babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

piątek, 29 marca 2013

29.03.2013 Zimno czy nie zimno ,

u mnie ma być świątecznie . Na blogu też . Stąd te kurczaki . Robotę mam prawie skończoną  . Jutro tylko pomaluję jaja i pójdę z koszykiem  święconego do kościoła .Rano zrobię ostatnie zakupy , chleb ,owoce, jakiś szczypior i rzodkiewkę i oczywiście tulipany . No i urodzinowy bukiet dla teściowej. .Potem zostanie już tylko nakryć stół i szykować się na imprezkę. Tak to jeszcze Świąt Wielkanocnych nie obchodziliśmy . 
Nie mam pojęcia w co się ubrać na tę kolację . Marzyło mi się wiosenne ubranko ale nic z tego przy tej pogodzie . Tak czy inaczej trzy dni nie myślenia o firmie przede mną . Prawie luksus.   

czwartek, 28 marca 2013

28.03.2013 Żółte pisanki na zielonej trawce

- dostałam dziś niezliczoną ilość meili z tym własnie motywem od różnych takich co chcą mi coś sprzedać , kredyty na ten przykład , albo reklamę albo coś innego . Nie wiadomo dlaczego wszyscy kochają w tym roku ten motyw. Moda jakaś czy co ? 
U mnie praca przedświąteczna wre.Pasztet i "fałszywy zając " w piecyku się rumienią , dostatkiem w domu pachnie , ciasto na mini-mazurki w lodówce się schładza , mężuś bojowe zadanie kupienia olejku cytrynowego do ciasta dostał i teraz po markecie krąży w poszukiwaniu rzeczonego . Pojechał  po półkę do naszego gramofonu więc mu przy okazji zleciłam.. 
Wieczorem spróbuję zrobić jeszcze jakieś dekoracje ,żeby bardziej kolorowo w domu było, bo na wiosenną zieleń się nie zanosi. 
Właśnie skończyły mi się kolejne zimowe buty. Trzy lata już mają , Nowych zimowych butów kupować na wiosnę  nie będę.  
Do wspominek dorzuciłam nowy kawałek . 

środa, 27 marca 2013

27.03.2013 Sprawy babusine przedświąteczne

Znaczy się zaczęłam . Szykowanie świątecznych przysmaków i niespodzianek . Zaczęłam od pasztetu z pistacjami i galartu . Pasztet w ilości jak zwykle - można go zamrozić, Galartu  tyle żeby na świąteczne śniadanie wystarczyło. Postanowiłam nie przesadzić z ilością zwłaszcza, że młodszej młodzieży nie będzie. Krzysiaczek cały w kropki - mocno go obsypało , musi się wychorować . Zanim się wszystko ugotowało , przygotowałam gniazdka dla Zajączka , żeby miał gdzie prezenty maluchom zostawić . Będą szukać . Znaczy  Helunia będzie , bo Krzyś chory , ale dla niego też musi być . Nic szczególnego nie planujemy , słodycze i po malutkiej zabawce . Cała frajda w poszukiwaniach . Gniazdka zrobiłam z resztek opakowań po prezentach gwiazdkowych . Jutro planuję upiec  "fałszywego zająca" - taką pieczeń z mielonego mięsa z gotowanymi jajami zapieczonymi w środku. Pychotka !  Po jutrze gotuję zapeklowaną w sobotę szyneczkę i piekę . Malutką babeczkę , malutki sernik z połowy porcji i mini - mazurki .Głównie dla tradycji , bo za słodkościami rodzinka nie przepada.  A na sobotę zostanie tylko pomalowanie pisanek i przygotowanie koszyczka  . No , jeszcze jakieś dekoracyjne drobiazgi ; świnka - cytrynka , świeże tulipany do wazonu .. Takie tam. A propos pisanek : dostałam gratisa od mamy naszego ucznia , od , której kupuję jajka . Osiem jaj od kur zielononóżek . Zielononóżka to taka rasa . Skorupki jajek mają leciutki odcień seledynowy . Można ich nie farbować ,  same w sobie będą wyglądać jak pisanki. .Tak myślę ,że pewnie je do tego celu wykorzystam i pomaluję w białe kwiateczki. . 
A poza tym wnusia miała dziś w przedszkolu mały kryzysik. Popłakała sobie chwilkę , bo tęskniła za mamą ,  Poza tym była podekscytowana , bo dziś chodził przedszkolny Zając , dostała układankę i czekoladowy batonik i jedli wspólnie świąteczne śniadanko. 
Z innych spraw : robota na horyzoncie ( a nie mówiłam ,że nie należy chwalić marca zanim nie minie ? - Mówiłam!) i kasa lekko się odblokowała.   

wtorek, 26 marca 2013

26.03.2013 Mam dość ...

Nie ogarniam tego jublu. Czy ja muszę się wszystkimi sprawami tego świata zajmować? 
Ufff... Wkurzyłam się dziś ...

poniedziałek, 25 marca 2013

25.03.2013 Sprawy babusine

Zachrypłam . Skrzypię jak zardzewiałe zawiasy. W ogóle dół mnie łapie. Wszystko w poprzek . Wiem , to przez ten wredny przednówek , a właściwie to upartą zimę .Wciąż mroźno i wszystko pod śniegiem . Od środy zaczynam świąteczne pichcenie , choć wcale mi się nie chce. Prasować tez mi się nie chce , ale jeśli dziś tego nie zrobię , to mi ta cała sterta szmat na święta zostanie w szafie . 
Tak poza tym to nic ciekawego . Testujemy nasz nowy nabytek. Miło posłuchać starych winyli.. A mamy parę białych kruków .  I oczywiście więcej jak połowy nie pamiętaliśmy ,że mamy .

niedziela, 24 marca 2013

Park Hrabiny

Nazywany tak od XIX w.. Urokliwe miejsce spacerów , koncertów i różnych miejskich imprez.  Na fotkach w trzecim dniu wiosny anno 2013 . 










24.03.2013 Sprawy babusine niedzielne

Chatka ogarnięta - no , z pominięciem mycia okien ,co przy 10 stopniach  poniżej zera to raczej nie wskazane . Dekoracje prawie gotowe - brakuje mi forsycji . Podkradnę jutro ze dwie gałązki ze szpaleru koło parkingu , może choć wypuszczą do Świąt. Szyneczka zapeklowana , zakupy zrobione."Zajączek " dla maluchów też przygotowany , serwetki wyprane i nakrochmalone - własnie się suszą .  Na koniec jeszcze dokupię parę owoców  biały ser na piątek , i oczywiście duży bukiet kwiatów dla teściowej z okazji urodzin i tulipany na wielkanocny stół. 
Krzysiaczek ma ospę - od przedwczoraj. Bidulek pomalowany na biało i fioletowo mazidłami , próbuje się drapać , ale humorku nie stracił. Kiedy wczoraj pojechaliśmy do niego z radości rzucił nam się na szyję - dosłownie - krzycząc baba i dziadzia ! A potem biegał , wskakiwał nam na kolana  na zmianę i co chwilę się przytulał. Kiedy zaczęłam wkładać kozaki ,żeby iść do domu , mały próbował mi je zabrać i pokrzykiwał "baba nie ".  Na imprezie u babci nie będą i na świątecznym śniadanku też nie - niestety .  Dwa tygodnie nie wychodzenia z domu mają jak w banku.  Pechowo , ale tak to już jest jak są małe dzieci. A mnie aż dziwnie, bo po raz pierwszy do stołu nie siądziemy wszyscy razem .
Halenka zadowolona z przedszkola i z baliku . Od razu poszła do pani się pochwalić ,że to babcia jej uszyła spódniczkę. 
Później wrzucę kilka fotek z trzeciego dnia wiosny. Zrobiłam wczoraj w parku wracając po pracy "drogą starych przemytników " - jak mówią moi synowie , takim parkowym skrótem , znanym mi z dzieciństwa. 
A wszystko przez to,ze mężusia włoski wan odmówił współpracy . W nocy było - 20 a wiadomo ,że przy takich temperaturach to już tylko rosyjskie i skandynawskie auta zapalają . Wszystkie inne  wysiadają . A ponieważ mężuś jechał wczoraj do klienta więc mu swojego skandynawskiego weterana szos  odstąpiłam  i tym sposobem na zebranie wspólnoty musiałam iść z biura pieszo. W sumie przyjemnie , bo słońce pięknie świeciło, w parku piękne widok i taki spacerek dobrze mi zrobił. Żeby nie to,że urwałam sobie szelkę od plecaczka i musiałam nieść go w ręce razem z laptopem byłoby jeszcze przyjemniej. . Na zebraniu nic szczególnego . mamy sporą sumkę na koncie , zalegają nam mieszkańcy prawie drugie tyle ale sprawa jest tak daleko,że dwa mieszkania pod młotek pójdą niedługo. No cóż... 
A tymczasem na bok odsunęłam myślenie o pracy , mężuś własnie się budzi - odsypiał pracowity tydzień, zrobiłam sobie kawę w porcelanowej  odświętnej filiżance  i cieszę się niedzielą . Za chwile pójdę niedzielny obiadek szykować i piec francuskie ciasteczka na podwieczorek .