babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 15 listopada 2014

15.11.2014 Taka sobie sobota

Rano tradycyjnie ; zakupy cotygodniowe i biuro . W biurze nic szczególnego zwykłe co tygodniowe porządki, uszykowałam sobie na poniedziałek przesyłki i właściwie to tyle. W soboty mało się dzieje. Męzuś był u klienta  ale szybko wrócił . Problem okazał się do załatwienia w pół godziny. W domu też zwyczajnie , obiad - powtórka z ubiegłej soboty czyli zapiekanka z pora i pieczrek. Zostało mi ciasto francuskie , gdybym nie wykorzystała , musiałabym wyrzucić bo nie może za długo leżeć w otwartym opakowaniu. I dalej też jak zwykle ; ogarnięcie chatki , pranie , wyprawa do piwnicy . Tak, tak: wyprawa , bo piwnice mamy po drugiej stronie bloku . Wyniosłam puste słoiki , przyniosłam pełne , przy okazji sprawdziłam lampki choinkowe . Dwa komplety wielobarwnych w ubiegłym roku padły i od razu poszły w śmietnik. W piwnicy mam jeszcze dwa , zielone i fioletowe. Świecą , ale chyba kupię jakieś białe , bo te zielone i fioletowe dają mało światła. Mam jeszcze dwa komplety z czasów ho, ho, ho ... PRL -u . Jakieś lata 70/80 -te. Wymagałyby chyba naprawy , wymiany lampek , przynajmniej niektórych , ale skąd takie wziąć ? 
Po powrocie z piwnicy pobyczyłam się trochę na kanapie a potem zabrałam do pieczenia chleba . Tym razem żurkowy, który polecała na swoim blogu Martini. . Własnie się piecze w piecu . Urósł niesamowicie i zaczyna bardzo ładnie pachnieć ... Miło ; dom pachnący chlebem , płonące świece , w tle Sara Bringhtman . 
Po kolacji będzie jeszcze lampka wina ... Tak lubię. 
Wieczorem zacznę drugą skarpetkę z drugiej pary , bo już mam gotowe trzy. Jutro powinnam skończyć . 
Plany na jutro rodzinno - imprezowe . Podwieczorek z okazji urodzin wnusi , a po drodze wybory do władz lokalnych . Na te trzeba pójść , choćby dlatego,żeby sobie prestiżu nie nadszarpnąć  u władz. 
Jak widać sobota w nadmiar zdarzeń nie obfitowała , ale może to i dobrze. Dziś jakieś 90 % listopada w listopadzie , bo wciąż jeszcze dość ciepło , około 10 stopni , ale szaro, mgliście a na drzewach ostatnie listki i zmierzch zapadł jakoś wcześnie . 

piątek, 14 listopada 2014

14.11.2014 W piątkowy wieczór

wreszcie chwila luzu. Nogi mi już odmawiają współpracy. Bite 16 godzin w butach na niewielkim ale jednak obcasie daje o sobie znać. Zaraz po pracy ( a miałam dziś zajęć nie mało , ale prawie wszystko ogarnęłam , co nie zmienia faktu,że na jutro już mam nowe zajęcia ) pojechaliśmy do Poznania po kilka drobiazgów w sumie , ale niezbędnych do wykonania pracy . Niestety , nie wiedzieliśmy,że sklep zamykają bardzo wcześnie i przyjechaliśmy za późno. Pech , ale na szczęście możemy takie części kupić w necie , tyle,że będzie trzeba kolejność zadania odwrócić . Żeby nie jechać na próżno wybraliśmy się do Juli , Ikei i M1 . W Juli kupiłam kilka świątecznych gadżecików - takie zabawne figurki skrzatów do dekoracji  , polarowe bluzy dla chłopaków - chciałam już wcześniej , ale nie było rozmiaru, a tym razem trafiłam , a mężuś jakiś komplet tarcz tnących do gumówki ,pokrowce na fotele do mojego auta i odmrażacz do szyb też dla mnie . W Ikei zjedliśmy obiadek a potem poszliśmy na zakupy , nic szczególnego ; jak zwykle zapas świec i pacynkę jednorożdżca dla wnusi , a w sklepiku spożywczym sok żurawinowy i piernikową choinkę - taką przestrzenną do postawienia jako dekorację . W Ikei już oferta świąteczna, ale jak to w Ikei - większość toporna . Trzeba lubić ten styl . Po M1 nie chciało nam się zbyt długo biegać więc tylko mężusiowi nakrycie głowy kupiliśmy - nie było zbyt wielkiego wyboru , ale i wymagań nie miał wielkich , zwykłą , czarną czapkę nie zbyt grubą . Czapka jak czapka , ale przynajmniej z czystej wełny więc będzie ciepła. Zajrzeliśmy jeszcze do Dauglasa jak zwykle , ale tylko pooglądać . Mojego wymarzonego odcienia szminki nadal nie ma - poczekam , nie ma pośpiechu.  
I teraz leżę na kanapie i odpoczywam , a mężuś ogląda jakieś bij - zabij w tv. Rano kupiłam "Moje Mieszkanie " ( nadal nie mogę się oprzeć , choć obiecuję sobie ,że więcej nie będę , bo i po co realnie na to patrząc ale  lubię urządzanie wnętrz więc pewnie jeszcze prędko mi nie minie) więc sobie pooglądam i poczytam na dobranoc.  
Na jutro większych planów nie mam , chyba ruszę do boju i zacznę świąteczne porządki. Kiedyś trzeba , a w końcu zajęcie na sobotnie popołudnie dobre jak każde inne . No i lodówkę trzeba uporządkować - nuda mi nie zagraża.   

czwartek, 13 listopada 2014

13.11.2014 W piątek , 13 listopada o godzinie 13.00

dokładnie pięć lat temu przyszła na świat nasza wspaniała wnusia . Już pięć lat ! Była maleńka ledwie 1,5kg jak to wcześniaczek . Kiedy miesiąc później brałam ją pierwszy raz na ręce miałam wrażenie ,że połamię ją samym dotykiem . Dzisiaj jest śliczną, wesołą  i mądrą jak na swój wiek dziewczynką ( "główkę" odziedziczyła chyba po tacie , dziadku i pradziadku - naukowcu , tak myślę, a po kim zdolności muzyczne ??? ) .Chodzi już do szkoły , pisze sama literki , kocha książki , wróżki i syrenki i różne bajkowe potworki , interesują ją moje robótki i nasz zbiór kamieni, uwielbia tańczyć i śpiewać i  ma wielką frajdę gdy może u nas pomieszkać . No i jest urodzonym przywódcą - wiadomo ; zodiakalny Skorpion i numerologiczna ósemka czyli dziecko szczęścia, bo ósemka to liczba szczęśliwa , odwrócony symbol nieskończoności, co ma podobno jakieś znaczenie w numerologi ( dokładnie się w tę gałąź ezoteryki nie wgłębiałam) . 
Świętowała dziś w sali zabaw z kuzynem i przyjaciółmi w towarzystwie wesołego dinozaura. My na kawkę idziemy w sobotę. Mamy dla niej śliczny komplecik spódniczkę w szkocką kratkę , bluzeczkę i opaskę na włosy oraz karton klocków Lego z karetą Kopciuszka . Bardzo ją kochamy . Wnusia także . Wspaniale mieć wnuczęta . Szkoda, że jest ich tylko dwoje.

A z innych tematów to umowa poszła , niech sobie teraz klient nad nią popracuje . Koncepcja nad którą pracowaliśmy z mężusiem w ubiegłym tygodniu zyskała aprobatę - chcą wstępną wycenę . Jeśli dojdzie do skutku to cały następny rok mamy robotę. Póki co ilość zadań lawinowo rośnie jak to pod koniec roku. Odezwał się stary klient od którego zaczęła się nasza przygoda z biznesem . Właściwie cały czas (od 26 lat ) coś dla jego firmy robimy , ale tym razem zadzwonił osobiście a to oznacza coś dużego . Spotkanie we wtorek , zobaczymy co wymyślił.  
W  domu luzik . Przeglądam czasopisma ze świątecznymi dekoracjami w poszukiwaniu inspiracji . Motywem w tym roku będą szyszki a co więcej zobaczymy . Poza tym przyszedł nowy katalog z ciuszkami i młodsza synowa podrzuciła mi avonowski - już świąteczny. No ale skoro stanęło na tym,że prezenty robimy tylko dzieciom to nie skorzystam .W ciuchowym też świątecznie , jest kilka fajnych sukienek wieczorowych , ale nie mam potrzeby , na razie nigdzie się nie wybieramy , a gdyby nawet to coś znajdę w szafie.  Czas po woli do świątecznych porządków przystępować,żeby potem wszystkiego na raz nie robić . 
Mam fioła; kupiłam dziś prezent na Mikołaja dla wnusia - uwielbia bajkę "Sąsiedzi" , na powszechnie znanej aukcji trafiłam na film + figurki bohaterów Pata i Mata.  Dla wnusi planuję prezent dziewczyński oczywiście. 
A dziadek wymyślił dziś ,że zbuduje z pomocą wnusia auto. Budował kiedyś ciężarówki dla synów , ale to było jak sklepy świeciły pustkami . A dziś stwierdził ,że zrobi to ,żeby wnusiowi sprawić radość . 
I to tyle , a może aż tyle - zwykłe , małe codzienności...


środa, 12 listopada 2014

12.11.2014 Sprawy babusine codzienne

Dzień pracy jak zwykle od kilku miesięcy , wypełniony pracą . W moim przypadku dziś typowo papierową . Wbrew pozorom nie tak prosto napisać dobrą umowę. Miałam się na czym wzorować , bo kiedyś taką bardzo szczegółową już przygotowałam z udziałem naszych prawników . Dziś na pierwsze podejście pisałam sama , zobaczymy co klient nam powie. Jeśli naniesie poprawki a nas nie zadowolą to znów dam zarobić kancelarii. A sprawa jest tego warta . Kilka godzin mi to zajęło , ale chyba dałam radę . 
 I właściwie to wszystko w temacie pracy. 
Wczoraj wieczorem zrobiłam drugą skarpetkę dla wnusia , dziś chyba zacznę robić dla wnusi. Szybko idzie , bo włóczka gruba. Całkiem ładnie mi to wyszło. 
Po pracy też raczej zwyczajnie , zamierzałam wyprasować tylko dwie koszule mężusia na jutro i piątek ( bo mi się nie chciało najzwyczajniej w świecie ) , ale jak już dobrałam się to żelazka , to wyprasowałam wszystko co było ; 13 koszul i dwa obrusy . Przynajmniej mam to z głowy . 
Słucham wiadomości , dyskutują o tej wczorajszej zadymie i aferze z rozliczeniem za delegacje i nie wiem czy mam się dziwić , śmiać czy wkurzać. Kompletna indolencja i nieudolność . Jak można nie wyciągnąć wniosków z ubiegłorocznych zdarzeń i nic nie zrobić ( choć tu przyznać muszę,że i tak policji lepiej poszło niż rok temu ) żeby w następnym roku tego nie było . A rozliczenie delegacji - nic prostszego , wystarczy zastosować  te same zasady, które  obowiązują w każdej firmie  plus ksero dowodu rejestracyjnego złożone w dokumentach . Może przeciętny podatnik , mogą i posłowie. A tymczasem nic , żadnych konkretnych działań . Zamiast tego paplanina w TV . 
Dziś chłodniej i mgliście . 


wtorek, 11 listopada 2014

11.11.2014 Wielkopolskiej tradycji stało się zadość

Na obiadek była gęsina , do przedpołudniowej kawy świętomarciński rogal z białym makiem i posypką z orzechów , drugiego zjemy na podwieczorek.  I tak sobie świętujemy nieśpiesznie . Skończyłam czytać książkę pt. "Wielcy Zdrajcy  od Piastów do PRL" . Lektura wielce to pouczająca ( zwłaszcza w kontekście dzisiejszego Święta Niepodległości ) ale i przerażająca.  Zabrakło mi w niej jednego wątku ; mianowicie okoliczności wyjścia Piłsudskiego z twierdzy magdeburskiej - od której niemal wszyscy historycy zaczynają jego życiorys a przecież to postać , choć zasłużona dla odbudowy Kraju , to jednak nie taka świetlana jak się go kreuje. Co do innych , no cóż , większość opisanych postaci i zdarzeń , z powodu których stali się zdrajcami lub kolaborantami jest znana , przynajmniej mnie ( a jak Wam wiadomo historia to moja pasja więc to oczywiste) , książka jednak rzuca pewne nowe światło , uwzględnia nowe fakty i okoliczności . Parę ciekawostek odkryłam , jak choćby to,że za buntem chłopskim  Szeli nazywanym  w poprzedniej epoce powstaniem stało Cesarstwo Austro - Węgierskie , a do rozbiorów w równym stopniu przyczyniła się kolaboracja szlachty i liberum veto co zniszczenia wojenne , zaś na powstanie PRL-u partie komunistyczne pracowały już od początku wieku , a ostatecznie przyczyniła się do tego Jałta. Nie wiedziałam też , w jakim stopniu rewolucja robotnicza pożerała własne dzieci - jak wszystkie rewolucje zresztą i tego, że jej "bohaterowie"   na ogromną skalę kolaborowali z hitlerowskim najeźdźcą donosząc na kogo się dało , kolegów z tej samej partii a nawet współmałżonków i rodzeństwa nie wyłączając - takie pokłosie  etosu Pawki  Korczagina ( młode pokolenie pewnie nie wie o czym piszę i chwała Bogu- oby nigdy nie musiało się dowiedzieć ). Inna sprawa ,że tym fragmentem historii nigdy się nie interesowałam. Zawsze wydawała mi się mało znacząca ... A jednak ...  Przerażające zaś jest to ,że ci wszyscy kolaboranci i zdrajcy święcie wierzyli, że tylko oni robią coś dobrego dla Kraju, tylko oni mają patent na jego uratowanie - niemal zbawienie i wiedzą co dla Kraju jest najlepsze a ich droga poprzez wiązanie się z obcymi mocarstwami i kolaborację  jest jedynie słuszna. Skąd my to znamy ? A znamy niestety z historii nam współczesnej , choć teraz przebieg jest bardziej zawoalowany , ubrany w poprawność .  I jeszcze jedno , już dawniej od czasów piastowskich począwszy  historię przekłamywano pod swoje interesy . Skąd my to znamy ? Dzieje się niestety na naszych oczach -nie będę się powtarzać , nie raz już tu o tym wspominałam . 
Kojarzy mi się łacińskie przysłowie "historia est magistra vitae" czyli nauczycielką życia - szkoda, że nie chcemy się od niej uczyć . 
To tyle w temacie dzisiejszego uroczystego dnia , lektury i nauk płynących z historii . 
Poza tym nic szczególnego , dzień spędzamy na luzie , nie wymyślając sobie zajęć . Mężuś ściąga jakąś muzyczkę , ja trochę czytałam , trochę oglądam swoje ulubione programy na Via sat history i travel. Odpoczywamy przed kolejnym intensywnym dniem pracy . 

Gęsina po mojemu 
Dwa kawałki gęsiny - tym razem jedna, spora noga , przecięta na pół , obdarta ze skóry ( nie lubię , bo zbyt tłusta) 
przyprawy : pieprz, imbir, majeranek , sól czosnkowa, sól 
kawałki gęsi obtoczyłam w przyprawach , zostawiłam na jakieś półtorej godziny 
w teflonowym rondlu rozgrzałam kawałek masła masła klarowanego , obsmażyłam gęsinę , dodałam pół cebuli pokrojonej w piórka i mały kawałek skóry - tak 2x5cm dodałam do rondla i smażyłam dalej aż cebula i skórka zbrązowiała i nadała zapachu , na to wlałam czerwone wino , na taką małą porcję około jednej niedużej lampki , odparowałam , do sosu dodałam pół obranego i pokrojonego na duże kawałki jabłka i tyle samo gruszki oraz z braku świeżych suszone śliwki - 5szt . Podlałam wodą i dusiłam do miękkości - następne półtorej godziny , dolewając trochę wody w trakcie . Na koniec przyprawiłam solą i zmiksowałam sos blenderem - nie potrzeba zaciągać , bo wychodzi gęsty .  Podałam z kaszą gryczaną nieprażoną i czerwoną kapustą . Wyszło pysznie .    

poniedziałek, 10 listopada 2014

10.11.2014 „Tatusiu ale się dzisiaj wystylizowałeś „

- takim tekstem wnusia poczęstowała swojego ojca wczoraj kiedy szykowali się na imieninową kawę do młodszego synalka. Założył dżinsy i czarną koszulę z kołnierzykiem i mankietami oraz nadrukiem „ róży wiatrów” jako ozdobą i jakim tam marynistycznym hasłem . Sama wystroiła się jak dorosła, we fioletową tuniczkę z cekinów i czarne leginsy . Tak sobie wybrała – jak impreza to impreza . Tunikę z cekinów wyszperała jej synowa w lumpeksie z myślą o tym ,że zrobi jakieś przebranie na dziecięce baliki , ale mała ją sobie przyswoiła „ na wyjścia” . Sama lepiej bym nie dobrała ciuchów . Skąd taki niespełna pięcioletni brzdąc ma takie pomysły? I to wyszukane słownictwo ... Jako babcia – puchnę z dumy .
Imprezka udana . Po raz kolejny stwierdzam ,że od czasu pobytów u brata mojego dziadka – przedwojennego piekarza i cukiernika , nie jadłam lepszego ciasta niż to, które piecze młodsza synowa.. Gotują świetnie obie , ale w pieczeniu młodsza nie ma sobie równych. Moja matka oczywiście nie przyszła, bo mają występ a ona jest organizatorem i musi tam być koniecznie . No cóż nie pierwszy raz i nie ostatni zapewne. Ciekawe czy w najbliższą niedzielę przyjdzie na piąte urodziny prawnuczki. Już mnie to nawet nie wkurza , nie mam słów na jej wyczyny ...
Padło hasło robienia prezentów gwiazdkowych w tym roku tylko maluchom . Już dawno raz po raz ktoś o tym wspominał, ale jakoś decyzje nie zapadały i prezenty robiliśmy sobie nawzajem wszyscy a tym razem było bardziej konkretnie. Argument ? Że w sklepach wszystkiego pełno , a my do takich , którym czegoś brak raczej nie należymy i nie wiadomo co komu kupować , trzeba wymyślać . No prawda , to wymyślanie jest najbardziej kłopotliwe. Ja tam starałam się słuchać o czym młodzież i reszta rodzinki mówi i zwykle trafiałam z prezentami, młodzież po prostu się pyta co by nas uszczęśliwiło a potem wybierali coś z podpowiedzianych tematów , ale reszta już uwagi do tego nie przywiązuje żadnej i od lat z prezentami nie trafiali, kupowali, byle nie przyjść z pustymi rękami. Większość leży nie używana o ile nie dało się tego zjeść , wypić lub podać dalej. Tylko głupio mi tak będzie bez prezentów . Gadaliśmy o tym z mężusiem . On kocha święta i w ogóle sobie ich nie wyobraża bez prezentów . Tak sobie myślę ,że po prostu kupimy po pudełku czekoladek , naszej młodzieży dorzucimy do nich kasę , bo to się specjalnie w oczy nie rzuca , maluchy dostaną prezenty, sobie nawzajem też jakieś zrobimy , a co zrobi reszta to już ich decyzja. No w końcu nasza młodzież to też dzieciaki , choć wyrośnięte – może dostać prezenty od rodziców . Ale to jest temat do dalszej dyskusji . A może zresztą to wcale nie jest taki zły pomysł...
Zauroczyły mnie sukienki w kratkę . Pełno tego na wystawach sklepowych , a jakie ładne fasony ! Może sobie jakąś sprawię ? Przy czasie muszę się im bardziej przyjrzeć . Kiedyś miałam , ale to było dawno , jeszcze w studium medycznym i bardzo ją lubiłam choć miała nie szczególne kolory rudo – kremowo- brązowe . Potem jakoś moda na kratki zanikła.
 A park za moim biurem wygląda dziś tak . 

A tu jesienny ,osiedlowy widoczek