jak by chodziły po ziemi to by je człowiek omijał. Dziś się dowiedziałam ,że wujek , brat mojego ojca miał udar. Tak , to ten wujek , z którym tworzymy rodzinne kroniki. Wyszedł już ze szpitala , ale na jedno oko nie widzi i ma zniekształcone usta , co zresztą słychać gdy mówi. No i ograniczoną sprawność ruchową lewej ręki. Fatalnie.
U nas bez zmian. No cóż , jeszcze jedno zadanie z którym musimy się zmierzyć . Damy radę ( jakkolwiek nie znoszę tego zwrotu wręcz chorobliwie , ale tu pasuje) . Synowej pozostaje czekać . Na razie cieszy się , że wróciła do domu.
Skończyłam plecak - nocną furię . Jutro zabiorę go do pracy i po drodze na pocztę zaniosę do kaletnika ,żeby mi nabił napę do zapinania . Wyszło całkiem fajnie , co niedługo pokażę na fotkach. Przyszedł prezent dla mężusia ; srebrne spinki z lapis lazuli. Są piękne. W ogóle sprawy świąteczne ogarniam w tym roku wyjątkowo szybko. Mam już prezenty dla wnucząt i mężusia i babć , została młodzież , no i zdobycie sandaczy. Zwykle o tej porze roku już je miałam . A tym razem nic , ani sztuki. Reszta to mały Pikuś .
Przykro mi Haniu z powodu wujka. Wiem że stresy pozbawają nas snu. Dobrze że miałaś zajęcie. A sandecze jeszcze znajdziesz. I taj świątecznie jesteś do przodu. **
OdpowiedzUsuńWujek swoje lata ma i schorowany , to w sumie i tak cud,że z tego wyszedł. Zajęć mi faktycznie nie brakuje.
Usuń