tak jakby . Ale pogoda nam je pogmatwała . Od rana wiało paskudnie , ale było słonecznie. Zanim ogarnęliśmy chatę i zjedliśmy obiad zachmurzyło się i popadało, potem przestało, potem znów padało , potem kropiło , potem znów i td. No i tyle z planowania . Zajęłam się więc sprawami domowymi i nawet udało mi się wywieść do kontenera worek z ciuchami, które poszły do kasacji. I teraz myślę co dalej , bo nie specjalnie mam ochotę znów się za robotę zabierać . Może zrobię w końcu model świecznika , który wymyśliłam na naszą komodę . Będzie z czarnego, matowego metalu , bardzo prosty w formie , nawiązujący do gotyku. Nie ma takich w sklepach . Zrobi mi zaprzyjaźniona firma , wystarczy, że zwymiaruję i zrobię model z kartonu , żeby mieli pogląd jak ma wyglądać .
Trochę czytam , zrobiłam zakupy na podróż i na bieżące potrzeby . Mężuś zabrał się za swoją jaskinię . Jak na razie wyrzucił jedną , starą kuwetę , których kiedyś używało się do wywoływania zdjęć . Zobaczymy czym to się skończy ...
Zamówiłam sobie kapelusz na lato - z wycięciem na koczek i regulacją obwodu na rzep. taki słomkowy z czarnymi lamowaniami. Ten co mam , mocno stracił na wyglądzie , przez lata użytkowania , pora wymienić .
babusia

Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy
sobota, 6 czerwca 2020
piątek, 5 czerwca 2020
5.06.2020 Zdziwaczałam ...
tak twierdzi moja matka . Ciągle bym tylko sprzątała i wszystko wyrzucała i wszędzie widzę śmieci. Najechała na mnie , jak zabrałam się u niej za porządki w kuchni. Jak sprzątałam , zadzwoniła jej koleżanka . Oczywiście poskarżyła się zaraz , że znowu jej sprzątam i ją opieprzam. No i dostała od kolesiówki po uszach, że powinnam ją codziennie opieprzać a ona powinna się cieszyć ,że jej sprzątam. Osiwieję przez nią . Oczywiście kolejna akcja była z wynoszeniem śmieci i zabraniem ciuchów do prania . Jakoś w końcu dała się namówić na wypranie kurtki i swetra . I tak muszę powtórkę jutro zrobić , bo nie wszystkie plamy puściły. Odstawię jej ciuchy w niedzielę , sprawdzę czy ma co potrzebne , bo przed wyjazdem już nie będę miała czasu do niej wlecieć .
Inne sprawy w normie. Padało dziś prawie cały dzień, nie jakoś ulewnie , ale taki jednostajny kapuśniaczek . To dobrze, bo ziemia ma szansę nasiąknąć wodą . Pięknie pachnie taka zalana deszczem zieleń.
Jeśli jutro będzie bez deszczu ruszamy na nasze rodos, kontynuować prace porządkowe.
Inne sprawy w normie. Padało dziś prawie cały dzień, nie jakoś ulewnie , ale taki jednostajny kapuśniaczek . To dobrze, bo ziemia ma szansę nasiąknąć wodą . Pięknie pachnie taka zalana deszczem zieleń.
Jeśli jutro będzie bez deszczu ruszamy na nasze rodos, kontynuować prace porządkowe.
czwartek, 4 czerwca 2020
4.06.2020 Sprawy babusine
Jazdy ciąg dalszy . Na razie złożyliśmy reklamacje . Zobaczymy co z tego wyniknie. Nie mam zamiaru się tym stresować dłużej przynajmniej do przyszłej niedzieli. Spokojnie poczekam na odpowiedź.
Inne sprawy w normie. Zawaliły mnie dziś paczki z towarem. Śpieszyło nam się więc pojechałam na bazę kurierską , a tam niespodzianka , zamiast jednej paczki aż 5 i to wielkich. Ledwo się do mojego kombi to wszystko zmieściło.
Popołudnie , pierwsze w tygodniu spokojne , bez pospiechu i jeżdżenia po okolicy .
No i jeszcze się pochwalę ; po raz pierwszy od kilku miesięcy odnotowałam spadek wagi o 2,5kg. Staram się , długa droga jeszcze przede mną ,żeby wrócić do wagi po kuracji odchudzającej , ale pierwszy sukces mam.
Inne sprawy w normie. Zawaliły mnie dziś paczki z towarem. Śpieszyło nam się więc pojechałam na bazę kurierską , a tam niespodzianka , zamiast jednej paczki aż 5 i to wielkich. Ledwo się do mojego kombi to wszystko zmieściło.
Popołudnie , pierwsze w tygodniu spokojne , bez pospiechu i jeżdżenia po okolicy .
No i jeszcze się pochwalę ; po raz pierwszy od kilku miesięcy odnotowałam spadek wagi o 2,5kg. Staram się , długa droga jeszcze przede mną ,żeby wrócić do wagi po kuracji odchudzającej , ale pierwszy sukces mam.
3.06.2020 Ciąg dalszy
jazdy z ubezpieczalnią . I jeszcze jutro . Może w końcu coś załatwię , ale raczej nie po mojej myśli. Może jednak wyniknie z tego jakiś plus. Co się jednak nawkurzałam , to moje . Żeby w ogóle się do nich dodzwonić to już wyczyn. Dogadanie się to osobna bajka ; nasza agentka jedno, na infolinii jeden gada tak , drugi inaczej, każdemu tłumacz jak pasterz krowie na rowie o co chodzi , jeden łapie inny nie łapie , o przełączaniu po ileś razy nie wspominając. A w skrócie chodzi o to , że mieliśmy wykupione programy emerytalne dla pracowników i ni stad ni zowąd dostaliśmy informację , że umowy zostały rozwiązane . Po długim wydzwanianiu ustaliłam ,że była jakaś niedopłata. Informacji , czy wezwania do zapłaty żadnego. Pisma z datami z połowy marca informującymi o wysokości zebranych środków odebrałam na początku kwietnia . Podobno - to też ustaliłam na infolinii zostało wysłane 25 marca . Do nas nie dotarły. No i wyłączyli program. Wściekłam się niemożliwie i wszyscy inni też . Jutro po raz kolejny spotykam się z naszą agentką , będziemy próbować przepisać te środki na drugą polisę . Co dalej ? a się okaże.
Z innych spraw , to ruszamy już pełną parą z pracowymi tematami. Może jednak nie będzie tak źle jak się zapowiadało.
Pod wieczór pojechaliśmy na msze za teściową . Odstawiliśmy do domu moją matkę , a potem wskoczyliśmy do marketu po gazową kuchenkę . Taką małą turystyczną na pojemniki z gazem do zapalniczek i opalarek . Mamy butlę turystyczną i palnik ale jakieś przedpotopowe. Nawet nie wiem czy jeszcze mają ważne atesty . Nie wiele to kosztuje , jest wielkości niedużej skrzynki na narzędzia , zapakowane w walizeczkę . Będzie na wyjazd. Mężuś już się cieszy na "byczenie się" . Ja też , ale ale bardziej na to, że nie będą telefony dzwonić i w ogóle spokój święty od środy do niedzieli.
Z innych spraw , to ruszamy już pełną parą z pracowymi tematami. Może jednak nie będzie tak źle jak się zapowiadało.
Pod wieczór pojechaliśmy na msze za teściową . Odstawiliśmy do domu moją matkę , a potem wskoczyliśmy do marketu po gazową kuchenkę . Taką małą turystyczną na pojemniki z gazem do zapalniczek i opalarek . Mamy butlę turystyczną i palnik ale jakieś przedpotopowe. Nawet nie wiem czy jeszcze mają ważne atesty . Nie wiele to kosztuje , jest wielkości niedużej skrzynki na narzędzia , zapakowane w walizeczkę . Będzie na wyjazd. Mężuś już się cieszy na "byczenie się" . Ja też , ale ale bardziej na to, że nie będą telefony dzwonić i w ogóle spokój święty od środy do niedzieli.
wtorek, 2 czerwca 2020
2.06.2020 Nie mam ochoty pisać
Zaliczyłam dziś taką jazdę ,że szkoda gadać . Z ubezpieczycielem , a jakże . Napiszę jak mi się uda wszystko poodkręcać i ochłonę , bo na razie , to co sobie pomyślę , to mnie cholera bierze.
poniedziałek, 1 czerwca 2020
1.06.2020 Pół roku
za nami. Wyjątkowo popapranego roku . Cała ta pandemia i wybory , afery i zadymy. Dobrze, że człowiek nie wie co go czeka , bo na łeb by dostał.
U mnie dziś w miarę spokojnie , chociaż dużo pisania . Wracamy do normalności i dobrze . Póki co szykujemy się do wyjazdu . My na razie tylko słownie , bo zapakowanie się to jest dla nas kwestia godziny . Jedynie jedzenie muszę kupić , bo wzięliśmy noclegi bez wyżywienia . W domkach są kuchenki ,lodówki i dzbanki bezprzewodowe . Garnki i zastawa podobno też , ale bierzemy swoje , bo nie wiadomo , czy na pewno będą przez te wirusy. A wyjazd już za 10 dni.
Domowo też nic szczególnego . Pokleiłam sobie nowe wkładki do balerinek i od jutra chodzę w bardziej letnim anturażu. W półbutach mi za ciepło , a na sandałki jeszcze trochę za wcześnie. Trochę czytam , niedługo skończę kolejny tom opowiadań z Wiedźminem i tyle. Może druga część roku będzie jakaś normalniejsza .
U mnie dziś w miarę spokojnie , chociaż dużo pisania . Wracamy do normalności i dobrze . Póki co szykujemy się do wyjazdu . My na razie tylko słownie , bo zapakowanie się to jest dla nas kwestia godziny . Jedynie jedzenie muszę kupić , bo wzięliśmy noclegi bez wyżywienia . W domkach są kuchenki ,lodówki i dzbanki bezprzewodowe . Garnki i zastawa podobno też , ale bierzemy swoje , bo nie wiadomo , czy na pewno będą przez te wirusy. A wyjazd już za 10 dni.
Domowo też nic szczególnego . Pokleiłam sobie nowe wkładki do balerinek i od jutra chodzę w bardziej letnim anturażu. W półbutach mi za ciepło , a na sandałki jeszcze trochę za wcześnie. Trochę czytam , niedługo skończę kolejny tom opowiadań z Wiedźminem i tyle. Może druga część roku będzie jakaś normalniejsza .
niedziela, 31 maja 2020
31.05.2020 Dzień Dziecka z finałem
i to jakim ! Ale po kolei . Około 14.30 pojechaliśmy na działkę przygotować grilla jak było umówione . Młodzież dotarła około wpół do czwartej. I było całkiem fajnie ; jedzonko , zabawy z wnusiami , pogaduchy . Zaprosiliśmy też na grilla prababcię . Siedziała sobie na słońcu i podziwiała jak się prawnuki bawią i jak to szybko trawa urosła. Huśtawki i hamak przystosowane do potrzeb góra pięciolatków nie wytrzymały . Dzieci z nich wyrosły . W perspektywie naprawa i mocniejsze liny, żeby jeszcze miały jakąś frajdę . Około 18.00 młodsza młodzież się zwinęła na ognisko u drugich dziadków a my po woli zaczęliśmy sprzątać. I byłoby wszystko fajnie ale zadzwonił nasz kolega , który ma mieszkanie na parterze , w tej samej klatce co moja matka. Aktualnie je wynajmuje. Poprosił o klucze do piwnicy , bo tam przechodzą piony a mają w tym mieszkaniu awarię . Wczoraj i przedwczoraj sąsiad zza ściany robił jakieś przeróbki w instalacji do centralnego i też pożyczał od matki klucze . O ile zrozumiałam , jak dzwoniłam do niej żeby się zabrała na działkę z młodymi , to jej tego klucza nie oddał . Stwierdziłam ,że ma odebrać sobie jak wróci z działki. Jak zadzwonił kolega , to w pierwszej chwili nie skojarzyłam , że mogli coś zmalować przy tej robocie i wywołali awarie u D. Po chwili jednak jak powiedziałam o co chodziło syn zajarzył , że to może być przyczyna. Oddzwoniłam do kolegi i umówiliśmy się na miejscu. Jak zadzwonił , to już sprzątaliśmy więc poprosiłam ,żeby chwilę poczekał. Po pół godzinie byliśmy wszyscy na miejscu . Matka stwierdziła , że klucz ma w domu . Poszła szukać , a my pogadaliśmy . Klucza nie ma , nie może go znaleźć . Idę do sąsiada, żeby odebrać . Okazało się ,ze oddał . Matka ,że nie wie co z tym kluczem zrobiła. Szukam ja i oczywiście klucz wisiał na haczyku , dokładnie tam gdzie powinien. Weszliśmy do piwnicy . U nas nic się nie działo, żednej awarii . Przy okazji okazało się , że nie była zamknięta . Sąsiad twierdzi, że faktycznie nie zamknęli , bo chyba się kłódka popsuła. Nie popsuła się , tylko zacięła . Syn zamknął , kiedy wychodziliśmy. Od razu dałam klucz koledze. A najlepsze jest to ,że w piwnicy u matki stał jej stary telewizor . Jakim cudem ? Głowiliśmy się nad tym dobra chwilę . Małżonek jednak przyjrzał się bliżej i stwierdził, że to nie jest ten. Ja oczywiście zarzekałam się ,że ekipa , która przywiozła nowy , stary na moich oczach załadowała do furgonetki. Bo załadowała. Ktoś wrzucił jej do piwnicy telewizor . Musiał tam już jakiś czas stać , bo zakurzony i w pajęczynach. Prawda, że nie byliśmy tam dobre pięć lat , bo nie było potrzeby. Stanęło na tym ,że musimy wszystko z tej piwnicy wywalić jak leci , do gołych ścian i podłogi. tam dopiero mogą być artefakty ! Nie licząc kompotów pamiętających mojego ojca. Istny cyrk na kółkach . Na koniec jeszcze zabrałam matce ciuchy do prania . Oczywiście znowu musiałam z nią się o to ściąć , bo z uporem muła; nie i nie .
Pora odsapnąć w wiedźmińskim towarzystwie .
Pora odsapnąć w wiedźmińskim towarzystwie .
Subskrybuj:
Posty (Atom)