babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 21 marca 2015

21.03.2015 Pierwszy dzień wiosny

i to się czuje już od rana .Powietrze zdecydowanie złagodniało. A dziś jeszcze świeciło słońce i było ciepło choć zapowiadali załamanie pogody i deszcz. Wiosna na całego. Popatrzyłam sobie na park za moim biurem i stwierdziłam ,że pokrywa się już delikatną , zieloną mgiełką .
Dzień zaczął mi się źle . Tym razem nie pojechałam na zieleniak tylko do "kuflandu" , bo akurat miałam braki w rzeczach , które można tam kupić najtaniej. Zrobiłam , nawet dość szybko i jak już pakowałam siatkę do auta przytrzasnęłam sobie duży palec prawej ręki drzwiami od samochodu . Bolało jak cholera . I dalej boli , a palec mam sztywny. Nawet pisanie na klawiaturze przeszkadza. Roboty jednak nie odpuściłam. W biurze przygotowałam sobie przesyłki i opracowałam materiały do kolejnej rodzinnej księgi , które dostałam od wuja. Szybko mi poszło tym razem, w poniedziałek mu wyślę. Posłuchałam sobie też mojego ulubionego radia.  Na nowym komputerze się nie zawiesza i nie przerywa . Chyba znów zacznę go słuchać codziennie .
A w domu zgodnie z planem , sprzątanie kuchni. Gruntowne , z myciem szafek, lamp , okapu , okien , piecyka , płytek i wszystkiego co tylko się dało. Mężuś nawet lodówkę z zabudowy wystawił i wysprzątał we wnęce. Wielki problem z wystawianiem to nie był. Kazaliśmy stolarzowi zrobić wózek na kółkach z blokadami i na nim umieścić lodówkę , wystarczyło odblokować kółka i pociągnąć a lodówka wyjechała z zabudowy. Tym samym porządki świąteczne mogę uznać za zakończone. Wprawdzie stwierdziłam ,że trzeba jeszcze wyczyścić zabudowę w holu i gablotkę z agatami w korytarzu , ale to zrobię w tygodniu . Wielkiej roboty z tym nie będzie.  Zostanie jeszcze uzupełnienie  świątecznych dekoracji i przygotowanie świątecznych przysmaków. Tak lubię.
Wieczór mija nam jak zwykle , przy dzbanku herbaty .
 I jeszcze tylko wystrój zmienię na wiosenny , bo już pora , choć ten obecny bardzo mi się spodobał.

piątek, 20 marca 2015

20.03.2015 Śpiące słońce

tak się mniej - więcej tłumaczy jeden z napiękniejszych kawalków  Nightwish'a traktujący o zaćmieniu słońca właśnie. Na dziś jak znalazł . Bo dziś to zjawisko było u nas widoczne . Oglądaliśmy je z pomocą pociętej dyskietki . Pięknie robiła za filtr i nawet kilka fotek udało się zrobić , również z pomocą tej dyskietki. Załączę w niedzielę razem z innymi. Ostre światło słoneczne na kilkadziesiąt minut przygasło , zrobiło się tak jak by ktoś zapalił żarówki - światło lekko żółtawe , za to wyostrzyło kontury drzew , domów i wszystkiego co znajdowało się na zewnątrz. Niesamowity efekt. 
Dziś dzień babciowania . Moja wnusia i wnusiu świętowali dziś w szkole i przedszkolu nadejście wiosny , topili Marzanny i śpiewali piosenki o wiośnie. Wnusia odstawiłam do drugiej babci , a mała pojechała ze mną do biura a potem do domu. Dziecko było dziś wyjątkowo grzeczne. Odrobiła zadanie - napisała po kilka linijek literek a oraz b i nawet poczytała z mojego Elementarza . I cały dzień tęskniła do dziadka . A dziadek był dziś zapracowany i nie dość ,że później przyjechał , jak my kończyłyśmy zjadanie obiadu , to jeszcze musiał na jakiś czas do klienta pojechać . Ale jak już wrócił , zrobiła mu pelerynę z koca i kazała udawać księcia z bajki. Ma dziecko fantazję . 
   Jutro duże wyzwanie ; porządków wiosennych  ciąg dalszy, tym razem kuchnia . Będzie co robić. To już ostatnie duże porządki. Oczywiście przed świętami poprawka ale już bez większych wyczynów. Za tydzień wystawa kamieni i minerałów. Już się bardzo cieszę na ten dzień.  

czwartek, 19 marca 2015

19.03.2015 Sprawy babusine codzienne

Praca jak praca . Nic nowego ,poza zwykłym szaleństwem .
Skleroza nie boli , tylko się człowiek nałazi jak głupi. Dostałam od wuja książkę , w październiku , kiedy się ostatnio widzieliśmy i za Chiny nie mogę jej znaleźć . Szukam od dwóch dni . Zapewne stoi sobie spokojnie na półce i to na widoku. A potrzebuję,żeby sprawdzić pewne informacje do naszych rodzinnych ksiąg. No , kamień w wodę . Na dodatek nie pamiętam jaki to był tytuł , wuja też nie... Sama wejdzie w ręce jak już potrzebna nie będzie. 
Dokończyłam wielkanocne dekoracje , obfotkuję i wrzucę do szafunierki , ale w niedzielę , jak będę miała trochę czasu. 
Jutro babciuję ; synowa jedzie na badania , muszę się zająć wnusią i wnusia z przedszkola odebrać i do drugiej babci odstawić .
W lidlu odebrałam dziś książkę z wypiekami . Nazbierałam naklejek za zakupy , dopłaciłam jeden grosz i jest. Przejrzałam , nawet fajne przepisy ( jest i mój chlebek pszenno - żurawinowy z ulotki, który piekłam ostatnio) . Mam już poprzednią , z przepisami Okrasy i Paskala. 
W drodze z poczty do bankomatu minęłam morze błękitnych i żółtych macoszek ( bratków znaczy) , obsadzili nimi cały skwer wokół pomnika Dzieci Wrzesińskich . Ślicznie to wygląda i przyciąga wzrok. 
Za oknem piękna wiosenna pogoda, aż miło wyjść . 

środa, 18 marca 2015

18.03.2015 Różnie dziś

się sprawy miały. W pracy wynudziłam się nieco ponieważ synalek informatyk przenosił mi pocztę i foldery robocze na nowy komputer i go konfigurował.  Nie skończył. Został drugi dysk i druga partycja czyli moja prywatna. Mam teraz nowe programy Win7 i pakiet Offis . Od nowa nauka mnie czeka , bo to całkiem coś innego niż miałam dotąd. Uśmialiśmy się wszyscy , bo nasz klient okazał się strasznie zakręcony. Produkuje między innymi różne profile stalowe więc kiedy okazało się,że jest potrzebna obejma do podwieszenia kamery stwierdził, że chłopaki mają narysować a on pójdzie na produkcję i od razu mu dorobią . Tak zrobili - opisali w centymetrach , a on kazał zrobić w milimetrach . Przyniósł chłopakom gotową obejmę wielkości 2,8cm x 1,3cm do podwieszenia obrotowej kamery wielkości dużej piłki plażowej i ważącej ok.8 kg.Chłopaki pękali ze śmiechu , jak opowiadali to my też , a nasz klient poleciał na produkcję i za jakieś dziesięć minut przyniósł obejmę taką jak powinna być , a potem sam z siebie się śmiał.
Księgowa nieco humor mi popsuła , bo podatek wyszedł znów pokaźny , ale skoro nie wyszedł w poprzednim miesiącu , no to kiedyś musiał . 
W domu bez szaleństw.Poprzerzucałam tylko grube ciuchy na górną półkę, zdjęłam wiosenne , kilka wrzuciłam do worka z przeznaczeniem do opieki społecznej , kilka do kosza ze śmieciami i właściwie to wszystko. Trochę mi ducha bojowego zabrakło na bar dziej radykalne porządki, ale nadrobię. W ogóle mam jakiś zastój w przepływie energii. Nawet do tego żeby podzwonić do wuja i koleżanek. Skupiam się na domowych zajęciach , bo to mnie odpręża i nie wymaga wysiłku myślowego. 
Ze świata dobiegają same złe wieści. 

wtorek, 17 marca 2015

17.03.2015 Zaczęłam od butów

 wiosenny przewrót w garderobie . Wiele nie zrobiłam , bo wpadła z wizytą Szwagroska .Gadaliśmy z dwie godziny , to znaczy głównie gadała ona jak to ma w zwyczaju , czasem tylko dopuściła do głosu mojego męża . Ja jako osoba z natury mało rozmowna czasem coś wtrąciłam . I dobrze, bo  i po co sobie jęzor strzępić po próżnicy. Z narzekania jeszcze nikomu nic nie przyszło, a ja narzekać się nie nauczyłam. 
Tak czy inaczej buty zimowe odpucowałam i schowałam do kartonu a karton na stosowną półkę a półbuty wystawiłam i od jutra zamierzam w nich chodzić do pracy . Kapelusz odstawiłam już rano, za kilka dni pójdzie w odstawkę zimowy płaszcz, już mi w nim za ciepło.
Dzień w pracy minął zwyczajnie i spokojnie jak na nasze możliwości. Towaru pod sufit , ale w końcu znów jest sezon przedświąteczny więc dziwić się nie powinniśmy. Tyle,że zazwyczaj marzec i maj to są miesiące przestojów.Tym razem się nie zapowiada. W maju nawet długiego weekendu nie ma więc i powodów do przestoju też nie. 
Po południu zaliczyłam drobne zakupy w Biedronce; wodę, myjki do naczyń , chusteczki do czyszczenia mebli - nic takiego  .Nie byłam tam ze trzy tygodnie i się zdziwiłam. Straszna tandeta się tam znów pojawiła. 
Sweterek się robi . Jak usiadłam wczoraj przy tv i herbatce to zrobiłam prawie w całości jedną część przodu.  Jutro dokończę , zostanie mi druga połowa i rękawy. Coś z tego będzie. 
       Wuja podesłał mi gotowy egzemplarz księgi . Ładnie wyszło . I zdjęcia udane jak mało które. No i oczywiście materiały do kolejnej. Skąd on to zdobywa? Ale dobrze, bo już myślałam ,że stracił wolę walki. Ostatnie pobyty w szpitalu bardzo go podłamały.Jak wynajduje sobie robotę , to znaczy,że wraca do formy. Moje robótki decoupagowe wciąż czekają na dokończenie. Może to jeszcze dziś zrobię . Zostało tylko trochę drobiazgów wykończeniowych.   

poniedziałek, 16 marca 2015

16.03.2015 Sprawy babusine , nie duże

W pracy dzień obijania . Padł serwer. Zanim chłopaki postawili do pionu minęły cztery godziny . Mężuś krążył w tym czasie po klientach . Efekt ; kolejny kontrakt i to spory. 
W domu zaliczyłam prasowanie ; pościel, 15 koszul mężusia i obrus. Zeszły mi ze dwie godziny, ale na jakiś czas mam luzik w tym względzie. 
Praca przy sweterku postępuje ; plecy gotowe, zaczęłam nawet jedną część przodu , ale mam dopiero parę rzędów ( sweter będzie rozpinany) .
Za oknem wiosna . Wyszłam z biura w kapeluszu , ale musiałam zdjąć , było zbyt ciepło. Jutro kapelusik zostanie w domu. Wiosna . Tylko czekam ,żeby płaszcz zimowy zamienić na pelerynę lub skórzaną kurtkę , a botki na półbuty . 
Sprawy przedświąteczne ogarniam systematycznie i po woli. Jutro wybieram się po wątróbkę i boczek na świąteczny pasztet a po południu wiosenny przewiew w szafie z ciuchami zamierzam przeprowadzić . Grube swetry na górną półkę , lżejsze niżej , coś nie coś do opieki społecznej , coś nie coś do śmietnika .  
  

niedziela, 15 marca 2015

15.03.2015 Nie odpuściłam

zabrałam się za kolejną robotę . Upiekłam chleb . Pszenny z żurawiną i prażonymi orzechami. Pyszny wyszedł , choć trochę czasu wymaga . To znaczy trzeba robić ciasto wieczorem , bo ma 10 godzin wyrastać potem się go jeszcze raz wyrabia, wkłada do formy i znów zostawia do wyrośnięcia ale na godzinę . Trochę chyba przesadzone te 10 godzin, bo już po dwóch miałam pełną michę ciasta , ale może właśnie tak ma być że ciasto musi odstać tyle czasu. Przepis z lidlowej broszurki reklamowej , bardzo prosty.
A dziś od rana zajęłam się zrobieniem wiosennych dekoracji ( nie, nie jeszcze nie skończone , ale resztki zimy wygoniłam definitywnie) i prawie skończyłam moje decoupagowe robótkowanie . Narobiłam różnych kur i kaczek dla podkreślenia świątecznego nastroju. Wyszły fajnie , wymagają jeszcze nadania ostatniego szlifu . Jak już to zrobię to się pochwalę. 
A teraz myślę co dalej. Na pewno mam jeszcze do wyprasowania mężusiowe koszule , ale nie będę się nad tym rozczulać , wyprasuję tylko jedną na jutro do pracy , a resztę w dzień powszedni. Niedziela jest w końcu, trzeba trochę odsapnąć . 

Przepis na chleb : 
250ml zimnej wody 
5 kostek lodu
450 g mąki pszennej
20g miodu
1/2 łyżeczki soli
100g suszonej żurawiny
50g prażonych orzechów
Uwaga: trzeba wziąć do wyrabiania ciasta naprawdę wielką michę , bo mocno wyrasta.
Wodę wlać do miski, dodać kostki lodu i poczekać aż się rozpuszczą , do wody dodać miód, drożdże i sól, rozpuścić wszystko i wymieszać , wsypać przesianą mąkę, wymieszać , dodać żurawinę , wyrabiać 5 minut. Ciasto mocno się klei ale tak ma być . Posypac mąką , odstawić na 10 godzin . Po tym czasie wyrabiać przez chwilę jeszcze raz , dodając orzechy , przełożyć do formy , w której będzie się piekł, posypać wierzch mąką - dość dużo. Piekarnik rozgrzać do 200 stopni, wstawić , piec 20 minut, po 20 minutach podkręcić temperaturę do 240 stopni i piec kolejne 30 minut. Wystawić z pieca , lekko przestudzić , wyjąć z formy. 
Ja wyrobiłam ciasto w robocie z użyciem haka a dopiero na drugi dzień ręcznie.
Za tydzień wypróbuję bułeczki owsiane z tej samej broszurki.