babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

środa, 13 listopada 2024

13.11.2024 15 lat temu,


 w piątek, 13 listopada o godzinie 13.00 przyszła na świat nasza Wnusia . Była wcześniaczkiem , tylko trochę większym od torebki cukru i bardzo się o nią martwiliśmy, czy sobie poradzi, będzie się dobrze rozwijać, czy będzie zdrowa…Wbrew naszym obawom , rosła szybko i pięknie się rozwijała a dziś jest już piękną, młodą damą o rozlicznych talentach: fanką filmów fantazy i hiszpańskich piosenek, biegle mówi po angielsku , strzela z sukcesem z broni sportowej ( tradycja w rodzinie nie zaginęła) , niedawno zrobiła patent na prowadzenie motorówek, latała w tunelu aerodynamicznym, latem trenuje waterboarding i wspinaczkę po parkach linowych i od niedawna boks , uczy się w liceum wojskowym i pomaga tacie instalować programy na serwerach . A my dziadkowie puchniemy z dumy !  Kochana Wnusiu, żyj 100lat, poznawaj świat i ciesz się szczęśliwym życiem. Na nas dziadków zawsze możesz liczyć, będziemy Cię kochać i wspierać.


wtorek, 12 listopada 2024

12.11.2024 Mam więcej spraw niż włosów na głowie

 Nie tylko firmowych . Załatwiam sprawy matki , w piątek mam spotkanie z ops-em w sprawie opiekunki i kompletuję dokumenty dla adwokatki. Ostatecznie zdecydowałam ,że zlecę jej prowadzenie sprawy. Wyrejstrowałam też samochód firmowy, który w końcu sprzedaliśmy. Mamy więc w miarę nową bazę transportową. Ogarniam po woli to szaleństwo. Odebrałam moje książki , ale czytać zacznę chyba dopiero w weekend , bo ten skrócony tydzień znów się jakiś zwariowany zapowiada. Mężuś ogarnia sprawy zdrowotne , dziś leczyl kolejny ząb , po jutrze ma kardiologa ( po 2 latach ! a i to prywatnie , bo na nfz by czekał jeszcze z rok i trochę).  Kupiliśmy bilety a kolejny koncert , jeszcze na ten rok . Tangerine Dream - nasza licealna młodość . Mamy nawet jakąś płytę winylową z tamtych czasów. Będzie się działo. 

poniedziałek, 11 listopada 2024

11.11.2024 Zamykamy nasz "teatrzyk "

 ale tylko do lutego , bo w lutym będziemy obcinać drzewa . Na tę chwilę pożegnaliśmy się z działką , stół zmontowany, posprzątane, zabezpieczone co trzeba, świeżo posadzone krzaczki ocieplone... Jeszcze tylko opłatę uiszczę za media i koniec sezonu na ten rok. Specjalnie nie świętowaliśmy poza objadaniem się rogalami świętomarcińskimi . Po późnym obiedzie pojechaliśmy na cmentarze, sprawdzić czy nie trzeba posprzątać i ewentualnie wymienić wkłady w zniczach ; okazało się , że nie ma potrzeby.  A wracając, na sąsiedniej ulicy minęliśmy to babsko , co nachodzi moją matkę . W tym układzie zawróciliśmy i skrótem podjechaliśmy pod matki blok. Oczywiście wkroczyłam do mieszkania, ale jej nie było. Zobaczyłam ją jednak kawałek dalej wychodząc , a że małżonek czekał na mnie pod klatką , weszliśmy do klatki, akurat zgasło światło. Nie zapaliłam tylko staliśmy po ciemku. Podeszła do klatki i już chciała dzwonić , ale zobaczyła jakieś cienie przez szybę i sobie poszła. Kręciliśmy się jeszcze po osiedlu , pogadaliśmy jeszcze z siostrą mojej koleżanki ze szkolnej ławki , która wyprowadzała akurat pieska ( paru rzeczy znów się dowiedziałam) i po prawie godzinie postanowiliśmy jechać do domu. I akurat jak jechaliśmy już dojazdówką babsko znów się pojawiło pod blokiem . Małżonek się zatrzymał parę metrów dalej a ja wyskoczyłam z auta i ruszyłam do klatki , gdzie mieszka matka . Zdążyła do niej zadzwonić , jak na nią wrzasnęłam i zwyczajnie wygoniłam spod bloku. Matka usłyszała wszystko w domofonie ale jak to ona : czego ja znów chcę i o co chodzi . Dla zasady na nią też wrzasnęłam ,że ma tej baby nie wpuszczać i tyle. Babsko poszło gdzieś na drugi koniec osiedla , ale co dalej to już nie wiem. Mam nadzieje , że dziś już się  nie pokaże. Szlag mnie trafia , ale już pewne kroki poczyniłam i od jutra podziałam dalej, nie mam innego wyjścia. 

niedziela, 10 listopada 2024

10.11.2024 Objadłam się

 domową pizzą na imieninach syna i wnusia . Pyszna była , a ja od wczoraj czułam się marnie i nie miałam apetytu. Korzyść jedyna z tej imprezy taka, że jakoś lepiej się czuję. Przestały mnie boleć kości i mięśnie. Już myślałam, że mnie jakaś infekcja dopadła ale nie. Za to najedzona jestem na trzy dni do przodu , a spróbowałam tylko po małym kawałku z trzech rodzajów które synowa zrobiła. Tak poza tym byłoby całkiem miło gdyby nie Szwagroscy. Jak to oni , kościół i choroby, w porywach teorie spiskowe (nie uwierzycie - Eurowizja i otwarcie olimpiady w Paryżu ma bezpośrednie przełożenie na powodzie w Czechach i w Polsce). Żadne argumenty do nich nie docierają , nawet nie przyjmują do wiadomości , że można mieć inne zdanie. Słuchać tego nie szło. Tak poza tym , to snułam się dziś bezproduktywnie po domu niczym mara po piekle i przysypiałam jak tylko przysiadłam na chwilę. Zdecydowanie to nie był dobry dzień . Ale co tam , jutro jeszcze dzień wolny, rano pojadę do matki i po rogale świętomarcińskie, poświętujemy jak na Wielkopolskę przystało , podjedziemy na krótko na działkę i  będzie lepiej.