenie 


Są wszyscy , odziani w czerń , mniej lub bardziej współczesne lub całkiem odjechane  stylizacje , z atrybutami w postaci czaszek, łańcuchów i wachlarzy , zmierzają na planowane imprezy  









Jak widać przedział wiekowy rozległy od 0-100 



Ci dwaj wynurzyli się wprost z kart "Wichrowych Wzgórz" Emily Bronte 



 
Z każdą minutą miłośników czerni i muzyki przybywało 


Bawią się razem "licencjonowany Inkwizytor Hes Hebronu ( to z Piekary) i szalona Harley Queenn z Marvela 


Miasteczko żyje dla imprezy - oferta sklepu z ciuszkami 



I jeszcze jeden przybysz z Wichrowych Wzgórz 


Kram z pamiątkami 


W całym miasteczku panuje bardzo pozytywna atmosfera , Bywalcy wyglądają trochę przerażająco , ale zachowują się naprawdę kulturalnie. Nie ma awantur , przeklinania, rozrzucania śmieci i gapienia się w smartfony a ludzie się do siebie uśmiechają. Dobrze sie bawiliśmy w tym  gotyckim tłumie .

ciąg dalszy nastąpi 

wtorek, 23 lipca 2024

23.07.2024 Dziś porcelana - fotorelacja

 Ceramika bolesławicka jaka jest każdy wie. Można lubić lub nie - rzecz gustu. Mnie jakoś specjalnie nie zachwyca . Może jakiś pojedynczy egzemplarz bym przygarnęła ale nic poza tym. Mimo wszystko jednak lubię sobie obejrzeć, małżonek też więc do muzeum się wybraliśmy. Główna wystawa to ceramika z Bolesławca i okolic. Była też ekspozycja ceramiki artystycznej z XIXw. Dodać tylko muszę, że ta seria zdobyła nagrodę na światowej wystawie w Londynie w roku 1851. To co naprawdę w tym muzeum zachwycało to porcelana włoska i norweska . A wzięła się ze współpracy z Włochami i Norwegami. Nie będę dużo opisywać , zapraszam do obejrzenia zdjęć . 


Jeszcze jedna rzeźba Pana Borowskiego z huty szkła 


Inny miejscowy artysta , ale nie zanotowałam jak się nazywa 


I tu już Italia - ceramiczne skrzypce 

Nawiązujące do klimatów morskich wazony i misy 


Tu nawiązanie do renesansu - wszystko ceramiczne, nie malowane 


I kolejne misy i patery 


Te nawiązujące do renesansu obrazy to także ceramika , choć do złudzenia przypominają obrazy malowane na drewnie 
                     I znów wazony 

                                       
                                                     I kolejne piękne wyroby 



A tu już wystawa norweska , śnieżnobiałe tło i delikatne niczym mgiełka wzory - tu akurat wzór zimowy - gile na gałązkach 


Z motywem poziomki 



I jeszcze jeden zimowy motyw - skrzaty 




Motywy morskie 


I nawiązanie do norweskich swetrów - trochę słabo mi to wyszło , ale jak się nieco dokładniej przyjrzeć to można to dostrzec 



I motyw wprost z jesiennego lasu 


I na koniec bukiet ceramicznych, bolesławickich  kwiatów - dekoracja w powstającej przy muzeum kawiarence 

ciąg dalszy nastąpi


poniedziałek, 22 lipca 2024

22.07.2024 Tylko dla porządku się melduję ,

że jestem. Upał wykończył i mnie i mojego małżonka i wesoło nie było, przez kilka godzin. Na szczęście szybko wszystko wróciło do normy. Tak poza tym działka rządzi , zbiory nas zasypują a w pracy  zaczęliśmy przygotowania do przekazania firmy chłopakom. Obiecuję , że wrócę do pisania i relacji z wystawy i to szybko . Dzisiaj jednak działo się tyle, że nie wyrobiłam czasowo. 

niedziela, 21 lipca 2024

21.07.2024 Wyprawy dzień czwarty i wzmianka o piątym

 13.07.sobota - okazy 

Czego tam nie było ! Na zdjęciach pokażę to i owo , bo opisać trudno. Te wspaniałe dary natury są absolutnie unikatowe i nie ma dwóch takich samych . W przeciwieństwie do lat ubiegłych było sporo stoisk biżuteryjnych . Lepsze i gorsze , mniej i więcej udane wyroby , niemało też "masówki" tak zwanej, która jedna ogółowi się podoba , większości pań oczy się do niej błyszczą , a której ja unikam . Szukam jak zawsze rzeczy wyjątkowych, które będą się wyróżniać . I znalazłam . Stan mojej szkatułki z biżuterią powiększył się o trzy zawieszki  (ametyst, labradoryt i czaroit )i bransoletkę z granatu . Pokażę w swoim czasie.  Hindusi jak zwykle oferowali czystej wody , niesamowicie pięknie szlifowane kryształy w różnych rozmiarach . Tym razem królował bladoróżowy , świetlisty jak letni poranek morganit , świeży jak wiosenna zieleń oliwin i słonecznie żółty cytryn. Mniej było klasycznych rubinów, szafirów i szmaragdów. Ceny tym razem niebotyczne. W ogóle wszystkie kamienie mocno podrożały ( jak wszystko zresztą) . Rodzaj proponowanych  kamieni , to kwestia mód rządzących światem kamieni. Wielkim hitem był rodonit - kamień carów rosyjskich. Pojawiło się go naprawdę dużo na różnych stoiskach. Najciekawsze okazy miał pewien rosjanin ( celowo z małej litery) , ale chyba wiele nie zarobił w tym roku , bo ludzie tylko oglądali , chętnych na kupno nie było. Oprócz brył miał też rodonitowe wyroby. Byli jak zwykle i szlifierze i hurtownicy i rzeczoznawcy i pasjonaci - poszukiwacze . Kilku nocowało w naszym hoteliku. Wpadło nam w oko nie jedno. Nie szaleliśmy jednak w tym roku z zakupami, szukaliśmy rzeczy unikatowych. Wybieraliśmy z tańszej oferty ale byli i tacy co nie liczyli się z kosztami. Zdobyłam też pokażną kupkę kamieni do ogrodowej fontanny , na razie przyszłej, bo mam ją w głowie . Szlifierz sprzedawał na kilogramy pocięte kamienie , które ciął dla celów prezentacji , za grosze dosłownie, bo 40zł za kilogram. Można sobie było wybrać ile się chciało . Pewien starszy pan wybierał z jednego kartonu , ja z drugiego. Podrzucił mi kilka naprawdę pięknych . Podejrzewam ,że wiedział czego szuka i coś z nich robił, bo wybrał aż 9kg. Dzięki temu mam kilka pięknych agatów z geodami i ametyst. Dzięki nim moja przyszła fontanna , będzie wyjątkowo piękna. Z wyprawy przywieźliśmy kilka labradorytów, fluoryt , ametysty , sodalit , rodonit , jaspis , chalcedon - niebieską koronę i oczywiście agaty. W tym hit nad hitami tego lata agat winogronowy. Okazami się pochwalę i o nich opowiem , o tym dlaczego je wybraliśmy również . A na prawie koniec najlepsze . Pewnie niektórzy czytający pamiętają mój pierścień z helenitem , kamieniem powstającym z pyłów wulkanicznych wyspy Św. Heleny . Po raz pierwszy ten kamień pojawił się na wystawie . Nie do kupienia - jako kamień kolekcjonerski . Miałam jednak możliwość potrzymac go przez chwilę w ręce i przyjrzeć się mu dokładnie. I nie był to kamyk wielkości oczka do pierścienia a egzemplarz wielkości sporego kubka. Niestety podchodziliśmy kilka razy do zrobienia fotki ale nie wyszły. Chlopak , który go prezentował dziwił się , że w ogóle wiem o jego istnieniu. Po trzykrotnym obejściu stoisk i obiedzie poszliśmy jeszcze zwiedzić wystawę agatów kolekcjonerskich z całego świata. Było na co popatrzeć . Bajecznie kolorowe ,wybarwione na różne sposoby , z geodami lub bez  zależnie od  miejsca pochodzenia . Inne z Meksyku, inne z Argentyny , inne z Turcji, jeszcze inne z Botswany , Polski i Chin. Również pokażę co ciekawsze. Dosłownie wbiła nas w ziemię wystawa lamp robionych z płytek agatu i karneoli. Róże rzeczy z kamieni już widzieliśmy ale to ! Mistrzostwo świata! A wystawca , przesympatyczny człowiek w wieku moich synów i wykonawca tych cudeniek chętnie opowiadał o technice wykonania i innych ciekawostkach związanych z wykonaniem . Projektantem tych lamp jest jego ojciec. 

Zmęczenie ale usatysfakcjonowani poszliśmy na kawę i z kubeczkami usiedliśmy na zacienionej ławeczce w parku . I tu mieliśmy nie złą zabawę . Czworo emerytów w składzie 3 emerytki + 1 emeryt usiedli na przeciw nas. Rozbawione towarzystwo wyciągnęło z torby wino , kupione chwile wcześniej na wystawie i papierowe kubeczki i zaczęła się imprezka . Jak z reklamy Vivusa : "swawolny senior" . Na koniec panie stwierdziły, że idą sobie zrobić tatuaż. Czy zrobiły to już nie wiem , bo po wypiciu kawy ruszyliśmy w drogę powrotną . W drodze powrotnej pojechaliśmy na bolesławicką starówke na kolację . Do miasta wjechaliśmy z innej strono i jakież było nasze zdziwienie , gdy nagle wjechaliśmy w ulice Dzieci Wrześni. Jak dotąd nie spotkałam nigdzie poza swoim miastem . 

Następnego dnia , piątego , po solidnym śniadanku, dłuższym delektowaniu się kawą na patio  i pożegnaniu z gospodarzami ruszyliśmy w drogę powrotną . Bez pośpiechu , z przerwami na odpoczynek od upału. Tym razem nawigacja nie zwariowała i prowadziła jak należy . I to tyle, pozostaną wspomnienia i kilka nowych eksponatów w naszej kolekcji. 

 .