babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

poniedziałek, 12 sierpnia 2019

12.08.2019 Bedzie mocno, ale muszę ... wpis barzdo długi więc będzie w dwóch częściach

Grabią sobie grabią , grabią sobie równo…
Księża , a któż by.  U mnie już dawno sobie nagrabili, że na trzy pokolenia by wystarczyło . A ostatnio mój małżonek przy okazji rozmów o historii kościoła ( a wiem o tym coś nie coś , bo to jedna z działek historii, która interesuje mnie szczególnie i od dzieciaka, zaraz po średniowieczu i wojskowości) stwierdził, że wiedząc to wszystko, powinnam ich dawno znienawidzieć . Może powinnam , ale nie mam tego uczucia w naturze ; złość , gniew , rozczarowanie , bezsilność owszem - jak każdy , ale nie wiem co by musiało się stać ,żebym wykrzesała z siebie nienawiść .  I nie myśleć proszę, że ja ateistka , albo jaki inny antychryst jestem. Przeciwnie , wierzę w Boga , choć od dawna już mi nie jest potrzebne wspomaganie w tej wierze w postaci księży , a do kościoła częściej chodzę podziwiać sztukę sakralną niż na Mszę.  Szanuję też wszystkich wierzących , bez względu na wyznanie i uważam ,że każda religia niesie wiele pozytywnych wartości , choć wiele z tych wartości zostaje też wypaczonych i wykorzystanych nie zgodnie z przesłaniem , co się ewidentnie stało z Islamem, a od dłuższego czasu staje się po woli udziałem Katolicyzmu. Trudno mi oceniać jak to postępuje i czy w ogóle, w innych krajach , ale u nas tak się dzieje i nabiera rozpędu jak kula śniegowa.  Wychowano mnie w wierze katolickiej , w bardzo religijnych domach, najpierw babci , potem u rodziców . Z czasem jednak zobaczyłam nagą  prawdę. O ile babcia i jej siostra , dwie mądre kobiety , którym zawdzięczam wszystko najlepsze , wierzyły bezwarunkowo i szczerze i było to widać w ich codziennym działaniu , o tyle już moi rodzice okazali się klasycznym przykładem katolików po polsku. Może mniej ojciec , o czym się kiedyś przekonałam naocznie. Standard ; co niedzielę do kościoła, co święta do kościoła , sakramenty , pilnowanie mnie żebym poszła na religię i na scholę , odmawianie pacierzy rano i wieczorem , różaniec, procesja, pełen repertuar, ale poza tym zero szacunku dla siebie , dla innych , nie kończące się pasmo awantur, czasem miałam wrażenie , że mało się nie pozabijają i mnie przy okazji . Długo by opowiadać. Patrzyłam na to i jak pewnie robiłoby to każde dziecko zastanawiałam się dlaczego . Modliłam się jak uczyła babcia ,żeby się poprawiło i nie poprawiało się , nigdy się nie poprawiało. Potem dorosłam , wyszłam za mąż , odeszłam z domu , a świat wokół zaczął się mocno zmieniać. Kościół jako instytucja też .  Nie da się ukryć ; póki trwała epoka PRL-u kościół był w jakiś sposób w kontrze i już samo to przysparzało mu i szacunku i autorytetu ale jednocześnie, że się tak wyrażę , znał swoje miejsce . Był wyraźny podział na państwo i kościół. W tamtym czasie z pewnością wielu księży zasłużyło na szacunek . Jak się okazało po latach , były i ciemne karty , ale o tym wiemy od niedawna. Docierały czasem jakieś informacje , a to o odmowie ochrzczenia nieślubnego dziecka , a to jakaś wygórowana opłata za pogrzeb , a to  dziecko z gosposią . Jakoś nikt tego nie brał bardzo poważnie, raczej na zasadzie „no zdarza się i tak”. Po raz pierwszy dotarło do mnie , że coś jest nie do końca zgodnie z nauką kiedy w naszym lo jeden z uczniów , lubiany zresztą przez wszystkich , świetny, zdolny , zaangażowany chłopak popełnił samobójstwo , tuż przed maturą . Podobnież przyczyną było porzucenie przez dziewczynę z którą byli od początku liceum i mieli plany na przyszłość. Nie wiem ile w tym prawdy , ale miała go porzucić dla księdza . Znanego nam zresztą i lubianego katechety . Mnie i małżonka również uczył , założył też klub dyskusyjny dla młodzieży ,gdzie słuchaliśmy muzyki, dyskutowaliśmy o wielu sprawach natury życiowej czy też nawet filozoficznej , pomagał też wielu swoim uczniom na różne sposoby. Jak by nie było , obie te sprawy łączono ze sobą i było o nich głośno. Na świetlanym wizerunku ugruntowanym przez religijną  babcię i resztę mojej rodziny po raz pierwszy zobaczyłam rysę . Księdza wysłano do USA na kapelana Polonii w jakiejś tamtejszej parafii , dziewczyna wyszła szybko za mąż za kolegę mojego małżonka z lo . Małżeństwo nie przetrwało. Początek naszego dorosłego życia przypadł na dość ciemne czasy ; stan wojenny, strajki ,  inflację , braki w zaopatrzeniu i w końcu przemiany ustrojowe. Na fali przemian- religia w szkole. Nie podobało mi się to od początku. Uważałam ,że źle się to skończy , a szkoła to nie miejsce na symbole religijne i modlitwy . W początku lat 90-tych jednak było wielu takich , którym się to podobało , szczególnie rządom i parlamentom bo to powrót do tradycji, nasza tożsamość narodowa , bo było a komuna to zlikwidowała – takie trele-morele dla ciemnego ludu , nikt nie brał pod uwagę konsekwencji ; nawet nie próbował rozważyć możliwych wariantów rozwoju sytuacji. Na górach i wyżynach władzy  zaczęto się wręcz obnosić ze swoją religijnością ; każda uroczystość państwowa to Msza, otwarcie obiektu to z udziałem księdza itd.  I powstał konkordat i zapisy w preambule Konstytucji, odszkodowania na rzecz kościołów i zakonów, religia już od przedszkola jako przedmiot obowiązkowy a dla tych co nie uczęszczają tylko teoretycznie etyka, a de facto nic w zamian, potem kolejne zawłaszczanie przestrzeni w szkołach i instytucjach , ocena na świadectwie, płace za katechezy z kasy państwa , wolne dla młodzieży na rekolekcje , krzyże w urzędach itd  … A potem kościół jako instytucja pokazał swoją twarz jaką znamy z historii ; pazerną , arogancką , obłudną , skostniałą i kłamliwą . Zaczęło się wyciąganie od państwa kasy i wymuszanie swoich pomysłów na urządzenie życia obywatelom . I tak trwało , długie lata . Powstało imperium Rydzyka ( celowo nie nazywam go ojcem , bo podobno nawet nie ma święceń a i z zakonnym życiem  nic wspólnego ) i haniebna ustawa o przerywaniu ciąży , która i tak w tej okrojonej wersji  nie działa jak powinna, ingerowanie w sprawy państwowe wreszcie , wybuchła też pierwsza afera o molestowanie kleryków , która rozmyła się w szybkim czasie , sprytnie i szybko zamieciona pod dywan jak się to ładnie określa . I może nie ruszałoby mnie to nadal w nadmiarze , ale przyszedł rok 2010 i katastrofa lotnicza . Jeszcze nie zdążyły wypalić się znicze i zwiędnąć wiązanki a już na trumnie brata prezes partii do wyborów jechał, co mnie oburzyło , bo nauczono mnie szacunku dla śmierci – kościół nie potępił; milczał.  Przed pałacem prezydenckim ktoś postawił krzyż i rozpętał wokół niego zbiorową histerię . To trwało wiele dni i wtedy nikt z hierarchów kościelnych , żaden biskup , proboszcz czy choćby wikary nie wyszedł do tych ludzi i nie powiedział ,żeby to zakończyli , a krzyż odnieśli do kościoła gdzie jest dla niego stosowne miejsce . Nie … Była ta większość co milczała, po piłatowsku umywając ręce , a byli i tacy , którzy podsycali konflikt w imię Boże. Tego wydało mi się za wiele. Byłam zła i rozczarowana . Sprawa ciągnęła się wiele lat , z ust ludzi kościoła , tych najwyżej w hierarchii padały wciąż słowa kłamliwe i podsycające konflikty . Wtedy po raz pierwszy przyszło mi do głowy , że każdy naprawdę wierzący powinien się zastanowić nad opuszczeniem kościoła a przynajmniej przestać do niego uczęszczać na modlitwy.  A powodów przybywało

2 komentarze:

  1. Przeczytalam z uwaga. Doskonaly tekst pełen emocji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję . Krew mnie zalewa jak widzę to wszystko co się u nas dzieje. Jak napisałam w tytule, czasem muszę .

      Usuń