A zapowiadał się luzik . Miałam w planach pobieganie po mieście - ot tak dla przyjemności i dla zrobienia niezbędnych zakupów na wyjazd weekendowy. Upal jednak wygonił mnie szybko do domu. Już po ósmej , jak się na zieleniak wybrałam było niemożliwie gorąco , a po godzinie wytrzymać by,ło nie sposób. W drodze z zieleniaka do miasta wstąpiłam na cmentarz d wnuczka i ojca i odwiozłam zakupy a potem wybrałam się drugi raz w założonym celu . Zaliczyłam jednak tylko chiński market i Roosmana . U Chińczyków kupiłam plażowy parasol ( pewnie okaże się nic nie warty , ale nie było w żadnym innym sklepie , ani w ogrodniczym, ani sportowym ani w marketach) , bo nasz stary, pamiętający poprzednią epokę historyczną zakończył żywot jakieś dwa lata temu i został wyniesiony na śmietnik. W drogerii kupiłam balsam do opalania z filtrem przeciwsłonecznym i zmywacz do paznokci .Tłok w sklepie panował niesamowity . Zajrzałam jeszcze do jednego lumpexu , w którym nigdy nie byłam. i stwierdziłam ,że uciekam do domu , bo inaczej się żywcem ugotuję w tym upale . W domu też chłodno nie mam ale zabralam się za robienie konfitur z malin i borówki amerykańskiej . Borówkę robiłam po raz pierwszy więc wyszedł mi jakiś eksperyment - czyudany ? się okaże i na tym właściwie miałam zamiar skończyć robotę domową na dziś. Nie dane mi jednak było leżenie na kanapie. Syn podrzucił nam wnusia na parę godzin . Mama w pracy a on robił zakupy , bo jutro jadą na wakacje pod namiot . Wnusiowi upał nie przeszkadzał , nie usiedział spokojnie 3 sekund - jak to on. . Zabrałam go do Biedronki po lody . Po drodze spotkaliśmy jego kolegę ze wsi , który spędza wakacje u dziadków , którzy mieszkają po drugiej stronie bloku. I rady już nie było. Musieliśmy iść na podwórko. Mężuś w tym czasie pojechał na awarię do klienta . Po godzinie z trudem wyciągnęłam wnusia z podwórka żeby obiad przygotować . Zdążyliśmy zjeść , kiedy wrócił syn . siedział jeszcze chwilę i pojechali . Wpadną jutro przed wyjazdem . Ledwie ogarnęłam bałagan po wnusinej inwazji a już mężuś wpadł na genialny pomysł wypadu do Juli. Niby po krzesełka kempingowe ( słusznie przypuszczałam ,że raczej ich tam nie znajdziemy ) a faktycznie pooglądać . W sklepie i w aucie przynajmniej jest klimatyzacja więc się zgodziłam.
Zrobiliśmy klika niewielkich zakupów do firmy ; przedłużacz , baterie , parę ciuchów roboczych dla chłopaków i na tym się skończyło. Na koniec jeszcze do Ikei na hot-dogi pojechaliśmy na drugą stronę placu , bo już pora kolacji się zrobiła i trzeba coś było zjeść. Ikea to jest jedyne miejsce gdzie mi hot-dogi smakują . No i jakoś mocno diety nie nadwyrężyłam , bo ichnie hot-dogi malutkie . Po powrocie jeszcze za ogórki się zabrałam . Zrobiłam kolejne 3 słoiki i na tym zakończę . Razem będzie 13 dużych i 2 małe. Jak na nas dwoje wystarczy. I tak to z moim luzikiem wakacyjnym . Po drodze jeszcze jakieś pranie , sprzątanie, jakieś drobne domowe zajęcia . Jutro muszę sprzęt na wyjazd wyszykować i stroje kąpielowe przymierzyć .
babusia

Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy
sobota, 9 sierpnia 2014
czwartek, 7 sierpnia 2014
7.08.2014 Miastu Łódź
muszę zapisać coś na plus: wreszcie oznakowali miasto jak należy . No i trochę je odremontowali . Trochę - przynajmniej wzdłóż trasy jaką jechaliśmy - dalej nie wiemy bo nie mieliśmy czasu, żeby choć pospacerować przez pół godziny. Z powodu pomyłki w zamówieniu musieliśmy zaliczyć nieplanowaną wycieczkę Łodzi. po sprzęt . Cud mniemany,że w ogóle udało mi się to załatwić. Autostradą przelecieliśmy do bramki w Zgierzu w godzinę i 15 minut. Potem z pól godziny do Łodzi i przez miasto , pół godziny na załatwienie sprawy i z powrotem.. Robotę skończymy . Świat trochę inny niż nasz wielkopolski . Inne krajobrazy , inne budownictwo , wsie i miasteczka mniej zasobne i nie tak zadbane jak u nas.
Jutro dzień będzie równie intensywny jak dziś .
Jutro dzień będzie równie intensywny jak dziś .
wtorek, 5 sierpnia 2014
5.08.2014 Sprawy babusine
Deszczowo ; wreszcie (dzięki Lucia za podesłanie) . Wyspałam się
dziś w nocy, po raz pierwszy od dłuższego czasu . Upał nie dawał
mi spać .
Mężuś zaakceptował moją koncepcję
przeróbki łazienki . Po dłuższej dyskusji i tłumaczeniu dlaczego
inny układ będzie wygodniejszy . Wanna zastaje więc mu pasuje .
Jeszcze jedna taka dyskusja i pomysł sobie przypisze , ale w gruncie
rzeczy o to mi chodziło. Mamy jeszcze nieco odmienne zdanie na temat
umywalki w wc , ale to akurat jest drobiazg. Miejsca mało więc i
wyboru wielkiego nie będzie.
W ogóle inicjatywą się mężuś
wykazuje ostatnio . Oświadczył wczoraj,że na weekend sierpniowy
zabiera ( zabiera !) mnie nad morze . Ponoć nawet coś w tym
kierunku podziałał . No i co mu się stało? Nie protestuję ,
niech będzie morze , choć wystarczył by mi las i jezioro, ba
:wolałabym nawet .
Zakisiłam wczoraj cztery następne
słoiki ogórków . Razem mam już 14 ; może zrobię jeszcze kilka .
Nie szaleje z zaprawami w tym roku. Trzeba zużyć stare zapasy .Ale gadać to ja sobie mogę . Poniosło mnie na działkę do synalka po jabłuszka i aż mi żal,że to wszystko spada i się marnuje; a na swojej działce mam jeszcze papierówkę ! Też się zmarnują jak czegoś nie zrobię .
Napisała do mnie pośredniczka od
nieruchomości w sprawie Gaju. Może kupi ale pewnie będzie chciała
mocno zbić cenę . Nie chcieliśmy sprzedawać pośrednikom , a
jeśli już to po cenie takiej jaką chcemy za działkę uzyskać ,a
nie dla pośrednika . Mam mieszane uczucia. Odpisałam . Zobaczymy co
mi odpowie.
Kupiliśmy dziś w Lidlu kosę spalinową . Przecenili . Uznaliśmy,że nie ma sensu wydawać kasy na jakiś solidniejszy sprzęt skoro niedługo działkę wystawiamy na sprzedaż a ta nowa firmowa będzie prawie w całości zagospodarowana . Wychodzi,że w sobotę spędzimy na porządkowaniu działki.
Letnio dziś u nas
Subskrybuj:
Posty (Atom)