babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 19 kwietnia 2025

19.04.2025 Świętowanie czas zacząć

 W zasadzie mam już wszystko żeby poświętować. Miałam co robić , dziś też , chociaż zapowiadało się na drobiazgi. Ale jak to w takich przedświątecznych zajęciach , jak się coś zacznie to zaraz pojawia się coś co koniecznie też trzeba zrobić. Ale  koniec , przynajmniej do późnego wieczora, bo zamierzam jeszcze nakryć stół, żeby już jutro tego nie robić. Byłam z koszyczkiem poświęcić jedzenie jak to robię od dziecka rok w rok. Mój koszyk jest bardzo tradycyjny : jajka – pisanki, chleb , kawałek kiełbasy, baranek z masła , sól i pieprz, malutka babeczka , dla dekoracji kilka cukrowych jajeczek, gryczpan ( bukszpan inaczej) i kolorowe wstążeczki, wszystko ułożone na białej serwetce . Czemu o tym wspominam ? bo koszyki jakie ludzie zanoszą do święcenia dawno zatraciły swoją pierwotną tradycję. Dziś jest w nich wszystko, zwłaszcza w koszykach dzieci; mało kto trzyma się tylko tradycyjnych ingrediencji. Zauważyłam mnóstwo słodyczy, jakieś wafelki, snikersy , nawet soczki w kartoniku i maskotki , jeśli jajka to czekoladowe , podobnie jak baranki czy zajączki. Zając wielkanocny to  głównie nasz, wielkopolski zwyczaj, choć ostatnio powędrował i do innych regionów. Przyglądałam się trochę ludziom i doszłam do wniosku , że mało kto świętuję wymiar duchowy. Nie wielu podchodziło pomodlić się przy grobie. W tym roku zresztą mniejszym i prostszym ale i bardziej eleganckim niż zazwyczaj. Jeśli o mnie chodzi to nigdy specjalnie po drodze do kościoła mi nie było. Oczywiście chodziłam , bo tego wymagali rodzice i babcia ale od lat już nie praktykuję. I zastanawiam się siedząc tam z koszyczkiem święconego na kolanach , co właściwie tu robię co jeśli wziąć pod uwagę miejsce było w pewnym sensie obrazoburcze. Wyszło mi , że kultywuję tradycję , nasze dziedzictwo kulturowe jakim są zwyczaje związane z Wielkanocą . Jeszcze jednym świętem wywodzącym się wprost od naszych słowiańskich przodków a zawłaszczonych przez Chrześcijaństwo , jak i wiele innych świąt. I jeszcze się zastanawiam czy aby na pewno rozumiemy duchowy wymiar śmierci zmartwychwstania. Bo z jednej strony ofiara, poświęcenie w imię zbawienia od grzechu całej ludzkości raz i na zawsze , a z  drugiej wciąż przychodzimy na świat naznaczeni grzechem pierworodnym , czyli ofiara niczego nie zmieniła a więc poszła na marne. Jak to się ma więc do twierdzenia, że Bóg nas kocha i dla naszego zbawienia poświęcił syna . Jeśli ta ofiara niczego nie zmieniła to czy na pewno jest to kochający ludzkość Bóg czy tylko wymagające , egoistyczne bóstwo …  No i zebrało mi się na filozofowanie , akurat w Wielką Sobotę…

Kochani odwiedzający moją szafunierkę z okazji Świąt życzę Wam radości i nadziei ! Niech ten świąteczny czas przyniesie optymizm i nową energię. Spędzajcie te Święta tak jak lubicie najbardziej. Niech upływają po woli i pozostaną niezapomniane.I tradycyjnie: smacznego jajka i wesołego dyngusu! 



 

piątek, 18 kwietnia 2025

18.04.2025 Nie mam pomysłu na tytuł,

 bo w sumie to Wielki Piątek , należałoby jakoś poważnie, ale ja od rana cieszę się tym dniem. Raz dlatego, że od rana popadało i to dość solidnie. I nie myślałam , że będę się cieszyć padającym deszczem. Susza jednak jest potworna i ten deszcz nie wiele dał. Dzień pracy skróciliśmy sobie o godzinę i po obiedzie - tu znów radocha , bo na obiad długo wyczekiwany śledź w śmietanie i pyry w mundurkach - pojechaliśmy na działkę. Przyszło parę rzeczy , które zamówiliśmy więc trzeba było je tam zawieźć , zabraliśmy też większość wysianych roślinek , bo są już na tyle duże, że można je lada dzień wysadzać. Na razie stoją w szklarence , po świętach zajmę się sadzeniem. A na działce niespodzianka. Żółte żonkile swoje dni mają już prawie za sobą , za to zakwitły tulipany . piękne w odcieniu głębokiego amarantu. Odmiana parot negrita. Przerosły moje wyobrażenie. Mam jeszcze black parot ale te jeszcze nie kwitną. Przyjdzie i na nie kolej. Po kilku ciepłych dniach wszystko nagle zaczęło rosnąć w szalonym tępie, wypuściły tawułki, dzika konwalia ( wiem ,że to kokoryczka , ale fajniej brzmi) , hortensje i róże i na łączce już pierwsze niezapominajki i mlecze. Kwitną też drzewa owocowe, te mikro , posadzone na jesieni też. Mogłabym się z tej działki nie ruszać. Potem pojechaliśmy jeszcze na ostatnie zakupy. Z przygotowaniami się uwinęłam. Jutro pomaluję jaja, przygotuję koszyczek ze święconym i upiekę chleb. Zaczyn już gotowy. A potem to już tylko nakryję i udekoruję stół. 

Odebrałam książki i mam dylemat , od czego zacząć. Ale na święta chyba wybiorę słodkie czytadła. Na Wiedźmina przyjdzie kolej w majówkę. 


czwartek, 17 kwietnia 2025

17.04.2025 Jeszcze jutro

 do pracy i potem już właściwie święta. Zajęłam się sprawami domowymi i na tym się skupiam. Cięższy kaliber spraw odkładam na po świętach. A czeka mnie ich znów nie mało. Ale zostawmy to. Na dziś chcę się cieszyć względnym spokojem i perspektywą wolnego. Empik dał mi znać , że moje książki już na mnie czekają więc jutro wpadnę je odebrać. Dziś upiekłam babkę i mini-mazurki. W tym roku bardzo pojechane . Po udekorowaniu będą wyglądały jak przekrojone na pół jajka. Babka teoretycznie powinna być kardamonowa z dużą ilością rodzynek, ale moje synowe rodzynków w cieście nie lubią więc dla smaku dodałam wanilii i skórki startej z limonki zamiast kardamonu, który jest przyprawą raczej zimową. I Pytanie co z tego wyszło, bo zamiast cukru użyłam erotrytolu. Zakładam ,że się udała. Jutro udekoruję jedno i drugie , dokonam ostatnich poprawek w dekoracjach, przygotuję koszyk do święconego i nastawię zaczyn na chleb. A w sobotę to już właściwie można świętować , tak mniej - więcej od południa. Po prawdzie to poszłam na łatwiznę jeśli chodzi o świąteczne przygotowania. I to by mniej więcej wyczerpywało dzisiejsze sprawy. Ciepło, pogoda prawdziwie letnia. Jak dla mnie za szybko. 

środa, 16 kwietnia 2025

16.04.2025 Za gorąco jak na tę porę roku

a dopiero co był mróz. Te skoki temperatury są koszmarne. Mimo wszystko robota sama się nie zrobi, trzeba było się ruszyć. No to się ruszyłam , przygotowałam sobie pasztet i masę na fałszywego zająca. Piec będę jutro. A wszystko przez tak zwany sks. Zapomniałam rano wyjąc z zamrażarki ingrediencje i zanim mi się to porozmrażało jak wyjęłam gdy wróciłam z pracy, zrobił się wieczór. Pół biedy z pasztetem, bo wrzuciłam do garnka i się i tak ugotowało, choć z długim rozbiegiem. Świat się jednak z tego powodu nie zawali , upiekę jutro. Zaplanowałam mazurki i babkę ale mogę na piątek przełożyć , albo upiec jedno i drugie. Jakoś mało mam roboty w tym roku. Większość wzięły na siebie dziewczyny więc spinać się nie muszę. 

Ucięłam sobie dłuższą pogawędkę z kuzynką a propos moich zadym z mamuśką. Wykupiłam leki , na razie dwa , trzeci jest na zamówienie, będzie dopiero jutro , przeczytałam ulotki i mam mieszane uczucia. Nie wiem czy dobrze zrobiłam zabierając matkę do psychiatry, bo te leki co jej przepisała antyotępienne mają mnóstwo skutków ubocznych. No i podawanie wymaga bardzo  ścisłych reżimów więc jestem uziemiona. Nikt mnie nie zastąpi. Teoretycznie mogliby chłopaki ale babcia poobrażała ich i ich żony , no to mają to w nosie. I wcale się temu nie dziwię. No cóż... jeszcze jedno zadanie do wykonania. 

wtorek, 15 kwietnia 2025

15.04.2025 Odpuszczam dziś sobie

 robotę tak nie do końca , bo wiadomo jak się pracuje zawodowo to się nie da , zwłaszcza na swoim, ale w domu już tak. Chodzę ostatnio na takich obrotach, że mi się obwody przegrzewają. Wykorzystałam więc sytuację, że małżonek do dentystki się udał i zaległam na kanapie. Wcześniej tylko sobie lżejszy ciuszek na jutro wyciągnęłam ,, bo 25 na plusie zapowiadają i buty zimowe schowałam. No i tak sobie skaczę po wiadomościach, po blogach i różnych portalach i zwyczajnie tracę czas. Jedyny pożytek to taki , że zamówiłam sobie 9 tom Wiedźmina i czytadło na święta a dokładnie to 2 pierwsze tomy takiej mini-sagi o malarce, Zobaczymy co to takiego. Czasem dla odmóżdżenia takie "słodkości" czytam. Wiedźmin mimo wszystko jest bardziej wymagający jeśli chodzi o śledzenie akcji i sposób narracji. A od jutra zaczynam gotowanie świątecznych smakołyków. Na początek pasztet i fałszywy zając , w czwartek mazurki i babka (albo i nie , bo może pójdę na łatwiznę i po prostu kupię babkę w pss-ach , gdzie mają rewelacyjne pieczywo, choć w małym wyborze), w piątek... zobaczymy, na pewno się coś znajdzie , choć niczego nie zaplanowałam. W sobotę oczywiście święconka, dekorowanie stołu i pieczenie chlebka , bo mój starszy wnusiu nie wyobraża sobie świąt bez babcinego chlebka na maślance. A potem to już tylko świętowanie.  Plan jest ale jak to u nas z planami. Może się do góry nogami wywrócić. 

Za oknem kropi i to już od dobrych 3 godzin . Niestety tylko kropi , na porządny deszcz się nie zanosi a szkoda. 

poniedziałek, 14 kwietnia 2025

14.04.2025 Sukces...

 tak jak by, bo mnie uziemiło. Zaciągnęłam matkę do psychiatry. Bardzo miła , pani w wieku przedemerytalnym jak się okazało. Weszłam oczywiście, rozmawiałyśmy we trzy , pani doktor zapisywała pilnie co i jak , aż w którymś momencie stwierdziła, że po tych 10 minutach już wie , co dolega mamie. No ,trudno, żeby się nie zorientowała jak jej matka z 17 razy powtórzyła to samo i jak zapytała ją czy już jej o tych mundurach i swojej pracy mówiła , to stwierdziła, że "nie ależ skąd , przecież dopiero pierwszy raz o tym mówię".  W sumie wszystko zajęło jakieś 30 minut. Jest tylko jeden hak czyli leki, które należy podawać w pewnej ustalonej sekwencji. I tu mnie uziemiło, bo w weekendy i święta będę musiała jechać i podawać. W tygodniu pół biedy , bo rano i tak jeżdżę , południową dawkę poda opiekunka, ale wieczorem znów będę musiała jechać. Na razie mamy rano i po południu - około 14.00, za miesiąc będzie powiększona dawka i wtedy już nie będzie zmiłuj. Ale i tak mam korzyść , bo mam kwit ze stwierdzoną demencją. 

Tak poza tym zdążyliśmy jeszcze wskoczyć na działkę dokończyć opaskę koło kranu. No i jeszcze za koniec wrzucę kilka fotek zaległych , działkowych i nie tylko. 

                                                      Szklarenka w budowie 


Szklarenka zagospodarowana - dziś już mi sałata wschodzi w środkowej skrzynce



                                         Grządka wiosenna 



                                                  Skalniaczek z barwinkiem w roli głównej 


                  Koło kranu , na razie płytki i kamyki a pomiędzy kamykami powinno coś wyrosnąć -     
                              wysiałam tam macierzankę piaskową i mieszankę roślin skalnych 


I nie tylko działka , a mój najnowszy nabytek czyli okulary słoneczne- te z czerwoną ramką do auta, te niebiesko- żółte do szpanowania . I tak muszę nosić z korekcją więc tylko czasem mogę takie założyć.





niedziela, 13 kwietnia 2025

13.04.2025 Zaczynam widzieć koniec prac

 budowlano- ziemnych na naszym "rodos". Nie skończyliśmy, bo przyjechał syn z wnusią , która wczoraj wróciła z Grecji więc zamiast kończyć opaskę dookoła kranu siedzieliśmy na paletach i gadaliśmy. Grzało słoneczko a w powietrzu unosił się zapach kwitnących drzew . Piękny , słodki , z niczym nieporównywalny. Jak się tak rozejrzałam po tym naszym ogródku , to stwierdziłam ,że właściwie koniec prac bliski. Jeszcze tylko mamy do założenia trawnik i w przyszłym roku przeróbkę patio. W przyszłym , bo tego nie zrobimy sami a wiadomo, fachowcy mają swoje terminy więc trzeba się wcześnie przygotować i umówić. Oczywiście nadal mamy tam sporo pracy ale już raczej takie wykończeniowe jeśli chodzi o PDzO i sadzenie roślin. Z większych tematów oprócz trawnika , to poskładanie nawodnienia i miejsce na ognisko. A z innych spraw to dokończyłam świąteczne dekoracje. Został jeszcze stół , ale to wiadomo, że dopiero w sobotę. Dziś uszyłam obrus , tym razem blado-różowy. Żeby nie był zbyt słodki ozdobiłam go ciemnoróżowymi "ząbkami". Taka delikatna taśma do naszycia. Mam sentyment do tego wyrobu pasmateryjnego podobnie jak do czarnych aksamitek ( starsze pokolenie wie o czym piszę), bo najładniejsza moja sukienka z dzieciństwa była obszyta właśnie kolorowymi "żabkami", a uszyła mi ją moja babcia. No to jak zobaczyłam takie "ząbki " w pasmaterii to zaraz pomyślałam o obrusie. No i jest. Nawet fajnie to wyszło. Przygotowałam też serwetki do koszyczka ze święconym i te do koszyczków z pieczywem i pisankami. Zdążyłam też wyprasować to co mi w szafie zalegało i wyprałam matki pranie. Ostatnio jej po prostu wynoszę, to co leży na wierzchu. Krzyczy, że jej zabieram , ale inaczej ani bym niczego nie posprzątała ani nie wyprała , a tak chociaż po jednym swetrze ale wypiorę. Pracowitą miałam niedzielę , a jutro czeka mnie nie małe wyzwanie . Muszę matkę do psychiatry zaprowadzić. Wmawiam jej, że do neurologa , ale kto ją tam wie czy pójdzie. W ostatniej chwili może się uprzeć i nie pójść. "Nie chcem ale muszem " jak to mawiał klasyk.