babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 2 listopada 2024

2.11.2024 Duch bojowy

 Ten wielkopolski we mnie dziś wstąpił i zabrałam się za porządki w domu. Co prawda ten duch krzakowca piszczał co chwilę cieniutko i nieśmiało, że ładna pogoda i chciałby na działkę , ale ten drugi był jednak górą i robota szła. Na początek zdjęłam firanki i pościel a po wizycie u matki ( dziś była grzeczna) i zakupach w piekarni oraz solidnym śniadaniu ruszyłam z myciem okien . Wynik 6/7 , co przy tych  gabarytach  i tak jest nie złym osiągnięciem. To jedno w pracowni jakoś przeżyję , nawet jeśli nie zdążę go umyć. Wyprałam co tam było do prania, na jutro ,została mi jeszcze pościel , świeża już czeka na założenie , sprzatnęłam kuchnię i po części salon i sypialnię. Małżonek powynosił śmieci , odkurzył a potem poszedł do garażu . Też nie zły wynik , bo w końcu w nim posprzątał. Na koniec jeszcze pojechaliśmy kupić coś na prezent dla starszego synalka , który jutro ma urodziny - czterdzieste trzecie . W galerii zmiany . Co sklepik to zmiana oferty na świąteczną . Jak na moje standardy to jednak za wcześnie. Tak po Św. Marcinie to już prędzej ale byli i tacy co już od września zatrudniają różne reniferki i aniołki. W tym roku nie kupujemy nowych ozdób , tak postanowiłam a mój mąż przyklasnął ; inna sprawa czy dotrzymamy. W tym roku święta pod hasłem coś z niczego - recykling w natarciu i im więcej (kolorów w tym przypadku ) tym ładniej. Ale zobaczymy , może jeszcze mi coś innego do głowy przyjdzie. Mam w czym wybierać. To sprzątanie dobrze mi dziś zrobiło . Ostatnie sprawy z matką wykończyły mnie psychicznie, trochę odreagowałam. A wracając do zakupów , to jednak sezon na reniferka zaczęłam . Kupiłam świece w czterech kolorach , posypkę do pierników i gromadzę materiały w celu zrobienia pojemniczków na kasowe prezenty , jeśli innych życzeń nie będzie . Jeśli będą to pojemniczek będzie dodatkiem i ozdobą prezentu. Pokażę jak już powstaną. Miłej niedzieli ! 

piątek, 1 listopada 2024

1.11.2024 Listopad

 Oswoiłam listopad już dawno. Wbrew opiniom ,że jest smutny, że pogoda nie ta, ciemno , buro i ponuro, ja ten miesiąc lubię . Ma w sobie jakieś senne ciepło . Przyroda zasypia , czas nieco zwalnia , długie , ciemne wieczory sprzyjają domowym zajęciom, wspominaniu , ale też i drobnym przyjemnościom a z każdym mijającym dniem bliżej nam do Świąt. Rośnie nastrój oczekiwania… Taaak , listopad to zdecydowanie przyjemny miesiąc . Można robić tyle fajnych rzeczy , na które zwykle nie ma czasu , bo słońce i ciepło wyciągają nas z domu i pobudzają do aktywności na zewnątrz . Tymczasem w listopadzie można bezkarnie wylegiwać się na kanapie z książką i dzbankiem pachnącej, rozgrzewającej herbatki w zasięgu ręki , gadać bez końca przez telefon  z dawno nie widzianą  przyjaciółką , albo upiec ulubione ciasto lub ugotować zupę grzybową , pobawić się z wnuczętami , zmajstrować razem lampion z dyni albo pokazać wnuczce pierwsze sploty na szydełko … Moje wnuczęta już z tego wyrosły ale jeszcze nie tak dawno siadywały z dziadkiem i razem klecili kasztanowe lub żołędziowe ludki. Listopad lubiłam już od wczesnego dzieciństwa.  W babcinej kuchni , przy stole toczyło się życie, pachniało pieczonymi w piekarniku jabłuszkami , pod kuchnią płonął ogień a babcia opowiadała jakieś historie , czasem babci siostra czytała na głos , najczęściej jednak zajmowałyśmy się jakimiś domowymi sprawami; naprawianiem odzieży , łuskaniem fasoli , przebieraniem nasion do przyszłorocznych zasiewów… Takie drobiazgi. Ze ścinków materiałów i makówek ciocia wiązała dla mnie laleczki- kukiełki … Bardzo to wszystko lubiłam. Coś z tej przytulności  we mnie zostało. Listopadowe wieczory zamierzam spędzać tak jak lubię , przy muzyce, z książką lub robótką w ręce, bo lubię mieć zajęcie, nawet wtedy kiedy teoretycznie nic nie muszę…

Cóż, pomarzyć można , pewnie będzie jak przez ostatnie dni ; krążenie miedzy mieszkaniem matki i z powrotem i naprawdę będzie mało tego delektowania się jesiennymi wieczorami ale cieszmy się choćby namiastką . Dobrego miesiąca!




czwartek, 31 października 2024

31.10.2024 To już było , ale nic lepszego na Halloween nie wymyśliłam

Trochę czarnego humoru , bo jak czytający wiedzą ciągnie mnie w mroczne klimaty  Kiedyś, dawno , dawno temu , u zarania internetu , kiedy jeszcze takie ciekawostki były dostępne bez podawania swojego numeru telefonu w celu otrzymania sms-a z odpowiedzią  a potem milionów sms-ów z grami , niby – nagrodami i reklamami, odpaliłam zegar śmierci . Rzecz polegała na tym, że wpisywało się swoją datę urodzenia i płeć a zegar wyliczał datę śmierci . Wyszło mi ,że zwykła śmierć mi nie pisana ; umrę w wieku 64 lat na skutek uprawiania sportów ekstremalnych albo działań wojennych . Ubawiłam się nie źle ; no bo jedyny sport ekstremalny jaki uprawiałam to zjeżdżanie po poręczy  ( zaprzestałam około 30-tki ) i akrobacje na trzepaku ( zaprzestałam w wieku lat 14) , a na żadną wojnę się nie zanosiło .Nadal mnie do sportów ekstremalnych nie ciągnie , nieoświetlonym rowerem po zmierzchu z naostrzoną kosą na ramieniu nie jeżdżę i nie zamierzam jeździć a mimo to dziś już mi tak wesoło nie jest ; politycy knują , konflikty narastają a armie się zbroją . Świat zmierza do globalnego konfliktu . W tym kontekście ta wyliczanka internetowego zegara śmierci nabiera realizmu.  No dobra , jak na jeden dzień tego horroru wystarczy. A co z tego wynika ? A nic takiego , nie pamiętam wprawdzie kiedy to było , ale pewnie będzie już ze 20 lat albo lepiej gdy odpaliłam ten zegar  , dziś zbliżam się do tych 64 lat, tuż za naszą granicą toczy się wojna , a reszta świata płonie... W tym kontekście ta internetowa "głupawka" nabiera zupełnie innego wymiaru. 

  A tak poza tym , pogoniłam znów to babsko , pół osiedla robi mi już za tymczasowy monitoring , dziś nawet sąsiadka zadzwoniła do mnie z informacją, że to babsko się przywlokło, ale już niedługo się to skończy. I mam już nowe żelazko , tym razem z marketu , nie żadne firmowane. Zobaczymy jak długo pożyje. 

I jeszcze taki kawałek muzyczny, może nie typowo na Halloween ale jednak w klimacie 



środa, 30 października 2024

30.10.2024 Cała ja ,

 Po pierwszym "amoku" i panice , już się pozbierałam i drobiazgowo układam plan działania. Zawsze tak miałam , nawet jak zapaliła mi się butla z gazem to w pierwszym momencie miałam odruch ucieczki a w pół sekundy potem ryzykując oparzenie skręciłam zawór i narzuciłam na zawór ręcznik tłumiąc do końca płomień. W sprawie matki pomogła mi spokojna rozmowa z policjantami , a dziś już wiem , co po kolei i mam plan minimum, zanim rozwiążą się sprawy formalnie i prawnie. łatwo i szybko nie będzie , ale od czegoś trzeba zacząć. A dziś robię sobie przerwę, nie mam zamiaru tracić zdrowia z powodu jakiejś niepozbytej baby. I tak sobie z nią poradzę. 

Z innych spraw to mam na głowie biuro , bo synowa kilka dni musi zostać z wnuczkiem w domu z powodu złamanej ręki. Nie jest źle . Od poniedziałku może wrócić do szkoły , ale treningi piłkarskie ma na razie z głowy.  Muszę też wyskoczyć rano na działkę , bo opróżniają szamba a małżonek wybiera się w dłuższą trasę do klienta. Jakoś ogarnę.  Na piątkowe święto właściwie jestem przygotowana , jutro kupię kwiaty i to wszystko . A co dalej ??? Zobaczymy. 

wtorek, 29 października 2024

28.10.2024 To już zakrawa o absurd

 Na policji to ja chyba zamieszkam , dziś byłam dwukrotnie , raz założyć oficjalnie sprawę o naruszenie miru domowego, a drugi po tym jak wywaliłam babsztyla z domu , bo znów u matki siedziała. Przy okazji pokazałam kryminalnemu telefon matki ; 131 prób połączeń tylko dzisiaj od tej baby i uszkodzenia mechaniczne , np wyrwane gniazdo i inne. Sprawa zrobiła się kryminalna w chwili gdy powiedziałam , że to babsko podaje adres mojej matki jako swój.  A jak by tego było mało , to nasz najmłodszy wnuczek złamał rękę , tę samą co 2 lata temu na Kaszubach . Na szczęście tym razem niegroźnie , nie wielkie pęknięcie , bez przemieszczenia. No i żeby już całkiem mnie zdołować , wysiadło mi żelazko ...  Jakiś obłęd... Sama już nie wiem co z sobą zrobić ; albo się dziko śmiać albo wyć do księżyca...

poniedziałek, 28 października 2024

28.10.2024 Jakoś leci

 a ja po woli łapię wszystkie nitki jeśli chodzi o sprawy z matką .Ile tego jeszcze będzie ??? 

Z innych spraw , w firmie zaczęły się "żniwa" . Nie wiadomo co najpierw do ręki łapać. Dzisiejszy dzień był narwany . Dawno tylu spraw się nie zwaliło na raz. A na mnie dodatkowo jeszcze piątkowe czekały. Większość ogarnęłam a po drodze sprawy rodzinne.  Po południu jednak odpuściłam , siedzę na kanapie i się obijam . Z tych nerwów jestem obolała i zmęczona. Musiałam odpocząć . Jutro kolejny ciężki dzień . 

niedziela, 27 października 2024

27.10.2024 Nie wiem jak zacząć

 i o czym dziś napisać też nie wiem . Po piątkowej przygodzie z metalem wróciłam pozytywnie naładowana i odprężona , ale brutalna rzeczywistość dopadła mnie szybciej niż myślałam , że dopadnie. Jak dotąd sytuacja nadal mnie przerasta . O ile jestem uodporniona na moją matkę i jej charakter , o tyle na sytuację w jaką się wpakowała już nie i na dzień dzisiejszy jestem kompletnie bezradna . A na łeb walą mi się kolejne sprawy i nie wiem czym się to wszystko skończy. Na razie tyle w tej kwestii . Jutro zderzenie z kolejnymi ; adwokatem , lekarzem matki , ponownie z ops-em i nie wiem czym jeszcze.   Szerzej napiszę o wszystkim za jakiś czas. Na razie zżerają mnie nerwy i nie jestem w stanie racjonalnie i spójnie myśleć. Czytam przepisy prawne w celu poznania jakie mam możliwości zadziałania. Przynajmniej zaczynam łapać o co pytać. 

A z innych spraw to korzystamy z ładnej pogody i dalej ogarniamy ostatnie prace na działce. I tu niespodzianka ; zerwałam dwie spore garście poziomek . Nie miały takiej, letniej, intensywnie czerwonej barwy ale i tak były przepyszne ! Dobrego tygodnia !