babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 3 października 2020

3.10.2020 Remont w toku

 Trzy ściany wyprostowane , została ta z oknem , niestety w najgorszym stanie i sufit  . I jeszcze niewielka przeróbka instalacji , a potem sprzątanie i ta fajniejsza część remontu. Ale to jeszcze trochę . Nabiegałam się dzisiaj , bo to i w domu trzeba było chłopakom pomóc i obiad i na mieście miałam to i owo do załatwienia ... Tak czy inaczej prace remontowe na dobrej drodze. Wybrałam już farby i od razu kazałam dorobić . Jednak . Bo najpierw myślałam o gotowych , ale to jednak nie to. Myślę jak się zabrać do mebli. Na pewno część wyleci . Chłopaki mnie podkręcili na zmiany . Zostaną dwa regały , trzy pozostałe wylatują . Zastąpi je modułowa szafa z ikei , która można dowolnie rozbudowywać. Pozostałe dwa regały odmaluję i każę dociąć nowe blaty do biurek . Mężuś pokoiku nie pozna, ale to mu dobrze zrobi. Bedzie musiał trochę ten swój majdan przerzedzić . 

No i to by było tyle na dziś . Za wiele to się dziś nie działo poza tym placem budowy . A robota jak robota:na tym etapie Żmudna i   brudna .

piątek, 2 października 2020

2.10.2020 Sprawy babusine

 Remont w toku. Ściany oskubane z tapety, podłoga zdjęta . Jutro wpada ekipa remontowa w postaci synalków i jak ich znam to i pracuś do nich dołączy . Będzie trzeba chłopakom solidny gar grochówki ugotować , albo jakiś inny dobry obiadek. 

Sprawy firmowe w normie, choć i dzisiaj nie mało ich było . 

Mężuś dziś badania na sprawy cukrzycowe przechodził kompleksowo . Nie ma tego złego , bo takich dokładnych badań to nasz rodzinny medyk na pewno by nie zlecił. A poza tym zamknęli ośrodek . Nie wolno chodzić do sklepu ani bistro i całkowity zakaz odwiedzin . A piguły na walizkach. Po pracy jeżdżą do domu ale z walizką ciuchów w bagażniku, na wypadek gdyby nie mogły opuścić miejsca pracy. Oddział kardiologiczny ( ten gdzie wykonują zabiegi ) też zamknięty. Zaprzestali przyjęć planowych. Nic dziwnego, zaraza nadal się szerzy . 

Wszystkie portale i bardziej tradycyjne media trąbią dziś na cztery strony świata o tym ,że się w moim mieście sromotnikami potruli. No cóż , trzeba rozumu nie mieć ,żeby grzyby z niesprawdzonego źródła( w tym przypadku jakiegoś okolicznego menela) kupować , nie znając się na nich ani trochę. 

No to jeszcze zaległe fotki wrzucę . Zbieram się i zbieram i wciąż nie mogę zdążyć .

Najpierw moje dwie zdobycze ciuszkowe . Modna kratka 


i bardziej mroczny klimat ; na wiszącej na wieszaku  tego dobrze nie widać , ale sukienka jest asymetryczna a ten różany przód z delikatnego aksamitu .Jednak największy jej urok to sznurówka , a jak wiadomo ja kocham wszelkie sznurówki 


A teraz cos robótkowego ; szal , z włóczki , którą kupiła sobie wnusia robiony na gigantycznych drutach ( nr 15) 




I mitenki - smoki . Miłość do tych fantastycznych stworzeń nadal wnusi nie minęła 

I ciekawostki ;

W tej trawie mieszka sobie Szarak , był tak miły i zapozował mi do zdjęcia 


W kiku już święta - zdjęcie robiłam na początku września 


I to co chciałam pokazać najbardziej ; dekoracje 

Obok ratusza stanęły takie zabawne ciuchcie wyładowane darami jesieni 




I takie dyniowe piramidki 


A to już u mnie ; skromnie tym razem 












To by było na tyle.  Do napisania jutro ( o ile mnie remont nie wciągnie zanadto) 


czwartek, 1 października 2020

1.10.2020 Nie zła dziś zadymka

 była w firmie . Mieliśmy wszyscy roboty pod grzywkę . Ja skończyłam dokładnie o 15.54 , a synowa ledwo po dzieciaki zdążyła , bo wyszła z opóźnieniem . Jest u nas na pół etatu więc teoretycznie kończy o 12.30. Jakimś cudem nagle wszyscy wszystko chcieli .  I tak mniej ważne rzeczy odłozyliśmy na jutro, ale wiadomo jak to jest . Raz odłożone rzeczy dalej się odkładają same. 

Po południu ruszyłam do pracy przy remoncie. Drę dalej tę tapetę . Myślę, że do jutra skończę . Jeszcze trochę zamierzam popracować . Znaczy dokończyć tę jedną ścianę . Zostanie mi ta z drzwiami i kawałek pod półką , która nie daliśmy rady dziś zdemontować . Jutro przywieziemy odpowiednie narzędzia. A w sobotę muszą wkroczyć chłopaki. 

No dobra , codzienne zapiski zaliczone , idę jeszcze popracować , a przynajmniej sprzątnąć to co leży na podłodze. 

środa, 30 września 2020

30.09.2020 Napracowałam się dzisiaj

 Niby nic takiego , ale jednak się nazbierało. No i zaczęłam remont w pracowni alias jaskini dziadka jak mówią wnuczęta.  Obdarłam już całkiem sporo tapety , choć nie idzie mi tak sprawnie jak bym chciała , bo jakieś kiepskie podłoże i miejscami wcale się nie chce oderwać nawet zamoczona , w innych odłazi razem z tynkiem . Ale dam radę . Chłopaki meble mieli mi wynieść , ale nie dojechali. Siedzą jeszcze u klientów . Udało mi się puste regały poodsuwać od ściany więc mam dostęp . Może jeszcze powalczę , choć już późno . A może dopiero jutro , na razie zrobiłam sobie przerwę na kolację i codzienne zapiski. 

Mężuś już po kwarantannie , przeniesiony do sali trzyosobowej . Na razie mają gimnastykę i badania oraz dużo chodzenia po pobliskim lesie.  Przynajmniej wypocznie . Od jutra spotkanie z lekarzem i jakieś poważniejsze zajęcia, ale jakie jeszcze nie wie. I to by był dzień drugi. Zostało 19 . No a ja w swoim żywiole jestem z powodu remontu. Mam zajęcie i to się liczy .  

wtorek, 29 września 2020

29.09.2020 No to się ostałam

 gdowom - takom  tom;  słumianom . Dla nie zorientowanych spoza mojego fyrtla , zostałam słomianą wdową jak to się ładnie nazywało kiedyś .A czy jeszcze się tak mówi nie wiem , bo dawno nie słyszałam.  Małżonek już ośrodku rehabilitacyjnym. Do jutra na kwarantannie więc w pojedyńczym pokoju bez możliwości opuszczenia go. Co parę godzin przychodzą pielegniarki , sprawdzają ciśnienie , cukier i zrobiły mu testy na covida . Jak się okaże ,że nie ma to jutro badania i przepisanie zabiegów., no a potem kuracja. No a ja rządzę sama w tym interesie. Miałam dziś co robic , bo oprócz normalnych spraw , zabrałam się za porządki w kasie. Nie przepuściłam żadnemu zalegającemu, nawet takiemu na niecałą stówkę. Ze dwie godziny mi to zajęło, żeby meile porozsyłać albo obdzwonić.  Zobaczymy jaki będzie efekt. 

Po południu pojechałam do matki , jak co tydzień , potem do brico rozejrzeć się za farbami . Kupiłam kilka próbek z gotowej palety . Zwykle dorabiamy , ale to tylko pracownia i pomieszczenie raczej nie z tych reprezentacyjnych więc nie ma potrzeby wydawać więcej kasy niż to konieczne.  Po powrocie wyniosłam ostatnie dwie półki książek, których małżonek nie zdążył. Na jutro zgadywałam się z chłopakami , żeby powynosili meble, no i zacznę działać. Wypatrzyłam też fajną , dość oryginalną lampę. Rozejrzę się jeszcze  w innych marketach , jeśli nie będzie ciekawszej to kupie tę . A w weekend ruszymy z remontami. Chyba ... O ile znów nie będzie jakiejś klęski żywiołowej w firmie w postaci niecierpliwego klienta . 

Póki co jeden dzień przetrwałam , jeszcze tylko 20 . Dam radę co - nie ? 

poniedziałek, 28 września 2020

28.09.2020 Stanowczo za dużo się dzieje

 nawet moja wnuczka tak twierdzi . Z fotkami nadal nie jestem wyrobiona , ale obiecuje , że będą , tylko się trochę ogarnę . Mężuś gotów do drogi , już nawet sobie jedną torbę podróżną do auta zaniósł. Kupiłam mu czasopisma co by mi się nie nudził w czasie wolnym od kurowania i jutro skoro świt wyjazd. Do Kowanówka od nas nie jest daleko, tylko 88 km , ale drogi zatłoczone więc musi trochę wcześniej wyjechać , żeby się na wskazaną godzinę zameldować . No i niech się kuruje. Ze starszym synalkiem już się w temacie remontu umówiliśmy. W środę wynosimy regały , a potem obdzieram ściany z tapet. Resztę robią chłopaki. Trzy tygodnie to aż za dużo żeby wyremontować 8m2. 

Ochłodziło się i to bardzo konkretnie . Wczoraj cały dzień padało ,a dziś mimo słońca było tylko 9 stopni. Jesień na całego. Wpadłyśmy z synową do ogródka przybiurowego i posadziłyśmy wrzosy i tulipany. Trochę tego było. Mam nadzieję ,że na wiosnę wszystkie wyrosną i pięknie zakwitną .  

niedziela, 27 września 2020

27.09.2020 Jak to w niedzielę

 Ja ambitnie postanowiłam zrobić w końcu te mitenki dla wnusi , a małżonek dalej dzielnie walczy z artefaktami z pracowni. Coś nie coś udało mu się wyrzucić , choć w ograniczonej ilości . Ale będzie miał drugą szansę , jak będzie rzeczy układał w szafach po remoncie. Przy okazji rozbił klosz od lampy i tu los po mojej stronie stanął , bo trzeba kupić nową . Ile razy chciałam to zrobić to się kłócił, że ta jest najlepsza na świecie . Noooo była , zaraz po stanie wojennym. Najchętniej to bym i meble wymieniła , ale nie będę go dołować . Przemaluję je tylko na jeden kolor . Pamiętają nasze poprzednie mieszkanie ( w obecnym mieszkamy już 25 lat) a jeden regał z nadstawką to nawet moją I Komunię pamięta . Kupili mi go rodzice jak do III klasy podstawówki szłam . Aż się prosi ,żeby coś z tym zrobić. Ale mój małżonek tak ma ; nie zmieniał by nic i nigdy. Efekt taki ,że mitenki prawie skończyłam , jeszcze tylko je ozdobię , a pracownia prawie pusta . 

I jak to w niedzielę , wszystko w zwolnionym tempie i na luzie . Poczytałam też trochę i upiekłam serowe bułeczki na podwieczorek. Pyszne są . Nie piekłam ich już od kilkunastu lat. Nie miałam wprawdzie twarogu ale użyłam  serka mescarpone . Trochę luźniejsze ciasto się robi , ale to nie problem , wystarczyło dosypać trochę więcej mąki . Z miodkiem z mniszka ( od Fusilli) albo dżemen agrestowym smakowały wyśmienicie.  No i robi się to błyskawicznie . 

Przepis na bułeczki : 

20dkg białego sera 

1 jajo 

1 łyżka cukru 

1 łyżka masła lub margaryny 

20dkg mąki 

1płaska  łyżeczka  proszku do pieczenia 

Ser rozgnieść z masłej, jajkiem i cukrem , dodać mąkę , zagnieść cisto, uformować kulki wielkości dużego orzecha , naciąć na wierzchu , można posmarowac jakiem , ale nie koniecznie. Ułożyć na blaszce i piec w 200 stopniach , 20-25 minut . Z tej porcji wychodzi 10-12 , zależy jak duże się zrobi. Najlepiej smakują ciepłe posmarowane miodem , albo konfiturami lub powidłami. 

Obiecane fotki dekoracji za niedługo ; nie zdążyłam zrobić .