chyba nawet już mój małżonek zaczął to lubić . Chlebek i placek drożdżowy udały się świetnie. Myślałam ,że pieczenie tego chlebka jest bardziej skomplikowane , ale nie . Dużo nas było, bo oprócz młodzieży z dzieciakami , jeszcze teściowie młodszego i Szwagroska z niby-mężem i moja matka . Kiepski dzień dzisiaj miała , co chwilę się pytała o to samo , sąsiadce z działki powiedziała, że była wczoraj na działce ( tak naprawdę była przed pandemią ) a wszystkim ,że chodzi do swoich klubów emeryckich ; nawet gdyby chciała , to od czasu jak pierwszy lockdown ogłosili kluby nie działają . Mieszało jej się dziś wszystko. Dzieciaki wymyśliły sobie zabawę w restaurację i sprzedawały nam żelki za liście, które udawały pieniądze. Pośmialiśmy się , pojedliśmy pyszne mięsko z grilla ,którego obsługiwał młodszy syn . Jest w tym dobry, umie przygotować i odpowiednio usmażyć . Rozstawiliśmy parasol i foteliki pod drzewami i jedyne czego brakowało to , jakiś mały basenik żeby można się było ochłodzić. Będzie, będzie - wszystko w swoim czasie. Najpierw nowa altanka . Majstra do budowy mamy wstępnie umówionego . Jak juz rodzinka się rozjechała , to posiedzieliśmy sami przy herbatce . Trochę nas zaczęły komary atakować więc się zwinęliśmy . Jutro wybieramy się znowu , zabrać worki ze śmieciami . Wywieziemy je do puk'u . No i trzeba porządki w altance zrobić . Zresztą na działce wciąż jest co robić . No i tyle ; święto zaliczone .
babusia

Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy
sobota, 31 lipca 2021
piątek, 30 lipca 2021
30.07.2021 Jutro świętujemy
na działce . Całe popołudnie i część wieczoru robiliśmy tam porządki. Maszyna do cięcia gałęzi się sprawdziła. Nie zdążyliśmy pociąć wszystkiego ale porządek już widać na horyzoncie. Naprawiliśmy też linki do hamaka i huśtawki , a właściwie to założyliśmy nowe. A jutro jedziemy jak tylko upiecze się drożdżowy placek i chlebek odrywany . Co to takiego , napiszę innym razem . Zostaliśmy takim poczęstowani i postanowiłam go piec , bo jest przepyszny . Zakładam ,że mi się uda . Przepis namierzyłam w internecie.
Matkę mi ze szpitala wypisali już rano. Rozmawiałam z lekarzem . Jest w świetnej kondycji . Przyczyną zasłabnięcia był spadek potasu i sodu , odwodniła się . Potwierdziłam ,że wciąż z nią walczę , żeby piła wodę , zwłaszcza ,ze lekarz rodzinny dał jej lek na nadciśnienie przy którym trzeba dużo pić , co miała powiedziane i powtarzane przy każdej wizycie. I jeszcze stwierdził, doktor z soru , że chyba się nudzi. Hmmm. Musiała zostać na noc, bo podawali jej kilka kroplówek. Skończyło się dobrze jak widać . W każdym razie , na działkę ją jutro zabieramy , niech sobie na świeżym powietrzu posiedzi.
Tak poza tym , lato na półmetku , upał nie odpuszcza, choć zapowiadają spadek temperatur od poniedziałku.
czwartek, 29 lipca 2021
29.07.2021 Ale dzień
Niby wszystko jak zwykle , przynajmniej tak było prawie do wieczora . Po kolejnej nie udanej próbie wypożyczenia rozdrabniacza do gałęzi , mój małżonek stwierdził , że jak to taki problem , to kupimy w markecie . A problem polegał na tym ,że liczą 100 za dzień , a poza tym mają tylko urządzenia spalinowe, a żeby takie przywieść to już nawet naszym busem byłoby trudno. Poszperaliśmy tu i tam i padło na le roy. Po obiedzie pojechaliśmy . Trochę nam zeszło, bo po drodze jeszcze wstąpiliśmy do innych sklepów, zeby na imprezę sobotnią zapasy uzupełnić . No i zadzwoniła moja matka , jak zwykle ciężko chora. Kazałam wezwać karetkę . Wezwała i chyba tym razem jej coś było , chociaż to nie takie pewne , bo ją zgarnęli do szpitala na badania . Na razie tam leży podpięta do urządzeń . Dzwoni co chwilę i się pyta czy przyjadę . Tłumaczę, że mnie tam nie wpuszczą i pytam się czy zostaje , czy mam ją odebrać i do domu zawieźć i nijak nie mogę się dowiedzieć . Nic tylko musze pojechać , bo się dogadać nie sposób. No i jak zwykle mam wesoło.
środa, 28 lipca 2021
28.07.2021 Wróciło stare
tak jak by . W firmie letni spokój , chłopaki kończą tematy przed urlopem , na który idą już od poniedziałku , ja rozliczam od jutra to co zakończone , raz po raz ktoś zadzwoni i tak się kula do przodu . W domu pilnuję królika wnusi . Zwierzak strasznie leniwy się zrobił, nawet z klatki mu się nie chce wyłazić . Rozumiem go , męczy się w tym futrze w taki upał. W każdym razie , królik nie jest kłopotliwy. Już nie raz u nas spędzał wakacje , jak wnusia wyjeżdżała. Starsza młodzież z wnusią w Pieniny się udała na wypoczynek , a królik do dziadków.
Tak poza tym zwyczajnie ; sprzątam trochę po szafach , zrobiłam parę słoików przetworów i aż trzy rodzaje nalewek ; z wiśni sąsiada, z czarnej porzeczki i czerwonej porzeczki . Na razie owoce macerują się w alkoholu, w niedzielę zasypię cukrem i będą stać tak długo aż cukier sam się rozpuści , a potem porozlewam do butelek i nieco rozrzedzę i mniej - więcej w listopadzie będą gotowe . Im dłużej stoją tym lepsze . Z upływem czasu nabierają smaku. Szykuję się na jeszcze jedną ; na glubkach ( mirabelkach znaczy ) ale jeszcze nie dojrzały .Jeszcze nigdy nie robiłam aż tylu nalewek. A co tam , na epidemię jak znalazł, do dezynfekcji oczywiście.
Przyjechał prezent dla wnusi na imieniny , które będziemy obchodzić w sobotę; fotel-worek. Będzie miała do nowego pokoiku , bo zaraz po powrocie ruszają z remontem . Wyrosło dziecko z pokoiku po raz drugi . Najpierw miała na ścianie "gospodarstwo" z owieczkami i krówkami , potem jak trochę podrosła na ścianach zamieszkały smoki i księżniczki , a teraz jest już nastolatką i sama ma sobie pokój zagospodarować . Zapytała czy może na imieniny dostać taki fotel . Jak tu odmówić wnusi , kupiliśmy. Wnusiu zbiera na skuter więc zażyczył sobie gotówkę . Będzie według życzeń .
Upał . Od kilku dni zapowiadają deszcze i nawet burze , ale jak to u nas od kilku tygodni nie spadła kropla deszczu.
wtorek, 27 lipca 2021
27.07.2021 Leniwy ten wtorek
dawno takiego luzu w pracy nie miałam jak dziś . Należy się tym cieszyć , bo za 2, góra 3 tygodnie wszystko wróci do normy i zacznie się szalone tempo jak zwykle przed końcem roku . Że jeszcze daleko ? Tak , ale sierpień minie szybko , a potem to już tylko 4 najlepsze miesiące w roku. Tak zakładam , ale kto wie jak to będzie ? Może nowy lockdown , zawłaszczenie prywatnego biznesu albo jakaś rewolucja ? W naszym szalonym kraju wszystko jest możliwe. . Pooglądałam swój ulubiony serial na Discovery , czyli ”Łowców Staroci” , powtarzają odcinki z racji wakacji , ale kto wie czy po wakacjach wciąż jeszcze będzie, więc korzystam póki jest. Bo plany zlikwidowania tvn-u są , choć nie wiem czy realne i czy nie kolejna przykrywka dla jakiejś innej, grubszej afery. Jak to jest , się zastanawiam ; pokolenie nasze , po części naszych rodziców, a już na pewno starszych sióstr i braci walczyło i obalało socjalizm często płacąc za to represjami, pobytami w więzieniu , nawet utratą zdrowia z powodu pobicia między innymi po to , żebyśmy dziś mogli taki tvn oglądać , a wyjdzie taki rycerz obecnej ekipy , urodzony w wolnym Kraju, który pojęcia nie ma o tamtych czasach i będzie ubliżał starszym posłankom i wyzywał od komuny ( to zresztą i tak delikatne określenie jak na tę ekę ) i zaprzeczał faktom , których nie zna, wmawiał głupoty o rzekomym lewactwie i stronniczości stacji. Dla mnie ktoś taki , to po prostu głupi gówniarz. Ta eka nawet tyle przyzwoitości nie ma ,żeby z szerzeniem swoich bzdur i kłamstw poczekać aż wymrą pokolenia tych , co brali w tym udział i pamiętają po co to robili. Bezmyślnie realizuje jeden z drugim chorą i fałszywą wizję jakiegoś starego dziada owładniętego nienawiścią do świata .To już kiedyś było , a potem tłumaczyli się , że oni niewinni, oni tylko rozkazy wykonywali. I tu się ciśnie na klawiaturę mało parlamentarny przerywnik . Myślałam ,że już nie będę więcej pisać moich niepolitycznych kawałków ale nie da się od tego odciąć . Na naszą rzeczywistość nakłada się tyle dziwnych , irracjonalnych wręcz zdarzeń , że trudno się od tego odciąć . Z jednej strony wciąż wiszące widmo nawrotu pandemii i bezmózgowi antyszczepionkowcy posuwający się już do gróźb i rękoczynów , z drugiej szerzące się na dotąd nie spotykaną skalę teorie spiskowe i jakieś szamańskie wręcz praktyki firmowane przez kościół , z kolejnej bezpardonowe nagonki na wszystko co inne , nowocześniejsze , lepiej zorganizowane ,myślące do przodu , nowatorskie, wykształcone itd. I jeszcze minister edukacji wszędzie się doszukujący demoralizacji i chcący ugruntowywać cnoty niewieście jak nie przymierzając 400 lat temu i na siłę uczyć dzieciaki religii lub etyki jako nauczycieli narzucając etyków wykształconych na kościelnych uczelniach . Kto tu jest szalony ? Do cholery ! Świat sobie wycieczki turystyczne w kosmos urządza , a my jak nie wartości katolickie , to martyrologia sprzed prawie 80 lat , jak nie teorie antyszczepionkowe . to aborcja i tak w kółko . Kto nas będzie traktował poważnie ? Nigdy nie dogonimy reszty świata .
No , napsioczyłam i byłoby więcej , bo ciśnie mi się pod klawiaturę nie mało , tylko, że oklapłam i nie widzę wyraźnych szans na poprawę więc jaki sens się tym zajmować ? Wiem , niektórzy mówią , że to nie problem ,że się człowiek znajdzie w dupie , gorzej jak się zacznie w niej urządzać.
poniedziałek, 26 lipca 2021
26.07.2021 Pora wracać do rzeczywistości
Opisałam co było do opisania , jeszcze tylko drobne post scriptum , bo udało mi się pominąć Kargula i Pawlaka , a i pamiątkami muszę się pochwalić . Proszę więc bardzo ; budynek muzeum oraz sierp tatowy i granat do świątecznego ubrania w gablotce muzealnej .

niedziela, 25 lipca 2021
25.07.2021 No , a reszta to drobiazgi...
Może nie całkiem drobiazgi , ale przyjemnie spędzony czas. Zacznę od kompleksu Riese . Tego nie było w planach , ale skoro się znaleźliśmy całkiem blisko i w pewien sposób , choć jeszcze nie wyjaśniony przez historyków i naukowców ma powiązanie z zamkiem Książ i skoro polecał nasz pracuś o wdzięcznej ksywce Killer ( co niby ma obrazować jego zacięcie do ekstremum) polecał , to się wybraliśmy. Z racji pandemii są czynne tylko dwie krótkie – ok. 1 godziny trasy . Sam kompleks w naziemnej części przypomina bazę wojskową z czasów II wojny , a dla uatrakcyjnienia co kilkanaście minut , z głośnika zamieszczonego na słupie rozlega się wycie syreny , a głos lektora opowiada po krótce historię obiektu. Pomiędzy nadawana jest muzyka wojskowa z epoki. Czekaliśmy na wejście do sztolni i grot , bo zwiedza się je wyłącznie z przewodnikiem i w nie zbyt dużych grupach. Ponure miejsce z jeszcze bardziej ponura historią . Budowę , w niewiadomym dotąd celu Niemcy zaczęli jeszcze na długo przed wojną . W czasie wojny kontynuowali a do pracy wykorzystywali więźniów z obozu koncentracyjnego . Nielicznym udało się przeżyć i wyjść na powierzchnię . Pod ziemią zginęło ich kilka tysięcy , a średnia życia i pracy takiego więźnia to 3 miesiące . Już sama ta historia sprawia , że ciarki chodzą po plecach. Gdy wejdzie się do podziemi gdzie wieje zimnem , z góry nieustająco kapie woda i panują ciemności , rozświetlone tylko nielicznymi żarówkami i przejdzie kilkanaście metrów w głąb … Wierzcie mi wieje grozą , a kto ma skłonności do klaustrofobii w ogóle nie powinien się tam znaleźć , o czym zresztą uprzedza przewodnik. Ja mam ; nie wpadam w panikę w zamknięciu i raczej się nie boję , ale jak nie muszę , to żadnych drzwi nie zamykam . Tam , pod ziemią, w zimnych korytarzach z błotem pod nogami i skapującą ze ścian wodą czułam się źle . Nie na tyle, żeby sobie z tym nie poradzić , ale czułam tę atmosferę. Kompleks przeszliśmy a po części przepłynęliśmy łodziami .Zmarznięci i nieco przemoczeni, zakończyliśmy nasz pobyt w Riese miską wojskowej grochówki .Nawet smacznej . Obiekty związane z II wojną , to jednak nie jest coś co mnie pociąga . Nie znaczy to ,że ich nie zwiedzę jeśli mam okazję . Co to to nie , jestem ciekawa świata , mój mąż także więc i takie miejsca nam nie straszne. Zdjęć nie robiłam , ze dwa na zewnątrz . Mężuś cos tam próbował pod ziemią i nawet z nie złym skutkiem jak na ciemności, żeby jednak nie było, że coś ściemniam foto z zewnątrz.
Kamieniołomy ; tak, tak pracowaliśmy w kamieniołomach można
powiedzieć . Dla zabawy rzecz jasna i na własne życzenie , dobrze się przy tym
bawiąc. Jak wiecie wybraliśmy się z myślą , że załapiemy się na Agatowe Lato ,
ale zostało odwołane z powodu pandemii . Tak oficjalnie tłumaczą to władze
Lwówka Śląskiego . Liczyliśmy na jakieś nowe okazy do naszej kolekcji i nic z
tego. Przy okazji jednej z niezliczonych rozmów z Tubylcami wspomnieliśmy o tym
,a kustoszka zamku Wleń, pasjonatka okolicznych atrakcji , podpowiedziała nam
gdzie szukać samodzielnie i jeszcze dała namiary na panią , która organizuje
wyprawy poszukiwawcze ( możliwe ,że zorganizujemy coś dla dzieciaków ) . Cenny
kontakt zachowałam . A następnego dnia udaliśmy się do Lubiechowej do
kamieniołomu . Po drodze trochę kluczyliśmy , bo teren nam nie znany a
nawigacja też nie do końca wiedziała gdzie jest . Dotarliśmy jednak , po drodze
mijając piękny kompleks pałacowy i kościół . W obiekcie trwały jednak prace
budowlane na dziedzińcu więc zwiedzić się nie dało. Kamieniołom okazał się
niczym więcej jak osuwiskiem skał ; dawniej eksploatowany , dziś służy tylko
takim jak my niedzielnym poszukiwaczom skarbów i jako miejsce rekreacji dla
okolicznych mieszkańców. Na miejscu stało jednak kilka aut . Okazało się , że w
pobliskim lesie trwały poszukiwania . Takich , co organizują wyprawy jest
więcej i właśnie na taką ekipę trafiliśmy . Zawzięcie przeszukiwali korzenie
drzew i tłukli młotkami . Najmniej entuzjazmu wykazywały mamy sporej gromadki
dzieciaków w różnym wieku. Poszukaliśmy sobie ustronnego stanowiska i też
zaczęliśmy tłuc kamienie . I miała rację przewodniczka , bo po którymś
uderzeniu w kawałku skały bazaltowej otworzyłam geodę . Nie, nie , ona na
zdjęciu tylko tak okazale wygląda . W rzeczywistości ma około 2cm .
Mężuś znalazł kilkanaście drobnych jajeczek (to te u dołu zdjęcia ) . Po otwarciu
mogą także kryć geody , albo agat lub porfir, może kryształki kwarcu lub
ametystu. Są jednak bardzo maleńkie.
Wyruszyliśmy na tę wyprawę całkowicie nie przygotowani . W ruch poszły
zwykłe młotki ze skrzynki narzędziowej , bardziej nadające się do wbijania
gwoździ pod obrazki niż tłuczenia kamieni . Nie mniej zabawa była przednia .
I jeszcze taka ciekawostka; w sierpniu , na tym osuwisku
odbywa się zlot czarownic . Taki festyn związany z miejscowymi legendami . Aha i muszę się pochwalić . Przewędrowaliśmy
spory kawałek Ścieżką Czarownic , która wiedzie przez osuwisko i otaczający je
las . Udało nam się dotrzeć na szczyt wzgórza i nawet kawałek pójść granią .
Było ciężko, szczególnie tam na górze wzdłuż grani nad wąwozem ; wyzwanie dla
odważnych . Nie wiem dokąd ścieżka prowadzi, bo zawróciliśmy by wziąć się do
pracy czyli tłuczenia kamieni.
To co widać na zdjęciach to skały bazaltowe i
wulkaniczne , z różnymi domieszkami . Te
białe , zielone i żółtawe kropki to migdałowce. To w nich czekają znaleziska w
postaci kwarcu, geod i agatów.
I jeszcze kilka ciekawostek : formacje skalne . Tak zwana
Szwajcaria Lwówecka .
I coś unikatowego na skalę Europy ; nazywa się to Porwaki
Piaskowcowe .
Nazwa tak nas zafrapowała, że pojechaliśmy obejrzeć . I jak
już w końcu udało nam się je wypatrzyć w gęstym lesie na wysokim wzgórzu ,zaczęliśmy
wspinaczkę . Nie było łatwo się tam dostać , po stromym zboczu , tak na oko
jakieś 60 stopni po śliskich liściach , wśród korzeni i traw . Prawdziwym
wyzwaniem okazało się jednak zejście w dół . Śmialiśmy się potem ,że jak takie
kozy , które wdrapią się na dach garażu ale zejść z niego nie potrafią . Siniak
po jakiejś przejażdżce na gałęzi mam na nodze do dzisiaj.
Huty szkła . Do jednej udaliśmy się po pamiątki , bo
zwiedziliśmy ją poprzednim razem , do
drugiej o nazwie „ Julia” i z długą
historią wybraliśmy się , bo byliśmy w pobliżu. Niestety najstarszej części
znów nie udało nam się zwiedzić . Tylko muzeum kryształów nazwane „Krystalium”
i sklepiki . Część oferty pochodziła zresztą z czeskiej huty Bohemia . Za czasów PRL „Julia” produkowała poszukiwane
kryształy , ustawiane potem w koszmarnych witrynkach na szydełkowych serwetkach
. U mnie w domu też tak było i nie wiem czemu z całej oferty moi wybierali
akurat te najbrzydsze. Jestem
zdeklarowaną przeciwniczką kryształów . Dwa , które dostałam dawno temu w
prezencie się potłukły , na co z utęsknieniem czekałam , szklanki do napojów z
prezentu ślubnego przeznaczyłam do codziennego użytku . Też już nie istnieją .
A! i jeszcze musze wspomnieć o słynnej „
szklanej rybie „ też z czasów PRL -u . Dziś jest hitem na rynku staroci , a huta
wznowiła produkcję i produkuje wiele nowych wzorów. I najlepsze na koniec ; ja zdeklarowany wróg
kryształów dałam się namówić na ich zakup!
„Koniec świata! Mama kupiła kryształy!” – tak podsumował to mój starszy
syn ; miłośnik PRL -u zbierający drobiazgi
epokowe . Przyznać jednak musze , że wzornictwo mocno się poprawiło , a nabyte
przez nas 4 szklanki do napojów za bardzo tradycyjnego kryształu nie
przypominają . No i posłużą nam do aranżacji stołu w kolorze czerwonym .
Na koniec wyprawy wspomnę jeszcze o jednym obiekcie ; w
trakcie przemieszczania się trafiliśmy na coś co się nazywa Ogród Bajek
Śląskich . Popytaliśmy trochę na miejscu i okazało się, że to plac zabaw
połączony z teatrem kukiełkowym i warsztatami garncarskimi i pracownią
plastyczną . Na obiekt składa się gród rycerski, zamek bajek nawiązujący do
postaci z dolnośląskich legend i Arka Noego . Fajne miejsce na rodzinny weekend
z dziećmi.
Co mogę napisać na koniec ? Dolny Śląsk jest piękny i oferuje wiele atrakcji . Może nawet więcej niż którykolwiek inny region . Mieszkańcy zaś są mili i przyjaźnie nastawieni do innych . Tak łatwo jak tam nie udawało się nawiązać kontaktów nigdzie. O tym zresztą pisałam już przy poprzedniej wizycie . Nadal fatalnie jeżdżą , nadal parzą paskudną kawę i nadal solidnie i smacznie karmią swoich gości , miewają zabawne pomysły na reklamę
i wcześnie zamykają muzea oraz wszystko co się da ; sklepy i kawiarnie także. Odkryliśmy też , że wierzą w teorie spiskowe typu „witamina D lekiem na wszelkie zarazy” , albo „nie wiadomo co w tych szczepionkach „ i „rząd rozdaje SWOJE pieniądze” i że jakoś dziwnie pojmują patriotyzm ; wszystko co inne lub nie rozpoznane to niemieckie i należy zwalczać . Nie zmienia to faktu, że są gościnni a do pracy jeżdżą do … Niemiec .
Wróciliśmy zadowoleni i mimo nieustającego krążenia,
wypoczęliśmy . Taka forma spędzania urlopu okazała się strzałem w dziesiątkę.
Uniknęliśmy tłoku ( poza krótkim pobytem w Karpaczu) , obijania się o
przechodniów i hałasu . Jedyne czego mi brakowało to jakiegoś jeziora , gdzie
można popływać – tu punkt więcej dla Kaszub . Dolny Śląsk w wody jest jednak
ubogi. Owszem są rzeki i strumienie , ale raczej nie nadają się do pływania .
Jeśli ktoś nie kocha kurortów lubi to i
owo zobaczyć i zaglądać w różne tajemnicze
zakamarki to polecam ; będzie ciekawie i na długo zapadnie w pamięć .
p.s. z pustymi rękami jednak nie wróciliśmy, na przydrożnym straganie kupiliśmy kilka skromnych okazów do kolekcji :