na początek. Od wczoraj do matki przychodzą opiekunki. Dziś były we dwie . Będą przychodzić zamiennie , a czasem , w razie potrzeby obie. Na razie matka nie może się połapać o co chodzi i skąd się wzięły ale nie protestuje. Jak wczoraj omawiałyśmy szczegóły i opowiadałam o różnych sytuacjach i na co zwrócić uwagę siedziała z miną niesłusznie skarconej uczennicy podstawówki , ale nic nie mówiła. Dziś dostała paczkę ,jako podopieczna ops-u w ramach akcji "piernikowe serca" . Wielka torba pierniczków różnego rodzaju i kilkanaście laurek robionych przez dzieciaki ze szkół specjalnie w tym celu. Opiekunka wymasowała i nasmarowała maścią jej ramię , bo oczywiście rano był foch. Ona nie wstaje , boli ręka , jest chora i tak dalej. Ale kobiety tak ją zakręciły , że za chwilę sama się zaczęła ubierać, pokazywać zdjęcia itd. Obgadałam jeszcze parę spraw i się zwinęłam. Opiekunki i mnie do pionu postawiły , bo powiedziałam, że nie mam wielkich wymagań , chodzi o to, żeby trochę pogadać , przypomnieć o sprzątaniu, wynoszeniu śmieci , jakiś spacer, drobne zakupy przy okazji i telefon do mnie gdyby się to babsko pojawiło , a panie na to , że one tu przychodzą , żeby mnie było lżej i mogę wymagać dużo więcej , nawet na mszę mogą z nią iść jeśli sobie życzę . No, kościelna to moja mamuśka nigdy przesadnie nie była , ale skoro tak, to poprosiłam , żeby dopilnowały śniadania i leków, zaprowadziły raz po raz do fryzjera, uszykowały mi rzeczy do prania a przede wszystkim wyciągały ją z domu, bo nie chcę żeby tylko siedziała . Oczywiście , nie ma problemu. Umówiłam się z nimi , że skoro przychodzą rano to ja będę wpadać po południu. Zakręciły babcię na maxa , chodzi grzecznie jak w zegarku. I w przeciwieństwie do mnie, ich słucha. Przynajmniej na razie. Jutro wręczę im klucze od domu , a od piątku będę wpadać już tylko po południu. Na razie chcę żeby się przyzwyczaiła do ich obecności. Umówiłam się też, że jutro znów podstawiam kamerkę, a emeryturę wyciągam i daję po kawałku. Mnie nie słucha , ale jak jej o tym opiekunka mówiła to przytakiwała. Ciekawe co z tego wyniknie , ale ostatecznie kobiety mają doświadczenie więc czemu miałabym nie posłuchać ich rad. A najlepsze na koniec; wczoraj rano , chyba było trochę po siódmej , telefon. Zadzwoniła szefowa opiekunek z ops-u i pyta czy to JL. Ja na to, że nie, że córka . Ja dzwonie w sprawie mamy, bo ona była u nas wczoraj w sprawie opieki , to proszę przekazać , że dziś o 9 rano będzie pani Taka a Taka, od razu wczoraj mama nie chciała , bo jest chora czy coś jej dolega ... Zgłupiałam, ale stwierdziłam ,że w takim razie ja tam będę przed dziewiątą i porozmawiam z opiekunką . Pech chciał, że mi się klient wsypał do biura i dotarłam do matki równo o dziewiątej. Opiekunka już była , matka po prostu jej otworzyła, nie wiedząc kim jest. Od razu zwróciłam uwagę na to, że trzeba jej wbijać do głowy , że ma tego nie robić. Z wrażenia zadzwoniłam do tej szefowej jak tylko weszłam do biura i próbowałam wyjaśnić o co w tym chodzi . No i nie wiem , po prostu poszła sama do ops-u i logicznie gadała jak mi powiedziała. Do tej pory nie wiem co za spinkę w mózgu dostała, żeby tam pójść. Ale żeby mi wesoło nie było , wsypało się do niej to babsko . Zameldowała mi sąsiadka. Akurat wsiadaliśmy z małżonkiem do auta ,żeby pojechać na działkę po dodatkowa drabinę , bo nam potrzebna a potem i tak miałam w planach wpaść jak się umówiłam z opiekunkami. No to już wiadomo co mam robić. Wywaliłam z domu szkodnika, nawrzeszczałam na jedną i drugą, bo matka oczywiście focha odwaliła, że co ja chcę od jej koleżanki. Kiedy wracaliśmy , po zawiezieniu drabiny do biura i odebraniu paczek z paczkomatu znów wpadłam do matki ale tym razem była sama. Nagadałam ,że ma nie wpuszczać nikogo, że wszyscy co mogą wejść mają klucze , opiekunki też je dostaną , nastraszyłam ,że ją babsko okradnie, otruje albo udusi i poszłam. Czy poskutkuje to już nie wiem, okaże się. Z nudów z pewnością nie umrę...