Wyjazd na wystawę jednak do skutku nie doszedł . Mężuś źle się czuł od rana i stwierdził ,że siedzi dziś w domu i się kuruje. Jakiś skutek chyba jest , bo kaszle mniej. W tej sytuacji po zrobieniu sobotnich zakupów pojechałam najpierw do stolarni żeby mi przycięli kantówki i deseczki na kominek , potem do biura. Młody człowiek przyciął mi na poczekaniu i nie chciał za to kasy . I tak wcisnęłam mu dyszkę na piwo. Potem wstąpiłam jeszcze do brico po kleje i lakiery do drewna . Marne w tym naszym sklepie zaopatrzenie , bo wszystkiego co potrzebne nie dostałam , za to się w świąteczne gadżeciki zaopatrzyłam.
W biurze nic specjalnego do roboty nie miałam więc podrukowałam materiały dla wuja . Jutro je tylko poukładam w kolejności i w poniedziałek mogę wysłać .
Po obiedzie przystąpiłam do budowy kominka. Miało być tak pięknie , wymyśliłam sobie ,że pomaluję lakierem a potem pokleję przycięte części i będzie gotowe , ale tu się wkręcił w całą sprawę mężuś i do tego zawziął żeby zrobić dzieło sztuki . Klej nie , bo za słaby - trzeba poskręcać , szczeliny nie mogą być bo jak to wygląda , trzeba szpachlówki napchać , tu wymiar schodzi o milimetr , tak nie może być trzeba doszlifować . Wygryzł mnie z tej roboty całkiem . Skończyło się tak ,że mu tylko pomagałam . Niby - kominek prawie gotowy . Posklejałam deseczki w gzyms . Mężuś zmontował ramę , jutro musimy tylko lekko podciąć , żeby nie zawadzało o listwę przypodłogową . dokleić gzyms do reszty , a potem pozapychać szczelinki szpachlówką i pomalować. Pozostanie jeszcze przymocować do ściany , bo ustrojtwo ciężkie wyszło i trzeba zabezpieczyć żeby dzieci tego nie przewróciły jak zaczną szaleć . Bałagan w domu zrobił się przy tym jak przy remoncie . A tak w ogóle to dopóki nie ułożyłam wszystkiego na podłodze mężuś za bardzo nie umiał sobie wyobrazić co ja właściwie wymyśliłam i dziwnie na mnie patrzył jak tylko o niby- kominku wspomniałam . Dopiero jak zobaczył , że to naprawdę kominek przypomina to mu się pomysł spodobał i ta robota go wciągnęła . Przyznać muszę, że miałabym problem żeby to samodzielnie zmontować , bo te kantówki są bardzo ciężkie.
Jutro kolejne moje robótki przedświąteczne ; szycie pokrowców na pufy i ozdabianie zawieszek i nastawianie świątecznej naleweczki.
babusia

Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy
sobota, 21 listopada 2015
piątek, 20 listopada 2015
20.11.2015 Sprawy drobne i drobniejsze
Afera minęła. Kasę dostaniemy jak policja wyśle oficjalne pismo na pocztę . Sprawa dni.
Dzień pracy jak każdy od paru tygodni , wypełniony do ostatniej minuty.
Cieszę się , bo jutro robimy sobie wolną sobotę i jednak na te targi kamieni jedziemy i może jeszcze gdzieś . Właściwie to ostatnia szansa, żeby sobie taki wypad zrobić. Może przy okazji jakieś świąteczne zakupy zaliczymy.
Tak poza tym , robię porządki w magazynie ; lodówce znaczy . Zapasy mam pokaźne . Postanowiłam nic nie kupować dopóki nie znikną . Trzeba zrobić miejsce na świąteczne przysmaki. O świętach nie da się nie myśleć , po marketach i sklepach wszędzie pełno świątecznego towaru, w skrzynce na listy znajduję tony ulotek z ofertą świąteczną od zabawek po kredyty a z tv atakują amerykańskie kolędy ; dobrze przynajmniej,że nie nasze.
Jutro nastawiam świąteczną nalewkę . Przejrzałam mnóstwo przepisów no i jak to ja ; zrobię po swojemu . Bliżej świąt będzie jeszcze likier piernikowy .
Przeziębienie w odwrocie , choć jeszcze kaszlę . Mężusia wciąż jeszcze trzyma.
Odpuściłam dziś sobie wszelką działalność domową , nie mam ochoty na jakąś konkretną robotę . Zrobiłam kilka rządków swetra i właściwie to wszystko.
Dzień pracy jak każdy od paru tygodni , wypełniony do ostatniej minuty.
Cieszę się , bo jutro robimy sobie wolną sobotę i jednak na te targi kamieni jedziemy i może jeszcze gdzieś . Właściwie to ostatnia szansa, żeby sobie taki wypad zrobić. Może przy okazji jakieś świąteczne zakupy zaliczymy.
Tak poza tym , robię porządki w magazynie ; lodówce znaczy . Zapasy mam pokaźne . Postanowiłam nic nie kupować dopóki nie znikną . Trzeba zrobić miejsce na świąteczne przysmaki. O świętach nie da się nie myśleć , po marketach i sklepach wszędzie pełno świątecznego towaru, w skrzynce na listy znajduję tony ulotek z ofertą świąteczną od zabawek po kredyty a z tv atakują amerykańskie kolędy ; dobrze przynajmniej,że nie nasze.
Jutro nastawiam świąteczną nalewkę . Przejrzałam mnóstwo przepisów no i jak to ja ; zrobię po swojemu . Bliżej świąt będzie jeszcze likier piernikowy .
Przeziębienie w odwrocie , choć jeszcze kaszlę . Mężusia wciąż jeszcze trzyma.
Odpuściłam dziś sobie wszelką działalność domową , nie mam ochoty na jakąś konkretną robotę . Zrobiłam kilka rządków swetra i właściwie to wszystko.
czwartek, 19 listopada 2015
19.11.2015 Jest afera ...
w sumie przypadkiem się w nią wpakowaliśmy . A było tak: kurier z pocztexu przywiózł nam do firmy przesyłki . Dwie dla mnie w tym jedną płatną ( powinien dostarczyć do mojego miejsca zamieszkania , ale wie,że łatwiej zastać mnie w firmie więc od razu przyjeżdża do biura) i jedną adresowaną na firmę , z nazwiskiem mężusia , płatną 88zł. Często coś chłopaki zamawiają , zdarza się ,że nie zdążą mi o tym powiedzieć , choć nie są to częste przypadki .Mężuś gadał akurat przez telefon więc przed pokwitowaniem nie zapytałam czy coś zamawiał . Nie spojrzałam też skąd ta przesyłka . Zapłaciłam za obie a kurier pojechał. Po chwili otworzyłam tę przesyłkę adresowaną na firmę i omal z krzesła nie spadłam . W bąbelkowej kopercie była jakaś przedpotopowa broszura lekarska pt .Nerwice . Spojrzałam na nadawcę " Kancelaria imię i nazwisko " adres z Będzina . Wołam małżonka , oczy zrobił większe niż talerze do zupy . Pytam czy zamawiał coś z tej kancelarii , oczywiście nie zamawiał. W dobrej wierze pomyślałam nawet ,że to pewnie jakaś pomyłka i trzeba zadzwonić i wyjaśnić , za internet, szukam po tym Będzinie , w internecie nie ma takiej kancelarii. Oszustwo jak byk. Akurat wybierałam się na pocztę więc stwierdziłam ,że zabiorę tę przesyłkę i pogadam , może kasę odzyskam. Panienka z okienka stwierdziła ,że zawoła kierownika , to mi procedurę wyjaśni , bo takie przypadki się zdarzają . Przyszedł , pogadaliśmy , kazał mi zgłosić sprawę na policję , zapisał kwotę i adresata żaby zablokować przelew do czasu potwierdzenia przez policję zgłoszenia .Jak wróciłam z poczty , to po numerze rachunku namierzyłam w jakim banku koleś ma konto; właściwie to policja powinna ale co mi tam , wyręczyłam ich , właściciela konta niech sami szukają. Mężuś wieczorem pojechał na komendę . Siedział na tej komendzie prawie 2 godziny , corpus delicti ( przesyłkę znaczy) mu zabrali , w zamian dali papier ,że przyjmują zgłoszenie. Jutro pójdę z papierem na pocztę odebrać kasę .
tak poza tym najpaskudniejszą w tym roku robotę mam z głowy . Rano urwałam się na targ i mam !
Mam sandacze na Wigilię . Słownie miał ich facet aż 5 sztuk takich kilogramowych . Kupiłam 2 sztuki i trzy spore odfiletowane płaty sieji . Oczywiście droższe niż w ubiegłym roku , conajmniej o połowę . Pracuś obiecał mi jeszcze szczupaka z własnych połowów . Powinno wystarczyć . Po pracy i obiedzie oprawiłam te potwory , pocięłam na dzwonka i zamroziłam . Łuski po tym cholerstwie będę do Wielkanocy znajdywać w różnych zakamarkach . Na razie sypią mi się z włosów i ubrania. Co roku zarzekam się jak żaba deszczu ,że więcej nie kupię a potem i tak kupuję i się męczę z oprawianiem.
W ogóle to mam świra ; pojechałam do kuflandu do apteki po coś antygrypowego dla mężusia , bo jak zwykle trafiło go mocniej niż mnie i przy okazji weszłam do sklepu po chusteczki i jakieś niezbędne drobiazgi . No i oczywiście kupiłam świąteczne serwetki - kolejne ! Mam już pełne dwie szuflady .
Na koniec zdradzę co było w dwóch moich przesyłkach ; w jednej bluzeczka w piękny wzór kwiatowy - jak z obrazów holenderskich mistrzów , w drugiej odciążający stanik - niby ma pomagać zachować postawę i zapobiegać garbieniu się - zobaczymy czy się sprawdzi . Zdecydowałam się kupić ,bo czuję w plecach skutki długiego siedzenia przy komputerze .
tak poza tym najpaskudniejszą w tym roku robotę mam z głowy . Rano urwałam się na targ i mam !
Mam sandacze na Wigilię . Słownie miał ich facet aż 5 sztuk takich kilogramowych . Kupiłam 2 sztuki i trzy spore odfiletowane płaty sieji . Oczywiście droższe niż w ubiegłym roku , conajmniej o połowę . Pracuś obiecał mi jeszcze szczupaka z własnych połowów . Powinno wystarczyć . Po pracy i obiedzie oprawiłam te potwory , pocięłam na dzwonka i zamroziłam . Łuski po tym cholerstwie będę do Wielkanocy znajdywać w różnych zakamarkach . Na razie sypią mi się z włosów i ubrania. Co roku zarzekam się jak żaba deszczu ,że więcej nie kupię a potem i tak kupuję i się męczę z oprawianiem.
W ogóle to mam świra ; pojechałam do kuflandu do apteki po coś antygrypowego dla mężusia , bo jak zwykle trafiło go mocniej niż mnie i przy okazji weszłam do sklepu po chusteczki i jakieś niezbędne drobiazgi . No i oczywiście kupiłam świąteczne serwetki - kolejne ! Mam już pełne dwie szuflady .
Na koniec zdradzę co było w dwóch moich przesyłkach ; w jednej bluzeczka w piękny wzór kwiatowy - jak z obrazów holenderskich mistrzów , w drugiej odciążający stanik - niby ma pomagać zachować postawę i zapobiegać garbieniu się - zobaczymy czy się sprawdzi . Zdecydowałam się kupić ,bo czuję w plecach skutki długiego siedzenia przy komputerze .
środa, 18 listopada 2015
18.11.2015 Trochę robótkowo i takie tam
Jak przewidywałam - powtórka z "rozrywki " w biurze . Teraz już tak będzie do aż do Świąt . Jeśli chodzi o biurowe sprawy to ruch się wzmaga. Jutro też czeka mnie dzień przy komputerze .
Tak poza tym to kontynuuję robótki przedświąteczne - jeszcze nie te związane z akcją , choc już kilka prezentów mam . Na razie te domowe. . Sprułam kawałek swetra, tego , który robiłam całą wiosnę i na początku jesieni. Zrobiłam pewien błąd , no i się zemściło . Należało od razy spruć jak było kilka rzędów . No to ,mam co chciałam , muszę poprawić większy fragment . Pomalowałam też następną warstwą moje drewniane zawieszki .
Mam tez parę pomysłów na szydełkowe stworki .Zobaczymy jak mi pójdzie , bo czasu mam mniej niż mało . A do Świąt już tylko miesiąc .
Dawno nic nie politycznie nie napisałam a powinnam , bo robi się coraz "weselej" jak na pierwsze dni . To jednak osobno i przy czasie , bo to wymaga trochę uwagi .
Lista spraw babusinych przedświątecznych:
-uszyć pokrowce na pufy
-umyć okna , nawet po ciemku widać ,że zachlapane od deszczu
-zrobić świąteczne porządki - nie zamierzam się jakoś szczególnie do tego przykładać , może trochę bardziej niż zwykle
-kupić prezenty - najpierw je wymyślić
-przygotować dekoracje
-zbudować niby kominek
-przygotować paczki na Robótkę
-zrobić zakupy
-nastawić nalewkę świąteczną ( wiadomo w tym roku robię nalewki)
-wybrać się na degustację win
-upiec chatkę z piernika dla maluchów
-upiec pierniczki
- kupić sandacze ( to będzie wyzwanie ,bo w tym roku z rybami krucho) - jutro lecę na targ w tym celu
-inne ...........................................( co mi strzeli do głowy)
Tak poza tym to kontynuuję robótki przedświąteczne - jeszcze nie te związane z akcją , choc już kilka prezentów mam . Na razie te domowe. . Sprułam kawałek swetra, tego , który robiłam całą wiosnę i na początku jesieni. Zrobiłam pewien błąd , no i się zemściło . Należało od razy spruć jak było kilka rzędów . No to ,mam co chciałam , muszę poprawić większy fragment . Pomalowałam też następną warstwą moje drewniane zawieszki .
Mam tez parę pomysłów na szydełkowe stworki .Zobaczymy jak mi pójdzie , bo czasu mam mniej niż mało . A do Świąt już tylko miesiąc .
Dawno nic nie politycznie nie napisałam a powinnam , bo robi się coraz "weselej" jak na pierwsze dni . To jednak osobno i przy czasie , bo to wymaga trochę uwagi .
Lista spraw babusinych przedświątecznych:
-uszyć pokrowce na pufy
-umyć okna , nawet po ciemku widać ,że zachlapane od deszczu
-zrobić świąteczne porządki - nie zamierzam się jakoś szczególnie do tego przykładać , może trochę bardziej niż zwykle
-kupić prezenty - najpierw je wymyślić
-przygotować dekoracje
-zbudować niby kominek
-przygotować paczki na Robótkę
-zrobić zakupy
-nastawić nalewkę świąteczną ( wiadomo w tym roku robię nalewki)
-wybrać się na degustację win
-upiec chatkę z piernika dla maluchów
-upiec pierniczki
- kupić sandacze ( to będzie wyzwanie ,bo w tym roku z rybami krucho) - jutro lecę na targ w tym celu
-inne ...........................................( co mi strzeli do głowy)
wtorek, 17 listopada 2015
17.11.2015 Dziś krótko
padłam na dziób po prostu. Miałam dziś tyle pracy ,że nawet z wszystkim nie zdążyłam i wyszłam z biura przed 17.00. Jutro jak tylko wejdę do biura , powtórka z rozrywki.
W ramach domowych zajęć wyprasowałam mężusiowe koszule , przykroiłam sobie pokrowce na pufy - uszyję w niedzielę , odmierzyłam też sobie klocki i deseczki na kominek . Jutro w drodze do pracy wstąpię do hurtowni płyt zapytać czy mi przytną na wymiar . Mężuś by sobie z tym poradził , ale kantówki są grube , a deseczki wymagają precyzji . Aż takich dobrych narzędzi stolarskich nie mamy . Pewnie byłoby trudno dociąć to idealnie . Jeśli się nie zgodzą , to trudno , pomęczymy się ręcznie.
W sobotę w pawilonie ósmym na Targach Poznańskich jest wystawa kamieni i minerałów. Wybieramy się . Chyba nie da się nic kupić , bo to są targi a nie giełda , ale chociaż pooglądamy , a jak nie będzie nic ciekawego to pojedziemy do Juli i do Ikei "pozwiedzać" .
Dziś w pocztowym mini - markecie papierniczym trafiłam na fajne książki . Dla dzieciaków wycinankę , wydzierankę właściwie z Szopką . Kupiłam od razu dwie - dostaną na Mikołaja , niech składają . Dla siebie kupiłam "Kuchnię Wielkopolską " . Fajne współczesne przepisy na nasze tradycyjne potrawy - rzadko się coś takiego trafia . Bardzo ładne wydanie , uzupełnione ciekawostkami turystyczno - historycznymi i pięknymi zdjęciami zabytków wielkopolskich .
. Jedyne zastrzeżenie jakie mam to takie,że każda strona jest ozdobiona szlaczkiem w ludowy wzór i niestety nie sa to wielkopolskie motywy .
W ramach domowych zajęć wyprasowałam mężusiowe koszule , przykroiłam sobie pokrowce na pufy - uszyję w niedzielę , odmierzyłam też sobie klocki i deseczki na kominek . Jutro w drodze do pracy wstąpię do hurtowni płyt zapytać czy mi przytną na wymiar . Mężuś by sobie z tym poradził , ale kantówki są grube , a deseczki wymagają precyzji . Aż takich dobrych narzędzi stolarskich nie mamy . Pewnie byłoby trudno dociąć to idealnie . Jeśli się nie zgodzą , to trudno , pomęczymy się ręcznie.
W sobotę w pawilonie ósmym na Targach Poznańskich jest wystawa kamieni i minerałów. Wybieramy się . Chyba nie da się nic kupić , bo to są targi a nie giełda , ale chociaż pooglądamy , a jak nie będzie nic ciekawego to pojedziemy do Juli i do Ikei "pozwiedzać" .
Dziś w pocztowym mini - markecie papierniczym trafiłam na fajne książki . Dla dzieciaków wycinankę , wydzierankę właściwie z Szopką . Kupiłam od razu dwie - dostaną na Mikołaja , niech składają . Dla siebie kupiłam "Kuchnię Wielkopolską " . Fajne współczesne przepisy na nasze tradycyjne potrawy - rzadko się coś takiego trafia . Bardzo ładne wydanie , uzupełnione ciekawostkami turystyczno - historycznymi i pięknymi zdjęciami zabytków wielkopolskich .
. Jedyne zastrzeżenie jakie mam to takie,że każda strona jest ozdobiona szlaczkiem w ludowy wzór i niestety nie sa to wielkopolskie motywy .
poniedziałek, 16 listopada 2015
16.11.2015 Kilka spraw babusinych
Ruszyła akcja Jest Robótka 2015 . Jak się raz w taką akcję wdepnie to już nie ma wyjścia , kontynuować trzeba . W ubiegłym roku brałam w tym udział po raz pierwszy i przyznam się ,że cały rok czekałam na następną . O co w tym chodzi ? O drobiazg : kartkę z życzeniami - imiennie dla wybranej osoby , jakiś drobny upominek , zrobiony własnoręcznie na przykład . Chodzi o to żeby sprawić radość tym najbardziej potrzebującym, nawet nie prezentem a ciepłem , pamięcią , odrobiną serca.
Czekają na akcję też moje synowe , wspólnie zrobimy jakąś sporą paczkę z drobnymi paczuszkami dla paru mieszkańców domu pomocy w Niegowie .Więcej szczegółów pod adresem . http://jestrobotka.blogspot.de/
Tak poza tym świąteczne przygotowania zaczęte . Wyjęłam moją "pracownię plastyczną" ( czytaj karton z farbami i preparatami do decoupagu ) i drewniane ozdoby i pomalowałam pierwsze warstwy .W następnej kolejności ponaklejam świąteczne motywy i tak dalej . Ozdoby będą robione. Nie wiem czy jakiś konkretny motyw , czy po prostu byle kolorowo , zobaczę co mi wyjdzie.
Jakaś zaraza w powietrzu lata , bo i mężusia mi dopadło i teraz razem kaszlemy i kichamy . No cóż , sks - częściej nam się pewnie będzie przypominać .
No i muszę się pochwalić ; moja wnusia zajęła dziś II miejsce w konkursie muzycznym. Takie szkolne "mam talent" . U nich nazywa się "Pokaż co potrafisz" . Śpiewała piosenkę . Puchniemy z dumy po prostu. W ogóle maluchy zdolne ; jej koleżanka z klasy pięknie i z wielką gracją tańczyła do jakiejś kołysanki ( nie udało mi się zidentyfikować co to był za utwór, bo na komórce słabo wyszło nagranie głosu) , i ślicznie wyglądała w baletkach i paczce. Zajęła pierwsze miejsce w tańcach .
Na kolację zrobiłam dziś bakłażana w panierce z dodatkiem mozarelli , według przepisu Luci. Pychota ! Jeszcze jedno danie , które na pewno będę przyrządzać częściej .
niedziela, 15 listopada 2015
15.11.2015 Rozłożyło mnie przeziębienie
Tak z chwili na chwilę. W piątek późnym wieczorem zabolało mnie gardło , w nocy przyplątał się lekki katar a w sobotę wieczorem ledwie dotrwałam do końca wnusinej imprezy. Trzęsłam się z zimna i wszystko mnie bolało. Teraz , po prawie całym dniu leżenia pod kocem , tabcinie i herbatkach z miodem już mi lepiej , ale i tak z nosa kapie. Średnia przyjemność . Nie byłam przeziębiona od dobrych 3 lat.
Sobota minęła nam bardzo przyjemnie. Rano w biurze miałam trochę roboty. Przygotowałam sobie tematy na poniedziałek i paczki do wysyłki. Potem pojechaliśmy do klienta do Poznania. Mężuś poszedł wykonywać zlecenie a ja obok do galerii Malta. Tylko siłą zdrowego rozsądku powstrzymałam się przed zakupami świątecznych śliczności do domu. Zlikwidowali sklepy Salamndra i Lavard a zamiast tego jest pięć nowych z domowymi drobiazgami, nie licząc sieciówek typu Home &You czy TK-MAX . Kiedy tak spacerowałam sobie po galerii zadzwonił mój mężuś ,że spotkał w salonie naszych przyjaciół . Przyjechali akurat do salonu na zmianę opon na zimowe. Ale niespodzianka. Zaraz oczywiście zapomniałam o galerii i pobiegłam do salonu . Poszliśmy na antresolę dla klientów na wspólną kawę. Posiedzieliśmy chwilę , bo zbliżała się godzina zamknięcia salonu , znajomi jechali na zakupy a my śpieszyliśmy się do domu na imprezę wnusi , a po drodze do le roy po resztę rzeczy do budowy kominka. No i oczywiście skończyło się tak,że kupiłam deseczki , nawet mi je częściowo przycięli na wymiar ( częściowo , bo tną do 15 cm szerokości , ja potrzebowałam jeszcze 13 i 14 , ale dobre i to) , o kleju do drewna zapomniałam , mężuś nakupował jeszcze różnych drobiazgów przydatnych w firmie a ja znalazłam też materiał odpowiedni na obszycie puf . Na razie nie mam na nie pomysłu , ale coś mi na pewno zaświta. Wróciliśmy i zaraz trzeba było się szykować na urodziny wnusi. Był tort z kucykami Pony i świeczkami , i pyszne jedzonko na kolację . Mała dostała mnóstwo prezentów , zwłaszcza,że wcześniej miała imprezkę dla koleżanek w sali zabaw z dinozaurem w roli prowadzącego. Wszystkie gadżety związane z jej ulubioną bajką Kraina Lodu. Na widok sukienki w grochy zaniemówiła a potem rzuciła nam się na szyję . A księżniczkę zaraz ustawiła na półce obok innych .
A dziś jak wspomniałam wyżej - dzień pod kocem i z herbatką z miodem. Co nie zmienia faktu,że zrobiłam jeszcze obiad i mięsko do szynkowaru - właśnie się dogotowuje.
Poza tym cały dzień wczoraj i dziś oglądamy w porywach relacje z Paryża. W porywach , bo choć włączaliśmy różne kanały wracamy do tych wiadomości. Smutne to ale nie da się ukryć, że zapracowaliśmy sobie na to wszyscy .Mam na myśli Europejczyków i Amerykanów . Było się nie wtrącać w sprawy tamtych krajów. Traktują Europę i Amerykę jak najeźdźców i mają rację a walczą jak umieją . To nie znaczy ,że ich usprawiedliwiam , nic nie usprawiedliwia żadnego terroru , ale rozumiem podłoże tego konfliktu. Do tego bieda , wewnętrzne wojny . Rośnie ten wrzód . Szkoda,że Europa tak bezkrytycznie i lekkomyślnie otworzyła im furtkę . Już płacą za to różne kraje - tym razem Francja a będzie gorzej. To wszystko razem pachnie jakimś globalnym konfliktem . Nie mam uprzedzeń do nikogo , bez względu na wyznanie, kolor skóry , poglądy, orientacje czy pozycję społeczną ale chyba czas zamykać i uszczelniać granice. W takiej ogromnej fali imigrantów jaka się przetacza przez Europę nie trudno przeoczyć szkolonych zamachowców . Wygląda to na odwracanie uwagi , bo przecież idą w większości młodzi mężczyźni ; tacy , którzy mogli by chwycić za broń i walczyć o swój dom a nie kobiety z dziećmi i starcy . Może ten zamach da w końcu do myślenia tym wszystkim z wyżyn władzy w Europie i coś z tym zaczną robić .
Sobota minęła nam bardzo przyjemnie. Rano w biurze miałam trochę roboty. Przygotowałam sobie tematy na poniedziałek i paczki do wysyłki. Potem pojechaliśmy do klienta do Poznania. Mężuś poszedł wykonywać zlecenie a ja obok do galerii Malta. Tylko siłą zdrowego rozsądku powstrzymałam się przed zakupami świątecznych śliczności do domu. Zlikwidowali sklepy Salamndra i Lavard a zamiast tego jest pięć nowych z domowymi drobiazgami, nie licząc sieciówek typu Home &You czy TK-MAX . Kiedy tak spacerowałam sobie po galerii zadzwonił mój mężuś ,że spotkał w salonie naszych przyjaciół . Przyjechali akurat do salonu na zmianę opon na zimowe. Ale niespodzianka. Zaraz oczywiście zapomniałam o galerii i pobiegłam do salonu . Poszliśmy na antresolę dla klientów na wspólną kawę. Posiedzieliśmy chwilę , bo zbliżała się godzina zamknięcia salonu , znajomi jechali na zakupy a my śpieszyliśmy się do domu na imprezę wnusi , a po drodze do le roy po resztę rzeczy do budowy kominka. No i oczywiście skończyło się tak,że kupiłam deseczki , nawet mi je częściowo przycięli na wymiar ( częściowo , bo tną do 15 cm szerokości , ja potrzebowałam jeszcze 13 i 14 , ale dobre i to) , o kleju do drewna zapomniałam , mężuś nakupował jeszcze różnych drobiazgów przydatnych w firmie a ja znalazłam też materiał odpowiedni na obszycie puf . Na razie nie mam na nie pomysłu , ale coś mi na pewno zaświta. Wróciliśmy i zaraz trzeba było się szykować na urodziny wnusi. Był tort z kucykami Pony i świeczkami , i pyszne jedzonko na kolację . Mała dostała mnóstwo prezentów , zwłaszcza,że wcześniej miała imprezkę dla koleżanek w sali zabaw z dinozaurem w roli prowadzącego. Wszystkie gadżety związane z jej ulubioną bajką Kraina Lodu. Na widok sukienki w grochy zaniemówiła a potem rzuciła nam się na szyję . A księżniczkę zaraz ustawiła na półce obok innych .
A dziś jak wspomniałam wyżej - dzień pod kocem i z herbatką z miodem. Co nie zmienia faktu,że zrobiłam jeszcze obiad i mięsko do szynkowaru - właśnie się dogotowuje.
Poza tym cały dzień wczoraj i dziś oglądamy w porywach relacje z Paryża. W porywach , bo choć włączaliśmy różne kanały wracamy do tych wiadomości. Smutne to ale nie da się ukryć, że zapracowaliśmy sobie na to wszyscy .Mam na myśli Europejczyków i Amerykanów . Było się nie wtrącać w sprawy tamtych krajów. Traktują Europę i Amerykę jak najeźdźców i mają rację a walczą jak umieją . To nie znaczy ,że ich usprawiedliwiam , nic nie usprawiedliwia żadnego terroru , ale rozumiem podłoże tego konfliktu. Do tego bieda , wewnętrzne wojny . Rośnie ten wrzód . Szkoda,że Europa tak bezkrytycznie i lekkomyślnie otworzyła im furtkę . Już płacą za to różne kraje - tym razem Francja a będzie gorzej. To wszystko razem pachnie jakimś globalnym konfliktem . Nie mam uprzedzeń do nikogo , bez względu na wyznanie, kolor skóry , poglądy, orientacje czy pozycję społeczną ale chyba czas zamykać i uszczelniać granice. W takiej ogromnej fali imigrantów jaka się przetacza przez Europę nie trudno przeoczyć szkolonych zamachowców . Wygląda to na odwracanie uwagi , bo przecież idą w większości młodzi mężczyźni ; tacy , którzy mogli by chwycić za broń i walczyć o swój dom a nie kobiety z dziećmi i starcy . Może ten zamach da w końcu do myślenia tym wszystkim z wyżyn władzy w Europie i coś z tym zaczną robić .
Subskrybuj:
Posty (Atom)