babusia

Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy
sobota, 17 sierpnia 2019
piątek, 16 sierpnia 2019
16.08.2019 Śliwkowa klęska urodzaju
ale o tym później. Uwaga, uwaga ;od rana popadało! I to dość konkretnie choć tylko dwie godziny i zanosiło się na następne opady. Niestety tylko się zanosiło. Zrobiło się też chłodniej co mnie bardzo ucieszyło. W tym układzie wyprawa nad jezioro została przełożona na jutro. Wnusia już mi zdążyła zapowiedzieć , że mam koniecznie zabrać strój kąpielowy , bo musimy razem popływać , nie tylko ribem ale tak po prostu w wodzie też . Może być , lubię się pomoczyć w wodzie , skorzystamy , bo dziadek też ma takie plany.
Skoro do skutku nie doszło pływanie motorówką to po obiedzie i wizycie u teściowej pojechaliśmy na nasz ogródek kontynuować przywracanie go do stanu użyteczności . No i zamiast malować bramkę i wykopywać zielsko z kolejnej grządki musieliśmy zająć się śliwkami . Drzewo które dwa lata temu zniszczyła nawałnica odżyło i obrodziło jak nigdy przedtem , a śliwki już zaczęły przejrzewać i spadać . Ilość taka , że gałęzie się poodłamywały, część małżonek odpiłował żeby nie spadły komuś na głowę . Co było robić , wygrabiłam to co spadło na jedną kupkę , narwałam pełny kosz na zakupy , a mężuś najpierw zeszlifowal starą farbę z bramki , apotem skosił trawę . Malować bramki niestety zwykłą farbą nie możemy , bo mocno zardzewiała, musimy kupić hamerite na rdzę , musi poczekać do następnej soboty. Działka też wiekowa , ze 60 lat albo lepiej , (na naszym stanie od wczesnych lat 90-tych ), a bramka jest tam od początku więc nadgryzł ją ząb czasu . Drugie drzewo śliwkowe też obsypane owocami, ale te będą do zerwania za tydzien. I tak szybko, bo zwykle nasze Węgierki dojrzewają na początku września. Będę miała jeszcze co robić, kompoty , dżem , może jakiś przecier . Większą część dzisiejszych zbiorów wcisnęłam młodszej synowej , a resztę wydrylowałam i wrzuciłam do garnka i właśnie smażę powidła. Po staremu ,na bardzo małym ogniu i będę tak smażyć przynajmniej trzy dni. Trochę odłożyłam i postawiłam nalewkę na śliwkach. Tą samą metodą co wiśniową i porzeczkową ; zalałam owoce alkoholem , postoi z tydzień , potem wsypię dużo cukru i będzie stać aż cukier sam się rozpuści . Nacięłam tylko owoce ,żeby wzmocnić smak pestkami.Śliwkowej nalewki jeszcze nie robiłam , sama jestem ciekawa co mi z tego wyjdzie. Drugi dzień weekendu za nami.
Skoro do skutku nie doszło pływanie motorówką to po obiedzie i wizycie u teściowej pojechaliśmy na nasz ogródek kontynuować przywracanie go do stanu użyteczności . No i zamiast malować bramkę i wykopywać zielsko z kolejnej grządki musieliśmy zająć się śliwkami . Drzewo które dwa lata temu zniszczyła nawałnica odżyło i obrodziło jak nigdy przedtem , a śliwki już zaczęły przejrzewać i spadać . Ilość taka , że gałęzie się poodłamywały, część małżonek odpiłował żeby nie spadły komuś na głowę . Co było robić , wygrabiłam to co spadło na jedną kupkę , narwałam pełny kosz na zakupy , a mężuś najpierw zeszlifowal starą farbę z bramki , apotem skosił trawę . Malować bramki niestety zwykłą farbą nie możemy , bo mocno zardzewiała, musimy kupić hamerite na rdzę , musi poczekać do następnej soboty. Działka też wiekowa , ze 60 lat albo lepiej , (na naszym stanie od wczesnych lat 90-tych ), a bramka jest tam od początku więc nadgryzł ją ząb czasu . Drugie drzewo śliwkowe też obsypane owocami, ale te będą do zerwania za tydzien. I tak szybko, bo zwykle nasze Węgierki dojrzewają na początku września. Będę miała jeszcze co robić, kompoty , dżem , może jakiś przecier . Większą część dzisiejszych zbiorów wcisnęłam młodszej synowej , a resztę wydrylowałam i wrzuciłam do garnka i właśnie smażę powidła. Po staremu ,na bardzo małym ogniu i będę tak smażyć przynajmniej trzy dni. Trochę odłożyłam i postawiłam nalewkę na śliwkach. Tą samą metodą co wiśniową i porzeczkową ; zalałam owoce alkoholem , postoi z tydzień , potem wsypię dużo cukru i będzie stać aż cukier sam się rozpuści . Nacięłam tylko owoce ,żeby wzmocnić smak pestkami.Śliwkowej nalewki jeszcze nie robiłam , sama jestem ciekawa co mi z tego wyjdzie. Drugi dzień weekendu za nami.
czwartek, 15 sierpnia 2019
15.08.2019 Udany dzień
pod każdym względem. brakowało mi takiego spotkania .
Pogadaliśmy , podjedliśmy pyszności , wypiliśmy toast za 40 lat znajomości ,
zrobiliśmy sobie spacer naszą nową ulicą i nacieszyliśmy spotkaniem.
Nasłuchaliśmy się też komplementów za nowy wystrój saloniku i aranżację stołu .
I właściwie to wszystko , szkoda, że tak krótko.
Motorówka wygrała. Jedziemy jutro z młodzieżą popływać . Rano
tylko muszę wpaść na chwilę do biura bo to dzień wywózki śmieci . Normalnie
otworzyłabym bramę zdalnie żeby sobie weszli a potem tak samo ją zamknęła .
Widzimy to wszystko na smartfonach poprzez kamery , ale nazbierało nam się
mnóstwo kartonów a te trzeba wystawić z garażu . Trudno , na działkę
pojedziemy w sobotę.
środa, 14 sierpnia 2019
14.08.2019 Przedweekendowe sprawy babusine
Byłam zrobić zdjęcie stopy ( faktycznie dziś już rentgen działał) . Pęknięć ani przemieszczeń nie widać . W jednym miejscu jakieś zacienienie na zdjęciu , nie wiem co znaczy może to jakiś stan zapalny albo efekt stłuczenia . Nie mam pojęcia , nic mi to nie mówi. Poczekam na opinię medyka ale to w piątek - jeśli się załapię na wizytę .
Spotakałam w mieście przyjaciółkę z lo. Dawno się nie widziałyśmy . Była z bardzo niecierpliwym wnuczkiem w wieku naszego najmłodszego i coś jak naszego energia go roznosiła a ja się spieszyłam do szpitala na rentgen więc nie pogadałyśmy długo ale bardzo się ucieszyłam ze spotkania.
Po pracy pojechaliśmy na zakupy , uzupełniłam braki i własciwie za jednym podejściem zrobiłam zakupy na cały weekend. Zostaje tylko to co na bieżąco ; pieczywo , ewentualnie jakieś napoje. Na koniec jeszcze młodzież przyjechała pochwalić się fotkami . Byli na fermie gdzie hodują alpaki. Niesamowite zwierzątka i bardzo zabawne.
Do jutrzejszego spotkania jestem przygotowana ; no prawie. Placek upiekę jutro , na świeżo. A reszta to tylko nakrycie do stołu i schłodzenie wina . Już się cieszę .
Na piątek i sobotę mieliśmy w planach działkę , ale synalek namawia na pływanie motorówką . No i mam dylemat. Motorówka chyba jednak wygra. No bo jak nie w długi weekend to kiedy ?
Spotakałam w mieście przyjaciółkę z lo. Dawno się nie widziałyśmy . Była z bardzo niecierpliwym wnuczkiem w wieku naszego najmłodszego i coś jak naszego energia go roznosiła a ja się spieszyłam do szpitala na rentgen więc nie pogadałyśmy długo ale bardzo się ucieszyłam ze spotkania.
Po pracy pojechaliśmy na zakupy , uzupełniłam braki i własciwie za jednym podejściem zrobiłam zakupy na cały weekend. Zostaje tylko to co na bieżąco ; pieczywo , ewentualnie jakieś napoje. Na koniec jeszcze młodzież przyjechała pochwalić się fotkami . Byli na fermie gdzie hodują alpaki. Niesamowite zwierzątka i bardzo zabawne.
Do jutrzejszego spotkania jestem przygotowana ; no prawie. Placek upiekę jutro , na świeżo. A reszta to tylko nakrycie do stołu i schłodzenie wina . Już się cieszę .
Na piątek i sobotę mieliśmy w planach działkę , ale synalek namawia na pływanie motorówką . No i mam dylemat. Motorówka chyba jednak wygra. No bo jak nie w długi weekend to kiedy ?
wtorek, 13 sierpnia 2019
13.08.2019 Zwykłe sprawy babusine
W pracy na pourlopowym rozbiegu . Ruszamy w poniedziałek pełną parą . Dziś w miarę spokojnie. A sprawy raczej pomniejsze.
To się nazywa mieć farta ; jak już mój zaprzyjaźniony medyk wrócił z urlopu w poniedziałek i udało mi się załatwić skierowania na prześwietlenie (i nawet z własnej inicjatywy od razu skierowanie do chirurga mi wypisał) i dzisiaj się wybrałam to zdjęcie zrobić .I co ? Ano okazało się ,że rentgen wysiadł dwa dni temu i nie załatwię. Od jutra ma być znów czynny . A noga wciąż mnie boli. Nieco mniej ale jednak. A co tam , pójdę jutro, do chirurga też , może jaką kasę z ubezpieczenia wyciągnę przy okazji. A co , mam pakiet medyczny , płace co miesiąc składkę ,to czemu nie ?
Uszyłam wczoraj obrus. Ciemnozielony . A ponieważ miałam trochę za mało materiału więc żeby go wydłużyć przecięłam na trzy części i pomiędzy nie wszyłam dwie szerokie ok.12cm wstawki z czarnej , bawełnianej koronki. Wyszło całkiem ładnie i teraz pasuje na stół. Będę miała kolejne możliwości aranżacji stołu . A najbliższa już po jutrze. Zamierzam zrobić "pod" zieloną ścianę podkreśloną złotymi ramami od obrazów . W roli złota wystąpi podkładka pod dzbanek pomalowana złotolem ( za chwilę pomaluję) i zielony wazon z żółtym zielskiem . Wrotycza i nawłoci pełno w okolicy. Nic więcej złotego nie mam , bo nie specjalnie lubię złoto , ale kto wie , może coś sobie jednak skompletuję . O właśnie , przypomniało mi się . Gdzieś w moich przepaścistych szafach mam salaterki do deserów ze złotym motywem , pamiętające epokę PRL-lu . Na czwartkowe spotkanie będą jak znalazł. Menu mam już też wymyślone . Na podwieczorek placek drożdżowy , lody i owoce do podjadania i kawa , jeśli będzie gorąco to mrożona . Na kolację pizzerinki z ciasta francuskiego , sałatka z melona, sera mozarella , pomidorkow koktajlowych i rukoli i jakaś druga , może bardziej klasyczna , ale jeszcze nie mam koncepcji , i jakieś dodatki ; ogórki w curry , suszone pomidorki , marynowane pieczarki . I oczywiście dużo białego wina .
Jutro muszę zrobić jakieś nie wielkie zakupy , bo w czwartek sklepy nieczynne , a planujemy weekend wolny. Posiedzimy na działce ( akurat , popracujemy nie posiedzimy) , pojeździmy rowerami i w ogóle . wszystko bez pośpiechu.
Mój małżonek dostał ze starostwa zaproszenie : nie byle jakie ; na dożynki powiatowe! Te same na których ma występować chór emerycki do którego należy moja matka. Może pojedziemy na koncert kończący imprezę , Lady Punk nadal fajnie gra , a my lubimy takie klimaty.
Królik wrócił do domu . Jakoś pusto bez zwierzaka się zrobiło.
To się nazywa mieć farta ; jak już mój zaprzyjaźniony medyk wrócił z urlopu w poniedziałek i udało mi się załatwić skierowania na prześwietlenie (i nawet z własnej inicjatywy od razu skierowanie do chirurga mi wypisał) i dzisiaj się wybrałam to zdjęcie zrobić .I co ? Ano okazało się ,że rentgen wysiadł dwa dni temu i nie załatwię. Od jutra ma być znów czynny . A noga wciąż mnie boli. Nieco mniej ale jednak. A co tam , pójdę jutro, do chirurga też , może jaką kasę z ubezpieczenia wyciągnę przy okazji. A co , mam pakiet medyczny , płace co miesiąc składkę ,to czemu nie ?
Uszyłam wczoraj obrus. Ciemnozielony . A ponieważ miałam trochę za mało materiału więc żeby go wydłużyć przecięłam na trzy części i pomiędzy nie wszyłam dwie szerokie ok.12cm wstawki z czarnej , bawełnianej koronki. Wyszło całkiem ładnie i teraz pasuje na stół. Będę miała kolejne możliwości aranżacji stołu . A najbliższa już po jutrze. Zamierzam zrobić "pod" zieloną ścianę podkreśloną złotymi ramami od obrazów . W roli złota wystąpi podkładka pod dzbanek pomalowana złotolem ( za chwilę pomaluję) i zielony wazon z żółtym zielskiem . Wrotycza i nawłoci pełno w okolicy. Nic więcej złotego nie mam , bo nie specjalnie lubię złoto , ale kto wie , może coś sobie jednak skompletuję . O właśnie , przypomniało mi się . Gdzieś w moich przepaścistych szafach mam salaterki do deserów ze złotym motywem , pamiętające epokę PRL-lu . Na czwartkowe spotkanie będą jak znalazł. Menu mam już też wymyślone . Na podwieczorek placek drożdżowy , lody i owoce do podjadania i kawa , jeśli będzie gorąco to mrożona . Na kolację pizzerinki z ciasta francuskiego , sałatka z melona, sera mozarella , pomidorkow koktajlowych i rukoli i jakaś druga , może bardziej klasyczna , ale jeszcze nie mam koncepcji , i jakieś dodatki ; ogórki w curry , suszone pomidorki , marynowane pieczarki . I oczywiście dużo białego wina .
Jutro muszę zrobić jakieś nie wielkie zakupy , bo w czwartek sklepy nieczynne , a planujemy weekend wolny. Posiedzimy na działce ( akurat , popracujemy nie posiedzimy) , pojeździmy rowerami i w ogóle . wszystko bez pośpiechu.
Mój małżonek dostał ze starostwa zaproszenie : nie byle jakie ; na dożynki powiatowe! Te same na których ma występować chór emerycki do którego należy moja matka. Może pojedziemy na koncert kończący imprezę , Lady Punk nadal fajnie gra , a my lubimy takie klimaty.
Królik wrócił do domu . Jakoś pusto bez zwierzaka się zrobiło.
poniedziałek, 12 sierpnia 2019
12.08.2019 Ciag dalszy
Na Jasną Górę zaczęli przyjeżdżać niby-kibice a de
facto zwyczajni chuligani i urządzać demonstracje niby to patriotyczno-
kościelne ale z pochodnią i kijem bejsbolowym w jednej ręce a różańcem w
drugiej . Ani zakon Paulinów ani hierarchowie nie zaprotestowali. Za jakiś czas
, gdy do władzy dochodziła obecna ekipa
z premedytacją i wbrew nauce kościoła podsycała nienawiść do uchodźców , a
swoich obywateli obrzucała inwektywami . Kościół milczał . Po wyborach wróciła
sprawa katastrofy lotniczej i ekshumacje ; zaczęto wykopywać z grobu
nieboszczyków w imię jakichś urojonych przesłanek , które należy udowodnić
wbrew woli większości rodzin ofiar. Kościół milczał , a niektórzy nawet
pochwalali. W moich oczach pogrążyło ich to już ostatecznie . W tak zwanym
międzyczasie było wiele pomniejszych akcji ; jakieś krucjaty różańcowe przeciw
artystom i wystawianym sztukom, koncertom i festiwalom , intronizacja Chrystusa
na króla Polski i oczywiście nie kończący się strumień kasy płynący z kieszeni
podatników. Jakieś afery a to z defraudacją , a to z próbami molestowania , a
to odmowami pochówku czy też urządzaniem kampanii wyborczych politykom jedynie
słusznej opcji, nawet palenie książek i wiele
innych. I zawsze to samo, albo milczenie , albo popieranie, a jak już się nie
dało milczeć , to występował jeden co się odciął , a reszta obstawała przy
swoim. Te nie liczne głosy przeciw, słabo się przebijają i coraz częściej mam
wrażenie , że są tylko tak , na wszelki wypadek , żeby w razie jakiejś większej
wpadki znów się odpowiednio ustawić i
odwołać to tego, że przecież „my tak właśnie uważaliśmy, ten czy tamtem
przecież o tym mówił” . Obłuda i jeszcze raz obłuda. Papież Franciszek kreuje
zupełnie inną linię działania kościoła , ale skostniała nasza rodzima
hierarchia tego nie pojmuje i ma w nosie zdanie Papieża z Rzymu . Mało tego ,
śmiem twierdzić ,że jak to było ongiś w historii mamy dwóch papieży . Jednego w
Rzymie, drugiego w Toruniu. I tego drugiego uznają i słuchają nasi biskupi i
nawet sam prymas porządku z nim nawet nie próbuje robić . Nie chcę się
rozwodzić nad kolejnymi epizodami, bo jest ich tak wiele, że zajęłoby to ze 30
stron albo więcej . Wspomnę więc jeszcze o dwóch. Pierwszy to pedofilia ,
sprawa , którą na świecie załatwiono szybko i skutecznie , nawet w Irlandii i
Chile. U nas mimo udokumentowanych
przypadków nie .A wypłynęły sprawy nowe ale też takie , które działy się za minionego
ustroju. Skala ogromna . I nie wierzę , że zostanie to załatwione. Różni
pseudoobrońcy wiary wręcz popierają i gotowi są rzucić się na każdego , kto się
tego domaga. A kler jak zwykle ; jeden tak , drugi tak. Jeden milczy, jeden
potępia , drugi twierdzi ,że nie prawda a dokumenty , których domaga się
prokuratura w celu wyjaśnienia spraw giną gdzieś w kuriach . Państwo w
państwie. A rząd przymyka oko i sypie następną kasę . A i papież Franciszek
jakoś szczególną konsekwencją gdy chodzi o
wyjaśnienie spraw z wiązanych z pedofilią na naszym terenie , się nie
wykazuje . Ciekawe dlaczego , bo w Chile, Australii i paru innych miejscach się
wykazał.
I jeszcze jedna sprawa , świeża zupełnie . Nagonka na
osoby o odmiennej orientacji seksualnej, które kończą się wręcz atakami
fizycznymi jak to niedawno miało miejsce
w Białymstoku. I te nienawistne słowa z ust biskupów , o tęczowej zarazie i nie
tylko . Jeszcze trochę a padnie zachęta do pogromu. A jedynego księdza , który
potępił , zamknięto w klasztorze dla pokuty. Choć czy do końca potępił ?
Słyszałam jego dłuższą wypowiedź na ten
temat i tak po zastanowieniu już całkiem pewna tego nie jestem . Znów jest jak
zwykle ; biskupi swoje , paru mądrzejszych stojących nisko w hierarchii swoje ,
a prymas milczy . Pomijając w ogóle fakt, że tu nie chodzi o jakiś bliżej
nieokreślony twór czy jakąś doktrynę , czego nikt nie chce przyjąć do
wiadomości , a o ludzi . O ludzi, którzy tu się urodzili, mają obywatelstwo
polskie, żyją , pracują , płacą podatki , wydają swoje pieniądze, mają swoje
sprawy i oczekują bezpieczeństwa i równego traktowania. Jak się ta nienawiść
przekłada na naukę płynąca z Biblii ? Owszem w Starym Testamencie jest
potępienie dla homoseksualistów , ale przecież Katolicyzm opiera się na Nowym
Testamencie . Tak sobie myślę, że mało który Katolik Biblię czytał, chyba nawet
nie wszyscy księża , a nauki z katechizmu zalicza się w szkole, żeby do Komunii Św. przystąpić i
zapomina. O jakiejś głębszej znajomości historii kościoła to już nawet
wspomnieć nie chcę , bo to pewnie abstrakcja i w ogóle obrazoburstwo .O tym co robi z ludźmi brak wiedzy i
permanentne pranie mózgu mogą świadczyć dwa obrazki z niedawnych wydarzeń .
Jedno z Białegostoku (zdjęcie do obejrzenia w poprzednim numerze Newsweeka )
twarz starej kobiety z krzyżem i różańcem w ręku , wykrzywiona nienawiścią i
fanatyzmem . Długo tego zdjęcia nie zapomnę, jest przerażające. I z ostatniej
soboty, incydent z Płocka ; młody chłopak 14-latek jak podają uzbrojony w krzyż
i różaniec staje naprzeciw pokojowego marszu żeby protestować . Usunięty przez
policję i pytany dlaczego to robi odpowiedział
,ze chce być księdzem i chce zaistnieć w przestrzeni publicznej !(sic) .
Wymowne ? I to jak! Dla uczciwości , żeby nie było, że wszystkich do jednego
worka wrzuciłam muszę dodać, że spotkaliśmy w naszym życiu kilku księży ,
oddanych swojemu powołaniu , żyjących bardzo skromnie i zgodnie z nauką o
miłości bliźniego. Niestety to były jednostki . Jak się to skończy ? Myślę że cena będzie
wysoka i za kilka lat kościoły będą świecić pustkami, bo takich jak ja , którym
nie będą potrzebni pośrednicy , żeby wierzyć, będzie przybywać . Już to
obserwuję , w pokoleniu moich synów i młodszym . Po woli i nieodwołalnie ideał sięga bruku.
12.08.2019 Bedzie mocno, ale muszę ... wpis barzdo długi więc będzie w dwóch częściach
Grabią sobie grabią , grabią sobie równo…
Księża , a któż by. U mnie już dawno sobie nagrabili, że na trzy
pokolenia by wystarczyło . A ostatnio mój małżonek przy okazji rozmów o
historii kościoła ( a wiem o tym coś nie coś , bo to jedna z działek historii,
która interesuje mnie szczególnie i od dzieciaka, zaraz po średniowieczu i
wojskowości) stwierdził, że wiedząc to wszystko, powinnam ich dawno
znienawidzieć . Może powinnam , ale nie mam tego uczucia w naturze ; złość ,
gniew , rozczarowanie , bezsilność owszem - jak każdy , ale nie wiem co by
musiało się stać ,żebym wykrzesała z siebie nienawiść . I nie myśleć proszę, że ja ateistka , albo
jaki inny antychryst jestem. Przeciwnie , wierzę w Boga , choć od dawna już mi
nie jest potrzebne wspomaganie w tej wierze w postaci księży , a do kościoła
częściej chodzę podziwiać sztukę sakralną niż na Mszę. Szanuję też wszystkich wierzących , bez
względu na wyznanie i uważam ,że każda religia niesie wiele pozytywnych
wartości , choć wiele z tych wartości zostaje też wypaczonych i wykorzystanych
nie zgodnie z przesłaniem , co się ewidentnie stało z Islamem, a od dłuższego
czasu staje się po woli udziałem Katolicyzmu. Trudno mi oceniać jak to
postępuje i czy w ogóle, w innych krajach , ale u nas tak się dzieje i nabiera
rozpędu jak kula śniegowa. Wychowano
mnie w wierze katolickiej , w bardzo religijnych domach, najpierw babci , potem
u rodziców . Z czasem jednak zobaczyłam nagą
prawdę. O ile babcia i jej siostra , dwie mądre kobiety , którym
zawdzięczam wszystko najlepsze , wierzyły bezwarunkowo i szczerze i było to
widać w ich codziennym działaniu , o tyle już moi rodzice okazali się
klasycznym przykładem katolików po polsku. Może mniej ojciec , o czym się
kiedyś przekonałam naocznie. Standard ; co niedzielę do kościoła, co święta do
kościoła , sakramenty , pilnowanie mnie żebym poszła na religię i na scholę ,
odmawianie pacierzy rano i wieczorem , różaniec, procesja, pełen repertuar, ale
poza tym zero szacunku dla siebie , dla innych , nie kończące się pasmo
awantur, czasem miałam wrażenie , że mało się nie pozabijają i mnie przy okazji
. Długo by opowiadać. Patrzyłam na to i jak pewnie robiłoby to każde dziecko
zastanawiałam się dlaczego . Modliłam się jak uczyła babcia ,żeby się poprawiło
i nie poprawiało się , nigdy się nie poprawiało. Potem dorosłam , wyszłam za
mąż , odeszłam z domu , a świat wokół zaczął się mocno zmieniać. Kościół jako
instytucja też . Nie da się ukryć ; póki
trwała epoka PRL-u kościół był w jakiś sposób w kontrze i już samo to
przysparzało mu i szacunku i autorytetu ale jednocześnie, że się tak wyrażę ,
znał swoje miejsce . Był wyraźny podział na państwo i kościół. W tamtym czasie
z pewnością wielu księży zasłużyło na szacunek . Jak się okazało po latach ,
były i ciemne karty , ale o tym wiemy od niedawna. Docierały czasem jakieś
informacje , a to o odmowie ochrzczenia nieślubnego dziecka , a to jakaś
wygórowana opłata za pogrzeb , a to
dziecko z gosposią . Jakoś nikt tego nie brał bardzo poważnie, raczej na
zasadzie „no zdarza się i tak”. Po raz pierwszy dotarło do mnie , że coś jest
nie do końca zgodnie z nauką kiedy w naszym lo jeden z uczniów , lubiany
zresztą przez wszystkich , świetny, zdolny , zaangażowany chłopak popełnił
samobójstwo , tuż przed maturą . Podobnież przyczyną było porzucenie przez
dziewczynę z którą byli od początku liceum i mieli plany na przyszłość. Nie
wiem ile w tym prawdy , ale miała go porzucić dla księdza . Znanego nam zresztą
i lubianego katechety . Mnie i małżonka również uczył , założył też klub
dyskusyjny dla młodzieży ,gdzie słuchaliśmy muzyki, dyskutowaliśmy o wielu
sprawach natury życiowej czy też nawet filozoficznej , pomagał też wielu swoim
uczniom na różne sposoby. Jak by nie było , obie te sprawy łączono ze sobą i
było o nich głośno. Na świetlanym wizerunku ugruntowanym przez religijną babcię i resztę mojej rodziny po raz pierwszy
zobaczyłam rysę . Księdza wysłano do USA na kapelana Polonii w jakiejś
tamtejszej parafii , dziewczyna wyszła szybko za mąż za kolegę mojego małżonka
z lo . Małżeństwo nie przetrwało. Początek naszego dorosłego życia przypadł na
dość ciemne czasy ; stan wojenny, strajki , inflację , braki w zaopatrzeniu i w końcu
przemiany ustrojowe. Na fali przemian- religia w szkole. Nie podobało mi się to
od początku. Uważałam ,że źle się to skończy , a szkoła to nie miejsce na symbole
religijne i modlitwy . W początku lat 90-tych jednak było wielu takich , którym
się to podobało , szczególnie rządom i parlamentom bo to powrót do tradycji,
nasza tożsamość narodowa , bo było a komuna to zlikwidowała – takie
trele-morele dla ciemnego ludu , nikt nie brał pod uwagę konsekwencji ; nawet
nie próbował rozważyć możliwych wariantów rozwoju sytuacji. Na górach i
wyżynach władzy zaczęto się wręcz
obnosić ze swoją religijnością ; każda uroczystość państwowa to Msza, otwarcie
obiektu to z udziałem księdza itd. I
powstał konkordat i zapisy w preambule Konstytucji, odszkodowania na rzecz
kościołów i zakonów, religia już od przedszkola jako przedmiot obowiązkowy a
dla tych co nie uczęszczają tylko teoretycznie etyka, a de facto nic w zamian,
potem kolejne zawłaszczanie przestrzeni w szkołach i instytucjach , ocena na
świadectwie, płace za katechezy z kasy państwa , wolne dla młodzieży na
rekolekcje , krzyże w urzędach itd … A
potem kościół jako instytucja pokazał swoją twarz jaką znamy z historii ;
pazerną , arogancką , obłudną , skostniałą i kłamliwą . Zaczęło się wyciąganie
od państwa kasy i wymuszanie swoich pomysłów na urządzenie życia obywatelom . I
tak trwało , długie lata . Powstało imperium Rydzyka ( celowo nie nazywam go
ojcem , bo podobno nawet nie ma święceń a i z zakonnym życiem nic wspólnego ) i haniebna ustawa o
przerywaniu ciąży , która i tak w tej okrojonej wersji nie działa jak powinna, ingerowanie w sprawy
państwowe wreszcie , wybuchła też pierwsza afera o molestowanie kleryków ,
która rozmyła się w szybkim czasie , sprytnie i szybko zamieciona pod dywan jak
się to ładnie określa . I może nie ruszałoby mnie to nadal w nadmiarze , ale
przyszedł rok 2010 i katastrofa lotnicza . Jeszcze nie zdążyły wypalić się
znicze i zwiędnąć wiązanki a już na trumnie brata prezes partii do wyborów
jechał, co mnie oburzyło , bo nauczono mnie szacunku dla śmierci – kościół nie
potępił; milczał. Przed pałacem
prezydenckim ktoś postawił krzyż i rozpętał wokół niego zbiorową histerię . To
trwało wiele dni i wtedy nikt z hierarchów kościelnych , żaden biskup ,
proboszcz czy choćby wikary nie wyszedł do tych ludzi i nie powiedział ,żeby to
zakończyli , a krzyż odnieśli do kościoła gdzie jest dla niego stosowne miejsce
. Nie … Była ta większość co milczała, po piłatowsku umywając ręce , a byli i
tacy , którzy podsycali konflikt w imię Boże. Tego wydało mi się za wiele.
Byłam zła i rozczarowana . Sprawa ciągnęła się wiele lat , z ust ludzi kościoła
, tych najwyżej w hierarchii padały wciąż słowa kłamliwe i podsycające
konflikty . Wtedy po raz pierwszy przyszło mi do głowy , że każdy naprawdę
wierzący powinien się zastanowić nad opuszczeniem kościoła a przynajmniej
przestać do niego uczęszczać na modlitwy.
A powodów przybywało
Subskrybuj:
Posty (Atom)