się zrobiło w domu. Zajęłam się dziś rozstawianiem świątecznych dekoracji choć nie tylko. Oczywiście wciąż jeszcze będzie ich przybywać. Parę niespodzianek musi być na sam koniec , ale już i tak święta widać . Oprócz tego jak zwykle w sobotę ; zakupy, przepierki , ogarnięcie chatki , no i wizyta u matki . Fochy strzela ostatnio takie, że głowa boli. Nawet nie chce mi się o tym myśleć . Po obiedzie pojechaliśmy z małżonkiem na działkę sprawdzić czy wszystko w porządku i zabrać elektronarzędzia , które zostały po robotach. W naszej piwnicy będą bezpieczniejsze. Przy okazji zabrałam też robocze ciuchy do prania i żeby nie zawilgotniały. Zaliczyliśmy też market budowlany , bo małżonek zgubił miarę na jakiejś robocie i potrzebował nowej . Miarką dysponuje u nas każdy , ja i synowa też , ale każdy swojej pilnuje jak oka w głowie, bo to w naszej firmie sprzęt bardzo przydatny. Po powrocie dokleiliśmy opaskę maskującą do drzwi. Ekipa , która nam je montowała , coś skopała i odpadły jakoś na wiosnę . Mieliśmy inne zajęcia więc nabierały mocy urzędowej. No to się w końcu zabraliśmy do pracy i jest; drzwi jak nowe. Upiekłam też cynamonowe gwiazdki , z których zrobię choinki do piernikowej chatki i przy okazji kilka na choinkę , bo jak babcina , to babcina ; z cukierkami - sopelkami i pierniczkami . Przygotowałam też sobie chatkę do poklejenia. Jutro ciąg dalszy.
Odmeldowuję się do poniedziałku, bo jutro wieczorem długo wyczekiwany koncert.
P.S. Właśnie popełniłam 3500 -ny wpis.