babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 30 kwietnia 2011

29/30.04.2011 U babusi weekendowo

29.04.2011 Luzik
Dawno nie odnotowywany w tej firmie. Jakoś chyba klienci już jedną nogą na weekendzie, bo tylko dwa razy dziś zadzwonił telefon. Swoisty rekord. Cieszę się ,że jutro i przez kolejne 3 dni nie muszę iść do biura, choć wyprawa do miasta mnie nie minie. Do urzędu a jakże. Mężusia gdzieś wciągnęło i nie ma mi kto pitu podpisać. A co tam . Kasa rano poszła, jutro i 2.05 urzędniki – magiki pracują więc zdążę odstawić.
A poza tym … no luzik. Wyjazdu sobie nie zorganizowaliśmy . Jakoś nikomu nie pilno. Stanie pewnie na tym ,że zarządzę remont pracowni ( inaczej szlag mnie trafi z bezczynności) ewentualnie jakieś jednodiówki po okolicy zaliczymy , poświecimy też trochę czasu na obejrzenie transmisji w Watykanu z okazji beatyfikacji naszego Ojca Św.
Na slub stulecia ledwie rzuciłam okiem przy okazji oglądania wiadomości . Ślub jak ślub. Taka trochę hollywoodzka superprodukcja. Rozumiem jednak ,że może się to podobać: księciuniu ( mało atrakcyjny jako facet , ale przecież księciuniu) , kareta, blichtr , wybranka z ludu niczym w bajce o Kopciuszku i te sprawy. Mnie takie atrakcje nie kręcą. .
Zamiast oglądać księciunia wyszykowaliśmy z mężusiem rowerki.
30.04.2011 A dziś …

Noooo luzik. Rano „opitoliłam „ się wreszcie ( znaczy pit do US odniosłam) słusznie przewidując,że dziś tłoku nie będzie. Kupiłam truskawki na niedzielny deser i pojechałam z synalkiem odebrać jego auto. Zainstalował sobie gaz . Zobaczymy o ile spadną rachunki za paliwo. A potem pojechałam uzupełnić zapasy . No i to był głupi pomysł, bo poniosło mnie do „kufladnu” , a tam tłumy takie jakby za darmo rozdawali. Dłużej trwało stanie do kasy niż rundka pomiędzy półkami . W pasażu wyhaczyłam sobie przy okazji fajne butki na lato. Takie trochę bardziej wyjściowe sandałki. . Przydałaby się jeszcze jakaś fajna torebka . Byłabym już kompletnie ubrana na chrzciny wnusia i wyjazd na imprezę firmową.

wtorek, 26 kwietnia 2011

26.04.2011 Ciekawostka przyrodnicza



jak widać na fotce poniżej. Zobaczyłam to cudenko w Wielki Piątek , kiedy w obawie ,że będę długo szukać miejsca do parkowania wypuściłam się do miasta pieszo. I proszę co po drodze zobaczyłam. Kiedyś dawno mieszkalam w pobliżu tego miejsca , zaraz jak się kończy ten zielony płot była brama wjazdowa na nasze podwórko. Ale wtedy takich pięknych krzaczkow jeszcze nie było.

26.04.2011 I po świętach …

I dobrze , bo psują mi porządek rzeczy. Święta spędziliśmy głównie przy stole. Nie mogę powiedzieć żebym się przesadnie objadła . I to też dobrze, bo może moje spacerki z kijami na marne jednak nie pójdą .A poza tym to nacieszyliśmy się maluchami . Krzysiu już nas wszystkich rozpoznaje i radośnie się uśmiecha a Helenka nauczyła się tańczyć. Taneczne ruchy wykonuje niczym rasowy raper. Pojęcia nie mam gdzie to podpatrzyła, bo rapu nikt w rodzinie nie słucha a tym bardziej nie ogląda. Sama radość dwoje takich milusińskich w domu. W kwestii wyjazdu na weekend na razie nie udało mi się nic ustalić. Entuzjazmu wobec tego hasła nie dostrzegłam. Zobaczymy. Nie zechcą to pojedziemy sami albo zostaniemy w weekend w domu i zrobimy remont pracowni (jaskini znaczy się ) mężusia . Aż się prosi. Wyzwaniem będzie wyniesienie tego co tam jest . Malowanie i ułożenie podłogi to przy tym wynoszeniu malutki pikuś.. A póki co się wkurzam . Na ociągających się z płatnościami klientów. Kilku zwłaszcza mnie wkurza , bo wiem ,że kasę mają , a nie płacą bo ? Chyba uważają ,że nie muszą , ale nie ze mną te numery !!! A dziś jakoś spokojnie przynajmniej od rana do tej chwili. Czyżby już się zaczynał dłuższy weekend ?