babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 7 września 2013

7.09.2013 I znów pracowicie

choć bez większego pośpiechu. W domu ciągle jest coś do zrobienia . W najbliższym czasie czeka nas sprzątanie gigant . Po tym szlifowaniu podłogi wszędzie pełno pyłu jak po jakich pracach budowlanych.. 
Dziś zaprawiłam trochę buraczków. Miało być więcej , ale zaprzyjaźniona pani zapomniała mi przywieść. Kupiłam to co miała pod ręką , akurat na jutrzejszy obiad i trzy małe słoiczki. Szybko poszło , utarłam w moim super-robocie , tarczą do tarcia ziemniaków. Jutro na obiad przyjeżdża młodszy synalek z wnusiem  więc musi być coś co lubią . Synowa w pracy.  Upiekłam też bułeczki drożdżowe . Tym razem ze śliwkami . Pyszne są . Już ich kilka zjedliśmy . 
Na piknik nie pojechaliśmy . Mężuś odsypiał pracowity tydzień aż do południa. A ja jak zwykle. Jak się za coś zabrałam to o bożym świecie już nie pamiętałam i nim jedno skończyłam to już mi się trzy inne sprawy do zrobienia przypomniały.  
Za oknem piękny koniec lata ; ciepło , słonecznie i już trochę kolorowo . 

czwartek, 5 września 2013

5.09.2013 Dobry dzień

na interesy . Zgarnęłam trochę gotówki od klientów, sprzedałam dużą centralę , pozbyłam się zalegających od dłuższego czasu materiałów instalacyjnych . Sprzedałam znaczy - trafił się gość co chciał tanio i nie zależało mu na standardzie . No to sprzedałam za grosze to co mi zalegało od pięciu lat . A jaki zadowolony był ... Jakby się wszyscy zmówili : nagle roboty ruszyły pełną parą . I dobrze powtarzam , może nadrobimy choć w części marny początek roku. 
    W bloku zmiany . Postawili nam nowe pojemniki na śmieci . Segregowaliśmy na plastik i resztę , teraz będziemy segregować na plastik , szkło, papier i resztę .  Kilka dni temu zniknął kawałek chodnika i nikt nie wie dlaczego ; jakieś prace remontowe się zaczęły czy może zwykle złodziejstwo... 
     Trzydziestą drugą rocznicę ślubu obchodziliśmy z młodzieżą . Maluchy robiły straszny rejwach - jakby ich było z pięcioro a nie dwoje, a my zjedliśmy lody z likierem czekoladowym i ciasteczka budyniowe posypane słonecznikiem zanurzonym w karmelu . Starsza młodzież.  nam przyniosła zamiast kwiatka , Podobno jakiś pokazowy produkt miejscowego cukiernika . Pychotka . 
      Rano na targu kupiłam trochę grzybków. Same czarne łebki. Marne jakieś w tym roku , małych do octu , jak na lekarstwo , a duże takie jakieś przesuszone. Nie wiele z tego będzie , trochę suszonych i ledwo dwa malutkie słoiczki w occie. 
    Dostaliśmy zaproszenie na piknik do ośrodka hipoterapii, do pobliskiego Czeszewa . Takie podziękowanie dla tych co  podarowali 1% . Chyba pojedziemy , choć domowa robota znów się odwlecze.  

wtorek, 3 września 2013

3.09.2013 Parę drobnych spraw babusinych

Znów smażę powidła . Młodzież chce , teściowa chce , my też chcemy , no to muszę się przyłożyć i smażyć . Lubię robić przetwory . Zawsze lubiłam . Na sobotę już mam następne plany ; buraczki. Mały Krzysiaczek je lubi więc to już wystarczający powód żeby zrobić . Zapasy takie w tym roku zrobiłam jak by się na jakąś wojnę miało. 
Zeszło wreszcie trochę kasy , a robota zaczęła sama się pchać w ręce.. I dobrze , przynajmniej nikt głupich myśli dostawać nie będzie. 
Mamy nowego ucznia. Zobaczymy jak się będzie spisywać. Chłopaki nie są do niego przyjaźnie usposobieni . I nawet im się nie dziwię , po różnych doświadczeniach z uczniami . 
Przerabiane ubranka na Helcie pasują - nawet mi się to udało . Coraz lepiej mi wychodzą robótki. Po tylu latach nie zajmowania się tym to i tak sukces. 
Chłodnawo. Wczoraj i dziś po raz pierwszy od paru miesięcy założyłam bluzkę z długim rękawem i bolerko ze sztucznej skóry.  Po woli czas robić przemeblowanie na półkach w szafie. I liście na drzewach coraz bardziej żółte . Jesień blisko a ja lubię jesień . 

niedziela, 1 września 2013

1.09.2013 Niedzielnie

spokojnie, leniwie ... Dobrze,ze Pan Bóg wymyślił niedzielę. W planach tylko odwiedziny u młodszej młodzieży . Dziś mają szóstą rocznicę ślubu. Rocznice ślubu świętujemy wszystkie. Te okrągłe co pięć lat bardziej hucznie , wszystkie inne spokojnie, przy kawce i lampce winka. Za kilka dni również nasza rocznica - trzydziesta druga , ale to dopiero w czwartek. 
Wczoraj cały dzień  robiłam zaprawy, na zmianę z innymi domowymi sprawami. Kolejne dwa zadania letnie wykonane. Pomyłam lampy , w tym tę kryształową z kuchni. Myślałam ,że gorzej to pójdzie , ale nie , szybko poszło. No i ubranka helcine poprzerabiałam . Odwiedziliśmy też teściową w szpitalu.  Od poniedziałku jest na oddziale rehabilitacyjnym.  Ćwiczą jej to biodro i nogę i tak będzie przez cały wrzesień. Jakoś nie mogę przyjąć do świadomości,że ta jej nie sprawność przyszła tak nagle i tak szybko się postąpiła . Jeszcze w Gwiazdkę teściowa była u nas na Wigilii , 30 marca na imprezie z okazji 80-tki, którą jej wyprawiliśmy w restauracji , a już kilka tygodni później prawie przestała chodzić a po następnych kilku znalazła się w szpitalu. Za szybko to poszło. 
    A tak poza tym , to durna baba jestem . Pojechałam na działkę narwać śliwek - tak mnie naszło, bo powidła wyszły pyszne i stwierdziłam ,że dorobię więcej . Dolne gałęzie oberwałam już wcześniej , teraz chciałam sięgnąć do tych wyższych , a ponieważ nie mogłam otworzyć altanki,żeby sobie jakąś drobkę wyciągnąć ( zamek się zaciął czy coś takiego ) to przyniioslam sobie taki niski stoliczek , co to młodzież kiedyś miała w sypialni , a po remoncie wynieśli na działkę . Stoliczek wytrzymał przez chwilę , ale jak go przesunęłam w inne miejsce i weszłam drugi raz , załamał się pod moim ciężarem i walnęłam na glebę.  Jakimś cudem nie trafiłam na kant obojczykiem , ale nie wiele brakowało , minęłam o centymetry. Nadwyrężyłam sobie mały palec w lewej ręce,  obiłam ramię i żebra. Teraz jak się tylko schylam , albo podnoszę ręce to mnie wszystko boli.  Stolik oczywiście rozniosłam. Ale śliwek nazrywałam . Jutro będę smażyć następną porcję . 
Jesiennym chłodkiem dziś powiało 
A na załączonym obrazku moja działalność kuchenno- rootkowa . Spódniczka , którą niedawno zrobiłam dla wnusi  , wczorajsze zaprawy i przyszła nalewka aroniowa w karafce. Przyszła, bo dopiero nastawiłam .. 
Przez tydzień będą się owoce moczyc w spirytusie, potem wsypię dużo cukru i będzie stać tak długo aż  cukier sam się rozpuści , potem wszystko zleję do butelek, dodam trochę przegotowanej wody żeby rozcieńczyć procenty , pozamykam i znów postoi ze trzy tygodnie . Na listopadowe chłody będzie jak znalazł, bo podobno nalewka z aronii ma właściwości rozgrzewające . Okaże się czy faktycznie , bo aroniową nalewkę robię po raz pierwszy.

                                              Śliwkowo i nalewkowo 


Robótkowo