Sobota po części w pracy , po części pakowanie zawartości kuchennych szafek. Wbrew pozorom jest to wymagające zajęcie. Na razie ogaranęłam dwie szafki i wszystkie otwarte półki i półeczki . Ściany trochę ogołocone, ale zmierzam do celu . Jak się trochę ochłodzi pod wieczór to ruszę do następnej szafki.
Dziś znów w pracy , chociaż ze spokojem. Za wiele do roboty to dziś nie miałam. Jutro dalszy ciąg pakowania . Na obiad zaprosiła nas teściowa więc przynajmniej gotowanie mam z głowy. W środę rundka po marketach budowlanych , w celu zakupienia podłogi ,farb , folii ochronnych , klamek i kratek do drzwi łazienkowych, fug i baterii do zlewozmywaka. Kabelki, puszki , gips , siatki na pęknięcia mamy więc na razie nie będe sobie tym głowy zawracać. Gniazda i pstyczki w swoim czasie wezmę z naszej zaprzyjaźnionej hurtowni . 3 maja pewnie wreszcie odsapniemy, bo to święto przecież kościelno - państwowe więc byłoby głupio robotę robić . W piątek i sobotę jeszcze nie wiem , ale pewnie też jakaś robota się znajdzie.
A poza tym 31 stopni powyżej zera - jak dla mnie o co najmniej 10 za dużo. I naprawdę schudłam. Dziś z luzikiem włożyłam spódnicę , która w ubiegłym roku ledwie mi się zapinała. Pięknie ! Chociaż jeszcze z 5 centymetrów w pasie mniej by nie zaszkodziło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz