babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 1 listopada 2014

1.11.2014 Święto Zmarłych

święto wspominania , święto skupienia ... Odwiedziliśmy dziś cmentarze . Trochę inną logistykę stosując niż zazwyczaj . Na starym cmentarzu nabożeństwo było wcześnie , bo już o 12.00 . Pojechaliśmy w sam raz na procesję . Świeciło słońce i jak na te porę roku było wyjątkowo ciepło. Włożyłam zimowy żakiet , ale spokojnie wystarczyłaby moja jesienna pelerynka . Lubię chodzić na stary cmentarz . Jest mały i długo nie było na nim pochówków ( ponownie otwarty został w 1997 ) więc nawet w dniu Wszystkich Świętych nie ma tam tłoku , można się skupić na modlitwie i wspominaniu. Nie rozpraszają przemieszczające się tabuny ludzi i szum rozmów.Jest też na nim wiele zabytkowych nagrobków - niektóre jeszcze z XIX w. 
Tu są pochowani powstańcy wielkopolscy , uczestnicy strajku szkolnego i żołnierze biorący udział w II wojnie , są też grobowce rodzinne znanych i zasłużonych dla miasta rodzin , w tym całkiem świeży- pani posłanki.    
 Zatrzymaliśmy się przy grobie mojego ojca , potem przeszliśmy na grób wnuczka a na koniec zapaliliśmy znicz pradziadkom mężusia . Wszystko w odległości kilkunastu metrów jedno od drugiego. Po Mszy Św. pojechaliśmy do domu na obiad, który zrobiłam wczoraj i dokończyłam dziś rano. I tu jest właśnie zmiana w logistyce, bo w poprzednich latach jechaliśmy z jednego cmentarza na drugi i zawsze trafialiśmy w ogromny tłok i chaos. A tym razem pojechaliśmy dopiero przed 15.30 , kiedy parkowaliśmy auto na technicznym poboczu tego dnia przeznaczonym na parking  , tłumy opuszczające cmentarz dotarły właśnie do ronda przy Lidlu . Idąc ścieżką rowerową uniknęliśmy  obijania się o innych . Słońce już zaszło , a w jego miejsce pojawiła się delikatna mgiełka. Mleczny opar pogłębił klimat nostalgii . Cmentarz komunalny jest ogromny i bardzo się zmienił od ubiegłego roku. W bocznej kwaterze powstało ossuarium - dla tych , którzy wybrali kremację i chcą mieć miejsce pamięci dla prochów swoich bliskich , a alejki obsadzono iglakami. Tym razem spokojnie i bez pośpiechu odwiedziliśmy groby dziadków mężusia , kilkoro dalszych krewnych i znajomych . Zapaliliśmy znicze posyłając im myśli i modlitwy. I to był dobry pomysł , przyjść tu po nabożeństwach, spokój sprzyja zadumie i wspominaniu. Dużo tych , których wspominamy , z roku na rok więcej , pradziadkowie, dziadkowie, ojciec, wnuczek, dalsi krewni, kilkanaścioro  znajomych...  
Co jeszcze ? Morze kwiatów i płomieni , ale nad cmentarzem nie unoszą się łuny jak dawniej. Znicze płoną nawet wiele dni ale nie wiele w nich światła. Rewii mody nie ma już od dawna . Ludzie chodzą ubrani jak zwykle , choć jak to w naszym mieście; bardzo dobrze i elegancko jednak bez szaleństw. Mnóstwo ludzi , szczególnie starszych zabrało z sobą składane krzesełka . Trochę groteskowo to wygląda , ale w sumie jest raczej zrozumiałe. 
Resztę popołudnia i wieczór spędziliśmy u teściowej na tradycyjnym podwieczorku . 
Dobrze,że jeszcze jutro dzień wolny . Liczę na jakieś spokojne godziny . 

piątek, 31 października 2014

31.10.2014 Sprawy babusine z zadumą w tle

Przynajmniej takie powinny być , bo taki wieczór jak dziś w , w przeddzień Wszystkich Świętych powinien skłaniać do zadumy, wspominania , wyciszenia się , ale ... klimat nie sprzyja. Dzień zabiegany jak każdy inny. Urwałam się dwa razy z biura . Raz rano na pocztę , a przy okazji po chleb ( i dobrze zrobiłam , bo po południu musiałabym kupować w markecie,a za takim nie przepadamy, z piekarni lepszy) , odebrałam od rymarza plecak ; naprawili a jakże i skasowali za to tylko 10 zł , jakim cudem jeszcze zakładu nie zamknęli przy takich cenach ? i na koniec odebrałam ozdobne listwy do łazienki - mężuś z synalkiem zapomnieli o jednym kartonie jak odbierali - kilka dni temu właściciel sklepu się zorientował i mi zadzwonił, że zostały . Tym sposobem załatwiłam kilka tematów . Drugi raz około południa , ale tylko na krótko , na plac targowy po kwiaty . Owszem było tego niemało , ale w odkąd kupuję kwiaty na Święto Zmarłych nie spotkałam tak marnych chryzantem w doniczkach .W końcu kupiłam cięte w pięknym złocisto - brązowym odcieniu. Chyba jakaś zaraza w tym roku zaatakowała chryzantemy , bo sprzedawcy gadali między sobą coś o startach i zmniejszeniu produkcji więc tak sobie wykoncypowałam , że musiało coś z hodowlą nie pójść. 
   Już myślałam,że przynajmniej popołudnie będę miała spokojniejsze i załatwię wszystkie domowe sprawy na spokojnie , ale nie pisane mi było. Zdążyłam słoiki z przysmakami do piwnicy zanieść a  wnusię mi młodzież podrzuciła, bo jechali na cmentarze odnowić literki u mojego wnuczka a potem na drugi cmentarz ,żeby zrobić to samo u ojca i dziadków synowej. Mała zmarzła by tylko niepotrzebnie , a jest trochę przeziębiona. No to co miałam zrobić . Zajęłam się . Dziadka niestety nie było więc nie mogłam się za bardzo za robotę zabierać . Dziecko urządziło sobie teatrzyk z udziałem mojego pluszowego kota Gryzomira i swojej laleczki Zosi , a ja zabrałam się za naprawę  garderoby wnusinej. Tak się jej to spodobało,że stwierdziła, że też by chciała szyć . No to wzorem swojej babci poszukałam dużą igłę - snukówkę czyli taką do cerowania skarpet  , kolorową mulinę i kawałek płócienka . Wyrysowałam serduszko , nawlokłam igłę i pokazałam dziecku jak wyszyć fastrygą serduszko. I ku mojemu zachwytowi dziecko sobie z tym poradziło. Próbowała już parę miesięcy temu  ale kiepsko jej szło , a dziś poszło jak z płatka . Jak tylko wrócili rodzice poleciałam do biedronki po zakupy. Tłok panował sakramencki a towar wymiotło, ale to co mi brakowało kupiłam . Potem jak wrócił mężuś zajęłam się domowymi zajęciami , sprzątanie, obiad na jutro , prasowanie mężusiowych koszul . Wszystko szybko , bo późno zaczęło się robić . Mężuś z synalkiem jeszcze obgadywali jakieś firmowe tematy , synowa z braku lepszego zajęcia czytała miejscowy tygodnik a wnusia z kawałków włóczki i mojej nieudanej robótki ( miał być szydełkowy guziczek do czapki wnuczka a wyszło kółko )   zrobiła dla mamy naszyjnik !!!  I zrobiła to ładnie , w dodatku pięknie skomponowała go kolorystycznie . Zadziwiają mnie doprawdy jej rozliczne talenty. Kiedy w końcu pojechali mogłam dokończyć robotę i w końcu usiąść i odsapnąć , tyle,że zrobiło się już mocno po 23. I gdzież tu czas na zadumę?  Jutro tradycyjnie odwiedzimy bliskich w miejscach spoczynku a potem też tradycyjnie pojedziemy na podwieczorek do teściowej. I może choć wieczór upłynie w zadumie i wspominaniu ?
Nie mam pomysłu jak się jutro ubrać żeby nie zmarznąć , a nie wyciągać z szafy zimowego płaszcza - jakoś jeszcze nie mam ochoty stroić się w zimowe   szmaty. Nie, nie ,żadnej rewii mody urządzać nie myślę .

czwartek, 30 października 2014

30.10.2014 Intensywnie

dzisiaj. W pracy i w domu . Rano wyskoczyłam na targ. Królowały znicze i chryzantemy . Kupiłam pomidory i rzodkiewki oraz 2 pary rękawiczek w czerwonym kolorze ( i tak jedne na pewno zgubię zanim zima się skończy) i domowe laczki z pełnym przodem , ale bez futerka. Najchętniej noszę z wyciętymi palcami , ale te, które miałam dotąd jakoś dziwnie się wykrzywiły i uciskają mnie w duży palec . Od jakiegoś czasu mam cały obolały , więc kupiłam takie, żeby palce miały oparcie i nie krzywiły się na boki. Zobaczymy czy przestanie boleć. Wszystkie domowe kapcie na straganach  w wersji zimowej , wyścielone jakimiś futrzakami. Ciężko znaleźć coś sensownego. Czas w biurze znów tylko śmignął . Po południu młodzież podrzuciła nam wnusia.Jechali na przedzimowe zakupy. Mały był bardzo grzeczny . Bawił się klockami i autkami i oglądał "Sąsiadów ". Nie wiedzieć czemu uwielbia tę bajeczkę. Dziadek bawił się równie dobrze jak wnusiu. Wykorzystałam  sytuację i podgotowałam sobie obiad na jutro , bo nie będę miała na to czasu ( muszę kupić kwiaty  na groby i zrobić zakupy na sobotę i niedzielę ) i upiekłam serowe chlebki . Wczoraj zabrakło nam czasu ,żeby je upiec , bo jak pisałam , wnusia miała dużo zadań do zrobienia . serowe chlebki piecze się bardzo szybko . Porcja wychodzi akurat na jeden podwieczorek .  Przepis stary , po mojej babci - z książki kucharskiej z 1918 roku . 
Wzięłam 20dkg białego sera , 20dkg mąki , 1 łyżka cukru , 1 łyżka margaryny , 1 jajo , małą łyżecz.kę proszku do pieczenia . Ser podusiłam widelce z dodatkiem margaryny , cukru i jajka , masę zagniotłam z mąką zmieszaną z proszkiem do pieczenia . Z ciasta zrobiłam kulki wielkości orzecha włoskiego , położyłam na blachę wyłożoną papierem do pieczenia . Upiekłam w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni , do zezlocenia . Wszystko razem zajęło około pół godziny . Chlebki są najlepsze z konfiturą lub miodem , jeszcze lekko ciepłe. Poszły wszystkie jak młodzież przyjechała po wnusia. 
I jak to bywa z opieką nad maluchami , mam zaległości. Muszę jeszcze przysiąść i zrobić opis do pewnego projektu . Zapowiada nam się długi wieczór. 
Zakupy młodzież zrobiła konkretne ; zimową kurtkę dla syna i dwie pary butów dla synowej . 

środa, 29 października 2014

29.10.2014 Jesiennie

Opieka nad wnusią ma swoje dodatkowe dobre strony . Chcę czy nie chcę muszę jej poświęcić czas . A skoro zajmuję się wnusią to inne sprawy na bok i tym sposobem mam coś w rodzaju wakacji. Zwykle po takim dniu jak dziś muszę odrabiać zaległości , ale w sumie ma to nie wielkie znaczenie. Dziś po wnusię do szkoły poszłam pieszo przez park . Odziany w cudną , jesienną szatę , oblany promieniami jesiennego słońca . Aż miło było zrobić sobie spacer. Za dużo nie mogłam fotkować , bo pełno ludzi się kręciło po alejkach , a wiadomo , nie można robić fotek obcym bez ich zgody. Kiedy wracałyśmy do biura , na stawku jakiś kaczy zlot się zaczynał , bo ściągnęły z całej okolicy .Wnusia była zachwycona . Popołudniu włączyłam małej bajki a sama poszłam robić obiad . No a potem kolejny obowiązek babciowy . Przypilnowanie przy odrabianiu lekcji . Starało się dziecko bardzo , rysunki wyszły barzdo ładne i dokładne. Miała do pokolorowania aż 5 rysunków z religii. Przesada ; książka - świczenie  do religii rozmiarów bloku rysunkowego a obrazki pełne szczegółów . Zajęło jej to dobre dwie i pół godziny . . Jak by na to nie patrzeć to są dzieci w wieku przedszkolnym . Rozumiem, że rysują na lekcji ale po co aż 5 rysunków do pomalowania w domu ? Wystarczył by jeden , góra dwa . 
A poza tym jak zwykle . Przyjechały serwery - dużo wcześniej niż to zapowiadano . Kartony stały do sufitu. Wieczorem mężuś z synalkiem przywieźli do domu - mimo wszystko bezpieczniej a kilka dni poleżą zanim pojadą do klienta . Serwerownia będzie gotowa dopiero w przyszłym tygodniu. 

A poniżej kilka fotek z mojego spacerku przez park po wnusię 
                           i z powrotem , pięknie było 








wtorek, 28 października 2014

28.10.2014 I jak co dzień

, konsekwentnie piszę . Właściwie to nic się nie dzieje nowego. Sprawy zwykłe , że tak powiem . Zapłaciłam kolejne rachunki oraz składki na fundusze emerytalne ( na zus jak wiadomo nie ma co liczyć ), napisałam kilka pomniejszych ofert, wystawiłam kilka faktur , odebrałam mnóstwo telefonów itd. 
W domu też nic takiego. Lenia mam dalej . Miałam prasować mężowskie koszule , a jak na razie się obijam ale nie uniknę inaczej małżonek pójdzie jutro do pracy w dresie. 
Dziś nocuje u nas wnusia. Jutro mam dzień babciowania . Muszę małą odwieźć do szkoły , potem odebrać i w ogóle.  Po południu upieczemy serowe chlebki . Będzie miała frajdę , bo lubi pomagać mi w kuchni.  Mama jak co miesiąc jedzie na swoje badania więc na mnie spadają obowiązki babcine. 
Mężuś mimo zagonienia zaczyna myśleć o prezentach świątecznych . 
Rano kolejne drapanie szyb samochodowych . Przymroziło nocą , trawnik pokrył się szronem ,ale dzień był słoneczny choć chłodny. 
Czytam opracowanie historyczne pt."Wielcy Zdrajcy - od Piastów do PRL" - wciąga. 

poniedziałek, 27 października 2014

27.10.2014 Codzienne sprawy babusine

Vat zapłaciłam - bolało , kawał kasy na przep......e poszło . Wypłatę chłopakom też zrobiłam , opękałam kilka mniejszych ofert i właściwie to wszystko. Na jutro odłożyłam sobie kilka większych faktur i większą ofertę - no , jedną z kilku , które jeszcze mnie czekają w najbliższych dniach. Ze spotkania mężuś z młodszym synem wrócili z kolejnym wyzwaniem . Ogromnym - jeśli dojdzie do skutku to będzie najlepszy kontrakt  w naszej historii, ale zadanie trudne. Coś w tych horoskopach jednak chyba tkwi, że sukces i powodzenie zapowiadają nam na stare lata ... W każdym razie jeśli idzie o pracę , to sprawy mają się dobrze i niech trwa.
Z innych spraw , nabyłam druty numer 5 do rękawic i naprasowanki do skarpetek ,żeby się nie śliskały. Zrobię maluchom takie grubsze tuptaczki , żeby na boso nie biegały. Mają u nas swoje bamboszki , ale i tak wiecznie biegają na boso a rodzice się krzywią . Jak pisałam grubszych igliczek i naprasowanek w mieście nie uświadczy więc zamówiłam na nieocenionej Fastrydze . Tym razem przyszły błyskawicznie. Mam nowe zajęcie na jesienne wieczory. 
Tak w ogóle to mam lenia dzisiaj . Jakoś nie mogę się ogarnąć po tej zmianie czasu , ale minie , jeszcze z dzień , dwa i wszystko wskoczy w swoje tryby.
Tydzień pod znakiem przygotowań do Święta Zmarłych . Wszędzie znicze, kwiaty i wiązanki. Ale też akcesoriów na celtyckie święto duchów pełno w każdym sklepie. Nawet Hortex wypuścił sok w halloweenowym pudełku.  Weszłam na stronę parafii farnej ,żeby sprawdzić o której jest nabożeństwo na starym cmentarzu , gdzie są pochowani mój ojciec i wnuczek i co widzę : 31 parafia urządza "Noc świętych". Coś jakby usankcjonowany i legalny , katolicki halloween. W programie Msza Św. teatr cieni - o życiu Św. Augustyna i coś tam jeszcze.  No cóż świat się zmienia i jak się tak głębiej nad tym zastanowić , to ma to jakiś sens. Próba uatrakcyjnienia oferty ... 

niedziela, 26 października 2014

26.10.2014 Robótkowo i nie tylko

Wieczory jesienne długie a ja nie lubię siedzieć bezczynnie więc udzielam się trochę domowo . A co z tego wynikło widać na załączonych obrazkach .

Nieco upiorkowate włóczkowe sówki - wnuczętom się spodobały więc chyba nie są takie złe 



                               Kilka słoiczków z przysmakami na zimę 

Kilka jesiennych dekoracji 



                                         



Niebieska czapcia dla wnusia - wzór najprostszy z możliwych    , 
ale efektowny -
każde oczko ma około centymetra , robiłam na drutach numer 6 



           Tęczowy komin dla wnusi - pięknie wygląda do czarnego                                              flauszowego płaszczyka 


I prezent dla przyjaciółki - pudełko na herbatki z marynistycznym motywem - ma drobne niedoróbki , ale trudno, na razie wciąż jeszcze się uczę technik decoupagowych , myślę ,że mi wybaczy małe niedociągnięcia 



I na koniec migawka z wystawy rolniczej - jakieś takie wiszące i błyszczące i kręcące się w różne strony COŚ   , ale po co to komu ?