babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 28 stycznia 2017

28.01.2017 Wyszło mi ,że nie należy się zarzekać

przynajmniej w kwestii ciuchów. A wszystko przez mojego mężusia , ale o tym później . 
Dzień na luzie . ogarnęłam chatkę , wyprałam co trzeba , rano jak co tydzień zaliczyłam zakupy. Na dwa razy , bo zapomniałam o pomidorach ( sks , no bo co innego ?) Na szczęście po drugiej stronie ulicy mam biedronkę więc nie musiałam drugi raz do miasta jechać . Mężuś pojechał do klienta obejrzeć robotę i przy okazji wstąpił do drugiego na drobną naprawę . Problem okazał się błahy - klientowi się coś z obsługą pomyliło , wystarczyło mu pokazać jak powinno być prawidłowo. 
Przy obiedzie mężuś wymyślił ,żeby jechać do le roy kupić gaśnice i apteczki do biura . Przydać się to nie przyda ( w starym biurze się nie przydało ) ale przepisy wymagają . No to stanęło na tym ,że pojedziemy do Swadzimia, bo tam mam jeszcze kasę do odebrania za niezrealizowaną część zamówienia. No i tu się sprawa z ciuchami zaczyna , bo obok le roy jest sklep z modą włoską  i mój małżonek stwierdził ,że możemy tam też wstąpić , może się coś fajnego dla wnuków trafi, albo dla nas ...
No to pojechaliśmy. Po drodze jeszcze na budowę wstąpiliśmy , zawiozłam zastawę do kawy, bo po woli już tam przenosimy niektóre rzeczy i chciałam obejrzeć turkusowe paski i postępy prac przy meblach. Turkus wyszedł idealny i przepięknie się komponuje z meblami w kolorze aluminium. Ma się oko do kolorów... 
A potem ruszyliśmy do marketu. W tym z włoską modą :"saldi". I to naprawdę duże te przeceny , po 30-40% a niektóre i więcej . Dla dzieciaków tym razem nic szczególnego nie wypatrzyliśmy , to co mi się podobało było niestety w mniejszych rozmiarach . Od razu na początku trafiliśmy na męskie koszule - "saldi" oczywiście i to aż 60% . No to od razu dwie odłożyłam. Kręciliśmy się po tym sklepie , najciekawsze co było to odzież męska . Wybraliśmy jeszcze fajny krawat w czarno-turkusowe wąziutkie paseczki. Bardzo efektowny . No i stwierdziłam ,że pokręcę się jeszcze przy damskich fatałaszkach . Było parę rzeczy, które mi się podobały , ale odstraszyła mnie cena . W oko wpadły mi za to dwie kurtki z wełny . Jedna czarna z ozdobnymi zamkami  , druga zielono- granatowa. Męzusiowi od razu spodobała się ta zielono- granatowa . Mnie też zresztą ,bo ciekawy wzór i prosty klasyczny fason , no i cudownie mięciutka i ciepła choć bez ocieplacza. Przymierzyłam obie , a potem jeszcze krótki płaszczyk w kolorze antracytu. I wyszło ,że jednak ta zielono - granatowa . Zastanawiałam się czy ją kupić , ale małżonek jak to on : od razu mi nawkładał ,że przecież co tydzień takich ciuchów nie kupuję i jak mi się podoba to mam brać i nie wydziwiać . No to wzięłam . Kiedy już szliśmy do kasy , trafiłam jeszcze na spódnice i już się zaczęłam zastanawiać czy nie zrezygnować z kurtki na rzecz spódnicy. Piękny fason i jeszcze piękniejszy kolor ; ciemna czerwień i żakardowy roślinny wzór. Tylko gdzie ja bym w tym poszła ? Taka na wielkie wyjścia . Kurtka też przeceniona o 40% , czyli okazja tak zwana.  A nie dalej jak wczoraj pisałam ,że nie będę ciuchów kupować ... Przy czasie obfotkuję i się pochwalę . 
Po zakupach pojechaliśmy w końcu do tego le roy . Gaśnic w wymaganym rozmiarze nie było , apteczkę nabyliśmy , kasę za niezrealizowane zamówienie odebrałam. W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze do castoramy w tym samym celu ale tam też gaśnic nie było.  Będzie trzeba poszukać w innych sklepach . 
Tak poza tym do imprezy imieninowej mam wszystko przygotowane. Jutro od rana  tylko upiekę pączki i gotowe. Pizzę mi przywiozą na wskazaną godzinę , a te parę dodatków do pizzy , które zamierzam postawić na stole zajmie z dwie minuty. 
No dosyć tego , idę dokończyć piankę . Chyba już pora się za to zabierać .

piątek, 27 stycznia 2017

27.01.2017 Kilka spraw babusinych

Snuję się dziś po domu niczym mara po piekle . Trochę bez ładu i składu . Taki mam dzisiaj dzień . No mam i już . Mimo tego snucia się coś jednak zdziałałam . Uporządkowałam kuchnię , to co stało na blatach w codziennym pospiechu odstawiane tam zamiast do szafy - żeby było pod ręką. Zlikwidowałam i pochowałam też pozostałe dekoracje świąteczne . Zostały dwa , niewielkie akcenty zimowe a na niby-kominek wróciły świece i kamienie. Zrobiłam też porządek z torebkami po prezentach , które zbieram do jednej większej nie wiadomo po jakiego grzyba.
Dziubię sobie dalej mojego królika , ma już wszystkie części. Dziś wypcham do reszty i pozszywam. Zostanie dorobić ubranko. A czy będą kolejne - zobaczymy. Jeśli ten będzie udany , to będą następne. 
W pracy dziś bardzo spokojnie , aż dziwne . Nawet telefony nie dzwoniły po trzy na raz jak to zwykle u nas , a tylko kilka przez cały dzień.  
Przyszedł wiosenny katalog bon prixa , ale nic specjalnego. A zakupów ciuchowych nie zamierzam przez jakiś czas robić , bo mam wszystkiego dosyć . Na jakiś czas wystarczy zwłaszcza, że noszę to co lubię a nie koniecznie to co akurat modne. 
Obmyśliłam wystrój stołu. Wpadły mi w ręce serwetki w kolorze czerwono - białym z wzorem imitującym ściegi dziewiarskie . Mam też kilka czerwonych , szklanych drobiazgów na stół i świecznik zrobiony z resztki płytki z biurowej kuchenki. Poskładam coś z tego. Może zmontuję jakiś dodatek z kłębków włóczki ? Świta mi takie coś w głowie, ale zobaczę...

czwartek, 26 stycznia 2017

26.01.2017 Jaśniej

za oknami . Przed siódmą rano , kiedy wstaję szarówka , z pracy około 16.30 wróciłam o szarówce, a jeszcze kilka dni temu było całkiem ciemno. Dzień się już wydłuża . I dobrze, bo jedyne czego nie lubię w zimie to wstawania po ciemku.
Dziś już czuję się lepiej. Rano jeszcze bolała mnie głowa i gardło , ale jakoś minęło. Pomogły gorące herbatki i Herbitusin na gardło. 
Tak poza tym to miałam dziś w pracy lekki luzik . Dokończyłam sobie spokojnie kilka spraw i nawet ucięłam sobie telefoniczną pogawędkę z przyjaciółką z Podlasia. 
W domu też specjalnie się nie udzielam . Wyprasowałam tylko koszule mężusia - tym razem aż dwie; na piątek i poniedziałek , domowe na sobotę jeszcze ma. No wiem, nie ma się czym chwalić , ale czy ja ciągle muszę coś robić . Nie muszę , a dziś nawet ochoty nie miałam. Mężusia i synalka z imprezy przywiozłam . El Komendante zadowolony , że wzięli udział a imprezę powiat będzie pamiętał. El Komendante cieszył się w okolicy wielkim prestiżem. 
Jak luz to luz - wieczór zamierzam spędzić też na luzie. Może poczytam dalej o Hygge , bo w końcu wydałam kasę na tę książkę więc wypadałoby przeczytać choć treść mało odkrywcza . Może podziubię przy moich królikach ... A może po prostu posiedzimy przy pachnącej herbatce i pooglądamy jakiś ulubiony film ...



środa, 25 stycznia 2017

25.01.2017 Parę babusinych spraw i sprawek

Oj bolało  dzisiaj ; musiałam zapłacić vat i to ogromny ; najwyższa kwota jaką przyszło mi zapłacić za ubiegły rok; zwłaszcza, że ta kasa na zmarnowanie pójdzie , bo politycy sobie nie żałują i zamiast wydawać racjonalnie , szastają nie swoją kasą na prawo i lewo. 
Kupiłam sobie w lidlu książkę ( tak , w lidlu i proszę się nie śmiać - czasem mają jakieś ciekawe pozycje za małe pieniądze ) pt. "Hygge -Klucz do Szczęścia " , niby o duńskim sposobie na bycie szczęśliwym . A ponieważ miałam chwilę wolną po południu , to poczytałam . No i trochę jestem zawiedziona ; nic czego nie robiłoby się na co dzień i same rzeczy proste i oczywiste . Ale może właśnie na tym to polega ; zaakceptowaniu codzienności i sprawianiu sobie przyjemności ( no , może z wyłączeniem objadania się słodyczami, bo to grozi powiększeniem gabarytów) . Tak czy inaczej mam gotowy prezent dla Szwagroskiej na najbliższą okazję , ona zaczytuje się w takich poradnikach. 
Wypychacz do moich królików kupiłam , mogę kontynuować produkcję . 
Pizza na imieninową kolację zaakceptowana . Przy okazji : Lucia jeśli się tu kręcisz , podpowiedz jakie wino do pizzy popijają Włosi ? Zawsze mam z tym problem czy podać białe czy czerwone . Tak poza tym na podwieczorek podam pączki i piankę z galaretką . 
Pozostaje jeszcze wymyślić oprawę stołu. 
Łamie mnie w kościach i zaczyna drapać w gardle. Muszę się do niedzieli nieco podkurować. 


wtorek, 24 stycznia 2017

24.01.2017 Wreszcie !

Dorwałam się do robótek i od razu zaczął powstawać królik . Jeśli się uda będzie ich więcej. Jak zwykle robię bez schematu , polegając tylko na własnej wizji. Niestety zabrakło mi wypychacza , muszę jutro lub w czwartek małą wycieczkę do zaprzyjaźnionej pasmanterii . Sama jestem ciekawa co mi z tego wyjdzie. 
Tak poza tym nic nowego . W pracy znów się sprawy kumulują . Zadziwiające , że zawsze wszyscy chcą na raz.  Jutro chłopaki jadą na szkolenie , a w czwartek mężuś ze starszym synem balują . El Komendante z miejscowej straży ogniowej odchodzi na emeryturę . Zaprosił na imprezę .  A będzie huczna . W końcu taki El Komendante to w powiatowym światku to nie byle kto.  A niech tam sobie balują . Ja się zajmę moimi włóczkowymi królikami. 
Po woli kasuję świąteczne dekoracje. Kilka zimowych akcentów jeszcze zostawię , ale zcas coś zmienić . 

poniedziałek, 23 stycznia 2017

23.01.2017 1500

wpisów (dziś jest właśnie ten 1500-ny) , tylko na tym blogu - na drugim "Chwilowo bez tytułu " nawet nie sprawdzam . Zresztą i tak jest chwilowo nieczynny - raczej bezterminowo , bo na razie jakoś brak mi czasu , żeby te wspominki kontynuować , ale wrócę do nich , to mogę obiecać . Kawał czasu skrobię te zapiski . Właściwie to skrobię odkąd nauczyłam się pisać prowadziłam jakieś pamiętniki . Większość zaginęła w mrokach dziejów , a właściwie została przeze mnie zniszczona . Przyznam się , że niektórych żałuję . Sporo zostało jednak i może przekażę w spadku wnuczce ( wnuczce , bo chłopaków rodzinne historie raczej kręcić nie będą - jak pokazuje przykład moich synów) ... 
Dziękuję wszystkim co tu do mnie zaglądają ! 
Póki co szara rzeczywistość króluje nie podzielnie.  Praca i jeszcze raz praca . Pierwsza partia mebli do biura przyjedzie 7 lutego. 
Dziś byłam w przedszkolu u starszego wnuczka na Jasełkach i kawce z okazji dnia babci i dziadka . Maluchy przejęte swoimi rolami , ale szczęśliwe , że babciowo-dziadkowa publika dopisała i oklaskuje. Co mnie uderzyło , to fakt, że dzieci bardzo źle i niewyraźnie mówią . Jedynym , który mówił wyraźnie i poprawnie był mój wnusiu ( i nie mówię tego dlatego ,ze to mój wnuczek , stwierdziłam tylko fakt) . Najwyraźniej ani rodzice ani panie przedszkolanki nie zwracają na to uwagi. Ciasto było pyszne - piekły mamy - kawa trochę mniej. Dostałam ogromny złoty medal "super babcia " i upieczone własnoręcznie przez dzieci  ciasteczka. 
A poza tym to obmyślam co przygotować na imieninowy podwieczorek i kolację .Harmonogram ustaliłyśmy wczoraj z synowymi, bo u nas właśnie zaczyna się sezon rodzinnego imprezowania - zaczynamy od najbliższej niedzieli , od moich imienin. Obowiązkowo muszę upiec pączki , inaczej rodzinka się na mnie pogniewa . Na kolację ? Nie wiem , może po prostu zrobię inaczej i zamówię pizzę?  Na pewno będzie frajda dla dzieciaków . Młodzież też lubi . A tak na prawdę , to zwyczajnie nie chce mi się . Zapasik winka jak zwykle mam , dołożę jakieś dodatki w postaci marynowanych warzyw , pieczarek itp. i będzie . Bez wielkiej roboty i długiego stania w kuchni. Się zobaczy ...

niedziela, 22 stycznia 2017

22.01.2017 Drogie Babcie i Dziadkowie

najlepszego dla Was, nieustającej miłości Waszych Wnucząt! 
My dziś świętowaliśmy przy niedzielnym obiadku i poobiedniej kawie . Nie zbyt długo , około 16.00 młodzież się rozjechała , bo wiadomo ; babć i dziadków w rodzinie więcej ; wszyscy muszą trochę poświętować ...

A poza tym , to nie będę się za bardzo dziś rozpisywać , wrzucę tylko obiecane zimowe fotki . O wyrozumiałość jednak proszę , bo fotograf to ze mnie nie będzie. Pierwsze dwa , to widoki z mojego okna , pozostałe to już part za moim biurem .