przynajmniej w kwestii ciuchów. A wszystko przez mojego mężusia , ale o tym później .
Dzień na luzie . ogarnęłam chatkę , wyprałam co trzeba , rano jak co tydzień zaliczyłam zakupy. Na dwa razy , bo zapomniałam o pomidorach ( sks , no bo co innego ?) Na szczęście po drugiej stronie ulicy mam biedronkę więc nie musiałam drugi raz do miasta jechać . Mężuś pojechał do klienta obejrzeć robotę i przy okazji wstąpił do drugiego na drobną naprawę . Problem okazał się błahy - klientowi się coś z obsługą pomyliło , wystarczyło mu pokazać jak powinno być prawidłowo.
Przy obiedzie mężuś wymyślił ,żeby jechać do le roy kupić gaśnice i apteczki do biura . Przydać się to nie przyda ( w starym biurze się nie przydało ) ale przepisy wymagają . No to stanęło na tym ,że pojedziemy do Swadzimia, bo tam mam jeszcze kasę do odebrania za niezrealizowaną część zamówienia. No i tu się sprawa z ciuchami zaczyna , bo obok le roy jest sklep z modą włoską i mój małżonek stwierdził ,że możemy tam też wstąpić , może się coś fajnego dla wnuków trafi, albo dla nas ...
No to pojechaliśmy. Po drodze jeszcze na budowę wstąpiliśmy , zawiozłam zastawę do kawy, bo po woli już tam przenosimy niektóre rzeczy i chciałam obejrzeć turkusowe paski i postępy prac przy meblach. Turkus wyszedł idealny i przepięknie się komponuje z meblami w kolorze aluminium. Ma się oko do kolorów...
A potem ruszyliśmy do marketu. W tym z włoską modą :"saldi". I to naprawdę duże te przeceny , po 30-40% a niektóre i więcej . Dla dzieciaków tym razem nic szczególnego nie wypatrzyliśmy , to co mi się podobało było niestety w mniejszych rozmiarach . Od razu na początku trafiliśmy na męskie koszule - "saldi" oczywiście i to aż 60% . No to od razu dwie odłożyłam. Kręciliśmy się po tym sklepie , najciekawsze co było to odzież męska . Wybraliśmy jeszcze fajny krawat w czarno-turkusowe wąziutkie paseczki. Bardzo efektowny . No i stwierdziłam ,że pokręcę się jeszcze przy damskich fatałaszkach . Było parę rzeczy, które mi się podobały , ale odstraszyła mnie cena . W oko wpadły mi za to dwie kurtki z wełny . Jedna czarna z ozdobnymi zamkami , druga zielono- granatowa. Męzusiowi od razu spodobała się ta zielono- granatowa . Mnie też zresztą ,bo ciekawy wzór i prosty klasyczny fason , no i cudownie mięciutka i ciepła choć bez ocieplacza. Przymierzyłam obie , a potem jeszcze krótki płaszczyk w kolorze antracytu. I wyszło ,że jednak ta zielono - granatowa . Zastanawiałam się czy ją kupić , ale małżonek jak to on : od razu mi nawkładał ,że przecież co tydzień takich ciuchów nie kupuję i jak mi się podoba to mam brać i nie wydziwiać . No to wzięłam . Kiedy już szliśmy do kasy , trafiłam jeszcze na spódnice i już się zaczęłam zastanawiać czy nie zrezygnować z kurtki na rzecz spódnicy. Piękny fason i jeszcze piękniejszy kolor ; ciemna czerwień i żakardowy roślinny wzór. Tylko gdzie ja bym w tym poszła ? Taka na wielkie wyjścia . Kurtka też przeceniona o 40% , czyli okazja tak zwana. A nie dalej jak wczoraj pisałam ,że nie będę ciuchów kupować ... Przy czasie obfotkuję i się pochwalę .
Po zakupach pojechaliśmy w końcu do tego le roy . Gaśnic w wymaganym rozmiarze nie było , apteczkę nabyliśmy , kasę za niezrealizowane zamówienie odebrałam. W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze do castoramy w tym samym celu ale tam też gaśnic nie było. Będzie trzeba poszukać w innych sklepach .
Tak poza tym do imprezy imieninowej mam wszystko przygotowane. Jutro od rana tylko upiekę pączki i gotowe. Pizzę mi przywiozą na wskazaną godzinę , a te parę dodatków do pizzy , które zamierzam postawić na stole zajmie z dwie minuty.
No dosyć tego , idę dokończyć piankę . Chyba już pora się za to zabierać .
Fajne zakupy ciuchowe! Dobrego swietowania w tych slodkosciach!
OdpowiedzUsuńDziękuję, zwłaszcza, że pączki się udały !
Usuń