babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 5 października 2019

5.10.2019 Grzyby mam! Grzyby mam!

I własnie się część suszy , a część czeka aż zmywarka słoiczki pomyje i pójdą w ocet . Załapałam się dziś na zieleniaku i w zadziwiająco jak na grzyby niskiej cenie . Widocznie jest ogromny wysyp. Nawet moja zaprzyjaźniona babcia-ogrodniczka się wybrała i to w miejsce , które ominęła nawałnica i się uchowało - taka resztka lasu i nazbierali.  Młodszy synalek z pracownikiem jeżdżą do klienta około 40 km od nas i w drodze powrotnej zbierają w przydrożnym lesie i to późnym popołudniem. 
Z moich działkowych planów nic nie wyszło , a to za sprawą padającego z przerwami deszczu i silnego wiatru. No to zajęłam się czym innym . Szyciem i przeróbkami , oraz obieraniem grzybów. No i standardowo ; zakupy, przepierki, ogarnięcie chatki itp. Skróciłam rękawy w męża koszuli , pozszywałam swoją szyfonową bluzkę , bo mi się na szwach wysiepała ( wyrób chiński zapewne) , ale naprawiłam , uszyłam kilka woreczków do lawendy , takie drobiazgi . Udało mi się też poczytać. 
Na obiadek ugotowałam zupę z ciecierzycy ( nie robiłam tego nigdy przedtem , chociaż cieciorkę jemy w innych daniach) . Taką trochę na sposób wschodni. Przepis podpatrzyłam w programie o tym jak się produkuje różne rzeczy na skalę przemysłową . W sumie to tylko składniki i przyprawy . Ugotowałam po swojemu. Wyszła przepyszna . I jak zwykle zjadamy na obiad porcję na pełny talerz plus czasem coś na dokładkę , tak tej zupy zjeść się nie dało nawet pełnego talerza . Syta niemożliwie . Na jesienne chłody jednak świetna ; bardzo rozgrzewająca. 

piątek, 4 października 2019

4.10.2019 Sprawy babusine

Właśnie mnie przygotowali do zimy, znaczy nie mnie tylko moje auto . Chłopaki odstawili do warsztatu na zmianę opon. W swoich też pozmieniali. W ten sposób mamy sprawę opon załatwioną hurtowo. 
 Jeden z naszych praktykantów ( ten co ma ojca strażaka)  przemalował sobie włosy na siwo. Chłopaki mieli ubaw nie z tej ziemi. Nie wiem co o nim sądzić , dziwny jest , jakiś taki wycofany, zagłaskany ,  może zdominowany. Słaba osobowość . W ogóle to zauważyłam ,że ci nasi uczniowie w ogóle ze sobą nie rozmawiają , a przecież są z tej samej klasy. Jak nie mają nic do zrobienia to się gapią w smartfony. W ogóle są lenie ; dostali do czytania książki z parametrami technicznymi i normami - jedyna okazja ,żeby się z tym zapoznali , bo tego nie uczą w szkołach , a za materiały słono się płaci , nie są ogólnodostępne w necie - i żaden się nie ruszył , pooglądali i leżą sobie na stole w salce. Dziś przynajmniej w kość dostali , bo ich starszy synalek zabrał na robotę i to taką fizyczną. Nie zaszkodzi im. Synowa intensywnie się doucza asortymentu i pomaga mi z papierami . Nie źle nam razem idzie .
No i tyle jeśli chodzi o dzisiejszy dzień pracy . 
Popołudnie spędziliśmy z małżonkiem na zakupach . Sporo tego było , bo oprócz spożywki doszły środki czystości do domu i biura i parę niezaplanowanych rzeczy ; koszula flanelowa a la drwal dla mężusia. , w czarno- czerwoną kratę . Zostało mi świeże pieczywo i zieleniak , ale to jutro rano jak zwykle w sobotę. Intensywny dzień mi się jutro zapowiada. 

czwartek, 3 października 2019

3.10.2019 Nie jest źle

kasa zaczyna spływać z kontraktów a to mnie zawsze cieszy . Wczoraj zmarnowałam trochę czasu ale co się w zamian pięknych widoków naoglądałam to moje. Naszemu znajomemu instalatorowi przytrafił się wypadek przy pracy . Urwał włókno światłowodowe i tym sposobem pozbawił swojego klienta , u którego robił instalacje alarmową, internetu i telewizji. Poprosił nas o pomoc , bo wie, że mamy spawarkę . Pojechaliśmy więc w okolicę Mosiny ( tak, tak , tej od elegantów) . A tam lasy, bliskość Warty i w ogóle okolice malownicze klimaty . A jesienią tym bardziej. Nie poszło nam jak trzeba , bo kolega nie zna się na tym sprzęcie i nie umiał nam wyjaśnić co potrzebne . Byliśmy przygotowani , ale okazało się , że akurat tam jest inny rodzaj wtyków. A ten urwany wpadł do rury , na oko jakieś 2m wgłąb instalacji. Nie do wydobycia. I tak miał fart, bo podzwonił do znajomego z Poznania a ten odpowiednie wtyki posiadał. No i przez ten jego wyjazd po wtyki straciliśmy czas. Ale miło było pogadać. 
A dziś jak zwykle . Spraw pracowych sporo jak to w październiku. W domu zaliczyłam spotkanie w deską do prasowania , ale mam porządek , a mężuś co na grzbiet włożyć. 
Ochłodziło się , rano było tylko 3 stopnie  , późnym popołudniu 9 . Na jutro szykuję mitenki . 

wtorek, 1 października 2019

1.10.2019 Trochę nowego

Do pracy po urlopie wychowawczym  wróciła dziś nasza synowa  ,, na razie na pół etatu , żeby jeszcze mieć trochę czasu dla dzieci. Musiałyśmy parę formalności pracowych załatwić , jeszcze bhp i rodo do dopracowania , ale to jutro. Trzeba się było ostro do pracy brać i obie miałyśmy co robić. Przyniosła  ciasto z masą krówkowo-budyniowa. Pychotka . Piec to ona potrafi! 
Od wczoraj mamy uczniów na praktykach zawodowych z technikum. Takie 3-tygodniowe . Słabi są . Co roku zarzekamy się , że nie weźmiemy ale przychodzi jesień i znów ktoś prosi o przyjęcie , dzwonią nasi klienci , że może  syna , albo kolegę itd. I znów ich mamy. W ogóle młodzież jakaś mało zaangażowana ostatnio. Z roku na rok coraz mniej. Ale może się rozkręcą , bo u nas taryfy uczniowskie nie obowiązują ; dostają zadania i mają je wykonywać. Bywało, że nam za to dziękowali. I może dlatego wciąż chcą przychodzić . Z tego co wiem , to w innych firmach co najwyżej sprzątają , albo instalują Windowsy. 
Ogólnie dzisiaj w pracy działo się dużo . Ale najważniejsze , rozliczyłam kolejną inwestycję . Jak dotąd najlepszą w tym roku. I u klienta, który z kasą nie spóźnia się nigdy, już raczej zapłaci przed czasem . 
W domu specjalnie się nie przykładam do pracy . Zostawiam sobie na sobotę , jeśli będzie padać , jeśli nie to oczywiście działka . 


poniedziałek, 30 września 2019

30.09.2019 Jesień , jesień

a jak jesień to i obfitość wszelka . No to nie żałowałam sobie dekoracji . Kilka fotek , żeby nie było, że ściemka . Nie wszystko zdążyłam obfotkować , więc pewnie coś jeszcze dorzucę przy czasie.



Na choince, która w ubiegłą zimę stała w biurze , a wystawiona po sezonie na podwórko w zacisznym kątku wypuściła i dlatego czeka na kolejne święta  zadomowił się pajączek i oto co sobie zbudował 



    A teraz najlepsze : gawrony ( po naszymu wielkopolsku glapy ) . Tak wyglądały na etapie produkcji . Z jednej porcji ok.400 g cementu kreatywnego cokolwiek to jest udało mi się zrobić pięć sztuk różnej wielkości z , których dwie dostała wnusia 


 Tutaj cała gromadka już pomalowana i gotowa do odlotu

 A tu w całej okazałośći rozsiadło sie to skrzydlate towarzystwo na stoliczku z maszyny do szycia wśród kasztanów i gałązek i czeka... na Halloween zapewne 



 Okno w kuchni zdobi kompozycja z wszystkiego co znalazłam w moich kartonach z dekoracjami 




Kącik pomiedzy biblioteczkami wciąż zdominowany przez kolor czarny, tym razem z dodtakiem jesiennych złocistości 


I nasz niby- kominek ; świece - domki , jabłuszka , kamienie , kolorowe listki i całkiem spora gromadka jeżyków . Skąd jeżyki ? Ano , też mają swoją historię ; ulubionym zwierzątkiem dziadka jest jeż . A skoro dziadziuś lubi to wnusiątka przy każdej okazji obdarowują go jeżykami w różnych postaciach - mamy już całkiem sporą gromadke w domu.



         A tu zbliżenie , na szczegóły 



Przy wejściu na skrzyni do butów  też nie mogło zabraknąć dekoracyjnych drobiazgów, choć tu jeszcze dekoracja nie jest kompletna , właśnie myślę jak ją uatrakcyjnić 



PRL-owskie emaliowane dzbanki sprawdzają się w każdej porze roku , tym razem w towarzystwie kilku dyniek 



Jesiennym nastrojem podzieliliśmy sie też z przyjaciółmi - taki wrzosik w jesiennym ubranku , drobiazg , żeby sprawiał przyjemność 


niedziela, 29 września 2019

29.09.2019 Niedzielne sprawy babusine

Daty nadal mnie prześladują ; dziś rano wpadłam w panikę ( no prawie) ,że nie zrobiłam wpłat , które zwykle robię w ostatni dzień miesiąca , no i siedziałam rano zaraz po wyjściu z wanny i robiłam dyspozycje . Gdzieś w okolicach obiadu dotarło do mnie, że przecież ostatni dzień miesiąca wypada jutro. Szaleństwo jakieś ... 
A poza tym , oprócz zwykłego niedzielnego luzu odwiedziliśmy przyjaciół w Poznaniu. Popołudnie i wieczór nadzwyczaj udane . Przy pysznym jedzeniu i równie pysznym winku , gitarowej muzyce w wykonaniu Nowozelandczyka ( zapomniałam nazwiska ) - ostatnim muzycznym odkryciu naszego kolegi. Niedługo znów się spotkamy u nas. Na razie nie umówiliśmy terminu , ale to nie ma znaczenia . Było miło i jak zwykle żałujemy , że tak krótko.  Znamy się  i przyjaźnimy 40 lat ! Było za co wznosić toasty.