babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 11 września 2010

11.09.2010 Takie sobie sprawy babcine


A jednak udało mi się kupić dalmatynki – śliwki węgierki znaczy . Powidła jeszcze mam w piwnicy więc tym razem smażyć nie będę. Zrobię trochę kompotu i takie małe „co nieco”. Konfiturkę z likierem amaretto. Na razie intensywnie dziergam przykrywki na wieczka do tych rarytasików, a dokładnie to obrabiam kawałki lnianego płótna kolorowymi kordonkami. Planów na dziś mam mnóstwo. Muszę ogarnąć chatkę , upiec coś , bo jutro mamy gości ( już doczekać się nie mogę) .I chciałabym mężusia na rowerek wyciągnąć choć na chwilę. Może gdzieś jarzębinę po drodze trafimy to urwię na jakieś przetwory – troszkę , też na rarytasik. Trudno bycie babusią zobowiązuje. Muszę robić dżemy, dziergać sweterki i rękawiczki i gotować rosołek. Synalkowie i synowe zgodnie orzekli,że spełniam wymagania : smażę dżemy, robię dla wnuczki ubranka i gotuję pyszny rosół.
Albo lepiej namówię męzusia żeby w końcu zrobił gablotkę dla naszej kolekcji agatów.
Tydzień minął pracowicie. Niestety. Lato minęło , czas znów zabierać się do roboty również w sobotę . Chociaż pozwoliłam sobie jeszcze na luz i przyszłam w dżinsach , bluzeczce w kwiatki , dżinsowej kurtce i trampkach. A co tam … I właśnie w biurze ustawiłam pierwszą jesienną dekorację : do doniczki z wrzosem , który kupiłam na czwartkowym targu wpięłam atrapkę grzybków i obok położyłam 2 miniaturowe korbolki ( dynie znaczy). . Jak odszukam w piwnicy resztę dekoracji to dołożę jeszcze kilka kolorowych listków. A dziś rano sfotografowałam calkiem czerwone drzewko. Dosłownie 20m od mojego bloku. Wszystko w około zielone , nawet wiązy, które zwykle pierwsze okrywają się jaskrawym pomarańczem i stąd wiem ,że już jesień , a to jedno drzewko , chyba jakaś odmiana klonu czerwoniutka jak ogień. Jak widać na załączonym powyżej obrazku.
W polityce dno. To co działo się wczoraj wokół rocznicy katastrofy i krzyża wprawiło nas w zażenowanie. Dobrze,że rząd i Prezydent nie odzywają się w tym temacie , bo ośmieszyłoby nas to w oczach świata do końca. Słuchać tego już nie mogłam i im częściej o tym mówią tym bliższa jestem przyznania racji Biskupowi Pieronkowi; nasłać na tę bandę antyterrorystów i zrobić raz a skutecznie porządek, choć oczywiście generalnie jestem pokojowo nastawiona i żadnych akcji siłowych nie popieram.
Jednak jak słyszę o tej sprawie to dostaję napadu agresji. A w ogóle to co to znowu za powód do świętowania i czczenia !? Nieszczęśliwy wypadek , fakt,że w skali nawet świata bezprecedensowy , ale tylko wypadek jakich wiele. Co miesiąc na drogach też giną ludzie, pewnie wcale nie mniej niż w tej katastrofie i nikt święta zmarłych z tego powodu nie urządza.
Sprawdza się stara moja prawda: trzeba pilnować własnych garnków a resztę mieć w … „głębokim poważaniu „. Tylko,że my tego jakoś nie umiemy i siłą rzeczy obchodzi nas dobro Kraju.
Za dwa tygodnie będziemy mieli nowe szafy w korytarzyku. Stolarz był wczoraj , obmierzył - długo to robił, z powodu nieco krzywych ścian , spisaliśmy umowę, wybrałam uchwyty i rodzaj płyt , wpłaciłam zaliczkę i teraz czekamy na efekt końcowy...
Wczoraj przetrzepałam szafy z ciuchami , dwa worki poszły do pojemników tym razem – ostatnio już nawet PCK nie zbiera używanej odzieży ( dobrze się powodzi ludziom w okolicy) . Teraz kolej na szafki kuchenne , na końcu zrobię porządek w swoich szufladkach i książkach. Przydałoby się żeby mężuś wpadł na ten sam pomysł i przerzedził swoje gospodarstwo.

***********
Fajnie grają dziś w Radiomerkury.

czwartek, 9 września 2010

9.09.2010 Bylam na grzybach

No, tak na niby. Naprawdę kupiłam na targu. Dawno takich pięknych nie widziałam. Kupiłam koszyczek prawdziwków i aż trzy koszyczki czarnych łebków. Wszystko aż się śmieje. Po południu czeka mnie robota, bo grzybki nie mogą czekać . Trzeba zrobić od razu. Te malutkie pokładę w ocet, coś tam ususzę, żeby na Wigilię było na zupkę i do kapusty . Uwielbiamy grzybki!
„A na murku” w biurze pyszni się kwitnący wrzos. Bardzo je lubię. Teraz pora na wyprawę do lasu po jarzębinę . Na razie nie zrezygnowałam z moich planów zrobienia konfiturki z jarzębin.
Poza tym leje ; pogoda listopadowa.

**************************
A teraz około 21.00 pysznią się 4 słoiczki marynowanych i cztery długie sznureczki na susz.
Ale będzie pysznie !!!

środa, 8 września 2010

8.09.2010 Remonty, remonty...

W domu jak wiadomo , trwają . W bloku zakończyli - mamy teraz ocieplenie z wszystkich stron. Koszty ogrzewania nam nie straszne. Okna w biurze wymienione więc jak wyżej. Kilka dni temu zaczęli remont krajowej 15-tki . De facto ulicy przy której mieszkam , za mną już tylko Biedronka i wjazd na A2. Korki nieprawdopodobne. Dziś właśnie stwierdziłam że muszę kilka minut wcześniej wyjeżdżać do pracy , bo stoję w korku. Jakoś mnie to nie wkurza , rozumiem,że kiedyś muszą być drogi naprawione i trzeba przecierpieć . Przecież to po to,żeby było lepiej. Nie wszyscy tak rozumują. Większość klnie i na dziury i na remonty. Z punktu widzenia logistyki nie takie to proste zorganizowanie takiego remontu drogi krajowej , gdzie na minutę przemieszcza się około 200 aut w jedną stronę.
Tak sobie obserwuję drogowców i doszłam do takiego wniosku. Dwóch stoi tam tylko po to ,żeby kierować ruchem. Reszta musi pracować pomiędzy jadącymi autami i przemieszczającymi się maszynami drogowymi.. Ale będzie lepiej …
W polityce coraz ciekawiej , rzecz sprowadza się do „ co Kaczyński powiedział „ lub „co Palikot powiedział” .
A poza tym to wreszcie schudłam ciutkę – widzę po ciuchach .