minął szybciej niż bym chciała. o 11.00 wyjechaliśmy z domu , dokładnie w południe podjechaliśmy pod poznańską Arenę . No a potem ... Potem już był pełny zachwyt przy niemal każdym stoisku. Wydaliśmy majątek , ale obłowiliśmy się nie źle ( a co , raz w roku można ) . Jutro wrzucę kilka zdjęć , bo muszę je uporządkować . Kolekcja powiększyła się o niebywałej urody agat w kolorze szarym - jeszcze takiego nie spotkaliśmy, drugi mały agat zielonkawo - biały, fuchsyt oplizujący zielono i żółto, niebiesko-szary kianit , bryłkę labradorytu mieniąca się jak najpiękniejsza macica perłowa, przecudny okaz malachitu - nieszlifowany o pięknej połyskującej jedwabiście strukturze, szczotkę kryształu górskiego ( mamy już kilka ale pojedyncze kryształy) , kalcyt pomarańczowy , zabarwiony na brązowo selenit , który wygląda jak jakaś futurystyczna rzeźba i oczywiście nie mogło się obyć bez naszyjnika . Tym razem skromnie , bo mały sznureczek cyjanitu - ale jednak egzemplarz kolekcjonerski. - dotąd nigdy tego kamienia nie spotkaliśmy. I prawdziwy biały kruk ; bryłka niezwykle rzadkiego, bo opalizującego na czerwono spektrolitu . Zwykłe okazy opalizują na niebiesko.Były jeszcze prawdziwe wyjątki : kwarc tytanowy, aqua aura, kwarc anielski , azuryty , moje marzenie czyli moriony i nawet naszyjniki ze spineli ( jeden z moich kamieni zodiakalnych, czarny z metalicznym pobłyskiem i zimny jak szczyty północnych gór) i labradorytów. Niestety miały swoją cenę , a na aż takie wydatki się nie nastawialiśmy. Może kiedyś ... "Na następnej giełdzie tez trzeba coś kupić " jak powiedziałam jednemu z wystawców. Zauważyliśmy,ze giełdę odwiedzają te same osoby. Dość wąskie grono i zaczynamy się rozpoznawać. Mężusiowi spodobał się podwójny sznureczek czystej wody szmaragdów wielkości łebka od szpilki ale cenę miał bajońską więc zrezygnowaliśmy. Może kiedyś , jako lokatę kapitału.? Bo przecież bala bym się w czymś takim wyjść na ulicę. Szmaragdy jednak uwielbiam i wisior w kształcie kwiatu z płatkami ze szmaragdów indyjskich , który dostałam na urodziny noszę często nawet do pracy.
No i zapomniałabym , o "szklaczkach" czyli miniaturowych figurkach z kolorowego szkła. Największy ma 2,5cm . Kupiliśmy ich kilka , bo po prosty nas urzekły. Parę lat temu mężuś przywiózł mi z jakiejś służbowej podróży taką żabkę a teraz dołączył do niej jeż, ptaszek, kot, hipopotam i zajączek. Dostałam tez szklanego kotka trochę większego - to tak w ramach rekompensaty, bo na razie nie możemy mieć żywego, no to niech będzie choć atrapka.
Po wyjściu z giełdy , pojechaliśmy do Castoramy, popatrzeć co by tam jeszcze do remontu kuchni nam się przydało. No powiedzmy,że parę rzeczy nam w oko wpadło, ale temat otwarty; obawiam się,że długo potrwa zanim ustalimy wspólny front. W barze przy Castoramie zjedliśmy pyszny obiad ( nie przypuszczałam ,że w takim barze może być takie świetne jedzenie - mizeria , po prostu mistrzostwo świata), a potem wstąpiliśmy do cioci i wujka . Ot tak bez zapowiedzi. ucieszyli się bardzo , choć ciocia przeżyć nie mogła, że nie ma nic słodkiego, bo też była na giełdzie więc nie miała czasu piec placka. Jak to się stało,że się nie spotkaliśmy ?
A teraz dzień kończymy kieliszkiem doskonałego Porto .
Jutro więcej fotek.
babusia

Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy
sobota, 24 marca 2012
piątek, 23 marca 2012
23.03.2012 Ciężkie miałam ostatnie dwa dni
z różnych powodów, ale
postanowiłam się nie stresować i nie próbować walczyć z
wiatrakami ( czytaj zusem – nie pierwszy raz im życzę podpalenia
, zaorania i zrównania z ziemią a urzędnikom pożytecznej pracy w
kamieniołomie ) . Zajęłam się więc sprawami mojego remontu w
kuchni. Włosy mi na głowie na jeża stanęły jak usłyszałam o
kolejnych pomysłach mojego mężusia w tym względzie. Zobaczył w
jakimś drogim katalogu jeżdżący koszyk na butelki z winem i
fronty z naklejoną taflą szkła i już mu się oczka zaświeciły.
Do mnie tylko wyjeżdżająca z szafki butla z gazem przemawia ,
ewentualnie szuflada z hamulcem i kosz na śmieci na wózku i z
możliwością segregowania. Nie żebym broniła się przed
nowoczesnymi rozwiązaniami, ale nie chcę przegiąć z ceną. Po
obgadaniu szczegółów stanęło na tym ,że trochę pierwszy
projekt przerobiliśmy. Nic takiego, kilka drobnych poprawek w
ogólnym wyglądzie i lepszym wykorzystaniu wolnych przestrzeni.
Teraz czekam na końcową wycenę i próbki blatów , które
znalazłam w necie – innych niż w pierwszej wersji. Poza tym
młodszy synalek mnie zbuntował., ale w sumie ma rację; zrobię
jeszcze ze dwa projekty i wyceny u konkurencji, żeby zweryfikować
ceny. Może co starguję jeśli inne projekty będą tańsze.
Prawdę mówiąc wolałabym ,żeby robił ten majster a nie ktoś
inny , bo wiem ,że robi bardzo dokładnie i ma wyobraźnię , ale
jeśli będzie za drogi to trudno.
Jutro giełda kamieni więc sobotę robimy wolną ,żeby pozwiedzać i uzupełnić kolekcję , a potem mam zamiar zaciągnąć mężusia do Castoramy po próbniki farb , wybrać zlewozmywak i baterię oraz kinkiety do holu i plafon do części roboczej.
Kubraczek z czachą dla Krzysia gotowy , wyszedł nawet ładniejszy niż ten dla Helenki. Teraz kolej na wiosenną czapeczkę dla niego , a potem zabieram się do dekoracji świątecznych . Ciekawe co mi z tego wyjdzie.?
Nasz uczeń przyniósł mi dziś pęczek ślicznych bazi.
Jutro giełda kamieni więc sobotę robimy wolną ,żeby pozwiedzać i uzupełnić kolekcję , a potem mam zamiar zaciągnąć mężusia do Castoramy po próbniki farb , wybrać zlewozmywak i baterię oraz kinkiety do holu i plafon do części roboczej.
Kubraczek z czachą dla Krzysia gotowy , wyszedł nawet ładniejszy niż ten dla Helenki. Teraz kolej na wiosenną czapeczkę dla niego , a potem zabieram się do dekoracji świątecznych . Ciekawe co mi z tego wyjdzie.?
Nasz uczeń przyniósł mi dziś pęczek ślicznych bazi.
wtorek, 20 marca 2012
20.03.2012 Łapy opadają
na moją matkę. Sama mi kasę na mieszkanie przyniosła - chyba się wystraszyła ,że do klubu emerytów przyjadę - inaczej by się do mnie nie pofatygowała . Zażądałam dodatkowe 60 złotych na spłatę zaległości.. A ona mi na to : "myślałam ,że wyłożyłaś " !!! I że ona by mi zaczęła spłacać od maja. No ja p.......e . Zapowiedziałam ,że nie od maja tylko od zaraz i dodałam ,że nie wyłożyłam i nie wyłożę na jej długi ani grosza, a pieniądze na zaległości ma mi przynieść . Znów mnie wkurzyła. Już sama nie wiem czy to bardziej głupota czy bezczelność.
Kupiłam na aukcji torebkę ( za całe 23zł) , którą można nosić jak plecak , po odpowiednim przepięciu pasków- czerwoną ! A co mi tam, jakiś rok temu zaczęłam lubić czerwony kolor więc sprawiłam sobie bluzkę i sweter , a teraz torebkę.
Za oknami wiosna - krzaczki koło biurowego parkingu tylko patrzeć jak się zazielenią.
Kupiłam na aukcji torebkę ( za całe 23zł) , którą można nosić jak plecak , po odpowiednim przepięciu pasków- czerwoną ! A co mi tam, jakiś rok temu zaczęłam lubić czerwony kolor więc sprawiłam sobie bluzkę i sweter , a teraz torebkę.
Za oknami wiosna - krzaczki koło biurowego parkingu tylko patrzeć jak się zazielenią.
poniedziałek, 19 marca 2012
19.03.2012 Dziś tylko parę słów
I znowu nowy tydzień i robota sama pcha się w ręce. Gorzej z kasą. Zastój kompletny. To się odblokuje za parę dni , ale wkurza mnie strasznie. Urwanie krawata .
Kubraczek już bym wczoraj skończyła, ale zrobiłam o trzy oczka za mało z jednej strony , no i kapturek musiałam spruć , a miałam już prawie cały. Trudno, będzie parę dni później. . Połowę kijkowej trasy zrobiłam w 18 minut - 2,5km . W drugą stronę wolniej - dziewczyny takiego tępa nie mają . A już całkiem zabawne są trzy kobitki, które mijamy po drodze , idą z nogi na nogę , a kije ciągną za sobą.
Kubraczek już bym wczoraj skończyła, ale zrobiłam o trzy oczka za mało z jednej strony , no i kapturek musiałam spruć , a miałam już prawie cały. Trudno, będzie parę dni później. . Połowę kijkowej trasy zrobiłam w 18 minut - 2,5km . W drugą stronę wolniej - dziewczyny takiego tępa nie mają . A już całkiem zabawne są trzy kobitki, które mijamy po drodze , idą z nogi na nogę , a kije ciągną za sobą.
niedziela, 18 marca 2012
18.03.2012 Okna lśnią
a ja czułam jak w trakcie tej pracy zbędny tłuszczyk ucieka ode mnie w popłochu. Dobrze mi ta praca zrobiła. Na nic więcej już mi wprawdzie czasu nie wystarczyło , ale wszystkie 7 okien na święta już gotowe. Potem , przed samymi świętami , zrobię jeszcze jakąś drobną poprawkę i jeszcze raz wypiorę firanki. i będzie . Wielkich porządków nie przewiduję w tym roku, bo zaraz po Wielkanocy ruszamy z remontem kuchni ( obym się za wcześnie nie ucieszyła i znów coś na przeszkodzie nie stanęło) więc za nadto nie opłaca mi się wysilać w tym względzie. .A dziś luzik. Oglądamy kanał History , Travel i Discovery na zmianę , serowe chlebki na podwieczorek już prawie gotowe - tylko wkładać do piekarnika , ale to trochę później, mężuś jednym okiem rzuca w telewizor , drugim buszuje po necie , a ja robię na drutach kubraczek dla Krzysia i obmyślam dla niego jakiś berecik na wiosnę. Za tydzień wolna sobota - jedziemy na doroczną giełdę kamieni i minerałów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)