babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 3 czerwca 2017

3.06.2017 Piwonie

przywiozłam dziś z działki synalka . Śliczne i pachnące . Dwa duże bukiety ; ciemnoróżowe i kremowe. A jak pięknie pachnie w domu. Umyta podłoga , czysty obrus na stole i kwiaty w wazonie czyli tak jak być powinno w niedzielę. Zawsze te trzy rzeczy kojarzyć mi się będą z niedzielą . Może jeszcze zapach drożdżowego ciasta . Póki co ciasta na razie nie piekę . Mało chętnych na takie przysmaki. Nie mam pojęcia dlaczego . Ale dla mnie to lepiej , bo nie jem słodkiego . A ostatnio sobie trochę pozwoliłam. 
Sobota nie różniła się właściwie niczym od innych sobót , przynajmniej dla mnie , bo mężuś wciąż jeszcze w pracy. Przenoszą serwerownię od wczoraj. Trudno; w poniedziałek klient musi normalnie pracować . Ja jak zwykle rano wybrałam się na zakupy . Nie szalałam dzisiaj. Mam jeszcze zapasy. Potem mężuś pojechał do pracy a ja na działkę synalka wykopać barwinek i jeszcze coś co nie wiem jak się nazywa , ale rośnie gdzie popadnie; takie małe białe kwiatki na szarozielonych łodyżkach. Przy okazji narwałam tych piwonii. Na działce spustoszenie , po majowych przymrozkach , owoców nie ma . Jedynie porzeczki jak zwykle obrodziły . Grządka mojej matki zapuszczona kompletnie . Rośnie na niej kilka zdziczałych truskawek i mięta. Najwyraźniej matka straciła ochotę do zabaw w ogródku. Na jesień sama to zagospodaruję. Może wcześniej jeśli uwinę się z przybiurowym ogródkiem. Dziś oczywiście też się nim zajmowałam. Powyrywałam zielsko ze skalniaka , posadziłam kolejne roślinki , te kupione i te wykopane z działki. Podlałam wszystko dokładnie i na koniec opryskałam resztę zielska randapem. Skutkuje , pryskaliśmy w ubiegły tydzień a dziś tylko to co zostało , albo odrosło. To co posiałam , wzeszło i rośnie , a posadzone roślinki na razie się przyjęły. Skalniak nabiera kształtu. 
Pogoda piękna , lato takie jak lubię , nie zbyt gorące . Po woli będę się zatapiać w letnich klimatach i tworzyć dekoracje ; w tym roku w stylu morskim . Mam już ciemnoniebieskie świece , materiały na poduszki w morskie motywy . Dołożę do tego kamienie w niebieskich i turkusowych odcieniach i muszle . I łódeczkę z kory w słoiku ( to taki z przymrużeniem oka statek w butelce, jakie się kupowało kiedyś nad morzem jako pamiątki ). Muszę też zorganizować sobie jakieś serwetki w morsie wzorki. 

piątek, 2 czerwca 2017

2.06.2017 Dzień dzisiejszy mnie wykończył

Jakby się wszystko sprzysięgło. Niby nic takiego, same drobiazgi ale upierdliwe jak nie wiem co . A przetarg znów odłożony na nie wiadomo kiedy. Znaczy wiadomo ale o kolejne 3 tygodnie . Pytanie czy w ogóle się odbędzie. No i się zaczynają sprawy rozkręcać , akurat jak zaczyna się lato , ale co tam ; znów duże korporacje, będzie dużo pracy ale też kasa porządna . I dobrze , bo trzeba nadszarpniętą  po budowie kasę uzupełnić i brać się za remonty w domu . 
Moje roślinki coraz ładniejsze . Jutro znów jakieś dokupię na zieleniaku i dosadzę . Jest co robić w tym moim niby -ogródku. Pomidory już kwitną . dwa z trzech posadzonych krzaczków . Trzeci jest późniejszy. W niedzielę idziemy na obiad do Szwagroskiej i teściowej . Zaprosiły nas. Szwagroska na emeryturę się wybiera ... Ma się te przywileje nauczycielskie . Młodsza ode mnie i pracuje pięć razy mniej . Ale niech jej tam. 
O polityce nawet nie chce mi się myśleć . To jest jakiś absurdalny , chory świat alternatywny . Już nawet dzieciakom łby ryją ( myślę o skąd inąd sympatycznej tradycji zwoływania w dniu 1.06 sejmu dziecięcego); ci młodzi ludzie krzyczący o dekomunizacji nie mieli pojęcia o czym mówią . Nie jesteśmy już państwem prawa , ale anarchii. 

czwartek, 1 czerwca 2017

1.06.2017 Dzień Dziecka

świętowaliśmy wszyscy razem u młodszej młodzieży. Maluchy zachwycone klockami. Od razu zabrali się do składania i nawet najmłodszy , chociaż sam jeszcze składać nie umie i wyręczył go w tym starszy braciszek bawił się potem autkiem. 
Młodzież żyje już wyjazdem na długi weekend. Obgadują przy każdej okazji co i jak . Starszy załatwił motorówkę . będzie trochę kłopotu z zaciągnięciem jej do Bachorza , ale za to zabawa jakiej jeszcze nie było. Wszyscy obiecują się dorzucić do wypożyczki i paliwa. Zapowiada się intensywnie , bo i parę innych atrakcji . Ja marzę tylko o spokoju ; książka , muzyczka w tle , milczący telefon i słodkie lenistwo. Już sobie nawet nowy norweski kryminał kupiłam , ale raczej nie dotrwa do weekendu , przeczytam wcześniej.

środa, 31 maja 2017

31.05.2017 Obowiązki

babciowe i nie tylko mnie wykończyły . Strasznie dużo się ostatnio dzieje a na dodatek miałam znów wnusię na noclegu . Synowa jakiś stan zapalny załapała , a w jej przypadku to bardzo poważna sprawa więc musiała na dodatkowe badania pojechać. No to babcia miała zajęcie . Focha miało dziecko dziś przez całe popołudnie. Raz dlatego,że nie poszło jej na sprawdzianie z polskiego , zrobiła dwa błędy i nic jej nie przekonało ,że to nic szczególnego i może w piątek poprawić , co im pani obiecała. A potem jak się okazało ,że zapomnieliśmy zabrać płytę z bajką , no to się wnusia popłakała . No i tak już potem było cały dzień . Poprawiło jej się dopiero jak do wesołego miasteczka poszliśmy . Pojeździła autkami , poskakała na trampolinie i przejechałyśmy się razem na smoku. 
A tak poza tym , jak zwykle. Praca i praca. Niby nic takiego ale wciąż tkwię w papierach. 
Zakwitła akacja . W mieście pachnie przecudnie, bo akacji u nas dużo . 

poniedziałek, 29 maja 2017

29.05.2017 Sprawy babusine

Koniec tego dobrego - weekendu znaczy i trzeba było się do pracy zabrać od rana. Czyli nic nowego tak jak by. Zakopałam się w papiery . 
Wczorajszy obiadek rodzinny się udał . Wszyscy objedzeni po uszy . Kaszy ugotowałam za dużo ale nie szkodzi . Był obiad dzisiaj i będzie jeszcze jutro. Kasza daje dużo możliwości. 
Tak w ogóle to koniec świata . Do roboty wzięły się nawet miejscowe menelki. Mamy takich z pięciu może w całym mieście , a raczej mieliśmy bo jeden się zatrudnił w puk-u. Jeszcze kilkanaście dni temu brudny i zaniedbany łaził po rynku i wypraszał złotówkę , " bo my na bułłłkeee brakło", a tak naprawdę na chlanie . A w ostatnią sobotę , co widzę ? Przykładnie ostrzyżony , ogolony i trzeźwy ,w czystej koszulce , ubrany w służbowe ogrodniczki zasuwa z wózkiem porządkowym i sprząta ulicę . Noooo, postarał się . W każdym razie życzę mu żeby wytrwał , bo do ludzi , którzy przynajmniej coś próbują robić mam zawsze szacunek.   
Po południu pogadałam z przyjaciółką . Nie za wesoło u nich ale tak to już jest , raz na wozie , raz pod wozem. Górki i dołki nie ominą nikogo. 

niedziela, 28 maja 2017

28.05.2017 Opowieść z krypty

( kiedyś była seria horrorków o zbliżonym tytule - to taka dygresja tylko) , no opowiastka raczej , bo krypta nie wielka . Wybraliśmy się przed 21.00 do kościoła farnego na zwiedzanie krypty grobowej Ponińskich - rodu związanego z naszym miastem za czasów napoleońskich ale i później już po zmianie właściciela również , poprzez małżeństwa. 
Było warto , bo bardzo rzadko kościół otwiera drzwi krypt grobowych i ukrytych za ołtarzami kaplic. Ja osobiście byłam w takiej krypcie raz , w wieku bodajże 14, może 15 lat namówiliśmy księdza, który uczył nas religii, żeby nam pokazał. I zrobił to , ale zobaczyliśmy kryptę pochowanych tam księży . Nie pamiętam już tego zdarzenia , wiem tylko że miało miejsce.Gdzieś w latach 80-tych bramkę prowadzącą na schody zaspawano , drzwi zamknięto i chyba już nikt nigdy tam więcej nie zaglądał. Krypt pod kościołem farnym jest cztery . Wczoraj , w ramach nocy muzeów udostępniono kryptę Ponińskich. jej zwiedzanie poprzedziły prezentacje i rekonstrukcje zdarzeń związanych z armią Napoleona. Z powodów prozaicznych je pominęliśmy . Zwiedzania krypty jednak nie odpuściliśmy , choć przyszło nam na wejście czekać półtorej godziny bo wpuszczali po 10- 12 osób. Było warto . Za głównym ołtarzem ukryta jest niewielka wyłożona beżowym marmurem kaplica ufundowana przez rodzinę Ponińskich z przepięknym barokowym ołtarzem , którego centralną częścią jest obraz Chrystusa zmartwychwstałego. Do krypty prowadzą wielkie dębowe drzwi ozdobione piękną , bogatą snycerką . Ciekawostką jest to, że jest coś takiego w tych drzwiach, że nie wychodzą na zdjęciach. Fotografowane nawet najlepszym sprzętem zawsze na zdjęciach są wychodzą rozmazane . Nam jako - tako wyszły. Mogłoby być lepiej , ale snycerkę widać , co potem pokażę. Nad wejściem jest płaskorzeźba z herbem rodziny- Łodzia .Do krypty prowadzą bardzo strome schodki z bardzo niskim sufitem. Osoba o moim wzroście 163cm musi już pochylać głowę . W krypcie znajduje się 15 trumien członków rodu . Po środku znajduje się największa trumna Stanisława Ponińskiego założyciela 12 Pułku Piechoty Xięstwa Warszawskiego - stąd powiązania z armią napoleońską . Fundamenty naszego kościoła pochodzą z XI w. Kościół był wiele razy przebudowywany , kilka razy płonął i w ogóle historię ma długą i bogatą . Przypuszczam ,że takie gotyckie , a może nawet romańskie katakumby swoją konstrukcją sprawiają ,że krypta jest bardzo przewiewna i sucha. Zwłoki się zmumifikowały , a nie rozłożyły .To jeszcze jedna ciekawostka . Klimat był lekko mroczny , co potęgowały jeszcze przygaszone światła , ale humory ludziom dopisywały. No i zobaczyć naszego dyrektora muzeum i jego "prawą rękę "- człowieka , który gubi się w sklepie z akcesoriami do komputerów ale o historii miasta i nie tylko wie wszystko w strojach z epoki - bezcenne. 

A poza tym zrobiłam kilka fotek miasta nocą . W światłach latarni i reklam , kamieniczki nabierają naprawdę magicznego klimatu.

A oto i fotki:

Wśród trumien są też te dziecięce. Jedna się zachowała , druga rozpadła , odsłaniając szczątki 



Widoki na kryptę 



Kaplica Ponińskich i ołtarz 


Poniżej drzwi prowadzące do krypty




I jeszcze magia starych kamieniczek 




I absolutnie pojechana kwiaciarnia , która nazywa się " Magiczna Kwiaciarnia". Wystawy zmieniają się wraz z porami roku i są po prostu niesamowite , jak ta do której użyto starych dżinsów