babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

piątek, 23 listopada 2012

23.11.2012 Sweterek

w końcu do mnie dotarł , co prawda powinien być w komplecie z bluzką  ; taki składany bliźniak , ale dotarł sam . Właściwie to już krzyżyk postawiłam na tym zamówieniu , bo jechało do mnie dwa miesiące. Może jest szansa,że bluzka też jakoś dojedzie przed końcem zimy . Nie odeślę , bo  wizję  miałam inną ale sam w sobie też jest piękny i bardzo dobrej jakości . No i kolor ma cudny ; jak mech świeżo po deszczu i kryształowe guziczki. Nada się jako wyjściowy do jedwabnej białej bluzki. 
A poza tym , to pracy mnóstwo . Na jutro nie planuję nic szczególnego poza jakimś ogarnięciem chatki i przygotowaniem sobie makaronu na niedzielę. Nawet zakupów za wiele nie mam do zrobienia. 
Helunia maluje już głowonogi . 

czwartek, 22 listopada 2012

22.11.2012 Sandacze

świeże kupiłam dziś na targu. Poniosła mnie fantazja , 3 wielkie sztuki . Przed chwilą skończyłam toto oprawiać i skrobać . Wyjątkowo wredna robota . Ale na święta jak znalazł.. Ten problem mam już z głowy. 
Przy okazji nabyłam też wiejskiego kurczaka na niedzielny rosołek. Rodzinkę zaproszę, niech mają frajdę . Im zresztą nie chodzi o rosołek tylko ten robiony, domowy makaron.  A co tam , zrobię . 
Gorzej z wpływem rosołku na  moje  odchudzanie . Na razie idzie mi nie źle , choć efektów specjalnie jeszcze nie widzę. 

wtorek, 20 listopada 2012

20.11.2012 Babusinych spraw parę

Roboty dużo , na pisanie , czytanie książek i robótki brak czasu . Czytanie nadrobię w Gwiazdkę , robótki mozolnie ( po 3-4 rzędy na jeden wieczór) ale się posuwają . Poduszka prawie gotowa . Prawie rzecz jasna robi pewną różnicę . Pisanie idzie opornie, ale też idzie. Krótki, nowy  odcinek wspominków w "Chwilowo bez tytułu " . Co dziennie mam coś do roboty popołudniami - skąd mi się to bierze ? 
Młodsza synowa potrzaskała sobie rękę . Nadepnęła na klocek , który mały rzucił jej pod nogi jakoś tak nieszczęśliwie,że upadła. Lekarz orzekł skręcenie i naderwanie czegoś tam w nadgarstku. Jak by tego było mało pękła jej tak zwana torbiel galaretowata, która wyrosła jej na nadgarstku . Normalnie nieszkodliwe i nawet nie bolące, za dwa tygodnie miała iść na wizytę żeby  to usunąć. Tymczasem upadając tak to przygniotła,że pękło i rozlało się podskórnie. Od razu zaczął się robić stan zapalny.  lekarz jej to odciągnął za pomocą strzykawki i wyczyścił, uprzedził jednak,że odrośnie i wtedy będzie musiała usuwać chirurgicznie. W przychodni przesiedziała  cztery godziny. Pocieszające jest to ,że dostanie przyzwoite odszkodowanie. Zmieniliśmy niedawno "grupówkę " na innego ubezpieczyciela  i lepsze warunki. 
Szukam jakiejś fajnej bluzki . Właśnie stwierdziłam ,że nie mam żadnej wizytowej .  Mamy fajny sklepik z ciuchami ( mijam go co drugi dzień w drodze z poczty do banku) , byłoby w czym wybierać , ale ceny na razie mnie wystraszyły , choć z drugiej strony , klasyczny fason wystarczy na długo , może warto kasę odżałować i się skusić. Zastanowię się .    

niedziela, 18 listopada 2012

17/18.11.2012 Sobota/niedziela


Sobota zaczęła mi się pracowicie , od zdjęcia mojej pościeli i firanek w kuchni i sypialni. Od razu zamoczyłam , wypiorę po powrocie z pracy. Potem tradycyjnie zakupy na zieleniaku i w kilku sklepikach , na koniec w Lidlu ( a to tylko z powodu soli do zmywarki i dobrych bananów ; mają najlepsze w całej okolicy , nie wiadomo czemu) i teraz jestem znów na swoim miejscu , za swoim biurkiem. Jeśli następny tydzień będzie z takim lekkim luzem jak ten , to za tydzień w biurze robimy malowanie. Malowanie to pikuś i to malutki. Wyzwaniem będzie powystawianie wszystkiego i przesuwanie mebli. Po prawdzie to zapytań jest tyle,że może się okazać ,że już do końca roku ani chwili wolnej nie będzie.
Na popołudnie zmówiłam się z młodszą synową na pranie kanapy i foteli. Obiecała mi pomóc. Nie będzie na czym siedzieć wieczorem jedynie pufy i krzesełka zostaną , ale kiedyś to zrobić trzeba.
Sezon świąteczny niniejszym otwarty ; kupiłam kilka zawieszek do prezentów. Pewnie za kilka dni zaczniemy biegać po sklepach i szukać zabawek dla dzieci i szklanych bombek, bo mój mężuś uważa,że bombki muszą być wyłącznie szklane , mają się tłuc ,żeby następnego roku kupować nowe. W tym roku jednak zrobię chyba choinkę „ babciną „ - taką z pierniczkami, cukierkami i orzeszkami i oczywiście prawdziwymi świeczkami. Dzieci biegają i pewnie „zanurkuja „ nie raz w gałązki. Lepiej żeby sobie szkła z potłuczonych bombek w rączki nie powbijały. I piernikowe dekoracje. .. Taaak , będzie pięknie. A najbardziej to się cieszę ,że będzie ponad tydzień wolnego. Spróbuję się wyrobić z inwenturą przed świętami i zrobię wolne aż do nowego roku. Taaaak , plan mam piękny. Lubie tak sobie siedzieć i planować , szkoda,że większość planów weryfikuje mi szara rzeczywistość...
Dziś ciepło choć mgliście , w ogóle mgły jakieś tej jesieni częste i geste. Świetnie grają w radiu Merkury , w moich ulubionych molowych tonacjach, aż ciarki po skórze chodzą .

18.11. niedziela 
Kanapa , fotele i pufy wyprane  i wysuszone , firanki wyprane i powieszone na oknach , nawet zdobyłam się na wyprasowanie tym razem , bo tak w ogóle to prasowania firanek nie lubię. Obiadkiem pachnie , a po południu jedziemy na kawę do naszego pracownika .  Dla maluszka kupiłam dresową bluzę w biało- niebieskie paseczki , starszy synek dostanie czekoladę , żeby nie czuł się pokrzywdzony . I wreszcie włożę moją nową , dzianinową suknię . Dotąd nie miałam okazji. Dawno nie nosiłam niczego w kolorze miodowym. A wieczorem zrobię jakąś dobrą kolację dla mężusia głównie, bo ja się konsekwentnie odchudzam więc będę konsumować z umiarem, może z czerwonym winkiem - też wspomaga odchudzanie. A co .  Idzie mi nie źle ; do słodyczy i kawy nie ciągnie już w ogóle. Kawę w tygodniu popijam jedną dziennie , do słodyczy nie ciągnie w ogóle , nie podjadam pomiędzy posiłkami - najwyżej jakieś jabłko lub mandarynkę , owoce i warzywa jeść trzeba. Ser żółty też konsekwentnie ograniczam , teraz 1 plasterek na dwa dni . Dam radę .Szkoda tylko,że na efekty będzie trzeba długo poczekać .