jakiś albo co ? Każdy z obłędem w oczach lata po sklepach i ładuje do wózka co popadnie . Weszłam do biedronki po wodę i załadowanie 3 butelek i trzech kartoników z sokiem zajęło mi dwie minuty, a stanie w kolejce 15 minut.
A tak poza tym , ogarnęłam wszystko . Jutro tylko gotowanie . Choinka i worek z prezentami wyglądają bardzo stylowo . Udała mi się dekoracja jak nigdy . Jutro to wszystko obfotkuję i przy czasie pokażę. Z choinką tym razem nie przesadziliśmy , jest dość wysoka ale wąska . Nie zajmuje dużo miejsca. Na stoliku obok stanęła pierniczkowa chatka i ludziki , a na kominku latarenki, których pilnują skrzaty. Maluchy będą miały frajdę .
Pora odpocząć .
babusia

Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy
sobota, 22 grudnia 2018
piątek, 21 grudnia 2018
21.12.2018 Ostatni dzień pracy
Jeszcze się działo , ale na pół gwizdka . Od 13.00 właściwie już telefon nie dzwonił . Inwenturę sobie odpuściłam, dokończę między świętami a nowym rokiem . I tak musimy iść do pracy bo wciąż są zamówienia. Mężuś prezesował od wczoraj , objeżdżał z życzeniami szczególnie "zasłużonych" klientów. Na koniec rozszabrowaliśmy prezenty od firm , podzieliliśmy się zawartością , pozamykaliśmy co trzeba i pojechaliśmy do domu zajmować się świąteczną robotą . U mnie właściwie już wszystko gotowe. Jutro posprzątam , ubierzemy choinkę , zapakujemy prezenty i mogę przystąpić do gotowania . No i jeszcze na cmentarz do ojca i wnuczka zajrzę . Dziś zrobiliśmy z mężusiem ostatnie zakupy , na jutro zostało już tylko pieczywo .
I dobrze. Mam jeszcze co robić , ale to co najważniejsze - z głowy.
Na Sylwestra zmówiliśmy się z przyjaciółmi z Poznania i mam nadzieję , że tym razem żadne się nie rozchoruje i się spotkamy .
Menu na Wigilię takie jak zawsze ; zupa grzybowa z makaronem, kapusta z grzybami, sandacz, fasolka , pierogi z farszem kapuściano - grzybowym, kompot z suszu ; jako dodatki grzybki w occie i chleb, potem makowiec , pierniki i przepyszny orzechowiec młodszej synowej i bakalie do pogryzania . Do tego dobre winka , białe do kolacji , czerwone do słodkiego. Może to nie całkiem w zgodzie z zasadami , ale tak lubimy.
I dobrze. Mam jeszcze co robić , ale to co najważniejsze - z głowy.
Na Sylwestra zmówiliśmy się z przyjaciółmi z Poznania i mam nadzieję , że tym razem żadne się nie rozchoruje i się spotkamy .
Menu na Wigilię takie jak zawsze ; zupa grzybowa z makaronem, kapusta z grzybami, sandacz, fasolka , pierogi z farszem kapuściano - grzybowym, kompot z suszu ; jako dodatki grzybki w occie i chleb, potem makowiec , pierniki i przepyszny orzechowiec młodszej synowej i bakalie do pogryzania . Do tego dobre winka , białe do kolacji , czerwone do słodkiego. Może to nie całkiem w zgodzie z zasadami , ale tak lubimy.
czwartek, 20 grudnia 2018
20.12.2018 Przerwa
w świątecznej robocie i robocie w ogóle . Przynajmniej na dziś . taki młyn miałam dziś w pracy, że już mi się obwody przegrzały. Nawet z Przyjaciółką z Podlasia nie mogłam pogadać jak należy , ledwie dwa zdania zamieniłyśmy . O tej porze już nie mam siły nawet myśleć . Napiszę coś więcej jutro.
Pada śnieg .
Pada śnieg .
środa, 19 grudnia 2018
19.12.2018 Puchnę dziś z zadowolenia
a to dlatego ,że właśnie przed chwilą kupiłam bilety na samą Sarę Bringhtman !!! Bilety sporo kosztują , ale trudno. Takie koncerty nie zdarzają się co roku. Koncert co prawda dopiero 6 listopada następnego roku , ale ważne, że jest. Kusiło nas to od chwili , gdy się dowiedzieliśmy ,że będzie w Polsce i skusiło. Odstraszała nas cena biletów i fakt , że trzeba do Warszawy jechać i hotel opłacić a to następne wydatki. Ostatecznie zdecydowało moje wkurzenie , na jednego naszego znajomego majstra. Fuszerki odwala w tym co robi , nie raz po nim poprawialiśmy , dorabia na pół etatu ,a to znaczy ,że zus mu opłaca pracodawca . I dziś mi się zaczął przechwalać ,że on na narty to tylko do Austii i że właśnie zaczął sezon i cały tydzień miniony tam spędził. I nie chodzi o to ,że jedzie na narty i dokąd , bo mam to w nosie tak naprawdę , robi jak lubi . Wkurzyło mnie to przechwalanie się i powiedziałam sobie, że skoro ktoś taki jak on sobie nie odmawia , to czemu my mamy. No i po przedyskutowaniu z małżonkiem ( wielkim fanem Sary zresztą ) kupiliśmy bilety. Resztą będziemy się martwić przed wyjazdem czyli prawie za rok.
A poza tym uratowałam chatkę z piernika i jutro , jak doschnie lukier będzie gotowa. Od jutra ostatnie przygotowania do świąt , zaczynam od zakupu makowca. Mogłabym upiec , ale po co sobie robić dodatkową robotę , skoro makowiec z ponad 150 letniej cukierni nie ma sobie równych . Już jutro , bo w ostatnie dni realizują tylko zamówienia.
A poza tym uratowałam chatkę z piernika i jutro , jak doschnie lukier będzie gotowa. Od jutra ostatnie przygotowania do świąt , zaczynam od zakupu makowca. Mogłabym upiec , ale po co sobie robić dodatkową robotę , skoro makowiec z ponad 150 letniej cukierni nie ma sobie równych . Już jutro , bo w ostatnie dni realizują tylko zamówienia.
wtorek, 18 grudnia 2018
18.12.2018 Coraz blizej święta
a mnie się nic nie chce . W pracy podciągnęłam z lekka inwenturę , jakieś 110 pozycji , a nawet jednego pomieszczenia nie ogarnęłam , a jeszcze serwis i magazyn. Jeszcze sobie popracuję . Układamy już front robót na następny rok . Zlecenia wciąż są więc nie ma się co martwić , przynajmniej na razie.
Lucia przywołała na blogu wspomnienia , aż mi się wiele szczegółów z własnych Wigilii i choinek z dzieciństwa nasunęło. Nie będę jej jednak naśladować i ię rozpisywać wspominkowo. Może kiedyś , w innym czasie ale milo powspominać . Zima w odwrocie jak przewidywałam , a zamiast płatków śniegu najpaskudniejsza jaka mogła się zdarzyć czyli zimna mżawka . Ani to deszcz ani sucho . To chyba jedyny rodzaj aury , którego nie lubię . Bo tak w ogóle to mi nie przeszkadza, żadna pogoda.
Nie chciało mi się dziś jechać do galerii handlowej. Mam do odebrania w spożywczym markecie 2 skrzynki mandarynek ( swoją drogą , ciekawe , kto to zje) za 1 grosz skrzynka . Nazbierałam punktów za zakupy przedświąteczne. Zamiast tego wytargałam znów maszynę do szycia i ze starego lnianego obrusa uszyłam worek do prezentów. W tym roku nie będą leżały pod choinką ot tak sobie ,ale w worku . Tak sobie wymyśliłam.
Matka znów mnie zdążyła zdenerwować , a jakże . Wczoraj próbowałam do niej zadzwonić , chciałam jej o rachunkach przypomnieć i na Wigilię zaprosić . Nie muszę tego robić i tak wiadomo, że będzie u nas , ale zwykle to robię . I co? A no : abonent niedostępny . Dzwoniłam kilka razy w ciągu dwóch godzin , potem miałam klientów i sprawy do załatwienia więc ze dwie godziny mi zeszły. Jak się ogarnęłam , zaczęłam znowu dzwonić . Już miałam wybierać numer do synowej , żeby zajrzała do babci ( mieszkają dwa bloki dalej) , ale dostałam sms , że abonent już dostępny. No to dzwonię . Matka odebrała i na moje pytanie czemu nie odbiera i o co chodzi , że ma telefon nie czynny , beztrosko stwierdziła, "a bo sobie wyłączyłam i nie chciało mi się włączać z powrotem" . Noszzzz.... A dziś był ciąg dalszy . Dzwoni do mnie z pretensjami , że jej książeczkę mieszkaniową zabrałam , a ona musi za mieszkanie zapłacić . Nie zabrałam oczywiście , bo mi nie potrzebna , a poza tym - mówię - przecież ty nie potrzebujesz książeczki , masz zlecenie w banku . Jak to mam zlecenie , muszę podać ile żeby zapłacić i numer konta - kłoci się ze mną . Tłumaczę jej, że przecież zlecenie jest zrobione i bank sam przeleje pieniądze . Zajarzyła w końcu chyba , po tym jak z pięć razy powtórzyłam, ale kto ją tam wie , może znów wycofała to zlecenie ? Musze to sprawdzić , problem w tym ,że przestało działać moje hasło; chyba za długo nie zaglądałam na portal do jej konta i chyba mi bez jej udziału nie odnowią . No cóż spróbować muszę.
A poza tym , pamiętała o nas drużyna naszych siatkarzy , mimo, że we wrześniu nie odnowiliśmy umowy na sponsoring na nowy sezon . Obdarowali nas prezentem w postaci worka słodyczy. Miło.
Przyszły bulionówki . I mam mieszane uczucia prawdę mówiąc . Z jednej strony są w moim stylu; lekko rustykalne , kremowe , nie białe , ale bardzo małe . Wydawały się na zdjęciu większe. Na wigilię ich więc nie wykorzystam , bo zupa grzybowa to jest przysmak i "schodzi" w dużych ilościach . Porcją pojemności szklanki do herbaty nikt się nie zadowoli. Nie odeślę , bo i tak mi się podobają i wykorzystam przy innych okazjach.
Lucia przywołała na blogu wspomnienia , aż mi się wiele szczegółów z własnych Wigilii i choinek z dzieciństwa nasunęło. Nie będę jej jednak naśladować i ię rozpisywać wspominkowo. Może kiedyś , w innym czasie ale milo powspominać . Zima w odwrocie jak przewidywałam , a zamiast płatków śniegu najpaskudniejsza jaka mogła się zdarzyć czyli zimna mżawka . Ani to deszcz ani sucho . To chyba jedyny rodzaj aury , którego nie lubię . Bo tak w ogóle to mi nie przeszkadza, żadna pogoda.
Nie chciało mi się dziś jechać do galerii handlowej. Mam do odebrania w spożywczym markecie 2 skrzynki mandarynek ( swoją drogą , ciekawe , kto to zje) za 1 grosz skrzynka . Nazbierałam punktów za zakupy przedświąteczne. Zamiast tego wytargałam znów maszynę do szycia i ze starego lnianego obrusa uszyłam worek do prezentów. W tym roku nie będą leżały pod choinką ot tak sobie ,ale w worku . Tak sobie wymyśliłam.
Matka znów mnie zdążyła zdenerwować , a jakże . Wczoraj próbowałam do niej zadzwonić , chciałam jej o rachunkach przypomnieć i na Wigilię zaprosić . Nie muszę tego robić i tak wiadomo, że będzie u nas , ale zwykle to robię . I co? A no : abonent niedostępny . Dzwoniłam kilka razy w ciągu dwóch godzin , potem miałam klientów i sprawy do załatwienia więc ze dwie godziny mi zeszły. Jak się ogarnęłam , zaczęłam znowu dzwonić . Już miałam wybierać numer do synowej , żeby zajrzała do babci ( mieszkają dwa bloki dalej) , ale dostałam sms , że abonent już dostępny. No to dzwonię . Matka odebrała i na moje pytanie czemu nie odbiera i o co chodzi , że ma telefon nie czynny , beztrosko stwierdziła, "a bo sobie wyłączyłam i nie chciało mi się włączać z powrotem" . Noszzzz.... A dziś był ciąg dalszy . Dzwoni do mnie z pretensjami , że jej książeczkę mieszkaniową zabrałam , a ona musi za mieszkanie zapłacić . Nie zabrałam oczywiście , bo mi nie potrzebna , a poza tym - mówię - przecież ty nie potrzebujesz książeczki , masz zlecenie w banku . Jak to mam zlecenie , muszę podać ile żeby zapłacić i numer konta - kłoci się ze mną . Tłumaczę jej, że przecież zlecenie jest zrobione i bank sam przeleje pieniądze . Zajarzyła w końcu chyba , po tym jak z pięć razy powtórzyłam, ale kto ją tam wie , może znów wycofała to zlecenie ? Musze to sprawdzić , problem w tym ,że przestało działać moje hasło; chyba za długo nie zaglądałam na portal do jej konta i chyba mi bez jej udziału nie odnowią . No cóż spróbować muszę.
A poza tym , pamiętała o nas drużyna naszych siatkarzy , mimo, że we wrześniu nie odnowiliśmy umowy na sponsoring na nowy sezon . Obdarowali nas prezentem w postaci worka słodyczy. Miło.
Przyszły bulionówki . I mam mieszane uczucia prawdę mówiąc . Z jednej strony są w moim stylu; lekko rustykalne , kremowe , nie białe , ale bardzo małe . Wydawały się na zdjęciu większe. Na wigilię ich więc nie wykorzystam , bo zupa grzybowa to jest przysmak i "schodzi" w dużych ilościach . Porcją pojemności szklanki do herbaty nikt się nie zadowoli. Nie odeślę , bo i tak mi się podobają i wykorzystam przy innych okazjach.
poniedziałek, 17 grudnia 2018
17.12.2018 Zima ...
zawitała w końcu choć z umiarem . Popadał śnieg , ale jak to u nas ; nie wiele i zaraz temperatura w góre poszła i jest chlapa , ale dobre i to ; biało jest i nastrój świąteczny rośnie. Sprawy firmowe ogarniam . Jutro zaczynam liczenie śrubek i innych drucików izolowanych. Już zapowiedziałam ,że nie życzę sobie zawracania ... no sami wiecie czego, z tego powodu . Jak znam życie i tak będą zawracać .
Dziś w firmie chodziły Gwiazdory . Ludzie dostali paczki ze słodyczami i tak zwane "karpiowe" , chociaż karpi oczywiście nikt u nas nie jada ale tak się jakoś utarło . Premie świąteczną nazywamy karpiowym.
W domu nic szczególnego . Sypialnię posprzątałam , jeszcze odkurzaczem w sobotę potraktujemy wykładzinę , bo dzieciaki po Wigilii na pewno pójdą się tam bawić . A wymyślają różne zabawy, włażą pod łóżko i kulają się po podłodze , budują namioty z kocy i co tylko im wpadnie do głowy.
Moja chatka z piernika ucierpiała . Mężuś rano przestawił mi podpórkę z pudełka na przyprawy i jedna ściana się przewróciła . Po powrocie z pracy , jak to zauważyłam , chciałam wyprostować i złamałam. Na razie udało mi się szkodę naprawić , ale czy zdążę do świąt to posklejać ? Niestety ; budowa chatki z piernika jest zajęciem czasochłonnym. Powinnam zdążyć .
W mieście stoi już Szopka . Na razie jeszcze nie uruchomiona , ale już jest . A dekoracji znów przybyło. Musimy zaliczyć jakiś spacer z aparatem .
Dziś w firmie chodziły Gwiazdory . Ludzie dostali paczki ze słodyczami i tak zwane "karpiowe" , chociaż karpi oczywiście nikt u nas nie jada ale tak się jakoś utarło . Premie świąteczną nazywamy karpiowym.
W domu nic szczególnego . Sypialnię posprzątałam , jeszcze odkurzaczem w sobotę potraktujemy wykładzinę , bo dzieciaki po Wigilii na pewno pójdą się tam bawić . A wymyślają różne zabawy, włażą pod łóżko i kulają się po podłodze , budują namioty z kocy i co tylko im wpadnie do głowy.
Moja chatka z piernika ucierpiała . Mężuś rano przestawił mi podpórkę z pudełka na przyprawy i jedna ściana się przewróciła . Po powrocie z pracy , jak to zauważyłam , chciałam wyprostować i złamałam. Na razie udało mi się szkodę naprawić , ale czy zdążę do świąt to posklejać ? Niestety ; budowa chatki z piernika jest zajęciem czasochłonnym. Powinnam zdążyć .
W mieście stoi już Szopka . Na razie jeszcze nie uruchomiona , ale już jest . A dekoracji znów przybyło. Musimy zaliczyć jakiś spacer z aparatem .
niedziela, 16 grudnia 2018
16.12.2018 Tak mniej - więcej 85%
roboty świątecznej mam za sobą . Pozostało mi sprzątnięcie sypialni , choinka , zapakowanie prezentów i gotowanie smakołyków. No i sprawy w firmie , czyli inwentura i zamykanie roku. Chętnie bym sobie tę gonitwę firmową odpuściła , ale się nie da. Liczę ,że dwa dni po świętach będziemy mieć wolne, ale liczyć to sobie mogę ; barany przed zaśnięciem , co najwyżej, bo jeśli chodzi o pracę to u nas nigdy nic nie wiadomo. Na przykład dziś ; rano zadzwonił klient , że prosi o pomoc , bo w nocy miał awarię , zalało mu serwerownię i kilka innych pomieszczeń w firmie . Powyłączali wszystko jak tylko się sprawa wydała , ale programy od monitoringu , alarmu i centrali trzeba było odtworzyć , no to małżonek pół dnia przed komputerem siedział i wgrywał im oprogramowanie , zamiast mi w świątecznej robocie pomagać . Tak to u nas na co dzień wygląda . Wolne dwa dni po świętach więc są dość enigmatyczne. Na Wigilii będę miała w sumie 12 osób , bo będą też teściowa ze Szwagroską i moja matka.
Śniegiem sypnęło w nocy i nad ranem . Szkoda tylko ,że za długo nie poleży , bo temperatura zero i plus jeden.
Śniegiem sypnęło w nocy i nad ranem . Szkoda tylko ,że za długo nie poleży , bo temperatura zero i plus jeden.
Subskrybuj:
Posty (Atom)