babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 13 września 2014

13.09.2014 Sobota z tych do kalendarza nie pasujących

Takiego zapędu jak dziś to już dawno w sobotę nie było. Rano pozwoliłam sobie pospać ( tak mam od tygodnia , budzę się o 4.25 jak zawsze , po czym zasypiam po półgodzinie i śpię aż do wpół do ósmej - dziwne jak na mnie) . Na cotygodniowe zakupy pojechałam późno zwłaszcza,że jeszcze musiałam zatankować paliwo , bo od czwartku na rezerwie jeździłam. Ledwo wróciłam i pochowałam wszystko do lodówki , mężuś pojechał skontrolować robotę i dowieść materiał naszemu podwykonawcy , potem na spotkanie z jednym łebkiem o wdzięcznej ksywce Hiena . Nawet nie zdążyłam zapytać czy doszło do skutku. Zabrałam się do domowych tematów , sprzątnęłam kuchnię i zaczęłam prać plamy z foteli i kanapy , bo maluchy swoje znaki na niej zostawiają i wyglądało paskudnie. Jeszcze nie skończyłam a tu telefon . Gość z samego Poznania przyjechał kupić jakąś część do centrali. Co miałam zrobić , wciągnęłam na siebie jakieś bardziej cywilizowane ciuchy i pojechałam do biura . Zanim skończyliśmy gadać , bo oczywiście facet się zainteresował naszą ofertą minęło ze dwadzieścia minut. Wróciłam za dwadzieścia dwunasta z zamiarem skończenia prania plam i zrobienia obiadu. Pranie skończyłam i w tym momencie telefon. Zadzwonił młodszy syn ,że koparka jedzie na naszą budowę. Dobra podjadę . I jak wyżej - jakieś ciuchy i wio na budowę . Zjechaliśmy się wszyscy ; mężuś , syn z wnusiem , ja i nasz były uczeń , a obecnie szef swojej własnej firmy budowlanej i koparka oczywiście. Pracownika przysłał nam w tempie błyskawicznym -wczoraj zadzwoniliśmy do niego , dziś już była koparka. My sobie gadaliśmy , a koparkowy wyrywał drzewka i wyrównywał działkę . Wnusiu na zmianę ;patrzył na koparkę i latał po krzakach i pokrzywach a my za nim. Zeszło do 14.00 , ale już coś widać . A jutro wchodzi firma budować płot. Młody skasował bardzo przyzwoicie, żeby nie powiedzieć symbolicznie. Możemy czuć się usatysfakcjonowani - chłopak dobrze się u nas wyuczył i n a ludzi wyszedł. Ma dopiero 23 lata a już zarządza własną firmą .Wróciłam do domu z wielką torbą gruszek, które oberwałam z drzewka zanim koparka je wyrwała. Sama nie wiem po co , bo zapraw mam w piwnicy na kilka lat w zapasie, te co przyniosłam też będe musiała jakoś zagospodarować ( duch babci Stanisławy tkwi we mnie i nie pozwala niczego zmarnować ) . Obiad zrobiłam szybki - taki "aintopf " . A potem ruszyliśmy do piwnicy ,ogarnąć ten cały bajzelek po remontach i nie tylko. Było co robić ... Zeszło nam do 20.00. Nogi nam włażą w cztery litery , a wyglądamy jak byśmy u kominiarzy praktykowali . Na to wszystko jeszcze Szwagroska z Teściową zjechały w odwiedziny. Dnia nie zmarnowaliśmy , to pewne.  

4 komentarze:

  1. Czasem tak jest, że od rana do nocy ciagle coś nas popędza! Mam nadzieję, że dzisiaj odpoczęłaś kapkę? :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No powiedzmy- pół dnia na grzybach, drugie pół na obieraniu.

      Usuń
  2. We mnie tkwi też mojej babci Poli i też nie mogę nic zmarnować.
    Nieodrodne wnuczki. :)
    A sobota rzeczywiście rzec można " aktywna" Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. widzisz, ja w soboty nie śpię dłużej niż do 9.. tak samo w niedziele :)

    Pozdrawiam, Witek!
    firmy budowlane Wrocław

    OdpowiedzUsuń