babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

niedziela, 21 lipca 2024

21.07.2024 Wyprawy dzień czwarty i wzmianka o piątym

 13.07.sobota - okazy 

Czego tam nie było ! Na zdjęciach pokażę to i owo , bo opisać trudno. Te wspaniałe dary natury są absolutnie unikatowe i nie ma dwóch takich samych . W przeciwieństwie do lat ubiegłych było sporo stoisk biżuteryjnych . Lepsze i gorsze , mniej i więcej udane wyroby , niemało też "masówki" tak zwanej, która jedna ogółowi się podoba , większości pań oczy się do niej błyszczą , a której ja unikam . Szukam jak zawsze rzeczy wyjątkowych, które będą się wyróżniać . I znalazłam . Stan mojej szkatułki z biżuterią powiększył się o trzy zawieszki  (ametyst, labradoryt i czaroit )i bransoletkę z granatu . Pokażę w swoim czasie.  Hindusi jak zwykle oferowali czystej wody , niesamowicie pięknie szlifowane kryształy w różnych rozmiarach . Tym razem królował bladoróżowy , świetlisty jak letni poranek morganit , świeży jak wiosenna zieleń oliwin i słonecznie żółty cytryn. Mniej było klasycznych rubinów, szafirów i szmaragdów. Ceny tym razem niebotyczne. W ogóle wszystkie kamienie mocno podrożały ( jak wszystko zresztą) . Rodzaj proponowanych  kamieni , to kwestia mód rządzących światem kamieni. Wielkim hitem był rodonit - kamień carów rosyjskich. Pojawiło się go naprawdę dużo na różnych stoiskach. Najciekawsze okazy miał pewien rosjanin ( celowo z małej litery) , ale chyba wiele nie zarobił w tym roku , bo ludzie tylko oglądali , chętnych na kupno nie było. Oprócz brył miał też rodonitowe wyroby. Byli jak zwykle i szlifierze i hurtownicy i rzeczoznawcy i pasjonaci - poszukiwacze . Kilku nocowało w naszym hoteliku. Wpadło nam w oko nie jedno. Nie szaleliśmy jednak w tym roku z zakupami, szukaliśmy rzeczy unikatowych. Wybieraliśmy z tańszej oferty ale byli i tacy co nie liczyli się z kosztami. Zdobyłam też pokażną kupkę kamieni do ogrodowej fontanny , na razie przyszłej, bo mam ją w głowie . Szlifierz sprzedawał na kilogramy pocięte kamienie , które ciął dla celów prezentacji , za grosze dosłownie, bo 40zł za kilogram. Można sobie było wybrać ile się chciało . Pewien starszy pan wybierał z jednego kartonu , ja z drugiego. Podrzucił mi kilka naprawdę pięknych . Podejrzewam ,że wiedział czego szuka i coś z nich robił, bo wybrał aż 9kg. Dzięki temu mam kilka pięknych agatów z geodami i ametyst. Dzięki nim moja przyszła fontanna , będzie wyjątkowo piękna. Z wyprawy przywieźliśmy kilka labradorytów, fluoryt , ametysty , sodalit , rodonit , jaspis , chalcedon - niebieską koronę i oczywiście agaty. W tym hit nad hitami tego lata agat winogronowy. Okazami się pochwalę i o nich opowiem , o tym dlaczego je wybraliśmy również . A na prawie koniec najlepsze . Pewnie niektórzy czytający pamiętają mój pierścień z helenitem , kamieniem powstającym z pyłów wulkanicznych wyspy Św. Heleny . Po raz pierwszy ten kamień pojawił się na wystawie . Nie do kupienia - jako kamień kolekcjonerski . Miałam jednak możliwość potrzymac go przez chwilę w ręce i przyjrzeć się mu dokładnie. I nie był to kamyk wielkości oczka do pierścienia a egzemplarz wielkości sporego kubka. Niestety podchodziliśmy kilka razy do zrobienia fotki ale nie wyszły. Chlopak , który go prezentował dziwił się , że w ogóle wiem o jego istnieniu. Po trzykrotnym obejściu stoisk i obiedzie poszliśmy jeszcze zwiedzić wystawę agatów kolekcjonerskich z całego świata. Było na co popatrzeć . Bajecznie kolorowe ,wybarwione na różne sposoby , z geodami lub bez  zależnie od  miejsca pochodzenia . Inne z Meksyku, inne z Argentyny , inne z Turcji, jeszcze inne z Botswany , Polski i Chin. Również pokażę co ciekawsze. Dosłownie wbiła nas w ziemię wystawa lamp robionych z płytek agatu i karneoli. Róże rzeczy z kamieni już widzieliśmy ale to ! Mistrzostwo świata! A wystawca , przesympatyczny człowiek w wieku moich synów i wykonawca tych cudeniek chętnie opowiadał o technice wykonania i innych ciekawostkach związanych z wykonaniem . Projektantem tych lamp jest jego ojciec. 

Zmęczenie ale usatysfakcjonowani poszliśmy na kawę i z kubeczkami usiedliśmy na zacienionej ławeczce w parku . I tu mieliśmy nie złą zabawę . Czworo emerytów w składzie 3 emerytki + 1 emeryt usiedli na przeciw nas. Rozbawione towarzystwo wyciągnęło z torby wino , kupione chwile wcześniej na wystawie i papierowe kubeczki i zaczęła się imprezka . Jak z reklamy Vivusa : "swawolny senior" . Na koniec panie stwierdziły, że idą sobie zrobić tatuaż. Czy zrobiły to już nie wiem , bo po wypiciu kawy ruszyliśmy w drogę powrotną . W drodze powrotnej pojechaliśmy na bolesławicką starówke na kolację . Do miasta wjechaliśmy z innej strono i jakież było nasze zdziwienie , gdy nagle wjechaliśmy w ulice Dzieci Wrześni. Jak dotąd nie spotkałam nigdzie poza swoim miastem . 

Następnego dnia , piątego , po solidnym śniadanku, dłuższym delektowaniu się kawą na patio  i pożegnaniu z gospodarzami ruszyliśmy w drogę powrotną . Bez pośpiechu , z przerwami na odpoczynek od upału. Tym razem nawigacja nie zwariowała i prowadziła jak należy . I to tyle, pozostaną wspomnienia i kilka nowych eksponatów w naszej kolekcji. 

 .

2 komentarze:

  1. Miłość do kamieni przebija z każdego zdania. Ciekawa jestem Twoich zdobyczy. I kolejne piękne wspomnienia są. A o to chodzi. Buziaki na nowy tydzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nie można ich nie kochać. Są piękne i tak dobrze się z nimi żyje. I nie jest to jakieś dziwactwo . Naprawdę robią dobrą atmosferę. Buziaki!

      Usuń