Plan na sobotę po części wykonany. Po części , bo odpuściłam sprzątanie świąteczne . Odpuściłam i nie będę się tym przejmować. I tak sprzątam na bieżąco , to co się będę wysilać . Szczerze mówiąc to tylko mój leń , ale czy ja muszę ciągle coś robić ? Też mam prawo do luzu i nie zamierzam z tego rezygnować . Święta i tak przyjdą , czy moja chata będzie błyszczeć czy też nie . Zamiast tego pojechaliśmy na kolejne zakupy. Tym razem po paczki dla pracusiów a właściwie to dla dzieci pracowników, bo one głównie z tego korzystają. Kupiliśmy wszystko co trzeba i przy okazji kilka drobiazgów dla rodziny i dla siebie . Po woli chodzi mi po głowie koncepcja wystroju. Nawet w sobotę się do hurtowni tkanin udałam . Oczywiście na jednym materiale się nie skończyło . Kupiłam czerwone płótno na obrus , choć muszę coś wymyślić żeby go wydłużyć , bo był ostatni kawałek 2,3m , a ja potrzebuję 10 cm więcej , żeby się ładnie układało . Kupiłam też drugi materiał świąteczny , na ławę do saloniku, w kolorach szarym , zielonym i czarnym czyli takim jak dominują w saloniku. I co prawda , na rok przyszły , bo złota jesień w odwrocie , ale jak można się oprzeć czemuś takiemu; mianowicie jabłuszka - czewono- pomarańczowo - zielone . W sam raz do kuchni na sezon jesienny. A jeśli chodzi o tegoroczny wystrój , to będzie w moich ulubionych. Pochwalę się jak nabierze kształtu, bo na razie to tylko moja mglista wizja.
W lidlu załapałam się na książkę "Dom" . O ile tamte z przepisami kulinarnymi były ciekawe, o tyle ta jest właściwie o niczym. Nie znalazłam tam nic , o czym bym nie wiedziała prowadząc dom tyle czasu ile to robię . Bo co to za rada ,jak w ramach oszczędzania zrobić tartą bułkę z wyschniętego chleba , którego nie zjedliśmy . Jak dla mnie słabe. Wiem o tym od dziecka, że tak się robi. Ale niech będzie. Przyjrzę się bliżej przepisom kulinarnym , bo też takie są .
Skończyłam dziś czytać Sagę o Ludziach Lodu. W kolejce czekają "Pamiętnik" Sparksa i " Srebrne Skrzydła" Camilli Lacberg. No i trochę robótek przedświątecznych jak zwykle.
O sytuacji w kraju nawet myśleć mi się nie chce. Pamiętam opowieści mojej babci o tym jak to kobiety się upominały o prawa wyborcze - babcia była wtedy młodą kobietą około 20-tki , bo urodziła się jeszcze w XIXw. "Upominały" takiego właśnie słowa używała i dodawała , że czasami źle się to dla nich kończyło. Żałuję , że nie wypytałam jej dokładnie jak to było i na ile ona brała w tym udział . Pewnie, nie , bo pracowała w tamtym czasie jako "panna do towarzystwa "u dziedziczki i była zaabsorbowana obowiązkami ale z pewnością była świadkiem tamtych czasów. I paradoks , że po ponad 100 latach , ja znów jestem świadkiem kobiecego upominania się o swoje prawa ( z czym się solidaryzuję i popieram ) . Jak na to spojrzeć "z boku" to wydaje się wręcz nieprawdopodobne. A jednak się dzieje , tu i teraz.
Nasze kobiece losy wciąż się zazębiają. A co do rad, to ja rzadko kiedy trafiam na coś nowego. Lata swoje i lata praktyki Ale może dla młodszych pań nie wychowywanych przez nasze babcie się te rady przydadzą. A polityka może doprowadzić do rozstroju nerwowego. Jakby mało było innych problemów. Uściski Haniu.
OdpowiedzUsuńPewnie o to chodziło, żeby młodsze pokolenie skorzystało .
UsuńRaz dałam się nabrać na zbieranie kuponów w Lidlu, za który dostałam książkę z przepisami słodkości. Do dzisiaj leży nieużywana!
OdpowiedzUsuńJa mam wszystkie , i tak robię zakupy więc zbieranie jakoś tak samo z siebie wychodziło. Jest parę ciekawych przepisów
UsuńTeraz kobiety się nie upominają, teraz żądają. Męski beton jest jednak bardzo twardy...i zacofany bardziej może niż ten sprzed stu lat
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę , łby iście rycerskie - zakute znaczy
Usuń