babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

środa, 21 lipca 2010

21.07.2010 Zwykłe sprawy babcine

Dawno nic nie naskrobałam ( jak nie ja …) , bo działo się dużo . Niby to nic nowego , u mnie zawsze dużo się dzieje, ale jakoś czasu zabrakło. W pracy nadal nam nie odpuszcza. Zlecenia wciąż są . Kasa też jakoś w miarę systematycznie schodzi a to dobrze , bo zatory się nie robią. Od komputera prawie nie odchodzę i wciąż się zastanawiam skąd się takie ilości papierów na tym świecie biorą. Nieustająco coś piszę , jak nie faktury to oferty jak nie oferty to korespondencję , jak nie korespondencję to kosztorysy i tak w kółko. Ot przewrotność losu; marzyłam o pisaniu i mam co chciałam :piszę , tyle,że papierki w firmie. No dobra, książki też , aczkolwiek idzie mi to opornie i przeciąga się w czasie . Może na emeryturze nadgonię . Póki co się nie wybieram i raczej na świadczenia emerytalne jakiekolwiek nie liczę
to jednak pomarzyć fajna sprawa. Na razie dokończyliśmy z wujem drugą część książki poświęconej domowi Babci . Kilka dni temu ją przywiózł . Jest tak samo wydana jak pierwsza , oprawiona w czerwone płótno introligatorskie z wytłoczonymi złotymi literkami. Z moim nazwiskiem już trzecia w moim życiu , z tego dwie dotyczą rodziny. Teraz zaczynamy pracę nad ostatnim już rodzinnym albumem .Ten będzie poświęcony miejscu czyli naszej rodzinnej wsi. Zainteresowało się już naszą pracą muzeum, które mieści się w pobliskim mieście . Na razie jednak nie rozważaliśmy z wujem tego rodzaju współpracy, ale kto wie?
Z innych spraw to Helenka rośnie i zaczyna się przemieszczać. Nie można jej już zostawić samej , śpiącej na naszym łóżku w sypialni , bo może spaść. Ostatnio była z nami nad morzem . Dzielna Malucha upały znosiła lepiej niż my dorośli, w samochodzie śmiała się głośno i gaworzyła, na polu namiotowym czarowała uśmiechem i długimi rzęsami każdego kto na nią spojrzał , wykąpała się w wodzie morskiej wlanej do dmuchanego baseniku i wygrzanej na słońcu i z radości aż piszczała. Jest wyjątkowo pogodna i radosna.
Drugie wnusiątko też rośnie . Po synowej zaczyna być widać ; nieznacznie zaokrągla jej się brzuszek .
Ciążę znosi dość dobrze. Intensywnych objawów początkowych nie ma. Już nie mogę się doczekać kiedy znów zacznę kupować ciuszki.
A propos kupowania ; nabyliśmy spalinową kosiarkę do trawników. Okazyjnie z wyprzedaży. Sprzęt solidny . Młodszy synalek przetestował na trawniku u teściów i stwierdził ,że trzeba za nią biegać , bo sama jeździ taką ma moc. Obawiam się,że na te nasze malownicze chaszcze działkowe to i taka , która sama kosi nie wystarczy...
Tak poza tym wrobiłam mężusia w naprawę roweru. Błotnik niedawno nabyłam w sklepie rowerowym, sprzedający mało przy tym nie zginął , bo wyjął jeden a spadła mu na głowę zawartość całej półki. Oj polatały „ciężkie przedmioty” (przekleństwa znaczy) po sklepie , ale mam . Wczoraj nowy błotnik został zamontowany a mój rower wygląda na prawie nowy. Możemy jeździć po okolicy bez dodatkowych efektów dźwiękowych.
Korytarzyk wygipsowany , teraz nałożymy tynk strukturalny i pomalujemy (może dziś ?) , a podłoga i szafy będą robione już po powrocie synalka z urlopu czyli za półtora tygodnia . No i lampa kupiona – taki prosty, plafon z ciemnego drewna z kremową szybką jako kloszem. W miejsce , gdzie ma być zainstalowany będzie idealnie pasował.
W planach kolejne imprezki imieninowe: mężusia i Helenki. Młodsza synowa urządzała w minioną niedzielę , tydzień wcześniej niż ma , ale wyjeżdżają na urlop .
Przyszły nowe katalogi, zapowiedź jesieni i zimy. No i znów mam dylemat , bo podoba mi się mnóstwo rzeczy, a wiadomo,że wszystkich sobie nie kupię.