babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

piątek, 7 listopada 2025

7.11.2025 Wpadka

 z moimi okularami . Tymi nowymi. Coś nie poszło i jak już je założyłam i cała szczęśliwa usiadłam przed monitorem to się okazało, że nie widzę dosłownie nic. Obraz mi się zakrzywia , ikony i litery rozmywają. Nie do noszenia. Trochę lepiej na małym monitorze laptopa ale tylko trochę. Co innego do czytania. Tu przeszły moje oczekiwania. Nie uchowa się żaden napis nawet najdrobniejszą czcionką i na ciemnych tłach. Widzę super wyraźnie, a z komputerem porażka totalna. Nie miałam już czasu pojechać do zakładu optycznego po raz drugi, ale dzwoniłam. Pani obiecała sprawdzić więc umówiłam się po weekendzie. Może mi poprawią. Okulary faktycznie nie spadają niezależnie od pozycji, czy się pochylę czy przekręcę głowę czy podniosę , trzymają pozycję. No i mam dylemat , bo do czytania mi pasują , swoje kosztowały ale nie do końca spełniają moje wymagania. Małżonek mówi , że mam dorobić jeszcze jedne, do pracy przy komputerze ale czy ja wiem ? A jak znów nie wyjdzie? Może do kompa zostawić te co mam ? Zobaczę co mi zaproponują w zakładzie a potem zdecyduję. 

Tak poza tym działo się. Dzień zaliczyłam w biegu, bo i do księgowej i na poczcie chwilę postałam i paczki z paczkomatów poodbierałam i jeszcze musiałam do matki podjechać. Odezwała się opiekunka. Zastała co najmniej dziwną sytuację, matka piła kawę , miała już tak z 1/3 kubka , a druga jeszcze ciepła stała na stoliku, na razie nie ruszona a na podłodze pod oknem leżała jakaś torebka, której wcześniej nie było i spytała czy nadal mam podklejoną tę kamerkę. Akurat zdjęłam ją wczoraj do sprawdzenia i naładowania. Stwierdziłam jednak, że podjadę i zobaczę o co chodzi a matce powiem, że gdzieś zgubiłam okulary do czytania. Kawa faktycznie stała a torebka leżała na podłodze . Torebka jednak okazała się matki i była , tyle, że trzymała ją za drzwiami obok wózka do zakupów, w którym składuje stare gazety (nie do ogarnięcia jak dla mnie), po co ją wyciągnęła nie mam pojęcia. Uprzedziłam opiekunkę, że może się znaleźć i z 15 innych. A z kawą sprawa tajemnicza, próbowałam się dowiedzieć o co chodzi, zagadywałam i mówię ; o, widzę, że kawkę zrobiłaś pani D. Pokręciła głową , nie to ona mi zrobiła. ????  A opiekunka zrobiła w tym momencie oczy wielkości talerza do zupy.  

Po tych wszystkich sensacjach do domu dotarłam około 17.00 a małżonek pół godziny później, bo jeszcze na działkę pojechał, żeby spotkać się z gościem od rolet. Mamy okna z roletami ale nie działały. Umówiliśmy się na naprawę i dziś w końcu gość przyjechał. Przekładał trzy razy. Jedną naprawił od ręki, w drugiej trzeba wymienić silnik, zrobi to po weekendzie. Małżonek od razu kazał mu wycenić nową do drzwi balkonowych na patio. Może uda się jeszcze w tym roku zamontować. Zakupy zaliczyliśmy się z dużym opóźnieniem ale mamy wszystko co potrzebne na długi weekend i następny tydzień. 

czwartek, 6 listopada 2025

6.11.2025 Drobiazgi

 mało ekscytujące ale konieczne. Załatwiłam znów mnóstwo różnych spraw swoich , firmowych , matki. Taka codzienność uwikłana w drobiazgi. Z większych rzeczy przygotowałam dokumenty dla księgowych, jutro się wybieram. Mam i inne sprawy , wyprawę na pocztę. Firma wysłała mi firanki, które zamówiłam pocztexem!  Jak by nie wiedzieli, że to nie działa. Kurier wczoraj nie dojechał, a dziś przyszła informacja, że mam do odbioru na poczcie. Tej głównej. Dwie ulice od podanego adresu biura jest filia. Ktoś tam na tej poczcie myśli - inaczej. Nic dziwnego, że się kończy. Zero organizacji. No to mam dodatkową atrakcję w postaci odstania w kolejce. No, chyba, że będę miała fart. 

Pod koniec dnia wpadłam do przybiurowego ogródka, dołączył do mnie małżonek i zrobiliśmy porządek z górą liści co nam wiatr nawiał i pospadały z krzewów za płotem. Jeszcze muszę jutro zrobić poprawkę i wyrwać przekwitłe badyle. Jakieś pół godzinki roboty, bo to malutkie klomby. 

Kupiłam nowy numer Country już świąteczny i po przejrzeniu zaczęłam żałować, że nie wyszedł wcześniej. Znalazłam w nim dekoracje świąteczne z kłębków włóczki i najróżniejszych drobiazgów zrobionych z resztek włóczkowych . Wszystko na druty i szydełko , a jak ktoś niewprawiony w robótkach to może po prostu owijać włóczką różne świąteczne elementy i też powstaną urocze ozdoby. Teraz jednak mam już zbyt mało czasu, żeby się w to bawić , ale może na przyszły rok. No i na ten obmyśliłam już koncepcję. 

środa, 5 listopada 2025

5.11.2025 Okulary

 Zamówiłam. Na razie jedne . Te do czytania i do pracy. I nie zaszalałam jakoś szczególnie z oprawkami, za to wybrałam profilowane szkła. Ponieważ moje szkła będą dość grube, co już samo w sobie wymaga mocniejszych oprawek , to szkła są też ciężkie. Przy pochyleniu głowy by się przemieszczały albo spadały.  Pani optyczka doradziła mi więc soczewki , w których się wyważa środek ciężkości. Niestety , drogie, ale mają tę zaletę , że utrzymują się w tej samej pozycji , obojętnie czy się pochyli głowę, czy podniesie. No i do tego parę innych udogodnień, jak wyłączenie niebieskiego światła, antyrefleks. To wszystko składa się na cenę. Postawiłam na komfort użytkowania, nie na designe. Wybrałam oprawki bardzo klasyczne, pokażę w swoim czasie. Bardziej pojechane oprawki wybiorę jak będę zamawiać parę do chodzenia. Tu akurat szkła mam cieńsze więc większe pole do manewru , nie będą tak drogie. Przymierzyłam pewnie ze 30 sztuk. Oczywiście te co mi się podobały najbardziej  miały ceny niebotyczne. Wybór ogromny. Będą gotowe do odbioru za 4 dni. Załatwiłam i to najważniejsze. Krople też mi dobrze robią, wyostrzają obraz. 

Tak poza tym dzień jak każdy inny. 

wtorek, 4 listopada 2025

4.11.2025 Ufff! Będę żyć

 z okiem nie tak źle jak myślałam. Żadnych zmian chorobowych nie mam, żadnych odklejonych siatkówek, jaskry czy innej zaćmy, za to muszę się wykosztować na nowe okulary i to podwójnie, ale może dopłacę za progresy. Przybyło mi dioptrii w okularach. I to by było wszystko w temacie wzroku. I tak miałam już dużo w lewym oku , bo +3,75 a teraz +4,25 , w prawym zostały +3. Ciekawe dlaczego tak nierówno , ale mam to od zawsze. Dostałam też kropelki do nawilżania i mam przyjść jeśli nadal będzie mi się obraz zamazywał. Niech i tak będzie.  Może sobie przy okazji nowe oprawki sprawię ? Bo czemu nie ? Jak szaleć to szaleć. 

Tak poza tym , codzienność. Dziś słonecznie i w miarę ciepło. Jeśli tak samo będzie jutro to zabieram się za przybiurowy ogródek, czas i tam zrobić porządek. 

poniedziałek, 3 listopada 2025

3.11.2025 I wróciła szara rzeczywistość

 Święto minęło, niedziela też ,a dziś trzeba było wskoczyć na codzienne tory. Nasz starszy syn obchodzi dziś 44 urodziny. Na kawie byliśmy wczoraj, tym samym jedna rodzinna impreza za nami. Następna za tydzień , tym razem podwójne imieniny. A tymczasem trzeba się było zając sprawami firmowymi. Wypisałam dziś mnóstwo faktur i innych papierzysk , synowa jak zwykle tworzyła oferty , też pewnie ze trzy a chłopaki jak zwykle, krążyli po okolicy. Mamy znów ucznia na praktykach. Od razu ekipa komputerowa w składzie nasz starszy i pracownik rzucili go na głęboką wodę. Dostał zadanie do wykonania. Z tydzień mu to zajmie , bo ma ponad setkę pozycji do ogarnięcia. 

Jutro mam wizytę u okulisty. Okaże się co mi na wzrok padło. Zapisałam się też do dentystki. Nic pilnego ale zrobić muszę, bo się będzie powiększać. A miałam plany na jakąś profesjonalną kurację dla włosów, bo dawno nic nie robiłam. Wszystkiego na raz jednak nie ogarnę , włosy poczekają. Tak poza tym nic specjalnego. Po pięknym 1 listopada , wczoraj i dziś padało. Liczę , że weekend będzie ładny i zamkniemy działkowy sezon. To już ten czas, bo za niecałe dwa miesiące Gwiazdka więc i działalność domową trzeba odpowiednio ukierunkować. 

niedziela, 2 listopada 2025

2.11.2025 Artykuł, który dał mi do myślenia

Kilka dni temu wpadłam w necie na tytuł „Sprzątanie po szwedzku”. Przyznam, że mnie to zaciekawiło, bo o sprzątaniu po japońsku już słyszałam , miałam nawet książkę na ten temat, no i chciałam się dowiedzieć jak to Szwedzi sprzątają. Okazało się, że to temat na czasie , bo funkcjonuje u nich coś takiego jak sprzątanie przedśmiertne. Rzecz polega na tym ,że ludzie, którzy przekroczyli już wiek, który zbliża ich ku końcowi ( nie podali w artykule jaki to wiek) pozbywają się zalegających w domu rzeczy , po to, żeby nie musieli po nich sprzątać ich bliscy. I jest to rozpowszechniony w Szwecji zwyczaj a ile nie jest to wymysł dziennikarzy , to temat wart przemyślenia. Ponoć docelowo Szwedzi pozostawiają rzeczy tylko niezbędne , ewentualnie kilka najcenniejszych dla siebie pamiątek. No i to właśnie dało mi do myślenia, bo mam na co dzień zbieractwo mojej matki a i sama też nagromadziłam przez lata nie mało rzeczy. Pomijając kolekcje kamieni, porcelany , książek, wszelkiego rodzaju krążków i nośników z muzyką, zegarków mojego męża, staroci to inne rzeczy naprawdę wydają się zbędne. Te nasze kolekcje z pewnością też nie znajdą nigdy zastosowania i raczej nie ucieszą naszych następców. Czas byłoby zacząć redukować te dobra. Tylko jak tu się rozstać np. z rysunkami i drobiazgami wykonanymi przez nasze wnuczęta ? Albo listy od babci – stare już , zwiotczałe i wyblakłe , ale przecież cenne. Albo albumy ze zdjęciami ? Przecież to prawdziwa podróż w czasie , tylko czy potrafimy jeszcze zidentyfikować wszystkie, uwiecznione na nich osoby i zdarzenia ?  Jak tak sięgnę pamięcią wstecz , to moja babcia ostatnie dwa lata przed śmiercią robiła porządki w szafach, szufladach, wszelkich zakamarkach, przeglądała i likwidowała różne papiery , stare rachunki, zdjęcia i zapiski. Zadysponowała co komu przekazać z dobytku , co zrobić z ubraniami i komu jakie pamiątki rodzinne. I to miało jakiś sens. Szykowała się do długiej drogi. Drogi w jedną stronę…  Moja matka kompletnie o tym nie myśli , w tej chwili już od kilku lat jest w swoim świecie ale i wcześniej nie zastanowiła się nad tym ani przez chwilę. Nie pozwala niczego tknąć , nawet starych gazet ani nawet góry torebek foliowych poupychanych po wszystkich szufladach , czy butelek po jakichś dawno skonsumowanych trunkach, pamietające chyba jeszcze czasy przed stanem wojennym.  Trochę wyrzuciłam jak była w szpitalu, ukradkiem wynoszę po kilka starych gazet , ale nawet nie widać, ze coś znika.  W swoim czasie uprzątnięcie tego wszystkiego spadnie na mnie. A wracając do artykułu , początek jak u mnie. Zlikwidowanie mieszkania po zmarłej osobie spada na córkę a ta robi to przez wiele tygodni, tyle tego jest. Może faktycznie warto sprawę przemyśleć, wziąć przykład ze Szwedów i to sprzątanie przedśmiertne przenieść na własne podwórko?

sobota, 1 listopada 2025

1.11.2025 A wszystko to marność,

 chciałoby się powiedzieć. Im więcej tym ładniej. Nie rozumiem tego pędu do ilości. A tak właśnie wyglądają dziś cmentarze. Groby zastawione nieprawdopodobną ilością zniczy i wiązanek, doniczek, wazonów i innego rodzaju stroików. Odwiedziliśmy dziś oba cmentarze, na starym mojego ojca i wnuczka oraz tradycyjnie już zbiorowe groby Powstańców Wlkp. i ofiary II wojny. Te miejsca odwiedzają niemal wszyscy, co odwiedzają stary cmentarz. Na nowym teściową, szwagierkę, dziadków małżonka i znajomych. Nowy cmentarz bardzo się rozrósł i z każdym rokiem się powiększa. Nie sposób dotrzeć wszędzie, chyba, że posłużymy się grobonetem. I taką mam dziś refleksję: coraz dłuższe te odwiedziny. Mimo wszystko dobry , spokojny dzień wypełniony wspomnieniami. 

piątek, 31 października 2025

31.10.2025 Myśli z dreszczykiem

Jak z pewnością wiedzą już ci wszyscy, którzy dłużej zaglądają do mojej szafunierki, ciągnie mnie do rzeczy i spraw nieoczywistych i mrocznych. Żywioły i mrok to moje klimaty. Skąd mi się to bierze ? Nie wiem , może stąd, że jestem dzieckiem zimowej nocy, może niesamowite, oddalone od świata ale bardzo piękne miejsce, w którym spędziłam dzieciństwo, może wyobraźnia bez granic, a może to moje „coś mi mówi” jak to nazywam ma z tym coś wspólnego?  Tak czy inaczej od dziecka fascynowały mnie mroczne historie, tajemnice, legendy , zamki, katedry, opuszczone budowle paranormalne zjawiska , leśne ścieżki , różne ciemne zakamarki, zagubione w polu kapliczki  czy też szaleństwa żywiołów. Wszystko co zmierzało w stronę cienia. Od zawsze uwielbiałam muzykę w tonacjach molowych, noce przy ogniu , gnące się na jesiennym wietrze drzewa. Wszystko co nastrojowe a zarazem budzące lekki dreszczyk. Ten dreszczyk zdecydowanie ma znaczenie. To trochę tak jak ze sportami ekstremalnymi – ludzie uprawiają je, żeby poczuć adrenalinę. Nie, nie jestem szalona, nie pakuję się w niebezpieczne sytuacje czy jakieś ekstrema.  Po prostu lubię atmosferę nieoczywistego.  Stąd pewnie i moje fascynacje muzyczne  i wybór lektur związanych z mitami słowiańskimi , średniowieczem i epoką wiktoriańską. A może i bezwarunkowa miłość do kamieni ? Tak naprawdę nie umiem wyjaśnić tej fascynacji w żaden racjonalny sposób. Niektórych takie klimaty przerażają , wiem. A pewna część naszej rodziny uważa je za diabelskie wręcz demoniczne, co z kolei mnie bawi. „To lubię rzekłem , to lubię „ -jak u Mickiewicza.  Od dziecka lubiłam też zaglądać na cmentarze. Jeszcze w szkole podstawowej chodziliśmy często na cmentarz po prostu się bawić, nawet wymyślaliśmy sobie wyzwania kto przejdzie przez cmentarz po zapadnięciu zmroku, a cmentarz nie był wtedy oświetlony. Udawało mi się , choć  wyobraźnia działała i włos na głowie się jeżył. W moim mieście był kiedyś cmentarz po pruski, pamiętający wiek XIX i pruskich zaborców. Kiedy chodziłam do szkoły był już mocno zarośnięty i zdewastowany. Okazałe niegdyś grobowce popadły w ruinę a płyty nagrobne porosły mchem i popękały, gotykiem pisane epitafia zatarły.  Chodziliśmy się tam bawić , nie tylko nasza podwórkowa paczka ale wszystkie dzieciaki z miasta . A jakie fiołki tam rosły !  Nikt nam nie mówił , że cmentarz nawet stary i zrujnowany  a przy tym pamiątkę po zaborcach też należy uszanować. Rodzice jeśli nas karali za te eskapady to raczej w obawie o nasze bezpieczeństwo. Tak sobie myślę, że wynikało to z doświadczeń wojennych i powstańczych. Żyli jeszcze wtedy uczestnicy strajków szkolnych, Powstania Wlkp. i II wojny. A  to przecież był cmentarz wrogów… Ten po pruski cmentarz zlikwidowano w latach 70-tych gdy ruszała budowa nowego urzędu telekomunikacyjnego. Wtedy , gdy staczaliśmy na nim nasze dziecięce bitwy i szukaliśmy skarbów nie wiedziałam jeszcze , że kiedyś w tym miejscu przyjdzie mi zamieszkać. Wiele lat później , gdy stał już budynek, mój małżonek jako pracownik UT  dostał tam służbowe mieszkanie. Zamieszkaliśmy dokładnie nad miejscem gdzie kiedyś była kwatera grobowców. Jakoś większego wrażenia to  na mnie nie zrobiło. Prawdę mówiąc , nie zrobiło żadnego. Czasem ten czy inny pytał mi się czy mieszkając tam gdzie mieszkam nie boję się duchów. Śmiałam się, że duchy nie groźne, bo pruskie więc zdyscyplinowane są , chodzą czwórkami ze śpiewem na ustach i salutują na nasz widok. Ale przyszła pewna upalna, lipcowa noc. Dziwna noc , która zmieniła moje spojrzenie i sprawiła, że przestałam żartować. Przeżyłam odwiedziny z zaświatów (całe to zdarzenie opisałam  już kiedyś w notce pod takim właśnie tytułem) Świadomość, jakie te odwiedziny niosły przesłanie przyszła dopiero parę miesięcy później. Można się śmiać i nie dowierzać ale doświadczenie tego rodzaju jest co najmniej fascynujące i potrafi zmienić spojrzenie na wymiar tego świata. Od tamtej nocy jakoś tak naturalnie zaakceptowałam śmierć jako część naszego życia i wstęp do dalszego ciągu . Koniec nigdy mnie nie przerażał , co najwyżej niepokoił – jak wszystko co nieznane. W życiu przyszło mi jednak zmierzyć się ze śmiercią bliskich i były to ciężkie przeżycia. Nie zmieniło to jednak mojego przekonania, że Tam czeka nas Wielki Spokó, a ci , którzy wracają zostawili tu na ziemi jakieś niedokończone sprawy i przychodzą do nas po pomoc a nie po to, żeby nas krzywdzić. Teraz po latach nadal lubię zaglądać na cmentarze , choć wolę w trakcie roku , kiedy panuje spokój. W Święto oczywiście pójdziemy , bo tak każe tradycja i ta nasza prastara , słowiańska i religijna i ta rodzinna -dla mnie najważniejsza.  Przytłacza nas jednak ten zgiełk i przepych - w myśl zasady im więcej tym ładniej. Zniesmacza rewia mody; już nie ta na futra i kapelusze, bo ta odeszła już do lamusa, ale na stroiki, wieńce i wiązanki, rozmiary i modele zniczy. Denerwują przemieszczające się tłumy ludzi a atmosfera nie sprzyja skupieniu i wspominaniu.  Ciemności nie rozjaśnia blask płonących zniczy . Dzisiejsze znicze są wielkie , płoną po kilka dni , ale ich światło nie rozjaśnia mroku... I tak sobie myślę, że te wszystkie góry kwiatów, wieńców, wiązanek i zniczy są potrzebne nam żyjącym. Zmarłym wystarczy modlitwa i nasze dobre myśli. Jednak jak tak się głębiej nad tym podumam, to muszę przyznać, że tęsknię trochę do czasu , gdy duszom drogę w zaświaty oświetlały wątłe płomyki robionych w domu lampek a miejsca spoczynku otulały pachnące, świerkowe gałązki i wieńce z leśnego mchu.

I taka wariacja na temat, Phantom of the Opera 



 


czwartek, 30 października 2025

30.10.2025 Tłok

 wszędzie; w sklepach, na jezdniach , parkingach , chodnikach. Ludzie biegają z obłędem w oczach , a to przecież tylko Święto Zmarłych w perspektywie , raptem dwa dni wolnego jak w każdy weekend. Tyle tylko, że w sobotę sklepy nieczynne. Nie pojmuję tego amoku. Niby wiem, że tak jest co roku , przed każdymi świętami ale wciąż mnie zadziwia. Pogoda dostała dziś jakiegoś świra. Wiało, lało, siąpiło, świeciło słońce i znów lało albo lało i świeciło w jednej chwili. Jakieś szaleństwo żywiołów. To mi jednak nie przeszkadza. Wiatr owszem trochę uciążliwy, ale nie było źle, skoro nie pozrywało plakatów z tablicy reklamowej , która stoi na naszym terenie. 

Mamuśka fochy od rana waliła, nawet jej się nie chciało pójść do kuchni po wodę do tabletek. Przyniosłam sama i machnęłam na to ręką. Nie będę się denerwować. Po obiedzie pojechaliśmy po zakupy, nie wiele tego w tym tygodniu, ale niektóre rzeczy trzeba było uzupełnić. Zrobiłam też zakupy dla matki na kolejny tydzień. Już dzisiaj , bo jutro spodziewam się jeszcze większego tłoku. 

środa, 29 października 2025

29.10.2025 To i owo

 bo się nazbierało od wczoraj. Najważniejsze , że rozmawiałam o wczorajszym spotkaniu adwokatką. Stwierdziła, że mogę się spodziewać pozytywnej dla siebie decyzji , skoro już na miejscu u matki stwierdzili, że wniosek powinien być o ubezwłasnowolnienie całkowite i kazali wyznaczyć kuratora do czasu wydania wyroku. Pocieszyła mnie, nie ukrywam. Matka o niczym już dziś nie pamiętała, zagadywałam ją na temat wizyty ale stwierdziła tylko, że durnoty opowiadam, i że tu nikogo nie było. !!! Niech jej będzie.  

Tak poza tym nadrabiałam dziś zaległości z wczoraj, wiele tego nie było, ale czasochłonne. Zdążyliśmy jednak z małżonkiem urwać się na cmentarze i zawieźliśmy kwiaty. Pierwszego pójdziemy tylko ze zniczami. Po drodze jeszcze podjechaliśmy do przychodni. Zapisałam się do okulisty. Siadło mi lewe oko. Od paru tygodni już gorzej nim widziałam i przeszkadzały mi okulary , a chyba od niedzieli jest już całkiem marnie , bo wszystko mi się w tym oku rozmywa i zamazuje. Miałam fart , załapałam się na 4 listopada , prywatnie i do lekarki , której nie znam ale niech tam , muszę się dowiedzieć co się dzieje. Na NFZ nawet nie pytałam , mogłabym tej wizyty nie dożyć. A miałam inny plan na wydanie kasy a nie latanie po medykach , bo i ząb muszę jeden naprawić, bo mi się kawałeczek plomby wykruszył. Trudno, siła wyższa. 

Jutro ostatni raz w tym sezonie otwierają bramy wjazdowe na działkach. Od 1.11. sezon zimowy, a co za tym idzie zakaz wjazdu samochodów. Pewnie będziemy musieli podjechać , zabrać sprężarkę , żeby wydmuchać wodę z rur, bo pewnie też niedługo zakręcą na zimę. A przy okazji pozabierać to co będzie zimować w garażu przy biurze , elektronarzędzia na przykład. Zobaczymy jutro jak się sprawy potoczą. 

wtorek, 28 października 2025

28.10.2025 Mam to z głowy

 ale prawdę mówiąc to nie wiem : śmiać się czy rwać włosy z głowy. Co się na tych biegłych naczekałam to moje. Napisali w piśmie, że będą między 10.30 a 15.00 i fakt zmieścili się w czasie ale do matki dotarli o 13.50. Przynajmniej zdążyłam posprzątać. Nie wiem jak matka to robi ale od soboty, kiedy wyniosłam duży worek ze śmieciami ogólnymi i reklamówkę plastiku, nazbierała do dziś dwa kolejne worki i to takie 60 litrów. Warczała na mnie, że jej wyrzucam ale nic sobie z tego nie robiłam. Kuchnia wygląda jak kuchnia a nie wysypisko śmieci , w łazience remont aż się prosi ale przynajmniej jest czysto. Pytanie jak długo. Ale mniejsza o to. Sąd się zjawił sztuk siedem w składzie jak na rozprawie plus pani psychiatra. Wyszłam po nich na klatkę i szepnęłam im , że mam prośbę, żeby nie padło słowo sąd , bo może się skończyć  atakiem furii. Po prostu nie jestem przewidzieć reakcji. Pani sędzia okazała się już na rozprawie normalną osobą i teraz też stwierdziła, że ok. Powiedzą , że komisja a jaka to nie ważne . I tak było. Zaprosiłam do dużego pokoju, bo tam jako- tako wygląda , w każdym razie nie tak zagracone jak w małym i kuchni. Mieli przygotowane pytania i się zaczęło. Mamuśka niby to składnie gadała, ale wyszło jej że ma lat 117 !!! a wnuków jest dwóch i obaj są nauczycielami w Chwalibogowie ( to taka wieś pod miastem, kiedyś tam mieszkał nasz młodszy z rodziną zanim wybudował dom na obrzeżach miasta), sama chodzi do sklepu na drugą stronę -sklep nie istnieje od 2020 jak się pandemia zaczęła , sama odbiera emeryturę i wysyła przelewy na spółdzielnię a za chwilę, że bank jej wysyła i przepisywała prace magisterskie w tym roku nauczycielom z miejscowości gdzie pracowała, przychodzą do niej koleżanki z chóru i sąsiadki, do lekarza sama chodzi bo ma nadciśnienie i wskazała lekarkę , która poszła na emeryturę 8 lat temu a tak naprawdę , w tak zwanym międzyczasie miała już dwóch innych lekarzy, a najlepsze, że raz jest dzisiaj 23 październik 2025 a za chwilę 2039 - no jesień. Prawnuczków ma dwóch ale małych :takich do IV klasy. Ja stałam w wejściu do pokoju i tylko co chwilę łapałam się za głowę, normalnie bym sprostowała, ale sąd to sąd , jak nie pyta to nie należy się odzywać. Panu psychologowi wystarczyło pięć pytań i stwierdził , że "pani konfabuluje". Matka nie załapała o co chodzi i całe szczęście a pani prokuratorka tylko pokręciła głową , po czym obie z sędzią stwierdziły , że to musi być ubezwłasnowolnienie całkowite, a nie częściowe jak wnioskowałam i na czas do wyroku mam wyznaczyć kuratora, który będzie odbierał matki korespondencję. Nie do końca łapałam w czym rzecz i kto mógłby nim być , ale mnie oświeciły , że ktoś z rodziny , np. któryś z synów. Stwierdziłam ,że muszę w takim razie z nimi porozmawiać. Zgodziły się i kazały zgłosić przez moją pełnomocniczkę. Ugadałam się już ze starszym. Mieszka z babcią przez podwórko więc może odbierać. Ja takim tymczasowym kuratorem być nie mogę , bo jestem stroną.  Jak opowiedziałam chłopakom i synowej po powrocie do biura to kulali się ze śmiechu. Ja w sumie też. Mamuśka takich farmazonów naplotła, że głowa puchnie. Wygląda na to, że poszło dobrze , ale jak wiadomo wyroki boskie i sądowe są niezbadane.  Ciśnienie mi poszło w górę, nie powiem, że nie. Jeszcze w domu mnie trzymało aż z tych nerwów zeżarłam cały batonik Pawełek. Zwykle zjadam jedną kostkę, czasami dwie na raz ale rzadko a dziś jak jakiś żarłok. Rano jak pojechałam z tabletkami mamuśka oczywiście siedziała w łóżku, słuchała Radia Maryja  i ani myślała się ubierać. Prawie ją do tego zmusiłam , po kolei wciskałam w rękę każdą sztukę odzieży i kazałam zakładać. Fochy waliła ale się w końcu ubrała. I wiecie co ; jak bym tam posiedziała z nią z dwie godziny dłużej to bym za przeproszeniem pierdolca dostała od tego radia. Szczucie, plucie, pomówienia , nagonka na rząd na zmianę z  modłami. Dobrze , że matka nie kuma o co im chodzi i zapomina to co gadają , bo by jej łeb zaorali w trzy dni. Ostatnio tak ma , całymi dniami tylko tego słucha. Próbowałam ja namówić , żeby włączyła jakąś muzykę, jakąś stację wiadomościami ale za żadne skarby "przecież jest msza " i ona słucha mszy. Wariactwo. 

poniedziałek, 27 października 2025

27.10.2025 Po prośbie dzisiaj

 O kciuki proszę na jutro, bo czeka mnie wizyta biegłych z sądu. Dokładnie to przyjeżdżają do matki ale beze mnie wizyta się nie odbędzie , a nawet jak będę to nie wiadomo co mamuśka odwinie. 

A tak poza tym , to sakramencko się dziś wkurzyłam, bo sprawa mnie co prawda bezpośrednio nie dotyczy ale mojego miasta. Opiszę jak sprawę przemyślę i ochłonę , bo na razie to mam ochotę tylko częściami ciała i zawodami rzucać. 

niedziela, 26 października 2025

26.10.2025 Opłaciło się

 intensywnie popracować wczoraj. Dziś luz , tylko to co niezbędne. A po obiedzie pojechaliśmy do naszego wnuczka na urodzinowy podwieczorek. Wczoraj skończył 10 lat . Gdzie nasz mały , słodki urwisek, który wierzył, że "dziadki wszystko wiedzą" i opowiadał nam nieprawdopodobne , wymyślone przez siebie historyjki. Chłopaki mieli podwójny powód do świętowania, bo liga dziecięca również wygrała puchar w obu grupach wiekowych , w piłce nożnej. Oczywiście od razu się tym pochwalili. Posiedzieliśmy , porozmawialiśmy z rodzinką i drugimi dziadkami a potem już trzeba było wracać. Mam obowiązki niestety. 

Za oknem deszcz i porywisty wiatr, tak mniej- więcej od 16.00 , wcześniej było słonecznie. 

sobota, 25 października 2025

25.10.2025 Cudny , jesienny poranek

 choć trochę chłodny ,mieliśmy dzisiaj. Błękitne niebo, słońce i delikatny wietrzyk. Aż miło było chodzić po mieście a mój wewnętrzny krzakowiec zaczął się na działkę wyrywać. Niestety na dziś sobie zaplanowałam porządki więc został zakrzyczany i spacyfikowany, tak, że potem już tylko nieśmiało piszczał jak mocniej zaświeciło słońce. Bo tak w ogóle to około 10.00 zerwał się wiatr. Zaczynałam akurat myć okna w sypialni i chwilami miałam wrażenie, że pofrunę z wiatrem przynajmniej na drugą stronę krajowej piętnastki. Momentami się chmurzyło ale pogoda się utrzymała. Udało mi się umyć sześć okien. Małżonek odkurzał, odsuwał kanapę, komody w sypialni i czyścił fotele. Sprzątnęliśmy też kuchnię i obie łazienki. Mniejsza zresztą o szczegóły. Chatka odgruzowana. Nie zdążyłam wprawdzie umyć podłogi w kuchni i "odczarować" kamieni ale zrobię to jutro po powrocie od matki. Dziś już  odpuściłam, domagają się tego moje plecy. Sks i tyle. 

Tak poza tym , kupiłam bilety na "10 Tenorów".  Dziś 10 urodziny naszego najmłodszego wnuczka. Jutro idziemy poświętować . 

piątek, 24 października 2025

24.10.2025 Dobrze, że tydzień minął

 Męczący był. Który to już kolejny, co o nim piszę , że męczący? Nawet nie liczę. Czekam , kiedy się ten rok skończy, nie tylko miesiąc czy tydzień. Nic ciekawego się nie zdarzyło ani w pracy ani po południu. Wybraliśmy się jak zwykle na cotygodniowe zakupy. Tym razem było tego sporo, bo i kwiaty i znicze na groby i trochę domowej chemii i zakupy dla matki. Na jakiś czas wystarczy. W sklepach spożywczych już oferta świąteczna zaczyna się pojawiać w postaci różnych akcesoriów kuchennych, posypek do zdobienia pierniczków i kolorowych ozdóbek do ciasteczek oraz kalendarzy adwentowych. Jak dla mnie to jednak za wcześnie. Przyszły moje nowe zazdrostki do kuchni - ha, ha i kto to mówi- świąteczne , w gwiazdki. Pokażę w swoim czasie. Chyba poszaleję świątecznie w tym roku ale tak mnie ten rok przytłoczył psychicznie ,że muszę sobie jakoś egzystencję uprzyjemnić, choćby tylko otaczając się domowymi drobiazgami. 

A jutro akcja błysk czyli porządki domowe. Zobaczymy jak nam pójdzie. 

czwartek, 23 października 2025

23.10.2025 Październik w odwrocie

 za kilka dni już Święto Zmarłych. Taki czas wyciszenia i spowolnienia. Bardzo bym chciała zwolnić ,ale w tym roku jednak mi nie dane. Za dużo się dzieje. Pracy wciąż i wciąż przybywa. Zleceń i zamówień wszelkiej maści też , a ja nie nadążam towaru segregować. Ale praca to jedno i raczej dzieje się tak co roku; no z wyjątkiem czasu rządów poprzedniej ekipy co miała zrobić ład a wyszedł bajzel. Domowe sprawy odkładam na sobotę. Planujemy solidne porządki takie z odstawianiem kanapy i myciem okien.  Jesienne ze wskazaniem na świąteczne. Zobaczymy co nam z tego wyjdzie. Póki co działka musi poczekać na listopadowy długi weekend. 

Babsko się wyniosło (tfu, na psa urok- obym nie przechwaliła) ale z matką i tak nie jest za dobrze. Tylko czekam kiedy mi się położy. Ostatnie dwa tygodnie nic tylko siedzi. Nie sposób nawet jej namówić , żeby się ubrała, o wyjściu z domu nie wspominając. Ruszy się co najwyżej do łazienki i do kuchni po coś do jedzenia. Obawiam się , że za trochę będę miała kolejny kłopot. 

Z przyjemniejszych tematów, to kupiłam te bilety na koncert Epica i jutro kupię kolejne. Tym razem koncert na miejscu i to już za miesiąc - formacja muzyczna "10 Tenorów". Utwory znanych wykonawców jak Tom Jonhs, Elvis, Queen, Leonard Cohen i mnóstwo innych. Może być ciekawie. 

środa, 22 października 2025

22.10.2025 Dylemat mam

 w temacie wody. Dotąd kupowaliśmy wodę mineralną w butelkach, plastikowych a jakże, bo w szklanych po sklepach jak na lekarstwo. Nikt nie miał ani czasu ani ochoty szukać. W cenie wiadomo, jest też zawarta cena opakowania , a teraz  wprowadzili kaucję i od razu złotówka więcej. Niby, że ją oddadzą przy zwrocie do butelkomatu ale niby dlaczego mamy płacić po raz drugi za opakowanie. A poza tym , butelki do oddania mają być nie zgniecione i z etykietką, No fajnie, tylko gdzie to składować jak się ma mieszkanie w bloku i kuchnię adekwatnej wielkości, bo przecież z jedną butelką do butelkomatu nikt latał nie będzie, chyba, że mieszka obok marketu i ma "pod ręką". Ja co prawda mam spore mieszkanie ale kuchnia za duża nie jest więc też nie za bardzo mam gdzie. Zastanawiamy się więc nad zakupem tego urządzenia do gazowania wody. Nie mam pojęcia jak to ustrojstwo działa, jakiś "nabój" z dwutlenkiem węgla się w to podobno wkłada ale gdzie to kupić jak się zużyje? Kiedyś były tak zwane syfony , szklane ,które nosiło się do punktu gdzie je napełniali albo wielorazowe , do których naboje sprzedawały na wymianę sklepy z gospodarstwem domowym. Potem to zniknęło z rynku całkowicie. Nie jest ta maszyneria tania i nie wiem na ile się sprawdzi stąd mój dylemat. Ale może nie mam racji i sprzęt okaże się przydatny. 

Tak poza tym nic nowego. Ilość pracy lawinowo rośnie, koniec roku zapowiada się wariacki. 

wtorek, 21 października 2025

21.10.2025 Różne sprawy babusine

 Tak się zastanawiam o czym tu dziś pisać, bo nic szczególnego niby się nie dzieje , ale jak się trochę nad tym zastanowić to jak to się mówi "diabeł tkwi w szczegółach". Robota jak robota , teoretycznie ta co zawsze a w praktyce to coraz jej więcej. A podobno jestem na emeryturze ... Z drugiej strony dobrze, że ta robota jest, tyle że już straciłam do niej serce. Wytrzymam do czasu aż spółka wystartuje, ale na wielki entuzjazm to już mnie nie stać. Za dużo mam na głowie ostatnio. Ogarniam dwa domy , swój i matki, firmę i działkę. Jest tego trochę. Działka stawia mnie do pionu, po prostu lubię pracę i życie na świeżym powietrzu więc jest jakiś plus. No dobra, ponarzekałam trochę, czasem człowiek musi. 

Popołudnie dziś domowe. W końcu zrobiłam wkład do wazonu na ojca grób, Mamy taki granitowy, niestety kiedyś nam go mróz rozsadził, bo napadało wody i zamarzło. Kupiłam nowy i teraz kombinowałam jak zabezpieczyć przed mrozem, No i wymyśliłam. W marketach budowlanych sprzedają do tego takie plastikowe wkłady. Kupiłam włożyłam gąbkę do kwiatów ii poukładałam kwiaty ale okazało się , że to za lekkie i bukiet poleci z wiatrem. No i wymyśliłam ,że zaleję to klejem do płytek albo gipsem. Gips mi odradził małżonek , bo chłonie wodę i nie wytrzyma. Stanęło na kleju do płytek. Zostało nam trochę po wykańczaniu łazienki na działce więc wykorzystałam. Rozmieszałam z wodą na papkę gęstości budyniu i nakładłam do plastikowego wazonu, teraz schnie. Jutro zobaczę czy mi się udało. Wyprałam też w końcu zimowe kurtki, bo zimna jesień w tym roku i pewnie szybko przyjdzie w nie wskoczyć i na koniec jeszcze przesmażyłam żurawinę. Nie , nie mam  na działce, kupiłam trochę na zieleniaku. Zwykle robię z dwa - trzy słoiczki, żeby było do zimnych mięs na Wielkanoc i na inne okazje. No i oczywiście zaliczyłam wizyty u matki. Opiekunka na chorobowym więc latam trzy razy dziennie. Dzwoniła do mnie koordynatorka, że nie ma na ten tydzień zastępstwa , bo panuje grypa. Wcale mnie to nie dziwi, dziewczyny biegają od jednej podopiecznej do drugiej. Łatwo coś złapać przy takiej pracy. 

I jeszcze moje nowe muzyczne odkrycie, Adrian Von Ziegler. Zdążyłam przesłuchać na razie może z trzy utwory ale mnie zaciekawił. Przyjemna , relaksująca muzyka w stylu fantazy. Posłuchajcie - na dobrą jesień. 



poniedziałek, 20 października 2025

20.10.2025 Róże

 dostarczyła mi dziś rano szkółka. Piękne, zdrowe sadzonki sztuk 7. Już rosną w naszym ogródku. Cztery z gatunku okrywowych uzupełniły grządkę różaną wzdłuż płotu , pozostałe trzy znalazły miejsca w innych częściach ogródka. Te trzy będą duże - rosną od 1,5 do 2m i tyleż w obwodzie. Będą bardzo ciemnoczerwone i pachnące. Liczę, że przeżyją zimę bezproblemowo. Podobno są odporne na mróz i choroby. Po obiedzie pojechaliśmy je posadzić. W ciągu dnia urwaliśmy się jeszcze do marketu budowlanego po kilka płytek chodnikowych na wyłożenie ścieżki przed domkiem. Kupiliśmy i po południu zeskładowaliśmy je na działce. Czy w tym roku zrobimy tę ścieżkę ? Chyba już nie zdążymy ale nic straconego, wrócimy do tematu wiosną. 

Dziś w firmie nic się nie działo. Wszystkich wymiotło już wczesnym rankiem , zostałyśmy same z synową na posterunku. Tak poza tym drużyna piłkarska LZS , którą prowadzą nasz pracownik z młodszym synem po raz pierwszy zdobyła mistrzostwo ligi LZS-ów. Tym razem drużyna dorosłych piłkarzy. Młodsze drużyny muszą jeszcze popracować. W sumie są trzy , w różnych grupach wiekowych 18+ , 13-17 i 9-12lat. W tych młodszych grają nasi wnuczkowie. Cieszyli się z tego zwycięstwa jak by to były mistrzostwa Europy co najmniej. 

niedziela, 19 października 2025

19.10.2025 Obiecałam fotki i są

 najpierw te zaległe: 


Żeby nie było, że coś ściemniam z tymi świeczkami - tu na etapie produkcji. Niestety nie miałam czasu zrobić kolejnych ale nadrobię . 



Obrazki z imprezy - nasz wspólny tort urodzinowy z 65-ką . Pyszny był z kremem malinowym , udekorowany czekoladowymi drobiazgami



I nasze bajkowe, jesienne ogródki , widok na nasz i na sąsiedzkie


Stan prac sprzed tygodnia 



I z wczoraj- słońce zdecydowanie dodało uroku 










Dobrego tygodnia ! 






 



sobota, 18 października 2025

18.10.2025 Jutro wrzucę jakieś fotki

 mam parę zaległych ale i z dnia dzisiejszego. Od rana było paskudnie zimno, Świeciło słońce, wiatr zawiewał ale było może z 5 stopni. W każdym razie, rano, jak zbierałam się na zakupy było tylko 3 na plusie. Potem trochę więcej ale nie wiele. Na działkę jednak się wybraliśmy. Zdążyłam wcześnie wyprać matki pranie, w końcu. Pompę ciepła nam naprawili i od dwóch dni mamy już ogrzewanie więc mogłam sobie pranie robić. Ugotowałam też zupę grzybową i od razu zapakowałam do słoików żeby zjeść na działce. Kawałek roboty zrobiliśmy. Na początek wyrwałam reszki po dyniach ozdobnych a potem zabrałam się do sadzenia cebulek tulipanów, narcyzy, szachownic , krokusów i przebiśniegów a potem cebulki zimującej na wczesny szczypior. Małżonek wyrwał resztę korzeni po łubinach spod płotu a potem przystąpił do porządkowania grządek z truskawkami. Powycinał wszystkie odrosty i uschnięte pędy i poszykował nowe sadzonki. Szybko mi poszło z sadzeniem więc jak skończyłam to też zabrałam się za truskawki. Na koniec dosadziłam 15 nowych krzaczków. Mamy teraz jedną dużą grządkę i dwie mniejsze. Mam nadzieję , że zimę przetrzymają i w przyszłym roku będziemy jeść truskawki z własnych zbiorów w większej ilości. Działka po tych wszystkich porządkach  wygląda naprawdę porządnie. Prawdziwy , zadbany ogródek - w końcu. Walczymy już dobre 5 lat ale już widać efekty. A będzie jeszcze ładniej. Zjedliśmy zupę , co nam dobrze zrobiło, bo zmarzliśmy a taka jesienna zupka świetnie rozgrzewa. No i to by było już prawie wszystko na ten rok. Po obiedzie małżonek sprzątał zielsko a ja ogarnęłam jeszcze taras. Zostały doniczki z miętą i tymiankiem oraz dwie małe ale kwitnące fuksje i wciąż kwitnące pelargonie. Niedługo i one znikną z tarasu. Zamierzam je wstawić do tuneliku foliowego na zimę , ale nie wiem czy to dobry pomysł. Muszę doczytać. Około 17.00 wróciliśmy do domu, na ciepłą herbatkę. No i trzeba było jeszcze pojechać do marketu , po kreta do rur i gumę do przepychania zlewu. Okazał się ten prymitywny i może trochę zapomniany sprzęcik niezbędny.  Tak poza tym to jesień na działkach jest przecudna , a dziś mieliśmy jeszcze nad głowami klucze dzikich gęsi i ich klangor roznoszący się w przestrzeni. Powietrze pachnące wiatrem i ziemią, bajeczne kolory i spokój. Aż się wierzyć nie chce , że zaledwie 300 metrów dalej jest rampa kolejowa, a tuż za płotem ogrodów ogromna hala produkcyjna , zaś z drugiej strony jakieś 1,5km w prostej linii, ruchliwe przedmieście i wjazd na drogę krajową 92. 

piątek, 17 października 2025

17.10.2025 Piątek jakich wiele

 nic szczególnego się nie wydarzyło. Takie standardowe czynności i sprawy. Ja tam sobie chwalę. Nic mi się nie chce ostatnio. Mam tyle na głowie, że się gubię. Małżonek dostał dziś decyzję o emeryturze. Całkiem przyzwoitej, choć oczywiście okrojoną o  podatek i składkę zdrowotną. Żeby jeszcze chciał na niej być , a nie tylko pobierać. Prawo pozwala właścicielom jednoosobowych działalności gospodarczych prowadzić dalej firmę, no to korzysta. Trochę jeszcze potrwa, zanim przekształcimy tę naszą działalność w spółkę. Po południu pojechaliśmy jak zawsze na cotygodniowe zakupy. Przy okazji zrobiłam zakupy dla matki spożywcze i dodatkowo kupiłam jej dwie koszulki i 2 pary skarpetek z wełną czyli to co się najbardziej zużywa. Sama się nigdzie nie ruszy więc o wyciągnięciu ją na zakupy nie ma mowy. 

Na jutro mamy plany działkowe , ale co z tego wyniknie to się okaże . Zdecyduje pogoda. 

czwartek, 16 października 2025

16.10.2025 Melduję wykonanie zadania,

że zacytuję "klasyka" . Po pracy pojechaliśmy uporządkować nagrobek u mojego ojca. I gotowe, wszystkie śmieci i stare znicze sprzątnięte , zielsko co się znów dookoła rozpanoszyło wyrwane , pomnik umyty, w wazonie świeży wrzos. Jutro rocznica śmierci ojca, a poza tym Wszystkich Świętych już blisko więc trzeba było zrobić porządki. Niestety znów spadło na mnie. Moja matka już od dobrych trzech lat na cmentarz nie chodzi. Czasem ją namówią opiekunki w ramach spacerów , ale rzadko i co najwyżej zapalą jakiś znicz. Na ten rok mam  to z głowy. Plan na dziś wykonany. Oczywiście na Święto Zmarłych postawię nowe znicze i kwiaty, ale to nieco później. Tak poza tym to w pracy jak zwykle mieliśmy urwanie krawatki, dobrze, że jutro piątek, bo to jakby już weekend. czekam na sobotę , bo wiadomo, na działce najlepiej a szkółka dała mi znać, że już szykują zamówienie i w następnym e-mailu dostanę informację o terminie odbioru róż. Kto wie, może już jutro więc będzie się działo. Po skończonej robocie na działce pojechaliśmy do galerii wymienić osłony na telefonach , bo nam się poniszczyły na skutek długiego użytkowania i poszwendaliśmy się po sklepach. Sezon świąteczny już na pełen etat. Gdzie nie spojrzeć gadżety świąteczne, a tuż obok halloweenowe. Totalny mysz-masz. Parę fajnych drobiazgów jednak wypatrzyłam i jeszcze tam wrócę , w swoim czasie. 

środa, 15 października 2025

15.10.2025 Dwie z trzech

 zaplanowanych na dzisiejsze popołudnie spraw załatwiłam. Jedną odłożyłam specjalnie , różnicy wielkiej mi nie zrobi a niestety ogrzewanie nie działa więc nie chcę sobie dodawać wilgoci. A planowałam jeszcze wyprać rzeczy matki. Trudno, załatwię to jak włączą ogrzewanie. Zimową kurtkę małżonka wyjęłam w celu odświeżenia , marynarkę też mu uszykowałam wełnianą zamiast letniej na półpodszewce. Tym samym powitałam jesień definitywnie. W pracy dzień zleciał nam dość szybko, zwłaszcza , że mieliśmy gościa. Oczywiście dopadło mnie BDO , musiałam poprawić kartę odpadu, którą wypełniałam w dniu odbioru elektroniki bo coś tam nie pasowało. Starszy zarobił mandat i punkty za przekroczenie prędkości. I to by były wszystkie atrakcje na dziś. Planujemy sobie jutro umyć nagrobek u mojego ojca ale nie wiem czy dojdzie do skutku, bo znów zapowiadają deszcz. Dziś też zapowiadali ale nie padało więc nic nie jest przesądzone. Nie wyspałam się dzisiaj, Obudziłam się po trzeciej i już nie zasnęłam . Muszę dziś nadrobić i położyć się wcześniej. 

wtorek, 14 października 2025

14.10.2025 No i porobiła mi dzień

 Ten babsztyl co się wsypuje do mojej matki. Nacięłam się na nią rano w sklepie PSS jak poszłam kupić chleb dla matki i dla nas. Udałam ,że jej nie widzę, ale nic z tego . Wydarła na mnie mordę. Nie wiem co ma na sumieniu ale ekspedientki wyraźnie ją pilnowały. Kręciły sie pomiędzy półkami , coś tam poprawiały, układały. Od razu się zorientowałam co się dzieje. Ze dwie -trzy stałe klientki też. Najwyraźniej ją tam znają. Stała obok kasy i nadawała, aż się kasjerka wkurzyła i się zapytała co ona do niej mówi. Szepnęłam jej, że na mnie kłapie, bo nachodzi moją matkę a ja ją wywaliłam z domu. Jak już odchodziłam od kasy i kierowałam się do drzwi zaraz za inną klientką , to darła się już na cały sklep jaka to ja złodziejska morda i jej rzeczy ukradłam. Nie ukradłam tylko wywaliłam przez okno a to co innego. Odwróciłam się do niej i syknęłam tylko "a spróbuj się tam znowu pokazać pizdo jedna" ( wiem , paskudnie to wyszło, ale jej się należało) aż się klientka wychodząca przede mną odwróciła i zdziwiona spytała "słucham?". Przeprosiłam za wyrażenie i uspokoiłam ,że to nie do niej było tylko do tej baby. Zdziwiła się , że mnie zaatakowała ale jej w skrócie powiedziałam o co chodzi. A ta mi na to, że ona tu często krąży po osiedlu i ludzi zaczepia i pewnie kradnie bo też zauważyła, że ją sklepowe obserwują a ją samą zwyzywała, bo będąc w zaawansowanej ciąży podeszła z boku do kasy. No, czyli miałam rację. Wkurzyłam się jak diabli na to babsko. Do domu jednak się nie wsypuje , przynajmniej na razie, bo kamerka nic nie wyłapuje. Na razie jednak się zanadto nie cieszę. Nigdy nic nie wiadomo. I właśnie sobie uświadomiłam sobie, że za dwa tygodnie spotkanie z tymi biegłymi z sądu. Denerwuję się im bliżej tego terminu. Nadal nie wiem jak to ogarnąć i co z tego wyniknie. 

Tak poza tym , w końcu ogarnęliśmy ten kosztorys na serwery. Ostateczna oferta poszła do klienta, teraz tylko trzymać kciuki, żeby nasza propozycja przeszła. b

poniedziałek, 13 października 2025

13.10.2025 I znów w pędzie

i końca nie widać .  Jak przysiadłam przed komputerem po powrocie od matki to odeszłam przed 15.00. Niby nic takiego, same drobne tematy oprócz walki z formularzem przekazania odpadu ale czasochłonne. Z formularzem walczyłam , bo jako firma musimy zdawać do utylizacji odpady elektroniczne. Nie ma tego za dużo , zwykle jakieś 400 -500 kg rocznie, ale musimy zamówić firmę , która odbierze i tu zaczynają się schody , bo w chwili kiedy podjeżdża samochód muszę się logować ( cholera wie gdzie ) i wypełniać formularz. Gdybym robiła to codziennie to pewnie bym ogarniała ale robię raz -dwa razy w roku. A formularz jest wyjątkowo głupawo zorganizowany i zwykle mam z tym problem. Po co to komu , w takiej małej firmie jak moja. Powinnam odstawić złom na gpszok, dostać papier, że odstawiłam, wpiąć do teczki i po "ptokach" a nie jakieś skomplikowane formalności. Ale jak wielu rzeczy i spraw w tym kraju nie do przeskoczenia ten temat. Ma być i tyle. Jeden z naszych banków zmieniał system pracy i niestety coś nie poszło, nie działają mi loginy. Jutro muszę się udać do siedziby i załatwić żeby przywrócili. Znów nieplanowane zajęcie, ale i tak mam inną sprawę w mieście więc będzie 2w1.  Tak poza tym przyszły dziś zamówienia; zegarek małżonka - kolejny do kolekcji , mój żakiet i dwa materiały zamówione z myślą o... no zgadnijcie! A tak, z myślą o Gwiazdce.  Na razie jednak nie zdradzę jaką mam koncepcję świąteczną, dopiero jak obmyślę szczegóły .Odświeżam trochę garderobę wyjściową. Jak obejrzałam niedawno to stwierdziłam ,że czarne spodnie już nie są czarne ale "marmurek" jak w latach 90-tych a żakiet cały zmecholony na rękawach. Nie nadają się już do noszenia stąd moje zakupy.  Po pracy skorzystaliśmy z ładnej pogody i pojechaliśmy na działkę. Posadziłam jeżówkę i białą porzeczkę, na grządkach rozsypaliśmy nawóz i zrobiło się ciemno. Ale plan działkowy wykonany. W bloku awaria pompy ciepła. Nie jest jakoś mocno zimno, nawet nie chłodno ale jak to długo potrwa???

niedziela, 12 października 2025

12.10.2025 Bohater straży pożarnej, wystawa prawie po włosku i grający tort

 Ani ładu , ani składu w tym co napisałam w tytule? No tak , na pierwszy rzut oka, ale jak się wgłębić w szczegóły to robi się ciekawie. Wczoraj chwilę po 23.00 telefon od starszego syna. Mamy sprawdzić kamery, bo coś się pali albo w naszym biurze albo obok. Szok, ale młody na szybko tłumaczy, że właśnie "gasi pożar" w straży pożarnej, bo uszkodził się światłowód od radiostacji i w chwili kiedy udało mu się przywrócić łączność przyszło zgłoszenie, że się pali na naszej posesji , a dwie minuty później następny, że przy skrzyżowaniu naszej ulicy a osiedlową. Czyli się potwierdza. No powiało grozą. Wozy strażackie właśnie pędziły na sygnałach pod naszymi oknami. Małżonek odpalił kamery, na wysokości naszego biura stały już dwa radiowozy policyjne i dwa wozy bojowe , kolejne dojeżdżały ale żadna z 4 kamer monitorujących posesje żadnego ognia nie zarejestrowała, to samo wewnętrzne. Ja już się zbierałam do spania, małżonek jeszcze coś czytał  ale wskoczyłam z powrotem w ciuchy i już byliśmy gotowi do wyjścia, chcieliśmy pojechać i sprawdzić co się dzieje , ale tu znów zadzwonił syn ,że to jednak nie u nas a na przeciw, tylko policjanci nie wiedzieli jaki tam jest numer i podali 27a , a nie  17. Akcja trwała długo. Parę minut po północy jednak zdecydowaliśmy się pojechać. Okazało się , że to nie nasza posesja, u nas wszystko w porządku, a płonął wystawiony na sprzedaż zabytkowy pustostan. Ogień szalał, a obok jest warsztat samochodowy , gdzie mają butle tlenowe i acetylenowe , do spawania. Strażacy ściągnęli odpowiednie jednostki i sprzęt. W sumie zjechało 9 zastępów. Wróciliśmy do domu, biuro ocalało a nasz synalek został bohaterem straży pożarnej. A to przez tę akcję ratowania radiostacji. Pojechali z rodziną do Poznania - nie dopytałam w jakim celu ,ale chyba na jakieś zakupy i około 21.00 telefon , w straży nie działa radiostacja , ucięty światłowód , straż odcięta od świata. Oczywiście telefony działały , ale centrum dyspozytorskie i łączność wewnętrzna nie, w tym 112 i 998. Wyjaśnił, że jest poza miastem , wróci późno, bo musi dojechać i td. Dotarł do domu kilka minut przed 22.00, rodzinę odstawił do domu i pojechał naprawiać. Mamy umowę na obsługę serwisową więc nie było wyjścia. I dosłownie 3 minuty wcześniej uruchomił radiolinię i w chwili gdy przyszło zgłoszenie o tym pożarze rozmawiał z komendą wojewódzką- sprawdzali łączność. Druhom kamień z serca spadł, wszystko zaczęło działać w samą porę. Orzekli, że młody od dziś jest bohaterem. Myśleli , że się nie uda i będą mieli kłopoty. Powód awarii okazał się prozaiczny; mysz dostała się do przełącznicy i przegryzła włókno. Poniekąd standard w naszym zawodzie. 

Noc minęła, rankiem udałam się do matki z porcją tabletek jak zwykle , małżonek tymczasem robił śniadanie , po zjedzeniu pojechaliśmy na wystawę rolniczą. Tym razem zaraz po otwarciu czyli o 10.00 z minutami. Wystawa jak wystawa , w zasadzie to samo co w ubiegłym roku , tylko stoisk z drzewkami i roślinami było trochę więcej. Najwięcej było jedzenia ; miody , chleb, wędliny, marynaty, soki własnej produkcji , stoiska z owocami i warzywami, sery wszelkiej maści, a każde stoisko czymś częstowało. Tu ten włoski akcent. Na początek załapaliśmy się na maślanki z naszej miejscowej mleczarni. Przepyszne, a że to zaprzyjaźniona wiara - jeden z naszych klientów a sam prezes spółdzielni jest naszym działkowym sąsiadem to nam nie pożałowali. Potem były cukierki i gadżety reklamowe też od zaprzyjaźnionych, miody, soki, chlebki różnego rodzaju , serki i wędliny, nawet śliwki. Obeszliśmy wszystkie trzy ulice, obejrzeliśmy stoiska podjadając przysmaki. Okupiliśmy się w różne dobra , czyli wędliny ze Żnina, sery korycińskie - najlepsze jakie znam, trzy małe słoiczki miodu w różnych gatunkach. Zwykle mamy zapas ale zapas się kończy więc trzeba było uzupełnić, na stoisku z kamieniami nieoszlifowany sodalit i małe kolczyki z ametystem, od razu włożyłam je na imprezę popołudniową i na koniec tych zakupów  krzaczek białej porzeczki i jeżówkę . Jeżówka jak jeżówka - wszyscy znają i wiedzą jak wygląda. Ta jednak ma wyjątkowy kolor , bo ciemno-amarantowy. Jeszcze takiego nie spotkałam. Do tego jeszcze trochę zimującej cebulki do posadzenia i 10 sztuk tulipanów, ale też nie takich najzwyklejszych. Jak szaleć to szaleć. Same nietypowe kolory i kształty, jeden z nich nawet nie przypomina tulipana. Dość szybko się zwinęliśmy, bo zrobiło się zimno , wiało paskudnie a po drugie trzeba się było wyszykować na rodzinny obiad. Rezerwację mieliśmy na 14.30. Plany miałam inne ale ponieważ się ochłodziło to zmieniłam zdanie i zamiast sukienki ubrałam czarne spódnico-spodnie i ciemnozieloną bluzkę z podwiązaną kokardą, czarne czółenka na biznesowym obcasie i torebeczkę, którą noszę na koncerty. Oczywiście biżuterię, tym razem w odcieniach fioletowych pod nowe kolczyki. Małżonek klasycznie , jasnoszara koszulka, granatowa marynarka z bordową poszetką i dżinsy. Czyli tak nie do końca wizytowo ale elegancko. Zabraliśmy tort , fajerwerk i grającą świeczkę i pojechaliśmy. Młodzież się stawiła chwilę po nas, każdy wybrał sobie z karty na co miał ochotę a jedzonko mają w tej knajpce rewelacyjne i organizację pracy też konkretną. Mimo , że mieliśmy miejsce daleko od kuchni i na galerii , to wszystkie dania przynieśli nam jednocześnie i gorące. Umówiliśmy się z obsługą , że jakieś pół godziny po obiedzie podejdą z kawą i herbatą do wyboru i torcikiem. No i była atrakcja zwłaszcza dla młodzieży. Kelnerki przyniosły grający tort. I jak to możliwe, że ten tort gra. Nikt nie zgadł. Powiedziałam im dopiero jak już panie pokroiły i podały tort. Dostaliśmy dwa piękne bukiety kwiatów i bon upominkowy na sporą kwotę. Załatwi nam to pół ogrodowego jacuzzi , które planujemy postawić przy domku w przyszłym roku. Taki zbiorowy prezent z myślą o działce. W sumie w restauracji spędziliśmy ponad trzy godziny, na wesoło, jak to z naszą młodzieżą, bo dowcip im zwykle dopisuje zwłaszcza jak mają coś dobrego do zjedzenia. Mnie zachwyciła zimowa herbatka. Zamówiłam sobie taką do obiadu, przepyszna. Tak mi smakowała, że poprosiłam o drugą do tortu zamiast kawy. 

A dziś gdy wieczorem jechałam do matki znów akcja strażacka; tym razem w okolicy naszego muzeum. Wpakowałam się na blokadę na rynku. Mam jednak swoje sposoby na takie niespodzianki i mimo, że droga tam jednokierunkowa jakiś czas temu wymyśliłam jak ominąć i ominęłam. Dobrego tygodnia!

sobota, 11 października 2025

11.10.2025 Ogródki szykują się do snu

 Jak tam jest pięknie i kolorowo! Wprost bajecznie! Po ostatnich deszczach i chłodzie większość kwiatów już przekwitła, ale za to drzewka i krzewy nabrały przepięknych odcieni. Gdzie nie spojrzeć wszędzie złociście, czerwono, pomarańczowo i rudo , brązowo i oliwkowo ! Po prostu pięknie! Nic nie może się równać z naszą jesienią. Nasz ogródek również szykuje się do snu zimowego. Warzywnik wyczyściłam już wcześniej. Dziś zajęłam się kwiatami. Pogoda nie była za ciekawa , z rana lekka mżawka , ale potem się wypogodziło choć było pochmurnie. Zaczęliśmy od zwinięcia parasola i przykrycia ogrodowego stołu. Wyczyściliśmy też i opróżniliśmy obie fontanny. Schowałam też do altany skrzaciki w obawie, że je mróz poniszczy. Na skalniak wrócą na wiosnę, zimę spędzą razem z kotami w domku. Taras na razie zostawiłam zwłaszcza, że wciąż mnie zadziwiają moje pelargonie. Na początku pozamiatała je wichura i ulewa, ale odżyły i wciąż kwitną. A potem małżonek zajął się wygrabianiem liści i porządkami na grządkach z różami a jak wyrwałam przekwitłe turki i rutbekie i wypieliłam grządkę po kwiatach jednorocznych. Są na niej też tulipany i narcyze ale te pokażą się dopiero na wiosnę. Wszystko co poprzesadzałam w ubiegłą sobotę ładnie się przyjęło. Skalniaki też się ładnie trzymają ,chłód i deszcz im nie zaszkodziły. Po obiedzie przystąpiliśmy do tworzenia kolejnego miejsca pod kwiaty. Ten kawałek odkładaliśmy i wciąż straszył dziko rosnącymi roślinami. I to okazało się wyzwaniem. To całe zielsko tak się rozpanoszyło , że powyrywanie tego wszystkiego i uporządkowanie zajęło nam  resztę popołudnia. Znów nazbieraliśmy trzy wielkie worki badyli. Ale jest , gotowe , przygotowane do siania i sadzenia. Zakładam ,że tam posadzę rośliny wieloletnie. Zlikwidowaliśmy też taki prowizoryczny płot odgradzający ten fragment i od razu wygląda to wszystko lepiej. Coś nie coś jeszcze do zrobienia zostało , ale dziś niestety już się nie dało. Zaczęło się ściemniać , a chcieliśmy jeszcze kupić taki fajerwerk na tort urodzinowy. Pojechaliśmy więc do brico , na szczęście mieli, do kompletu wzięliśmy jeszcze grającą świeczkę, cokolwiek to jest. Okaże się jutro na imprezie. Bo jutro świętujemy nasze 65-te urodziny , małżonka miniowe i moje przyszłe. Torcik odebrałam dziś rano, zabierzemy jutro do restauracji , bo akurat ta nie zapewnia ciast. To jednak nieistotne , mało chętnych u nas na słodkości, najważniejsze, że jedzonko mają doskonałe. Obiad i tort jednak dopiero po południu, od rana chcemy jeszcze zajrzeć na wystawę rolniczą. Może trafimy na coś ciekawego do ogrodu,   Przy okazji wrzucę jakieś fotki ogródkowe, bo kilka zrobiłam ale muszę sobie przygotować. I to by było na tyle sobonich spraw ogródkowych. 

piątek, 10 października 2025

10.10.2025 Jak pomyślałam tak i zrobiłam ,

 nie przemęczałam się dziś w pracy, co nie zmienia faktu, że i tak się różności znalazły i odłożyć nie dały. Mam to jednak z głowy i już cieszę się wolnym weekendem. Zapowiada się intensywny. Jutro wybieramy się na działkę. Pogoda nie sprzyja więc trzeba kończyć zaczęte prace a te planowane a nie zaczęte odłożyć do wiosny. Szkoda, ale mówi się trudno. No, chyba, że będzie lało, to się plan nie uda. W niedzielę 2w 1 , a dokładniej to 3 w 1, o oprócz naszego urodzinowego obiadu jeszcze doroczna wystawa rolnicza. Lubimy tę imprezę i chodzimy na nią od lat. Pewnie i w tym roku pójdziemy choć z konieczności na krótko. Tak poza tym dzień jak każdy , nic godnego uwagi. Jak co piątek byliśmy na zakupach spożywczych i takich najpotrzebniejszych , worki na śmieci , płyn do czyszczenia łazienki, takie tam drobiazgi. Przy okazji zrobiłam zakupy dla matki i to tyle. Dzień minął szybciej niż by się chciało. 

czwartek, 9 października 2025

9.10.2025 Tydzień prawie z głowy

 i dobrze. Zmęczył mnie ten tydzień. Wciąż za czymś biegam, coś załatwiam, ciągle o czymś muszę pamiętać. Znów to moje muszę... Najważniejsze tematy papierkowe mam załatwione więc jutro robię sobie mały luzik w pracy. Tylko to co konieczne, ale jak znam życie to się coś pilnego znajdzie. 

Dziś zajęłam się domowymi tematami, zagotowałam ostatnie zaprawy i wyprasowałam. W planie miałam wyprasować tylko część , zakładając , że nie zdążę ale jak już się zabrałam to wyprasowałam wszystko. Jakimś cudem zdążyłam. Oczywiście wieczorem znów musiałam pojechać do matki z tabletką. W sumie mało ciekawy dzień. Pogoda nieco się poprawiła ale kto tam wie co dalej. Zakładam, że w sobotę da się pojechać na działkę. 

Wiecie, że dziś jest światowy dzień pisania listów ? Ja nie wiedziałam , ale do kogo tu pisać jak wszyscy sms-y i e-maile?

środa, 8 października 2025

8.10.2025 O szyby deszcz dzwoni...

 jak w wierszu Asnyka. I cieszy mnie to , bo ziemia potrzebuje deszczu ale zaczynam się też martwić, bo mamy to i owo do dokończenia na działce i do tego mam jeszcze sporo cebulek do posadzenia, krokusy, szachownice, przebiśniegi - wszystko co powinno wyrosnąć wczesną wiosną. A jak tu w deszczu pracować, jak się leje za kołnierz i kapie z wszystkiego co możliwe ? Pożyjemy -zobaczymy. Może opady miną. Zimno mi nie przeszkodzi, przy pracy to nawet lepiej. Byle do soboty. 

Jednak zabrałam się wczoraj za te przetwory. Wyszły mi 3 słoiki półlitrowe sosu pomidorowego z papryką. Wystarczy zmieszać z przesmażonymi pieczarkami i leczo gotowe. Choć podobno nie jest to oryginalne leczo po węgiersku. W oryginale nie używa się pieczarek. To tylko boczek, cebula, papryka i pomidory. Ale co tam , takie z pieczarkami jest po prostu pyszne i to wystarczy. Uznajmy, że jest to wariacja na temat. Małżonek wrócił po dwudziestej. Szwagroski auta nie  kupił. Na zdjęciu i w opisie wyglądało nie źle , w praktyce sitko do parzenia ziółek. Zmarnowali popołudnie, ale może i lepiej, że pojechali we dwóch, bo zawsze można coś przeoczyć a dwie pary oczu zobaczą więcej. W końcu chodzi o to, żeby auto jeździło a nie stało w warsztacie. 

Pogubiłam się jeśli chodzi o politykę. To już nawet nie chaos a pandemonium. Zaczynam myśleć , że ta emigracja wewnętrzna ( na którą miałam się nie udawać - jak niedawno twierdziłam) to jednak nie taki zły pomysł. Strasznie mnie ten bajzel wkurza ale jaki mam na to wpływ? 

Tak poza tym dzień jakich wiele. Nic szczególnego się nie dzieje i nawet moja mamuśka przesadnie nie szaleje. 

wtorek, 7 października 2025

7.10.2025 Pachnie lawendą

 i pszczelim woskiem w całym domu. Właśnie zmajstrowałam moją pierwszą, pachnącą świeczkę , w szklanym  pojemniczku po jakimś deserze. Do tygielka wrzuciłam porcję wosku, trochę startych kwiatostanów lawendy , kilkanaście kropli olejku lawendowego . To wszystko zmieszałam , podgrzałam tygielek na najmniejszym płomyku a kiedy wszystko już było płynne i przejrzyste przelałam do pojemniczka. Mam takie specjalne knoty z przyklejką i patyczki z dziurką do stabilizowania knota - były w komplecie z tygielkiem i łyżeczką do mieszania. No i teraz sobie stoi na oknie i zastyga. Wosku mam cały kilogram więc świec będzie więcej , o różnych zapachach. Nie, nic chemicznego. Same naturalne, zioła , kwiaty, kawa, przyprawy... Takie tam... A potem wymieszałam jeszcze suszone kwiaty i płatki z olejkiem lawendowym i zamknęłam w słoiku. Na miesiąc . Tyle potrzeba, żeby zapach się utrwalił - przynajmniej tak piszą w moim czasopiśmie ogródkowo-domowym.  Po tym czasie wsypię susz do otwartych miseczek i będę miała naturalny odświeżacz powietrza. 

A teraz zaparzyłam sobie herbatkę i zastanawiam się co dalej. Małżonek pojechał ze Szwagroskim kupować auto ( Szwagroski kupuje) a ja mam wolną chatę. Pewnie zrobię trochę leczo na zapas,, bo mam jeszcze pomidory i paprykę. Na jakieś 2-3 szybkie obiady będzie. A może po prostu poczytam. 

poniedziałek, 6 października 2025

6.10.2025 Jedna dobra wiadomość,

 chyba dobra... Przyszło zawiadomienie z sądu o wizycie biegłych- w końcu. Termin wyznaczyli na 28.10 pomiędzy 10.30-15.00. Konkretnej godziny brak. I jak mam to ugryźć ? A w domu u matki być muszę , a przynajmniej pod blokiem, bo nie wejdą. Pomyślę i jakoś ogarnę. Najważniejsze, że zmierza w dobrą stronę. Jutro pogadam z adwokatką, może mi jakiś pomysł podsunie. Wprawdzie wnioskowałam w sądzie, żeby przed wizytą biegli zadzwonili do mnie i podawałam numer telefonu ale w piśmie nie ma o tym słowa. Malutki , bo malutki ale jednak krok w przód. 

Tak poza tym jak zwykle. Mimo zimna i deszczu u nas w firmie ruch jak zwykle w ostatnich miesiącach roku. W domu dziś sobie zrobiłam trochę luzu. Odpuściłam robotę, poczytałam i gdyby nie to, że musiałam pojechać do matki nie ruszyłabym się z kanapy. Czasem taki dzień potrzebny. Co prawda wiadomo wszem i wobec , że raz odłożone sprawy , dalej odkładają się same i pewnie też tak będzie , ale nie mam presji. Nie musze robić wszystkiego na raz , zwłaszcza, że i prace nie koniecznie z tych wymagających.   

niedziela, 5 października 2025

5.10.2025 Trochę klimatu i jeszcze coś

 Zacznę od "jeszcze coś " czyli od pochwalenia się. Nasza firmowa drużyna strzelecka zdobyła dziś III miejsce w jesiennym turnieju w pojedynkach strzeleckich. Rzecz polega na tym , że startuje 10 drużyn i każda z każdą stacza pojedynek , kto celniej i szybciej strąci cele przeciwnika. No i naszym zabrakło niecałej sekundy żeby zdobyć wyższe miejsce. To jednak i tak jest sukces, zwłaszcza, że 3 lata temu startowali z ostatniego miejsca jako nowi w lidze , konkurując z drużynami , które strzelają od lat co najmniej 10-ciu. Regularnie szli w górę w różnych kategoriach a dziś proszę III miejsce. W ubiegłym tygodniu dyplom za wyniki w strzelaniu z pistoletu pneumatycznego. Poza podium ale z wyróżnieniem. Puchnę z dumy - tradycja w rodzinie nie ginie. 

No to teraz klimat, jesienny oczywiście. 

Na niby- kominku jesienny park 


Oczywiście nie może nie być jakiegoś kamienia - tu mokait z zachodniej Australii i pod kloszem kompozycja z selenitu z kianitem i czarnym turmalinem 



W kąciku schował się jesienny skrzat  


Kącik ze skrzynką na winyle i antałkiem zyskał nowe tło ale wciąż konsekwentnie w czerni z drobnymi akcentami kolorowymi


Na komodzie małe przemeblowanie , świeczniki zamieniły się miejscami , a kandelabr został udekorowany jesiennym stroikiem i świecami w jesiennej tonacji


Szafka na buty w przedpokoju, tym razem bez szaleństw - wszystkiego pilnuje jeszcze jeden jesienny skrzat i jeże a kącik oświetlają jesienne lampki 


I jeszcze parapet w kuchni , jesienne bukiety po prostu 


Dobrego tygodnia ! 


sobota, 4 października 2025

4.10.2025 Sezon na krzaczki

 niestety dobiega końca. I to już widać na działkach. Chyba nawet jakieś nocne przymrozki były na dniach, bo wiele roślin po prostu zważyło. Oklapły i sczerniały. Już nie tak zielono i kwitnąca, choć wciąż kolorowo. Planujemy zakończyć sezon w długi weekend listopadowy ale o tym zdecyduje pogoda. Dziś zdecydowania mało sprzyjająca pracom w ogródku. Było zimno, wiało, a w końcu późnym popołudniem zaczęło padać .Zwinęliśmy się z działki po 17.00. I tak udało nam się sporo zrobić. Skasowałam wszystkie badyle, które dostały mrozu i po prostu źle wyglądały,  poprzesadzałam kolejne kwiaty i wypieliłam i przekopałam dwie kolejne grządki. Obcięłam też przekwitłe róże. Wciąż mają pełno świeżych kwiatów. Mężuś zajął się trawnikiem i łączką. Skosił jedno i drugie i wygrabił suche liście i trawę - ostatni raz w tym sezonie. Łączka i trawnik gotowe do zimy.  A potem zrobiło się zimno i to tak, że ręce przy robocie grabiały. Odpuściliśmy. Zmajstrowałam jeszcze tylko węzełki z lawendą , której mnóstwo ususzyłam jeszcze latem i powkładałam do szafek i kanapy, żeby odstraszała owady. Niby domek szczelny, w ubiegłym roku nic nam się nie dostało ale tak na wszelki wypadek. Na jutro zapowiadają deszcze więc pewnie zajmę się domową robotą. Też mi się trochę nazbierało. A poza tym sobota jak inne, wizyta u matki jedna rano , druga wieczorem, jakieś ogarnięcie chatki, przepierki. Nic szczególnie ekscytującego. 

 

piątek, 3 października 2025

3.10.2025 Jakoś do mnie nie dociera

 fakt, że to już październik. Coś za szybko mi ten czas leci. W biurze znów nurkowałam w papierach, synowa też a po drodze ogarniałyśmy wszystkie inne sprawy od badań okresowych chłopaków po zamówienie wywózki śmieci. U nas jest tak ,że ogólne wywożą co 2 tygodnie a segregowane od podmiotów gospodarczych na wezwanie. No to wezwałam, bo się kilka worków nazbierało. Popołudniu  zaliczyliśmy cotygodniowe zakupy. Nic szczególnego , uzupełniliśmy zakupy spożywcze. Na jutro mamy plany działkowe, ale zapowiadają deszcz więc się okaże. W domu też mam co robić.  

Czytam dalej przygody Jakuba Wędrowycza. Pękam ze śmiechu i nabieram podziwu dla autora; pomysły ma niesamowite. Kupiłam dziś kolejny numer  "Country" z dyniami i jabłkami w roli głównej. I jak zwykle dużo porad ogródkowych i różnych ciekawostek przyrodniczych. Będę miała co robić w październikowe wieczory. 

czwartek, 2 października 2025

2.10.2025 A ja dalej w pędzie

 Na razie jednak nic na to nie mogę poradzić. I znów to moje "muszę" ... Dziś dzień nurkowania w papierach. Skąd to się bierze ??? 

Tak poza tym zajęłam się dziś po południu domowymi sprawami. A tak, tak; znów powiększyłam stan spiżarni. Tym razem o sałatkę z cukinii , marynowane buraczki i wywar na barszcz czerwony. Ale zaprawy to tak przy okazji. Wyprałam coś nie coś , poszykowałam sobie rzeczy do prasowania , jeszcze muszę poszukać skrawków materiału na pachnące lawendą woreczki do szaf. Chyba tym razem nie będę szyć, powiążę w węzełki. Nie za bardzo mam w tej chwili czas na zabawy z takimi drobiazgami. Dzień mam pocięty wizytami u matki , funkcjonuję przez to od-do i pomiędzy. Dobrze, że mam tę opiekunkę, bo przynajmniej nie urywam się z pracy po południu. OPS przyznał nam to świadczenie aż do końca marca następnego roku, właśnie przyszła decyzja. Potem znów trzeba złożyć wniosek. W kwestii ubezwłasnowolnienia nadal nie wiem na czym stoję , o wizycie biegłych nic nie słychać. Wygląda jednak na to , że babsko odpuściło , przynajmniej na razie. Obym nie przechwaliła ale dobre i tyle. 

Sezon grzewczy w natarciu. W mieście snują się kłęby dymu. Przez chwilę myślałam, że mgła. 

Na dobry, jesienny wieczór muzyczka: kawałek Metallica , ale jaka nietypowa aranżacja.




środa, 1 października 2025

1.10.2025 Szalona środa

 w pracy szalona . Nazbierało się tyle różnych spraw , drobnych i upierdliwych ale niestety trzeba zrobić. Cały dzień miałam w biegu. Małżonek już na nogach , przyjechał do biura choć trochę później niż zwykle. W tym szaleństwie zdążyłam jeszcze pojechać do miasta odebrać firankę i zamówić torcik urodzinowy.  Wybrałam śmietanowo- malinowy. Tak , że mam dwie sprawy z głowy. Wywieźliśmy też worki z zielskiem z działki, które stały za garażem biurowym od soboty, przy okazji zabrałam worek z ciuchami , które już nie nadawały się do wydania do ops-u  ani nawet do wrzucenia w kontener. Po obiedzie wskoczyliśmy na działkę zdemontować rozdzielacze i sterownik od nawadniania. Zapowiadają przymrozki więc mogły by popękać. Przy okazji zabrałam wysuszony rozmaryn ( sklepowy nie ma startu jeśli chodzi o zapach) i wysuszone płatki kwiatów i ziół. Dodam olejki zapachowe i jak już utrwali się zapach zrobię pachnące koszyczki. Działka wygląda pięknie i wciąż kwitnie. 

wtorek, 30 września 2025

30.09.2025 Kolejny miesiąc za nami

 Szybko zleciało. Pracy dużo i będzie rosło w miarę zbliżania się końca roku. Ja się pozbierałam całkowicie już wczoraj , małżonek dziś jeszcze się kuruje ale też już mu mija ten wirus. Zabrałam się za domowe sprawy. Wyprałam resztę koszul małżonka , tych z długimi rękawami. Niby czyste ale leżały przez lato , zawsze warto odświeżyć. Pokroiłam zieleninę przywiezioną z działki, popakowałam w woreczki i zamroziłam. Zagotowałam też działkowe buraczki. Nie wiele tego w tym roku ale z dwa słoiczki marynowanych będą i jakiś słoiczek wywaru na zupkę... A miałam nie robić zapraw... Nic jednak na to nie poradzę, że lubię się tym zajmować i nie lubię jak mi się jedzenie  marnuje. 

Dziś chłodny dzień, prawdziwie jesienny. Założyłam mitenki i szal. No, szal bardziej dla ozdoby niż z potrzeby , ładnie wygląda z moją kurtką. Załatwiłam też sprawy świętowania urodzin. Mam już zarezerwowaną restaurację na 12 października, bo ten termin wszystkim pasuje. Jutro zamówię jakiś urodzinowy torcik. Muszę też wybrać się do miasta odebrać firankę do pracowni. Postanowiłam zmienić, bo ta , którą mieliśmy w formie rzymskiej rolety zszarzała na skutek długiego użytkowania  i jednak trochę przeszkadzała przy otwieraniu okna. Jak widać nic ciekawego się nie dzieje, same zwykłe, codzienne sprawy. Przygotowałam sobie pojemniczki na świece, do części podkleiłam ozdoby , postaram się w niedzielę jakieś zmajstrować. Czas wypróbować mój zestaw do robienia świec. 

poniedziałek, 29 września 2025

29.09.2025 I znów szara rzeczywistość

 czyli poniedziałek. Kiedyś był film "Nie lubię poniedziałku" ale ja akurat się pod tym nie podpisuję; ot dzień jak każdy inny. Dziś nie inaczej. Codzienna rutyna ; wizyta u mamuśki, oczywiście fochy , bo za dużo tabletek, bo sprzątam śmieci w kuchni, wszystko jej wyrzucam itd. A miałam co sprzątać, bo pozostawiała niedokończone jedzenie , popsuło się to wszystko , poupychała gdzieś po kątach pojemniki po serkach a efekt wiadomo , od razu rzuca się na nos. Ale jak zaczęłam to zbierać to oczywiście foch. A potem to już tylko robota biurowa. Towar na kolejne zlecenia nas zasypuje. Mamy co robić cały październik i pewnie dalej też. 

Małżonek się kuruje. Dziwny wirus panuje , taki mniej- więcej trzydniowy. Szybko łapie ale i szybko przechodzi. Ja już całkowicie na nogach, nawet kataru już nie mam a małżonek po odleżeniu prawie całego dnia też już w lepszej kondycji. 

Czytam opowiadania Pilipiuka z Jakubem Wędrowyczem w roli głównej i co chwilę wybucham śmiechem. Świetna rozrywka na jesienne wieczory.