babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

piątek, 6 listopada 2015

6.11.2015 Listopadowo

zrobiło się dziś za oknami . Chyba koniec naszej pięknej , złotej jesieni , pora na tę szarą , zasnutą mgłami, targaną wichrem i zalaną strugami deszczu . Jesień lubię w każdej postaci. Nie straszna mi żadna pogoda .  A listopad jest taki trochę szczególny ; świat troszkę zwalnia , życie koncentruje się w okół spraw domowych , zbliżają się święta...
   Dziś przypada dzień urodzin mojej Babci . Urodziła się jeszcze w XIXw.  Nie żyje od wielu lat , ale wciąż jest dla mnie bardzo ważna . 
 Przyszła dziś przesyłka z zamówioną sukienką dla mojej wnusi . Okazała się jeszcze ładniejsza niż na zdjęciu . Pięknie uszyta i wykończona , z bardzo dobrego materiału . Wzięłam trochę większą niż jej rozmiar i dobrze, bo jednak nie jest zbyt okazała. W tym roku może być jej odrobinę za duża , ale za parę miesięcy już na pewno będzie idealna.  Przy czasie wrzucę jakąś focię. 
Jutro wybieramy się na dziadkowe do teściów młodszego synalka . Trzeba uczcić przyjście na świat wnusia.  Poza tym nie mam żadnych szczególnych planów na jutro . Zwykłe sobotnie ogarnianie chatki i książka.  Książka robi się coraz ciekawsza , wielowymiarowa , pozornie odległe od siebie wątki , osoby i zdarzenia snują  się nie spiesznie w czasie i przestrzeni jak upojny zapach dawno zapomnianych perfum. Bo faktycznym bohaterem książki jest zapach , który powstał w starożytnym Egipcie specjalnie dla dwojga ludzi , po czym został zamknięty we flakonikach i złożony w grobowcu wraz ze zwłokami kochanków . W następnych wcieleniach zapach miał sprawić , że się rozpoznają . I właśnie wokół starożytnego  zapachu toczy się akcja . Trudno tę książkę streścić , trzeba ją przeczytać , a zapewniam ,że warto . Tytuł " Księga Utraconych Zapachów", autorka  M.J Rose . 

czwartek, 5 listopada 2015

5.11.2015 Kilka spraw babusinych

Byliśmy na spotkaniu w sprawie funduszy unijnych i tak jak zakładałam ; nic ciekawego . Cóż , nie teraz to może kiedyś , mamy czas. Zastanawiam się jaki jest sens tych funduszy skoro programy są tak skonstruowane ,że nie wielu je dostanie i właściwie na jakieś enigmatyczne cele, bo co to za cel "innowacyjność" , albo "działania badawczo - rozwojowe" . Choć w minionych latach skorzystaliśmy kilka razy z dofinansowanych szkoleń i to miało sens.
 Na budowie ruszyło dziś tynkowanie . A poza tym znów walczę z biurokracją . Okazało się,że na budowę kotłowni gazowej są konieczne osobne projekty, osobne zezwolenia, inny kierownik robót . Byłam już trzy razy i choć decyzja jest nie mogę jej odebrać , bo najpierw coś trzeba opłacić - opłaciłam , potem coś podpisać - osobno ja, osobno małżonek , podpisaliśmy , teraz muszę znowu iść odebrać jakiś osobny dziennik budowy i projekty.  Jakaś paranoja .  I jak by tego było mało , przyjmują interesantów w określonych godzinach . Całkiem im się we łbach przewraca urzędasom , siedzi taki w biurze 8 godzin i łaskę robi, że interesanta przyjmie ... Jestem przyzwyczajona do innych standardów .
Dziś zdecydowanie się ochłodziło , chyba czas wyciągać zimowe płaszczyki i botki . Na wysokie buty , szale i wełniane kapelusze jeszcze trochę czasu ale za kilka dni już się ich nie uniknie. 
Jak tak sobie czytam i oglądam w tv to co się dzieje w polityce , to znów mam mieszane uczucia ; nie wiem śmiać się , wkurzać czy ręce załamywać - jedna wielka kulturalna nędza i brak choćby śladów klasy nowej władzy . kto na tę nędze głosował ?  Daleko naszemu Krajowi do doskonałości było, ale czeka nas dno. 
Po marketach pracują już świąteczne aniołki i inne gwiazdorki i reniferki . Stanowczo za wcześnie jak na mój gust .  Nie mniej robótki przedświąteczne czas obmyślać i zaczynać .  

środa, 4 listopada 2015

4.11.2015 Szron

a co za tym idzie skrobanie szyb w aucie .Jakoś się tym nie przejęłam . Oszroniony świat wygląda pięknie . A teraz wieczorem miasto i okolice spowiły mgły i to takie ,że widoczność jest prawie zerowa. Nie widać nawet oświetlonej budowy VW. 
Byliśmy z wizytą u naszych wnusiów. mały urósł przez te kilka dni i zrobił się taki gładki i różowy . Nie jest już pomarszczony jak wszystkie noworodki. I wciąż by jadł . Starszy braciszek nadl nie odstępuje go na krok. 
Jutro wybieramy się na spotkanie w sprawie pozyskiwania funduszy z UE. Nie robię sobie wielkich nadziei , już kilka razy do tego podchodziliśmy i nie wiele z tego wynikało . Programy albo nie dla naszej branży albo firmę mamy zbyt długo albo zbyt wysoko postawione poprzeczki. Zobaczymy .
Porażka jakaś z przesyłkami i realizacją zamówień . Co zamówienie to jakaś wpadka.
Słabo mi idzie czytanie książki .Mało mam czasu , szybko zasypiam ale książka robi się coraz ciekawsza. 
Źle się dzieje w polityce , ci co tak entuzjastycznie wybierali mową władzę zatęsknią jeszcze i to szybko za poprzednią . 
Przyszły moje kantówki na niby-kominek . Myślałam ,że to będzie mniejsze , ale zobaczymy jak wypadnie po poskładaniu.  Rodzinka dziwnie na mnie patrzyła jak mi kurier te kłody zładował i chyba wątpią w efekt końcowy , ale niech tam . Zobaczą jak mi się uda go zmajstrować i dopiero wtedy będzie im łyso.

wtorek, 3 listopada 2015

3.11.2015 34 lata

skończył dziś nasz starszy syn. Kiedy ten czas minął ? Dostał od nas węgierski szampan ( tak naprawdę wino musujące - szampan wiadomo; wzór zastrzeżony dla produktów z Szampanii) i dodatek na drobne wydatki . Za długo nie świętowaliśmy . Dzień pracy długi i wnusia na ósmą do szkoły musi więc i spać chodzi wcześnie więc skończyło się na kawie i ciastkach. 
   Odwiedził nas zaprzyjaźniony handlowiec . Sympatyczny, młody człowiek . Lubię z nim rozmawiać , mamy całkiem sporo wspólnych tematów nie tylko firmowych . Dobrze się z takimi ludźmi pracuje. 
   I znów zaszalałam , kupiłam dla wnusi na urodziny jeszcze jedną sukienkę , tym razem wizytową . Miała dwie , ale z obydwu wyrosła. No to kupiłam . jak mi dostarczą pokażę na fotce. 
  Jutro przyjadą kantówki na mój niby - kominek . Już się cieszę ale jeszcze trochę czasu minie nim go zmontuję , bo muszę kupić resztę potrzebnych rzeczy , sosnowe deseczki na gzyms, klej do drewna i jakiś ozdobny dekor.  Wyprawa do le roy lub castoramy niezbędna . Może w piątek , jeśli mężuś wróci z pracy o jakiejś normalnej godzinie . 


poniedziałek, 2 listopada 2015

2.11.2015 Sprawy babusine

Dzień znów pracowity. Skąd się ta robota bierze. W sumie to dobrze, że jest , bo może być różnie jak nowa ekipa zacznie po swojemu zamiatać. Plany dobrze nie wyglądają , zobaczymy co wylezie z worka w praktyce. 
W środę na budowę wchodzą tynkarze , a zaraz po nich goście od ogrzewania i tym sposobem etap pierwszy zbliża się do finału , ale tylko do wiosny . Na wiosnę ruszą prace wykończeniowe. 
    Zmówiliśmy się na sobotę z teściami młodszego na świętowanie narodzin drugiego wnusia. Dziadkowe znaczy. Z przyjemnością oderwię się od pracy na parę godzin. 
Zrobiłam dziś na kolację grzanki , takie staroświeckie , moczone w mleku i smażone na oleju ( no , wiem ,że nie dietetyczne , ale raz na 20 lat chyba nie zaszkodzi) , kiedyś je uwielbiałam . dziś jakoś specjalnie mi nie smakowały .Najwyraźniej zmienił mi się gust . Mężuś chwalił. W sumie coś innego. Nie robiłam ich wieki , z 20 lat albo więcej - ostatnio jak dzieciaki były małe.   
   Wciąż ciepło i słonecznie za oknem , ledwie Święto Zmarłych minęło a ja już sezon świąteczny zaczęłam. Zarzekałam się jak żaba deszczu,że na pewno w tym roku nic nie kupię do ozdoby , wszystko zrobię itd. ale jak zobaczyłam te ozdoby w kształcie lukrowanych pierniczków to oczywiście musiałam je kupić . Uzupełnią świąteczne stroiki . 

niedziela, 1 listopada 2015

1.11.2015 Święto Zmarłych

Piękny , słoneczny dzień , złote liście na drzewach i ten niepowtarzalny zapach chryzantem i płonących świec . Na starym cmentarzu jak zwykle spokojnie , nie zbyt wielu ludzi i raczej bez zbędnego przepychu. Można było się skupić na modlitwie i wspominaniu. Odwiedziliśmy mojego ojca , wnuczka i pradziadków mężusia . Wszyscy blisko siebie , właściwie w zasięgu wzroku. Dołożyliśmy się do renowacji zabytkowych grobowców ze starego cmentarza a kibicom Lecha do renowacji grobów Powstańców Wlkp. Tę ostatnią kwestę Wiara Lecha organizuje po raz drugi. W ubiegłym roku akcja była tylko w Poznaniu, tym razem u nas także. 
Zupełnie  inaczej rzecz się miała na nowym. Tam trudno było dziś wejść . Staliśmy w kolejce do bramy głównej . Przemieszczenie się alejkami też było problematyczne . Naszą wizytę ograniczyliśmy więc tylko do odwiedzin dziadków mężusia i dwóch krewnych  w pobliżu . Pojedziemy tam jutro w Dzień Zaduszny. Patrząc na te tłumy zastanawiałam się skąd w naszym mieście aż tyle ludzi? 
Po powrocie i szybkim obiedzie pojechaliśmy na kawę do teściowej i Szwagroskiej. Wróciliśmy obdarowani domowymi przetworami . Rodzina teściowej przywiozła im przetworzone zbiory ze swojego ogrodu . Dostały tego tyle , że nie dadzą rady zjeść i stwierdziły,że się podzielą . Mamy więc dwa rodzaje sałatek ogórkowych, paprykę konserwową i butelkę porzeczkowego wina  domowej roboty. 
Wieczór spokojny , mężuś ogląda film , ja na razie buszuję sobie po cyberprzestrzeni , za chwilę wrócę do mojej książki . Zaczęłam wczoraj . Na razie nie wiem co o niej myśleć . Próbujemy porzeczkowej nalewki , którą robiłam latem .