babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

niedziela, 20 kwietnia 2025

20.04.2025 Pierwszy dzień świętowania

 tradycyjnie przy długim , długim śniadaniu, potem cieście z kawą i innymi słodkościami. Byłoby całkiem miło , ale moja matka od rana strzeliła focha. Wczoraj umawiała się ze mną, że na śniadaniu będzie , dziś rano kiedy zadzwoniłam ,żeby jej przypomnieć , ona nigdzie nie idzie, Nagadałam jej , że ma się uszykować , bo D po nią przyjedzie przed 10.00 ale nie pomogło. Uprzedziłam syna , że ma wstąpić po babcię , ale jak to z nią foch -gigant więc jak się bardzo uprze , to ma się z nią nie kłócić, tylko zostawić w spokoju. No i tak się stało. Siedziała w łóżku, że niby taka chora , a na koniec stwierdziła, że ona sama przyjdzie pieszo. Oczywiście nie przyszła i pewnie nawet by nie trafiła, bo to na drugim końcu miasta , prawie 5 km. Jak już się rodzinka rozjechała do domu wzięłam trochę jedzenia i jej zawiozłam, dobrała się od razu do ciasta , a resztę kazała mi zanieść do kuchni. Miała jeszcze zapas jedzenie z wczoraj.   Cud mniemany, że mnie do kuchni wysłała , bo zwykle nawet mi  nie pozwala dotknąć czegokolwiek. No , to jak już się tam znalazłam to szybko złapałam worek i powrzucałam jak leciało wszystkie śmieci, które znów nagromadziła i popsute resztki jedzenia, które poupychała w lodówce. No cóż , jest jak jest i lepiej nie będzie. Do młodzieży też chyba zaczyna już to docierać, w każdym razie dziewczyny rozumieją. Tak poza tym jedzonko udało się nam wszystkim znakomicie. Jak zwykle zostało całe mnóstwo ale ma to swoje plusy. Przez kilka najbliższych dni nie trzeba niczego wymyślać , wystarczy poodgrzewać a na śniadania i kolacje nawet kroić nie trzeba. Dzieciaki , chociaż już nastoletnie jak zwykle szukały zającowych gniazdek i jak zwykle miały z tego uciechę. Gniazdka obfotkowałam więc przy okazji pokażę.  Po południu wybraliśmy się z małżonkiem na cmentarze , zapalić znicze szwagierce , teściowej , naszemu wnuczkowi i mojemu ojcu a stamtąd na działkę, a jakże. Pięknie jest ! Wszystko kwitnie i pachnie , a ptactwo śpiewa  i ćwierka. Moje amarantowe tulipany wzbudzają zachwyt sąsiadów. Z braku innego zajęcia małżonek poskładał glebogryzarkę, bo wciąż stała nierozpakowana i od razu wypróbował. Idzie jak przeciąg. Dwie godziny roboty, żeby przygotować podłoże pod trawnik, dziś jednak na próbie poprzestaliśmy, wiadomo przecież w co się świąteczna praca obraca. Podlałam trochę roślinki , wypiliśmy herbatę i powygrzewaliśmy się na słońcu. I to był najfajniejszy moment pierwszego święta. Jutro może wrzucę kilka fotek z dekoracjami i tym co w działkowej trawie krzaczkach piszczy. Radosnego, dalszego świętowania ! 🐰🐤🐣

sobota, 19 kwietnia 2025

19.04.2025 Świętowanie czas zacząć

 W zasadzie mam już wszystko żeby poświętować. Miałam co robić , dziś też , chociaż zapowiadało się na drobiazgi. Ale jak to w takich przedświątecznych zajęciach , jak się coś zacznie to zaraz pojawia się coś co koniecznie też trzeba zrobić. Ale  koniec , przynajmniej do późnego wieczora, bo zamierzam jeszcze nakryć stół, żeby już jutro tego nie robić. Byłam z koszyczkiem poświęcić jedzenie jak to robię od dziecka rok w rok. Mój koszyk jest bardzo tradycyjny : jajka – pisanki, chleb , kawałek kiełbasy, baranek z masła , sól i pieprz, malutka babeczka , dla dekoracji kilka cukrowych jajeczek, gryczpan ( bukszpan inaczej) i kolorowe wstążeczki, wszystko ułożone na białej serwetce . Czemu o tym wspominam ? bo koszyki jakie ludzie zanoszą do święcenia dawno zatraciły swoją pierwotną tradycję. Dziś jest w nich wszystko, zwłaszcza w koszykach dzieci; mało kto trzyma się tylko tradycyjnych ingrediencji. Zauważyłam mnóstwo słodyczy, jakieś wafelki, snikersy , nawet soczki w kartoniku i maskotki , jeśli jajka to czekoladowe , podobnie jak baranki czy zajączki. Zając wielkanocny to  głównie nasz, wielkopolski zwyczaj, choć ostatnio powędrował i do innych regionów. Przyglądałam się trochę ludziom i doszłam do wniosku , że mało kto świętuję wymiar duchowy. Nie wielu podchodziło pomodlić się przy grobie. W tym roku zresztą mniejszym i prostszym ale i bardziej eleganckim niż zazwyczaj. Jeśli o mnie chodzi to nigdy specjalnie po drodze do kościoła mi nie było. Oczywiście chodziłam , bo tego wymagali rodzice i babcia ale od lat już nie praktykuję. I zastanawiam się siedząc tam z koszyczkiem święconego na kolanach , co właściwie tu robię co jeśli wziąć pod uwagę miejsce było w pewnym sensie obrazoburcze. Wyszło mi , że kultywuję tradycję , nasze dziedzictwo kulturowe jakim są zwyczaje związane z Wielkanocą . Jeszcze jednym świętem wywodzącym się wprost od naszych słowiańskich przodków a zawłaszczonych przez Chrześcijaństwo , jak i wiele innych świąt. I jeszcze się zastanawiam czy aby na pewno rozumiemy duchowy wymiar śmierci zmartwychwstania. Bo z jednej strony ofiara, poświęcenie w imię zbawienia od grzechu całej ludzkości raz i na zawsze , a z  drugiej wciąż przychodzimy na świat naznaczeni grzechem pierworodnym , czyli ofiara niczego nie zmieniła a więc poszła na marne. Jak to się ma więc do twierdzenia, że Bóg nas kocha i dla naszego zbawienia poświęcił syna . Jeśli ta ofiara niczego nie zmieniła to czy na pewno jest to kochający ludzkość Bóg czy tylko wymagające , egoistyczne bóstwo …  No i zebrało mi się na filozofowanie , akurat w Wielką Sobotę…

Kochani odwiedzający moją szafunierkę z okazji Świąt życzę Wam radości i nadziei ! Niech ten świąteczny czas przyniesie optymizm i nową energię. Spędzajcie te Święta tak jak lubicie najbardziej. Niech upływają po woli i pozostaną niezapomniane.I tradycyjnie: smacznego jajka i wesołego dyngusu! 



 

piątek, 18 kwietnia 2025

18.04.2025 Nie mam pomysłu na tytuł,

 bo w sumie to Wielki Piątek , należałoby jakoś poważnie, ale ja od rana cieszę się tym dniem. Raz dlatego, że od rana popadało i to dość solidnie. I nie myślałam , że będę się cieszyć padającym deszczem. Susza jednak jest potworna i ten deszcz nie wiele dał. Dzień pracy skróciliśmy sobie o godzinę i po obiedzie - tu znów radocha , bo na obiad długo wyczekiwany śledź w śmietanie i pyry w mundurkach - pojechaliśmy na działkę. Przyszło parę rzeczy , które zamówiliśmy więc trzeba było je tam zawieźć , zabraliśmy też większość wysianych roślinek , bo są już na tyle duże, że można je lada dzień wysadzać. Na razie stoją w szklarence , po świętach zajmę się sadzeniem. A na działce niespodzianka. Żółte żonkile swoje dni mają już prawie za sobą , za to zakwitły tulipany . piękne w odcieniu głębokiego amarantu. Odmiana parot negrita. Przerosły moje wyobrażenie. Mam jeszcze black parot ale te jeszcze nie kwitną. Przyjdzie i na nie kolej. Po kilku ciepłych dniach wszystko nagle zaczęło rosnąć w szalonym tępie, wypuściły tawułki, dzika konwalia ( wiem ,że to kokoryczka , ale fajniej brzmi) , hortensje i róże i na łączce już pierwsze niezapominajki i mlecze. Kwitną też drzewa owocowe, te mikro , posadzone na jesieni też. Mogłabym się z tej działki nie ruszać. Potem pojechaliśmy jeszcze na ostatnie zakupy. Z przygotowaniami się uwinęłam. Jutro pomaluję jaja, przygotuję koszyczek ze święconym i upiekę chleb. Zaczyn już gotowy. A potem to już tylko nakryję i udekoruję stół. 

Odebrałam książki i mam dylemat , od czego zacząć. Ale na święta chyba wybiorę słodkie czytadła. Na Wiedźmina przyjdzie kolej w majówkę. 


czwartek, 17 kwietnia 2025

17.04.2025 Jeszcze jutro

 do pracy i potem już właściwie święta. Zajęłam się sprawami domowymi i na tym się skupiam. Cięższy kaliber spraw odkładam na po świętach. A czeka mnie ich znów nie mało. Ale zostawmy to. Na dziś chcę się cieszyć względnym spokojem i perspektywą wolnego. Empik dał mi znać , że moje książki już na mnie czekają więc jutro wpadnę je odebrać. Dziś upiekłam babkę i mini-mazurki. W tym roku bardzo pojechane . Po udekorowaniu będą wyglądały jak przekrojone na pół jajka. Babka teoretycznie powinna być kardamonowa z dużą ilością rodzynek, ale moje synowe rodzynków w cieście nie lubią więc dla smaku dodałam wanilii i skórki startej z limonki zamiast kardamonu, który jest przyprawą raczej zimową. I Pytanie co z tego wyszło, bo zamiast cukru użyłam erotrytolu. Zakładam ,że się udała. Jutro udekoruję jedno i drugie , dokonam ostatnich poprawek w dekoracjach, przygotuję koszyk do święconego i nastawię zaczyn na chleb. A w sobotę to już właściwie można świętować , tak mniej - więcej od południa. Po prawdzie to poszłam na łatwiznę jeśli chodzi o świąteczne przygotowania. I to by mniej więcej wyczerpywało dzisiejsze sprawy. Ciepło, pogoda prawdziwie letnia. Jak dla mnie za szybko. 

środa, 16 kwietnia 2025

16.04.2025 Za gorąco jak na tę porę roku

a dopiero co był mróz. Te skoki temperatury są koszmarne. Mimo wszystko robota sama się nie zrobi, trzeba było się ruszyć. No to się ruszyłam , przygotowałam sobie pasztet i masę na fałszywego zająca. Piec będę jutro. A wszystko przez tak zwany sks. Zapomniałam rano wyjąc z zamrażarki ingrediencje i zanim mi się to porozmrażało jak wyjęłam gdy wróciłam z pracy, zrobił się wieczór. Pół biedy z pasztetem, bo wrzuciłam do garnka i się i tak ugotowało, choć z długim rozbiegiem. Świat się jednak z tego powodu nie zawali , upiekę jutro. Zaplanowałam mazurki i babkę ale mogę na piątek przełożyć , albo upiec jedno i drugie. Jakoś mało mam roboty w tym roku. Większość wzięły na siebie dziewczyny więc spinać się nie muszę. 

Ucięłam sobie dłuższą pogawędkę z kuzynką a propos moich zadym z mamuśką. Wykupiłam leki , na razie dwa , trzeci jest na zamówienie, będzie dopiero jutro , przeczytałam ulotki i mam mieszane uczucia. Nie wiem czy dobrze zrobiłam zabierając matkę do psychiatry, bo te leki co jej przepisała antyotępienne mają mnóstwo skutków ubocznych. No i podawanie wymaga bardzo  ścisłych reżimów więc jestem uziemiona. Nikt mnie nie zastąpi. Teoretycznie mogliby chłopaki ale babcia poobrażała ich i ich żony , no to mają to w nosie. I wcale się temu nie dziwię. No cóż... jeszcze jedno zadanie do wykonania. 

wtorek, 15 kwietnia 2025

15.04.2025 Odpuszczam dziś sobie

 robotę tak nie do końca , bo wiadomo jak się pracuje zawodowo to się nie da , zwłaszcza na swoim, ale w domu już tak. Chodzę ostatnio na takich obrotach, że mi się obwody przegrzewają. Wykorzystałam więc sytuację, że małżonek do dentystki się udał i zaległam na kanapie. Wcześniej tylko sobie lżejszy ciuszek na jutro wyciągnęłam ,, bo 25 na plusie zapowiadają i buty zimowe schowałam. No i tak sobie skaczę po wiadomościach, po blogach i różnych portalach i zwyczajnie tracę czas. Jedyny pożytek to taki , że zamówiłam sobie 9 tom Wiedźmina i czytadło na święta a dokładnie to 2 pierwsze tomy takiej mini-sagi o malarce, Zobaczymy co to takiego. Czasem dla odmóżdżenia takie "słodkości" czytam. Wiedźmin mimo wszystko jest bardziej wymagający jeśli chodzi o śledzenie akcji i sposób narracji. A od jutra zaczynam gotowanie świątecznych smakołyków. Na początek pasztet i fałszywy zając , w czwartek mazurki i babka (albo i nie , bo może pójdę na łatwiznę i po prostu kupię babkę w pss-ach , gdzie mają rewelacyjne pieczywo, choć w małym wyborze), w piątek... zobaczymy, na pewno się coś znajdzie , choć niczego nie zaplanowałam. W sobotę oczywiście święconka, dekorowanie stołu i pieczenie chlebka , bo mój starszy wnusiu nie wyobraża sobie świąt bez babcinego chlebka na maślance. A potem to już tylko świętowanie.  Plan jest ale jak to u nas z planami. Może się do góry nogami wywrócić. 

Za oknem kropi i to już od dobrych 3 godzin . Niestety tylko kropi , na porządny deszcz się nie zanosi a szkoda. 

poniedziałek, 14 kwietnia 2025

14.04.2025 Sukces...

 tak jak by, bo mnie uziemiło. Zaciągnęłam matkę do psychiatry. Bardzo miła , pani w wieku przedemerytalnym jak się okazało. Weszłam oczywiście, rozmawiałyśmy we trzy , pani doktor zapisywała pilnie co i jak , aż w którymś momencie stwierdziła, że po tych 10 minutach już wie , co dolega mamie. No ,trudno, żeby się nie zorientowała jak jej matka z 17 razy powtórzyła to samo i jak zapytała ją czy już jej o tych mundurach i swojej pracy mówiła , to stwierdziła, że "nie ależ skąd , przecież dopiero pierwszy raz o tym mówię".  W sumie wszystko zajęło jakieś 30 minut. Jest tylko jeden hak czyli leki, które należy podawać w pewnej ustalonej sekwencji. I tu mnie uziemiło, bo w weekendy i święta będę musiała jechać i podawać. W tygodniu pół biedy , bo rano i tak jeżdżę , południową dawkę poda opiekunka, ale wieczorem znów będę musiała jechać. Na razie mamy rano i po południu - około 14.00, za miesiąc będzie powiększona dawka i wtedy już nie będzie zmiłuj. Ale i tak mam korzyść , bo mam kwit ze stwierdzoną demencją. 

Tak poza tym zdążyliśmy jeszcze wskoczyć na działkę dokończyć opaskę koło kranu. No i jeszcze za koniec wrzucę kilka fotek zaległych , działkowych i nie tylko. 

                                                      Szklarenka w budowie 


Szklarenka zagospodarowana - dziś już mi sałata wschodzi w środkowej skrzynce



                                         Grządka wiosenna 



                                                  Skalniaczek z barwinkiem w roli głównej 


                  Koło kranu , na razie płytki i kamyki a pomiędzy kamykami powinno coś wyrosnąć -     
                              wysiałam tam macierzankę piaskową i mieszankę roślin skalnych 


I nie tylko działka , a mój najnowszy nabytek czyli okulary słoneczne- te z czerwoną ramką do auta, te niebiesko- żółte do szpanowania . I tak muszę nosić z korekcją więc tylko czasem mogę takie założyć.





niedziela, 13 kwietnia 2025

13.04.2025 Zaczynam widzieć koniec prac

 budowlano- ziemnych na naszym "rodos". Nie skończyliśmy, bo przyjechał syn z wnusią , która wczoraj wróciła z Grecji więc zamiast kończyć opaskę dookoła kranu siedzieliśmy na paletach i gadaliśmy. Grzało słoneczko a w powietrzu unosił się zapach kwitnących drzew . Piękny , słodki , z niczym nieporównywalny. Jak się tak rozejrzałam po tym naszym ogródku , to stwierdziłam ,że właściwie koniec prac bliski. Jeszcze tylko mamy do założenia trawnik i w przyszłym roku przeróbkę patio. W przyszłym , bo tego nie zrobimy sami a wiadomo, fachowcy mają swoje terminy więc trzeba się wcześnie przygotować i umówić. Oczywiście nadal mamy tam sporo pracy ale już raczej takie wykończeniowe jeśli chodzi o PDzO i sadzenie roślin. Z większych tematów oprócz trawnika , to poskładanie nawodnienia i miejsce na ognisko. A z innych spraw to dokończyłam świąteczne dekoracje. Został jeszcze stół , ale to wiadomo, że dopiero w sobotę. Dziś uszyłam obrus , tym razem blado-różowy. Żeby nie był zbyt słodki ozdobiłam go ciemnoróżowymi "ząbkami". Taka delikatna taśma do naszycia. Mam sentyment do tego wyrobu pasmateryjnego podobnie jak do czarnych aksamitek ( starsze pokolenie wie o czym piszę), bo najładniejsza moja sukienka z dzieciństwa była obszyta właśnie kolorowymi "żabkami", a uszyła mi ją moja babcia. No to jak zobaczyłam takie "ząbki " w pasmaterii to zaraz pomyślałam o obrusie. No i jest. Nawet fajnie to wyszło. Przygotowałam też serwetki do koszyczka ze święconym i te do koszyczków z pieczywem i pisankami. Zdążyłam też wyprasować to co mi w szafie zalegało i wyprałam matki pranie. Ostatnio jej po prostu wynoszę, to co leży na wierzchu. Krzyczy, że jej zabieram , ale inaczej ani bym niczego nie posprzątała ani nie wyprała , a tak chociaż po jednym swetrze ale wypiorę. Pracowitą miałam niedzielę , a jutro czeka mnie nie małe wyzwanie . Muszę matkę do psychiatry zaprowadzić. Wmawiam jej, że do neurologa , ale kto ją tam wie czy pójdzie. W ostatniej chwili może się uprzeć i nie pójść. "Nie chcem ale muszem " jak to mawiał klasyk. 

sobota, 12 kwietnia 2025

12.04.2025 Działka może dać w kość

 i właśnie mi dała. Ledwie stoję i dowiedziałam się ile mam mięśni i kości. Zrobiliśmy kawał roboty. Tak w ogóle włączyli dziś wodę . Niestety na krótko, bo okazało się , że jeszcze jakaś awaria się zdarzyła i po po niecałej godzinie znów została zakręcona na kolejne trzy godziny. Zaczęłiśmy robić chodniczek obok kranu z wodą , wcześniej małżonek podlał grządki a ja wypieliłam zielsko przy krzaczkach tawuły , hortensji i kocimiętki. Ale wodą długo się nie nacieszyliśmy więc trzeba sobie było zrobić przerwę w układaniu chodniczka. Woda była nam potrzebna do zmiękczania podłoża i ubijania wybranej ziemi. W tym układzie odłożyliśmy to na później a zabraliśmy się za porządki przy starej altanie. Najpierw rozsypaliśmy w miejsce gdzie będzie trawnik żwir , który został po budowie , potem zdarliśmy cały bluszcz co się rozpanoszył przy czereśni , obrósł starą altankę i wszystko co pod nią leżało, głównie drewno po budowie i starą taczkę a raczej to co z niej zostało. Na koniec rozsypałam trochę tego żwiru pod czereśnią , przegrabiliśmy z ziemią i małżonek wysiał trochę trawy w tym miejscu. Przesypałam też żwirkiem i wyczyściłam z chwastów i resztek liści skalniak , dosadziłam krzaczek rozchodnika, a potem  zrobiliśmy sobie przerwę na obiad a potem włączyli wodę i wróciliśmy do układania chodniczka. Przy okazji wkopaliśmy rurę pod ścieżkę pod system nawadniania. Na koniec posadziłam jeszcze krzaczek jaśminowca i hyćkę czyli czarny bez , ale nie taki zwyczajny a odmianę, która ma prawie czarne listki i kwitnie na różowo.  W tak zwanym międzyczasie nasz sąsiad z klatki zabrał pocięte gałęzie i resztki desek, które już się do niczego więcej nie nadawały. Tym sposobem mamy już na działce prawie porządek. W majowy weekend będziemy zakładać trawnik.  Dopiero w majowy, bo za tydzień święta , a w kolejną sobotę jedziemy na Komunię. Trochę dziwnie , bo w sobotę , ale w sumie żadna różnica. Tak poza tym jest potwornie sucho. 

Miłej niedzieli ! 

piątek, 11 kwietnia 2025

11.04.2025 Mam to z głowy

 czyli zakupy . Te świąteczne i nie świąteczne. Jutro tylko pieczywo i nabiał z naszej miejscowej mleczarni i koniec. Z obłędem w oczach latać po sklepach nie będę bo nie lubię robić zakupów. Czyli mam już prawie luz świąteczny. Od środy mogę zacząć gotować świąteczne przysmaki. Tak poza tym dzień dzisiaj strasznie śpiący , chyba przez tę pogodę. Niby to miało padać , ale tylko poudawało jakieś 10 minut. 

Tak sobie jednym uchem słucham debaty i coraz bardziej łapy mi opadają . Poza obecnym marszałkiem , panem Trzaskowskim i panią Biejat resztę można spokojnie odesłać w przestrzeń kosmiczną, bo do niczego innego się nie nadają , nie rozumieją ani polityki zagranicznej, ani gospodarki ani geopolityki jako takiej. A już odpowiedziami na pytania o kompetencje do pełnienia tej funkcji się ośmieszyli, wszyscy z wyjątkiem tej wymienionej wyżej trójki i pani Senyszyn, Załamka. Jeśli tacy ludzie mają reprezentować nasz kraj to chyba trzeba będzie się z niego wyprowadzić. 

czwartek, 10 kwietnia 2025

10.04.2025 Mamy to !

 Kontrakt nad którym pracowaliśmy od ubiegłego roku ! Duży i bardzo konkretny i prawie na naszych warunkach. Dziś po raz pierwszy w negocjacjach brała udział synowa. Poradziła sobie, wypadła kompetentnie , wyjaśniła wszystkie zawiłości kosztorysu i całej koncepcji a ja się bardzo z tego powodu cieszę, bo już wiem , że da sobie radę na moim miejscu. Za trochę odstąpię jej swoje biuro. Ale najpierw domkniemy sprawy naszego odejścia na emerytury. 

A z domowych tematów to znów dorobiłam kawałeczek dekoracji i zrobiłam sobie listę zakupów na święta. Pewnie skończy się jak zwykle , czyli więcej niż zaplanowałam ale to co mi brakuje muszę kupić więc spisałam. Zwykle tego nie robię ale ostatnio mam tyle na głowie, że ciągle coś mi ucieka. A wciąż nowe sprawy się sypią. 

Wciąż chłodno ale na weekend zapowiadają ocieplenie, więc w perspektywie ogródek . 

środa, 9 kwietnia 2025

9.04.2025 Akurat zwykły dzień w środku tygodnia ,

 w tym roku , ale 20 lat temu była sobota a moja starsza młodzież brała śłub. I dziś świętują dwudziestkę , inaczej porcelanowe gody! Szybko zleciało. O 21.00 jedziemy złożyć im życzenia i wręczyć prezent. Wnusia na wycieczce w Grecji więc wybrali się na kolację z tej okazji. 

Tak poza tym , zaliczyłam znów dzisiaj kolejną jazdę z matką tym razem pod hasłem "muszę iść po emeryturę" a kilka godzin później , "nie chcieli mi wypłacić emerytury" . No nie chcieli , bo bez dowodu nie wypłacą a ten nadal pod moją opieką. Uratowałam całkiem sporo tej emerytury. Awantura była nie ziemska. Rano oczywiście foch , bo pozbierałam wszystkie opakowania po jedzeniu. Leżały porozwalane po całej kuchni, nawet nie umyte. Mówiłam i mówiłam żeby powyrzucała ale nie . W końcu sama się za to zabrałam. Na pewno nie wyzbierałam wszystkich , tylko to co w zasięgu wzroku, ale wystarczyło, żeby znów nawrzeszczała na mnie. No i jak zwykle miałam dzień rozwalony.  Był czas się przyzwyczaić . Skoro już i tak jedziemy do młodzieży to zaliczymy i nalot na mamuśkę , bo coś mi mówi, że ta dzisiejsza afera to znów robota tego babska. 

wtorek, 8 kwietnia 2025

8.04.2025 Poniedziałek z głowy , wtorek prawie

 ale reszta tygodnia wcale lepiej się nie zapowiada. Idzie to wszystko jak ,,, no może lepiej pominę , bo ciśnie mi się na klawiaturę mało parlamentarny zwrot. Temat auta wróci w piątek, dziś tylko ustalaliśmy terminy. Zaliczyłyśmy z synową krótkie szkolenie on-line z programu ofertowego, który używamy , zaliczyłam biuro rachunkowe , co było w planach wczoraj , ale nie dotarłam i to w zasadzie wszystko. W ramach odreagowania wczorajszych emocji zrobiłam na szydełku dwa pokrowce na moje nowe okulary słoneczne. Po prawdzie to nie ma się czym chwalić , bo obie poniżej moich umiejętności. Ot tak sobie podziubałam ale okulary ochronią. Wczoraj i dziś wpadliśmy tez na działkę. Zimno wiec na krótko. Wczoraj dowieźliśmy sobie materiały na kolejne roboty a dziś podkleiliśmy umywalkę. Te drobniejsze robótki staramy się zrobić w tygodniu, większe w soboty. I to tyle na dziś . Nic szczególnego. 

poniedziałek, 7 kwietnia 2025

7.04.2025 To nie był dobry poniedziałek

 Zaczęło sie od tego, że cofnęłam się do mieszkania , bo na parterze przypomniałam sobie, że nie mam laptopa. Miałam za to wielką torbę z praniem matki ( w końcu się do niego dobrałam i właśnie miałam jej oddać wyprane). No tu się chyba mój pech zaczął. Potem pod marketem , gdzie podjechałam po chleb przypomniałam sobie , że z biurowej lodówki nie wzięłam jej jedzenia, które od dwóch tygodni zanoszę codziennie , chociaż kupuje na cały tydzień. Musiałam dokupić, ale to akurat mały pikuś bo i tak byłam w sklepie. Potem musiałam wbić do głowy, że skoro w końcu udało się umówić do lekarza to ma iść i nie dyskutować a już był foch , że nie, ona nigdzie nie idzie , jest chora itd. A jak wracałam do biura to mnie już całkiem dopadło. Jakieś 100m od naszej biurowej bramy wrzuciłam kierunkowskaz , że skręcam w prawo, podjeżdżam do bramy skręcam i w w tym momencie jak nie łupnie! Aż mi auto w górę podskoczyło. Facet się zagapił i wjechał mi w tył i to z impetem. Mam przemieszczony zderzak, zbitą lampę , przemieszczony błotnik a tablica rejestracyjna wisi na jednej śrubce  a co pod spodem to się okaże w warsztacie. Mnie się nic nie stało. Facet wyszedł na tym gorzej mimo , że jechał dużo większym od mojego wanem. Rozwalił sobie cały przód, maske , gril , obie lampy, zderzak i błotnik zbierał w kawałkach z jezdni. Też wyszedł z tego cały. Na szczęście się nie wypierał i załatwiliśmy sprawę bez policji. Ubezpieczenie sprawcy pokryje mi całą naprawę i jeszcze mogę dostać auto serwisowe na czas naprawy. Jutro ostatecznie zapadnie decyzja jaką opcję naprawy wybieram. A jak on sobie z tym poradzi? A kij wie - nie moje małpy, nie mój cyrk. Coś gadał , że nie ma AC, a to znaczy, że zabuli jak za zboże, bo naprawy kosztują. I już dzień miałam rozwalony. Do lekarza matkę zawiozłam ,choć znowu fochy strzelała. Jej poprzedni lekarz , ten co odszedł dziś mi zapunktował. Okazało się, że wpisał jej w kartę miażdżycę i chorobę otępienną , o czym nie wiedziałam. Pewnie po tej rozmowie , którą z nim przeprowadziłam po matki ataku agresji. Mijają właśnie dwa lata od tamtej akcji. Nowa pani doktor bardzo sympatyczna , podeszła ze zrozumieniem do sprawy, zleciła dla kontroli badania krwi i tyle. Odwiozłam matkę do domu. Cała ta sytuacja, właściwie to cały ten ciąg sytuacji  kosztowała mnie sporo nerwów. A na koniec jeszcze małżonek wrócił od okulisty z diagnozowaną jaskrą. Od jakiegoś czasu miał problem z oczami i jak już w końcu dostał się do okulisty  (prywatnie, bo na NFZ to  nie wiadomo kiedy) to mu początki jaskry wynalazł. Na szczęście na etapie , który można jeszcze wyleczyć, dopiero w  początkowej fazie. 

I jak tu lubić poniedziałki ? 

niedziela, 6 kwietnia 2025

6.04.2025 Zimno i wietrznie

 i tak już od rana. Zajęłam się dziś domowymi sprawami i mimo zimna wprowadzam stopniowo trochę nastroju wielkanocnego. Że za wcześnie? Może trochę , ale co to szkodzi.  Założyłam wiosenne powłoczki w tulipany na poduszki z kanapy, Zrobiłam kilka dekoracji , jeszcze ich przybędzie ale bez pospiechu i wybrałam się z ekspedycją do piwnicy, po kolejne przetwory. Wciąż jeszcze mamy zapasy z naszego ogródka ale się przerzedziły coś nie coś. Dobrze, bo niedługo będą nowe.Po obiedzie pojechaliśmy na działkę.  W szklarence wysiałam sałatę i popikowałam kilka krzaczków pomidorów i papryki. Ciekawe czy dadzą radę ? Zrobiliśmy też trochę porządków. Po woli robi się coraz porządniej na naszym ogródku. 

I jeszcze się pochwalę , w piątek zaszalałam i kupiłam sobie okulary słoneczne aż dwie sztuki. Jedne są mocno pojechane, takie szpanerskie , drugie mniej ale przydadzą się w aucie. Mam już nie złą kolekcję tego sprzętu. 

Miłego wieczoru!

sobota, 5 kwietnia 2025

5.04.2025 Relikt

 PRL-u czyli Związek Działkowców. O ile codzienne życie krzakowców w naszym działkowym fyrtlu biegnie zwyczajnie , o tyle zebrania zwłaszcza to walne jak dzisiejsze jako żywo przenoszą nas w czasie, wprost do epoki słusznie minionej. Tym razem mnie nie wyproszono mimo, że oficjalnie członkiem-krzakowcem nie jestem , bo działka należy formalnie do starszego syna ale nikt w to nie wnikał i nawet Prezeska wrobiła mnie w jedną z komisji - taką od nadzorowania uchwał i postanowień.. Duży Prezes Powiatowy też się nie interesował, kto jest kim. Ale to konsekwencje ubiegłorocznego zdymisjonowania  starego zarządu i powołania nowego. Moja rola i całej komisji sprowadziła się do przeczytania protokółu , ponumerowania uchwał i podpisania.  A tych komisji powołano aż cztery. Nie do końca wiem po jaką cholerę. Pogadali, postanowili, podpisali, poszli sobie. W sumie zeszły prawie 2 godziny. Jak dla mnie strata czasu ale przynajmniej wiem ,że nam wysiedlenie przez miasto nie grozi , pomp abisynek można używać bezpłatnie do 5 kubików, a szamba mają mieć atesty ( jak bym wcześniej nie wiedziała) a na kontach mamy nadpłaty czyli środki , które możemy wykorzystać na potrzeby ogródków ku pożytkowi wszystkich krzakowców. Aha! i jeszcze będzie konkurs na najlepiej zagospodarowaną działkę użytkową i rekreacyjną . My mamy 2w1 ale myślę , że mamy pewną szansę bo nasz ogródek coraz ładniejszy. A jak posadzę wszystkie te kwiatki co zaplanowałam ! Może załapiemy się na jakieś grabki w nagrodę. Zimno było i wiatr zawiewał, ale  słońce świeciło prawie cały dzień , nawet w chwili gdy sypnęło gradem przez jakieś 3i pół minuty ale i tak sporą robotę zrobiliśmy. Ja posiałam pierwsze warzywa, mężuś spalił gałęzie ( wiem , wiem zasadniczo jest zakaz , ale jak nasz gospodarz da pozwoleństwo, to można a nam dał ), potem uporządkowałam jeszcze kawałek trawnika obok krzaków aronii i jeżyn, posadziłam forsycję a potem poszłam na zebranie, Ja nadzorowałam uchwały a małżonek przygotował podłoże pod płyty , które planujemy ułożyć obok kranu, bo to co jest pamięta pierwszego właściciela chyba. Kiedy wróciłam odgrzałam obiad a po obiedzie zabraliśmy się za szklarnię. Pomalowaliśmy impregnatem skrzynki i wyłożyliśmy włókniną. Plan był taki , że od razu wsypiemy ziemię do skrzynek ale nie zdążyliśmy. Zrobiło się późno, wiatr zamienił się w huragan i zrobiło się jeszcze zimniej. Daliśmy spokój. Jutro tez jest dzień, choć trudno przewidzieć czy odpowiedni do prac ogrodniczych, bo ma padać śnieg i wiać jeszcze bardziej. Zakwitłu żonkile i szafirki oraz barwinek, a wszystkie krzaczki i drzewka mają już listki albo pączki. Różyczki przeżyły mimo, że na pierwszy rzut oka wyglądało, że zmarzły. Dobrej niedzieli. 

piątek, 4 kwietnia 2025

4.04.2025 To jest walenie łbem o ścianę

 Wczoraj znów miałam akcję z tym babskiem co się do matki na chatę wsypuje. Po poprzedniej interwencji stwierdziliśmy, że trzeba znowu wymienić zamek w drzwiach i założyć czujnik otwarcia drzwi. A że wczoraj znaleźliśmy trochę czasu pod wieczór , to pojechaliśmy, z narzędziami i jedną z trzech wkładek , których już zdążyliśmy się dorobić. Zagadywałam matkę i wmówiłam ,że jej w końcu ten zamek naprawimy, bo się od dawna zacina, przy okazji uruchomiłam jej telewizor, bo oczywiście "jest do niczego i nie działa" .No nie działał , bo po pierwsze to się rozkodował dekoder , przez to, że wyłącza go z gniazda sieciowego , a po drugie jak się okazało wyłączony był też zasilacz od routera i tu podejrzewam babsko, że babsko podejrzewało , że może być jakiś podsłuch włączony skoro jest internet (może tak, może nie , chociaż po prawdzie nie posądzam babska, że jest aż tak kumate żeby wiedzieć jak to wszystko działa). Małżonek zrobił swoją robotę , aplikacje od czujnika otwarcia zadziałały, wrzuciłam smartfon na szafę w pokoju na wprost drzwi i wyszliśmy. Po tych jazdach mam już nawyk , że rozglądam się na boki, żeby sprawdzić czy się gdzieś babsko nie czai, a że normalnie widzę bardzo daleko , a z bliska jestem ślepa jak kret to dojrzałam jak sunie wzdłuż  bloku . Jak ją dojrzałam akurat minęła trawnik i znalazła się przy bloku obok. Mieliśmy tylko kilka sekund na dojście do parkingu i schowanie się za autem. Niestety przed matki blokiem jest latarnia i przez to dobrze widać co się przed nim dzieje więc pewnie nas zauważyła, bo na chwile znikła. Postanowiliśmy, że schowamy się, poczekamy aż wejdzie i zadzwonimy na policję. Chwilę trwało zanim pojawiła się znowu a ja akurat stałam w szczycie i wyglądałam na ulicę od strony matki okien. I znów musiałam szybko przelecieć przez trawnik i parking. Małżonek tymczasem schował się za autami. I jak już podchodziłam do parkingu to się pojawiła. Nie mogła mnie dobrze widzieć , bo znalazłam się między dwoma autami w pozycji prawie siedzącej , ale dla lepszego efektu położyłam się na trawniku , głową za kołem samochodowym a plecami do chodnika. Zrobiłam to ta jak bym się przewracała. W takich po części ciemnościach po części padających cieniach od aut i z pewnej odległości mogło wyglądać , że to jakiś pijaczek wywrócił się i nie może pozbierać. W każdym razie babsko poszło dalej, minęła klatkę i skręciła za blok. A tymczasem skorzystaliśmy z okazji i zajęliśmy pozycje za śmietnikami, a dokładniej to za krzakami , które rosną na tyłach śmietnika i to się okazało świetną kryjówką , bo nawet bez pochylania się mogliśmy widzieć co się dzieje . Nie minęło 10 minut i znów się przyplątała. Weszła do klatki otwierając sobie drzwi skradzionym kluczem i znikła. A my wyczekaliśmy kilka minut i od razu zadzwoniłam na policję. Przyjechali po 15 minutach . Weszłam z patrolem - tym razem dwóch rosłych facetów. I skończyło się jak zwykle , babsko się odgrażało i kłamało, że jej ukradłam kolczyki i jak to matkę biję i ją głodzę , wrzeszczało do policjantów, matka darła się na mnie i na policjantów , policjanci babsko wylegitymowali i wystawili za drzwi . Nagadali matce, że ma jej nie wpuszczać i wyszliśmy, Przyznaję się ze wstydem , że i ja nawrzeszczałam na to babsko, wrzaski matki po prostu zignorowałam. Chyba najspokojniej zachowywał się w tym mój małżonek i jako jedyny sensownie gadał z policjantem. Dopiero na dole jak wyszliśmy i zaczęli z nami gadać bez rozwrzeszczanych bab zrobiło się normalnie . Chłopaki odnotowali zdarzenie, wyjaśniłam o co w tym wszystkim chodzi. Ile mnie to wszystko kosztowało nerwów to tylko ja wiem. A dziś już kompletnie nie pamiętała co się działo.  No cóż... Od rana zadzwoniłam do opiekunki , żeby mi dała znać jak będzie szła do matki to podwiozę nowy klucz. I tak też zrobiłam. Jak już się uwinęłam z robotą biurową , to miałam z dwie godziny luzu , bo dziś same spotkania chłopaki mieli i ogadywali różności z klientami i w tej sytuacji  za  wiele mi nie wrzucali do roboty więc miałam czas pomyśleć co z tym wszystkim zrobić. No i doszłam do wniosku, że to nie ma sensu , bo i tak jest luka w prawie i nikt mi nie pomoże na tym etapie , bo nie może czyli walę łbem o ścianę i nic z tego nie wynika. Bez papieru z sądu niczego nie ugryzę. Przy okazji wymyśliłam ,że zamkniemy duży pokój , żeby babsko nie miało gdzie zanocować jak ją matka wpuści . Sama śpi i właściwie cały czas żyje tylko w małym. Założymy zamek patentowy , a ja i tak muszę jeździć dwa razy dziennie więc wieczorem zamknę, rano otworzę, żeby miała dostęp do całego mieszkania . Wiem , głupi pomysł ale przez to, że głupi może okazać się równie skuteczny jak odcięcie od kasy...  

czwartek, 3 kwietnia 2025

3.04.2025 Akcja babcia

 znów się odbyła, scenariusz prawie ten sam z patrolem i awanturą. Ale o tym napiszę jutro. Wykończyła mnie ta jazda. Końca nie ma. Niech już się ta sprawa w sądzie ruszy, to przynajmniej będę mogła o zakaz zbliżania się do matki  wystąpić.  

środa, 2 kwietnia 2025

2.04.2025 Zawsze z jakimś fikołkiem

  U nas nic nie dzieje się po kolei i bez niespodzianek. Mężusia zaatakował wirus. Taka typowa jelitówka. Załapał pewnie od dzieciaków, bo jak byli u nas to akurat tuż po. No i nie pojechał do pracy , na zmianę leży i okupuje "locum scritum"- jak mówiliśmy w szkole. A plan był taki żeby skorzystać z cieplejszych dni i pojechać na działkę. Nie powiem i ja skorzystałam , bo popołudnie spędziłam z książką na kanapie. Całkiem mi się takie popołudnie podoba , zwłaszcza, że i książka od wnusi okazała się sympatyczniejsza niż się zapowiadało. 

Tak poza tym to urwałam się dziś do miasta na świąteczne zakupy, no i mam wszystko co potrzebuję , żeby zrobić pasztet i fałszywego zająca. Resztę to już na bieżąco przed samymi świętami. Na jutro mam zapowiedziane przesyłki : limonkowy żakiet i paczkę ze szkółki z sadzonkami kwiatów. Na razie poczekają aż założymy trawnik, a to mamy w planach na sobotę. Zobaczymy czy się uda, bo niby ma się mocno ochłodzić. 

Wracając z pracy uświadomiłam sobie, że nasza starsza młodzież za tydzień obchodzi 20 rocznicę ślubu . D w u d z i e s t ą! Trudno mi w to uwierzyć Trzeba będzie sprawić im jakiś fajny prezent.

wtorek, 1 kwietnia 2025

1.04.2025 Dziś Prima Aprilis

 ale jakoś wszyscy o tym zapomnieli , wkręcania nie było. Każdy siedział przy swojej robocie. Mnie dopadły dziś różne drobiazgi odkładane na potem , bo są ważniejsze rzeczy do zrobienia. W końcu musiałam się za to wszystko zabrać. 

Moje limonkowe spodnie z lnu przyszły i okazało się, że pasują idealnie. Może nie wyszczuplają, ale poprawiają optycznie sylwetkę . Zostają, a od razu domówiłam do nich żakiet i spodziewam się go jeszcze w tym tygodniu. Dawno takich szerokich portek nie miałam, ale co tam będzie jakaś odmiana. 

Spędziliśmy dziś całkiem miłe popołudnie. Znajomy prosił żeby mu założyć kamery na działce , bo na ich terenie zdarzają się kradzieże. Takie "rodos" jak nasze tyle, że połowę mniejsze od naszego w innym rejonie miasta  i domek drewniany. Umówili się po południu na obejrzenie. Pojechałam z nim , bo jak mowa o działce to ja się zawsze podłączę. Poznaliśmy przy okazji jego żonę, która też tam była i "znaleźliśmy się" . Dawno z nikim tak dobrze mi się nie rozmawiało jak z panią E. Panowie obgadywali sprawę zabezpieczenia chatki a my o urządzaniu działki, krzaczkach, skrzynkach i żwirowych ścieżkach . Uratowałam przed śmietnikiem zabytkową ławeczkę- samodzierżkę , którą zmajstrował jej ojciec ponad 30 lat temu. Chcieli ją wyrzucić ale podpowiedziałam jak ją odnowić i co ja bym z nią zrobiła. A pani się pomysł spodobał i stwierdziła, że w sumie to mam rację i taka kolorowa ławeczka zrobi tę działkę. Ciekawe czy zrealizują. Na koniec zaprosiliśmy ich na naszą działkę na pooglądanie rozwiązań. 

Na koniec jeszcze zrobiłam nalocik matce i przy okazji wkręciłam jej w kuchni żarówkę , bo się przypaliła . Dziś nic nie narozrabiała i nieproszonego gościa tez nie było. 

poniedziałek, 31 marca 2025

31.03.2025 I minął

 pierwszy kwartał tego roku. Ciężkie miałam te ostatnie 3 miesiące a kolejne lepiej się nie zapowiadają, ale co mam zrobić, muszę się z tym zmierzyć i dać radę. Nie będę się martwić na zapas , jak to się kiedyś mówiło . przyjdzie czas , będzie rada. No nie wiem , ale niech będzie. Zawsze to jakiś pozytyw. Porządki domowe zrobione, no prawie . To i owo jeszcze by się przydało , ale jak nie zrobię to się świat nie zawali. Teraz podziałamy na działce , no i czas się do świąt przygotowywać. Wystrój już obmyśliłam , część jedzenia biorą na siebie synowe , a ja tradycyjnie zrobię fałszywego zająca i pasztet. No i chlebek świąteczny na maślance upiekę. Chleb piekę dość często , ale ten tylko na Wielkanoc, bo sporo z nim roboty. Nie odpuszczę jednak , bo mój starszy wnuczek ten chlebek po prostu uwielbia i odkąd go spróbował zawsze się pyta czy będzie w święta. A czego się nie robi dla wnucząt? Chlebek musi być. Jednym słowem , mam kolejne zadania do wykonania. No i jeszcze obrus muszę obszyć, ale to z godzinka w niedzielę. Dziś trochę się obijam. Ta sobotnia robota i wczorajsze gotowanie trochę mi dowaliły. Mam zresztą pretekst , bo wnusia przyniosła mi książkę . Zupełnie nie w moim stylu , ale czytam z przyjemnością, tytuł "Współlokatorzy" brytyjskiej autorki Beth O'Leary . Coś pomiędzy komedią, romansem a obyczajową. Lekkie dialogi ze sporą dozą humoru. 


niedziela, 30 marca 2025

30.03.2025 Forsycja i glubki

-mirabelki znaczy zakwitły. Wiosna na całego i jak tak się rozejrzałam dziś na spacerze to zieleni już całkiem sporo. Mimo wszystko jednak chłodno. Po wczorajszym bardzo ciepłym dniu dziś wieje zimny wiatr i to się czuje.  Rodzinny rosołek pożarty, micha galaretki owocowej też. Na jakiś czas mam  z głowy jedzonko dla rodzinki, bo zwykle przychodzą na rosołek. A wiosną i latem na rosołki za ciepło. Już prędzej jakiś grill na działce się zmaterializuje. Oczywiście po drodze jeszcze śniadanie wielkanocne , ale tu się dzielimy robotą z synowymi więc nie będzie to jakiś duży problem. 

Tak poza tym trochę niedospana jestem za co obwiniam zmianę czasu. Jeszcze z dzień i stanę na nogi. No i co tu ukrywać , wczorajsze porządki skutecznie mi dały do zrozumienia ile mam lat. 

Dobrego tygodnia!

sobota, 29 marca 2025

29.03. 2025 Akcja błysk

 dziś się odbywała w moim domu. Dostałam w kość , małżonek też ale chatka błyszczy. Opisywać co i jak  nie będę , bo wiadomo wszem i wobec co jest do zrobienia w domu zwłaszcza po zimie. W każdym razie plan wykonany. Zostało zawiesić firany w sypialni i klosze do lamp zamontować na swoje miejsca, bo zostały zdjęte. Duch krzakowca piszczał cienko i cierpiał cały dzień ale do gadania nic nie miał. Na koniec jeszcze ugotowałam na jutro makaron i przygotowałam na deser sporą miskę galaretki z owocami. Bo jutro rodzinny rosołek , ostatni. Potem przerwa z obiadkami u mamusi aż do późnej jesieni. 

Podobno było dziś zaćmienie słońca , ale jakoś u nas wiele nie zaćmiło. Na chwilę, tak około 12.00 zniknęło słońce ale nadal było bardzo jasno , jak w letni dzień , gdy na niebie pojawia się jakaś chmurka. A skoro mowa o zaćmieniu słońca , to utwór który został napisany specjalnie na okoliczność zaćmienia w 1999 roku . Wykonanie z teledyskiem nawiązującym do średniowiecza  jest jednak późniejsze, bo  z 2005 roku. 



piątek, 28 marca 2025

28.03.2025 Postanowione ,

 jutro dzień latania na miotłach. Wiosenne porządki aż się proszą , no i do świąt już nie tak daleko. Co prawda duch krzakowca nieśmiało piszczy , że by chciał na działkę ale tym razem nie ma wiele do gadania. Czas odgruzować mieszkanie i to tak  żeby  na całe lato starczyło. No i rodzinny rosołek w niedziele w perspektywie więc mam co robić. Mężusia wrobię w sprzątanie sypialni i odstawianie  kanapy i jak dobrze pójdzie to do wieczora ogarniemy. 

Dziś w miarę spokojnie. Wszyscy się porozjeżdżali, młody zakończył praktyki , przyniósł nam na "do widzenia " górę pączków z naszej zabytkowej cukierni. Takich tradycyjnych z dużą ilością marmolady w  środku i smażonych na smalcu. Były pyszne. Zjedliśmy po jednym a resztę wciągnęli młodzi. Bo małżonek twardo trzyma się zasad i unika cukru a ja przy okazji. 

Ostatecznie zdecydowałam się na kupno limonkowego spodnium z lnu z szerokimi spodniami , ale robię eksperyment. Zamówiłam na razie same spodnie. Jeśli będą pasować to domówię żakiet , jeśli źle będę wyglądać to odeślę i zamówię wersję jaką preferuję, spodnie zwężające się do dołu plus żakiet. Za to lubię bonprix. Są różne opcje i można dobierać sobie ciuszki w różnych wersjach i kupować osobno każdą część dopasowując do swojej sylwetki. W przypadku tego spodnium są dwie wersje spodni i żakiet z rękawem długim, który można podpiąć i mieć taki 3/4. Okaże się w poniedziałek jaka wersja powstanie. Wymyśliłam sobie  zakup w taki sposób , bo w sumie taki lniany ciuch wychodzi dość drogo. Ale len to len. Ma swoje zalety , no i taki letni zestaw mogę i do pracy nosić. Nie zawiśnie w szafie po dwoch imprezach. 

czwartek, 27 marca 2025

27.03.202 5 Odpukać w niemalowane, oby nie…

Ale!  Czytałam dziś wywiad z niejakim Menzenem, jednym z kandydatów na Głowę naszego Państwa. I pomijając już to jego pajacowanie i rajdy na hulajnodze , co już samo z siebie skreśla go z listy poważnych kandydatów, o gadaniu głupot i unikaniu odpowiedzi na pytania nie wspominając. Poważnie powinny się nad popieraniem go zastanowić wszystkie młode kobiety, a jest ich trochę , tych popierających  bo ten facet albo nie myśli tylko klepie co mu ślina na język przyniesie albo jest aż tak cyniczny, żeby dla taniego poklasku poświęcić dobro ponad połowy obywateli, albo nie uważa kobiet za obywatelki czy wręcz ludzi. Osobiście stawiam na to ostatnie i na to pierwsze w proporcji 60:40. Na pytanie dziennikarza o aborcje ciąży z gwałtu twierdzi, że to się rzadko zdarza, pojedyncze przypadki i że nie można usuwać ciąży (w jego wykonaniu zabijać dzieci – co samo w sobie jest już bzdurą totalną) bo kogoś spotkała jakaś nieprzyjemność (sic!). Gwałt nazywa nieprzyjemnością!!! To dopiero jest tępota !  A na konkretne pytanie , czy podpisze ustawę o dopuszczalności aborcji i dekryminalizującą odpowiedział, że nie , bo „miałby krew niewinnych dzieci na rękach i źle by się z tym czuł”. Reasumując samopoczucie jednego chłystka ma być ważniejsze niż zdrowie i życie kilkunastu milionów ludzi. Usunąć płodu, który i tak nie rokuje i albo doprowadzi do powikłań i zgonu matki albo jeśli dojdzie do porodu to i tak nie przeżyje umierając w męczarniach nie można, bo jakiś przygłup  będzie się źle czuł, ale zabić matkę w majestacie chorego prawa nie udzielając jej pomocy , lub skazać ją na niekończącą się traumę zmuszając by urodziła dziecko z gwałtu i się nim zajmowała przez wiele lat , to już można. Kto w tym przypadku będzie miał krew na rękach? Krew tych kobiet? Bo taki Menzen na pewno do winy się poczuwał nie będzie, on się będzie cieszył swoim dobrym samopoczuciem. Pominę inne jego wypociny w stylu, że połamane ręce mogą składać ludzie bez wykształcenia medycznego, bo są tacy co to umieją i że w razie wojny to on zawsze był gotów się stawić w punkcie werbunkowym, ale jako poseł nie może, bo zabraniają przepisy już pominę, bo to świadczy tylko o głupocie podszytej na dodatek tchórzostwem.  Mnie, starej baby 60+ już to nie dotyczy ,moje synowe 40+ też już po woli wychodzą z tego wieku, ale mam dorastającą wnuczkę i wnuków, którzy za kilka lat zaczną myśleć o rodzinie  i bardzo bym nie chciała, żeby o ich  zdrowiu decydowało samopoczucie jakiegoś zacofanego chłystka – no tak, chłystka, bo inaczej go nazwać nie można, stąd mój apel , dobrze się zastanówmy zanim oddamy głos w wyborach prezydenckich. Nie dajmy się omamić perspektywą niskich podatków i nieopodatkowanych emerytur czy innych profitów. Prezydent w naszym kraju pełni funkcje reprezentacyjne, a rządzi rząd. Prezydent może tylko podpisywać ustawy i składać własne projekty. Żaden niczego nie załatwi, nie obniży cen prądu ani podatków ani nie zmieni nawet przepisów ruchu drogowego. Aha! I jeszcze jest zwierzchnikiem sił zbrojnych i ta ostatnia fucha, w świetle tego co się dzieje na świecie  może się niebawem okazać bardzo wymagająca , co nie daj Boże. Trzeba to mieć na uwadze biorąc do ręki kartę do głosowania.  A swoją drogą czy to nie curiosum ? facet z rozdwojeniem jaźni i facet z hulajnogą w roli kandydatów na najwyższy urząd w państwie ? O tempora ! O mores! 

środa, 26 marca 2025

26.03.2025 Jak co dzień

 czyli nic szczególnie ciekawego. Zbieram siły po ostatnich akcjach. I na razie tylko się zbieram, leżąc na kanapie, bo jakoś do konkretnej roboty nie mogę się zmobilizować. Planuję , że w sobotę jakieś wiosenne porządki w domu zarządzę jeśli znów się coś nie wydarzy. Dziś miałam robić makaron do niedzielnego rosołku ale też się jakoś nie zmobilizowałam. Mówi się trudno. Za to jutro już będę miała dobrowolny przymus, bo skoro dziś mam dzień lenia, w piątek robię cotygodniowe zakupy a w sobotę porządki to na makaron zostaje tylko jutrzejsze popołudnie. I jak znam siebie to to zrobię. Pogadałam za to z przyjaciółką , co też ma swoje dobre strony. 

Pogoda jak to w marcu, zrobiła fikołka i dziś się ochłodziło a po południu zaczęło padać , nie deszcz ale taka zimna mżawka , oblepiająca mżawka. Dobrze zrobi roślinkom , byle nie chwyciły przymrozki. Kupiłam materiał na kolejny świąteczny obrus. Tym razem w kolorze bladoróżowym. Tego jeszcze u mnie nie było. Moim synowym szczęki opadną , bo myślą , że ja różu nie lubię, a ja go tylko unikam , bo jest wszędobylski i stanowczo go za dużo. A tym razem inspiracją są różowe stokrotki. Ale to tylko stół , reszta dekoracji będzie w innych wiosennych kolorach, no może z delikatnym akcentem . Byłoby za różowo. 


wtorek, 25 marca 2025

25.03.2025 Wczoraj na chwilę się poddałam,

 po raz kolejny przerosła mnie sytuacja z matką. Akurat byliśmy na wieczornym spacerze gdy sąsiadka wysłała mi sms , że babsko znów się wsypało matce na chatę. Wracaliśmy już , więc zamiast do wejść do mieszkania , wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy. Nie byłam pewna czy wciąż tam jest więc po cichutku otworzyłam drzwi do klatki, weszłam na piętro i posłuchałam pod drzwiami. Gadały , siedząc w małym pokoju i tu mój fart, bo siedziały w małym pokoiku prawie na wprost drzwi więc słyszałam. Po cichu zeszłam na dół i zadzwoniłam na policję. Patrol się zjawił po może 10 minutach. No i weszłam z patrolem. I tu mój niefart , bo przysłali jakieś dzieciaki pewnie zaraz po szkole, nie wprawione w takich interwencjach. Owszem grzeczni ale mało stanowczy w porównaniu z poprzednimi patrolami. Nawet babska nie przeszukali. No cóż, liczy się , że byli. Co dalej ? nie trudno się domyślić . Skończyło się kolejną awanturą a to babsko jest coraz bardziej bezczelne, nie dość, że udawała, że nie słyszy co do niej mówią , to jeszcze zaczęła na mnie nadawać, że nie daję matce jedzenia, że ją biję, wyzywam , nie daję lekarstw i takie tam bzdury . Całe osiedle dobrze wie, że to nie prawda ale moja matka oczywiście potwierdziła i jeszcze nawrzeszczała, czego to jej nie zabrałam. Malo tego, ruszyła na mnie z pięściami. Żeby nie policja to chyba by mnie pobiła. Na koniec policjanci  jak już wygonili z domu to babsko, próbowali jej wytłumaczyć , że jest notowana, że policja ma zgłoszenia na nią, że okrada ludzi, że matka ma mnie słuchać i nie wpuszczać nikogo. Matka swoje , ona nic nie ukradła, ona jej pomaga, ona jest pielęgniarka i swoje w kółko , jaka to ja wredna i jak ją zaniedbuję. No diabli nadali. Aż mi się policjant spytał, czy to właśnie nie jest w tym problem , jak ja ją traktuję. I to było to co mnie dobiło. Oczywiście się wybroniłam , bo jestem typem wojownika i jak mnie ktoś atakuje, to się nie cofam tylko oddaję ciosy. Na początek wyciągnęłam z torebki pudełko z tabletkami, "proszę bardzo , uszykowane na jutro rano" ( a tak naprawdę to znalazłam rano pudełko przygotowane na niedzielę, które matka schowała zamiast wziąć i dlatego miałam w torebce dwa , puste i pełne) i zgarnęłam szybko ze stolika paragon z zakupów, które zaniosłam jej w sobotę " a tu paragon za zakupy, co sobotę przywożę jedzenie na cały tydzień" i pokazałam zdjęcie z soboty, bo wciąż robię zdjęcia, ze jej dostarczam. Akurat trafiłam na pierwsze z brzegu , a tam było jak daję jej pieniądze. Oczywiście sprawdziłam przy policji i tej babie czy je ma. Miała, dwa razy po 20 zł, a dałam 200. Normalnie bym tyle nie dała , ale już się awanturowała, że nie odebrała emerytury więc przyniosłam jej tyle, żeby ją uspokoić , razem z tym co miała w portfelu z poprzedniego tygodnia było tego 350zł. Czyli coś z tą kasą zrobiła. Co? tego się nie dowiedzieliśmy a babsko się wyparło.  Już na samym końcu , po tej dyskusji , o tym czy i jak się nią zajmuję sprawdziłam w kuchni czy ma jedzenie . Moje "coś mi mówi" podszepnęło, ze mam to zrobić. No i z całych tych zakupów sobotnich , został jeden pojemnik zupy , jedna tacka z obiadem i resztka ze zgrzewki serdelków czyli 2 z sześciu, które były w opakowaniu. Nie było nawet chleba. Akurat chleb mogła zjeść, bo lubi , ale reszta ? Starczyło by tego jedzenia dla dwóch osób, tak na dobrą sprawę. Wychodzi, że jak skończyło się źródełko na kasę, to jedzenie wynosi, albo zjada. W sumie ta interwencja niczego nie załatwiła, ale notatka jest kolejna i to się może przydać.  Totalnie mnie ta akcja zdołowała, do tego stopnia , że nie byłam w stanie w domu zrobić nawet herbaty i podać kolacji. Pół nocy miałam z głowy tak mnie nerwy żarły. Dzisiaj też się do końca jeszcze nie pozbierałam , dopiero późnym popołudniem trochę mi odpuściło. Rano zadzwoniłam do szefowej opiekunek poinformowałam o sytuacji. Doradza iść złożyć zgłoszenie o nękanie do prokuratury. Nie dodzwoniłam się dziś do adwokatki ale zapytam co ona o tym sądzi i pewnie tak zrobię , jeśli potwierdzi, że to dobry pomysł. Rozmawiałam też z kuzynką i synową . Obie mi radzą załatwić kwit od psychiatry , że to daleko posunięta demencja , bo opinia od rodzinnego to jedno a specjalisty to inna bajka. No i umówiłam dziś od razu prywatną wizytę na 14 kwietnia. Pytanie czy zdołam ją tam zaciągnąć. A jak nie to może i lepiej, bo przynajmniej spokojnie porozmawiam o sytuacji. Szaleństwo jakieś !  Dzisiaj już jak zwykle ; mam problem to próbuję się z nim zmierzyć. Wojownicza natura jak zwykle wygrywa ale ile mnie to kosztuje to tylko ja wiem. 

Miłego wieczoru ! 

poniedziałek, 24 marca 2025

24.03.2025 Żeby nie psuć statystyk ...

żyję jak by co , ale pisać mi się dziś nie chce. Znów miałam akcję z policją i z tym babskiem . Szlag mnie kiedyś trafi... Ale jest i dobra wiadomość, sprawa o ubezwłasnowolnienie  ma ruszyć po Wielkanocy, jeszcze nie ma ustalonej daty posiedzenia , ale sędzię już przydzielono , jak mnie poinformowała adwokatka. 

niedziela, 23 marca 2025

23.03.2025 Już niedługo

 kwiecień, a jak kwiecień to i Wielkanoc a u mnie na stole w kuchni pyszni się już wielki bukiet bazi. Kocham bazie i w moich wiosennych dekoracjach nie może ich zabraknąć. Kupiłam wczoraj na zieleniaku. W ogóle trochę wiosny w domu już wprowadziłam. Zniknęła dekoracja czytelnicza , nawiązująca do starych książek, a na tym miejscu stanął szklany narcyz , którego dostałam od wnuczki , szklany ptaszek i bukiet złożony z patyków, bazi i sztucznej gałązki żarnowca. Ładnie to wygląda i jakoś ożywiło pokój. Niedziela znów minęła za szybko. Od rana trochę nadrabiałam zaległości domowe. Wyprasowałam parę rzeczy , odkurzyłam , przygotowałam obiad , takie codzienności od których nie sposób uciec. Po obiedzie pojechaliśmy na działkę , ale za dużo nie udało się zrobić, bo zaczął padać deszcz. W sumie to posprzątaliśmy po wczorajszej robocie , posadziłam kilka roślinek skalnych, które w piątek kupiliśmy w markecie i to wszystko. Ale nic straconego, dni coraz dłuższe , będziemy zaglądać na działkę częściej. 

Małżonek od wczoraj walczy z naszym domowym internetem. Co chwilę zrywa i się rozłącza. Sprawdził już wszystkie możliwe warianty i na koniec wyszło, że trzeba zmienić urządzenie, stare jest i żywot kończy. No i jak to mój mąż wkurzał się ale nie odpuścił, aż nie doszedł o co chodzi. 

sobota, 22 marca 2025

22.03.2025 "Zbuduję sobie szklarnię, szklarnię albo dwie ! "

 Pamiętacie Rudi Szuberta i kabaret Tej? Mogę sobie zaśpiewać jak Rudi, kiedy występował z kabaretem Tej. Właśnie sobie zbudowaliśmy 90 x 200 x 160 - szerokość , długość, wysokość. No, tak naprawdę to szklarenka a dokładniej tunel foliowy. Stawia się jak namiot , a w tym mamy wparawę. O wiele więcej czasu zajęło nam wyrównanie terenu , zlikwidowanie skrzynek, w których w ubiegłym roku hodowałam dyniowe potwory i zmajstrowanie skrzynek mieszczących się w  szklarence. Zajęło nam to wszystko cały dzień , ale jest, stoi , wystarczy nasypać ziemi do skrzynek i siać lub sadzić. I to będzie kolejna czynność działkowa, kto wie czy nie jutro. Ma być ładnie podobno, ale to się okaże. Skończyliśmy jak już było całkiem ciemno. Tak poza tym , to mamy nowy wodomierz . Działkowa ekipa remontowa zakładała tym co mieli stare, Nasz to chyba mojego ojca pamiętał a to był ubiegły wiek. Zakwitł pierwszy żonkil a grządka z wiosennymi kwiatami już się zaczyna zielenić i ma pąki. Kilka dni cieplejszych i zakwitnie. Zabraliśmy ze sobą obiad do odgrzania  i wodę w baniakach. Co prawda jeszcze krany pozakręcane i musiałam zabrać brudne naczynia do domu do zmywarki ale dzięki temu, że jedliśmy na działce oszczędziliśmy mnóstwo czasu. Kolejny kawałek robót działkowych za nami. A po ogródkach już imprezy. 

Chciałam wrzucić tutaj piosenkę , ale niestety, można ja tylko odsłuchać na you tube. Muszą wystarczyć zdjęcia . 








Miłej niedzieli !


piątek, 21 marca 2025

21.03.2025 Jeszcze śmiesznie czy już strasznie?

Sama nie wiem, bo z jednej strony cała sytuacja jest co najmniej kuriozalna i przede wszystkim  groźna, z drugiej można się nie źle uśmiać. Mam na myśli całą tę aferę rozpętaną wokół pani Basi, prezesa i pani Prokuratorki. Zacznę od tego, że sama dwukrotnie byłam w prokuraturze, raz w charakterze świadka a raz pokrzywdzonej i w żadnym z tych przypadków adwokata nikt mi nie proponował a mnie do głowy nie przyszło, żeby o takiego prosić. Nasiedziałam się tam po parę godzin, nagadałam, czasu straciłam mnóstwo ale zawału serca z tego powodu nie dostałam, sprawy dawno odeszły w zapomnienie a ja żyję i dobrze się mam. Pewnie, nie jest to komfortowa sytuacja takie tłumaczenie się z nie wiadomo z czego ale mniej mnie to stresowało niż np. egzamin na prawo jazdy. Łączenie więc jednego z drugim, to znaczy śmierci tej pani z wizytą w charakterze świadka w prokuraturze jest co najmniej nie uprawnione. Jedyne co mi przychodzi do głowy to pytanie czy aby przyczyna zgonu nie tkwi w tym, że za dużo miała do powiedzenia. Nie snujmy jednak tu teorii spiskowych, niczym nie popartych. A ciąg dalszy tej historii ? Mnie bardzo to przypomina rok 2010. Jazdę na trumnie brata do wyborów i całe to późniejsze szaleństwo rozpętane przez prezesa i jego nawiedzoną ekę. Mamy powtórkę. I tu robi się groźnie, bo w stronę pani Prokuratorki , która prowadzi sprawę przeciw prezesowi – zwyczajną , gospodarczą , o niezapłacone faktury i próby wyłudzenia kasy „na słupa” oraz łapownictwo, co z polityką nie ma nic wspólnego, w stronę pani Prokuratorki poleciały groźby karalne. Paru „rycerzy” zaczęło się zmawiać jak ją pobić, rzucało pod jej adresem wyzwiska i groziło, podburzając przy tym tłum akolitów prezesa, który zresztą był na miejscu i brał w tym udział. I tu wielki, wielki ukłon dla Pani Prokurator. Trzeba mieć charakter, żeby nie bać się wyjść i stanąć oko w oko z rozwścieczonym tłumem tylko po to, żeby wyjaśnić jak sprawy wyglądają w rzeczywistości. Mogła po prostu wydać oświadczenie, gdzieś na stronach i siedzieć w zaciszu swojego gabinetu, nie narażając się na ataki podburzonego, agresywnego tłumu. Za tę siłę charakteru to „rycerstwo” nazwało ją socjopatką, bo „ za ich czasów nie do pomyślenia, żeby jakiś prokurator wyszedł i stanął przed takim tłumem” (sic!). Czyli wnioskować należy, że  za ich czasów byli sami tchórze na stanowiskach prokuratorskich.  No i tu już można się śmiać, bo te tłumaczenia!...   Tę „rycerską” ekę jednak dopadł pech. To ich zmawianie się i odgrażanie wyłapały kamery TVP i TVN-u i poszło w świat. I tu się zaczyna najlepsze! Właśnie te tłumaczenia się z tego, co autorzy mieli na myśli. Oni się bali , że ich Pani Prokurator zaatakuje!  Zaatakuje ! Kobieta postury nastolatki, drobna i szczupła miałaby się rzucić z gołymi rękami na tłum rosłych drabów. No , chyba, że ma jakieś supermoce jak Wonder Women albo inna Czarna Wdowa z Marvela.  I co by to było jak by ruszyła na prezesa . No i to mnie powaliło zupełnie.  A co miałoby być? W najlepszym razie zdążył by zwiać , albo jego przydupasy zasłoniły by go własną (posłużę się gwarą ale idealnie mi to tutaj pasuje) klatką zez piersiami. W tym gorszym wariancie dostałby wjeb od baby. Mógłby się poczuć jak w Seksmisji i użyć nawet słynnego cytatu „baba mnie bije”. Przyznam się, że łzy mi poleciały ze śmiechu jak to przeczytałam i poskładałam jedno z drugim. Tyle, że sytuacja nie jest zabawna i nie wiadomo jak się skończy, bo to całe pisie rycerstwo spod znaku damskiego boksera gotowe jest tak podburzyć swoich akolitów, że jakąś wojnę domową sprowokuje. Dobrze, że wymiar sprawiedliwości wrzucił na wyższy bieg.

 

czwartek, 20 marca 2025

20.03.2025 Dziś o 10.01

 podobno nastąpił punkt przesilenia wiosennego i wiosna już tu jest. Jak dla mnie to i tak od jutra czyli 21 marca. Pogoda wiosenna , w moim przybiurowym ogródku zakwitły żonkile a na drzewach i krzaczkach już malutkie listki albo pąki. Czyli w zgodzie z naturą. Pracy nadal mamy sporo. I to właściwie wszystko w tym temacie. Dziś biegałam po mieście załatwiając różne sprawy. Zaświadczenie z zusu, opieka społeczna . Miałam fart , załatwiłam wszystko. Teraz czekam na decyzję ops-u w sprawie przedłużenia opieki dla matki. Oczywiście znów zwarcie w obwodach i awantura z nią, ale to standard. Okradam ją, emeryturę jej zabieram, wszystko jej zabieram i tak dalej. Podstawiłam znów kamerkę. Nie dlatego, że chcę podejrzeć co robią opiekunki , tylko chciałam zarejestrować co się dzieje wieczorem. Tak mnie wkurzyła , że stwierdziłam , że dziś nie jadę. Planuję jutro wyciągnąć ją do fryzjera a w tym czasie zrobię trochę porządku a małżonek zamontuje jeszcze jedno urządzenie, które mnie powiadomi o otwarciu drzwi. Będę je uzbrajać po 18.00. 

Palec mnie nie boli ale uszkodziłam sobie torebkę stawową i nadal mam haczyk. Mam ćwiczyć. Tak mi doradziła babka od fizjoterapii  z zaprzyjaźnionej przychodni. Jedyne co mi utrudnia to pisanie, bo nauczona jestem pisać na klawiaturze jak na maszynie, wszystkimi palcami. Tym "haczykiem" nie trafiam w odpowiedni klawisz. 

Kończę czytać kolejny tom z Antonim Fischerem w roli głównej. 

No i jak wiosna to wiosna , czas na zmiany . 

środa, 19 marca 2025

19.03.2025 Sprawy babusine

 W biurze dziś się działo. Wszyscy biegali jak ludziki z kreskówek . Raz w jedną, raz w drugą. Jakoś się wszystko skumulowało, łącznie z tym ,że aż do Wrocławia musiał starszy syn pojechać , bo nie dało się awarii usunąć zdalnie. Wrócił zresztą o przyzwoitej godzinie, bo około 20.00. Akurat jak osiedla pilnowaliśmy z małżonkiem. Od wczorajszej akcji jeździmy znów pod matki blok i kręcimy się po kwartale łącząc przyjemne z pożytecznym ( przyjemne - wieczorny spacerek , pożyteczne- czatujemy na to babsko co się mojej matki uczepiło) , a że syn mieszka po drugiej stronie kwartału to zauważyliśmy kiedy auto pod blok postawił. 

tak poza tym uszkodziłam sobie palec serdeczny lewej ręki. Nie mam pojęcia jak . Podparłam się ręką o stół , coś mi strzeliło na wysokości pierwszego od góry stawu i został mi zakrzywiony jak haczyk. Mogę poruszać ale wrócić na swoje miejsce nie chce. Nawet jakoś specjalnie nie boli ale przeszkadza w pisaniu. jednego palca mi brakuje przy tej czynności. 

Robi się cieplej. 


wtorek, 18 marca 2025

18.03.2025 "Słuchy " się potwierdziły

 Tak, te co to wczoraj do mnie doszły , nie za ciekawe jak wspomniałam. Znów zaliczyłam wizytę na policji . Niedługo się z nimi zakumpluję jak tak dalej pójdzie. Babsko znów się przywlokło. Weszła chwilę przede mną. Rozmawiałam z sąsiadką , którą spotkałam na końcu ulicy a ta tymczasem wpakowała się matce do domu. Niestety nie zauważyłam momentu jak wchodziła, bo gdybym widziała to od razu zadzwoniłabym na policję i weszła z patrolem. Tymczasem weszłam chwilę później akurat na awanturę o jakieś bliżej nieokreślone kolczyki. Matka nie kumała o co jej się rozchodzi , ta coś krzyczała, się odgrażała, pokazywała jakieś kartki, a jak tylko weszłam i na nią wrzasnęłam  to zgarnęła swoją torbę i płaszcz i już jej nie było. Nagadałam matce, nakrzyczałam , że ją ma nie wpuszczać i jak ona tu weszła , czego mi nie umiała wyjaśnić. "No sama wchodzi". Tyle od niej wyciągnęłam. I tu moje "coś mi mówi" podszepnęło mi , że mam sprawdzić klucze. Sprawdziłam i okazało się , że nie ma klucza od wejścia do klatki. Ten do domu i od skrytki był. Ale skoro wchodzi , to ma dorobiony i ten drugi a od dolnego wejścia jej po prostu ukradła. Chociaż tyle z tego pożytku, że już wiem jak się do niej dostaje, bo domofon nadal jest wyłączony a telefon tego babska zablokowany. Matka siedziała, przytakiwała mi, nie dowierzała, ze nie ma klucza i takie tam ale jak powiedziałam ,że idę to zgłosić na policję, to matka w drugą stronę , co ja chcę od jej koleżanki. Nie słuchałam, zamknęłam dom i poszłam wprost na komisariat. Zgłosiłam najście i kradzież klucza od domofonu. Gadałam też z dzielnicowym. Kiedy szłam na komisariat dostałam sms od innej sąsiadki, że przed chwilą się wsypała do matki. Odpisałam ,że naszłam ją w domu i właśnie idę na policję.  Zbierają się te zgłoszenia, zbierają , a co z tego wyniknie ? Dobre pytanie . Na pewno okażą się pomocne w sądzie. A skoro o tym mowa, ugadałam się z sąsiadką z bloku, że poświadczy w sądzie na sprawie o ubezwłasnowolnienie. Wariactwo! Wieczorem zrobiłam mały nalot , ale tym razem jej nie było. Pewnie się spodziewała, że mogę wpaść , sprawdzić co się dzieje i nie przyszła. A tak się dobrze zapowiadało po poprzedniej akcji z policją. I jak tu się nie wkurzać... 

poniedziałek, 17 marca 2025

17.03.2025 Nie szło mi dzisiaj

 Zaspałam , doszły mnie słuchy z różnościami  nie zbyt ciekawymi , zimno mi było przez cały dzień , a na koniec jeszcze nie załatwiłam tego co zamierzałam. Nie ze swojej winy ale jednak. I jeszcze te 2cm lodu na szybie samochodowej ... Nieeee, zdecydowanie nie był to udany poniedziałek . Niech już minie. 

niedziela, 16 marca 2025

16.03.2025 Do wiosny jeszcze tylko pięć dni

niby to chłodno w dzień i nocne przymrozki ale w ogródku już wiosnę widać. O dziwo nasze obcięte niedawno drzewa mają ogromne pąki. Wczoraj tego nie zauważyłam. Wygląda na to, że zakwitną. Dziś miałam niedzielę dość pracowitą. Sama sobie jestem winna ale jak mnie naszło na tematy domowe, to nie odpuściłam. Wyprasowałam co mi leżało, posprzątałam w kuchni i nawet ciasto upiekłam w er-frajerku. To był taki trochę podwójny eksperyment , bo nie w piekarniku i ciasto takie więcej dla cukrzyków. Wyszło i nawet daje się to jeść, Jedynie trochę nierówny mi ten placek wyszedł , bo jakoś nie równo rozłożyłam ciasto w szufladce. Poprawię się przy następnym wypieku. Nawet ekspedycję do piwnicy zorganizowałam. Odniosłam cały koszyk pustych słoików i przyniosłam kolejne przetwory. Oczywiście z własnego ogródka. Trzeba zjadać, bo sezon na krzaczki rusza. Po obiedzie pojechaliśmy znów na działkę. I znów kawałek roboty do przodu. Pocięliśmy deski ze starej pergoli i wywieźliśmy resztki cegieł i dwa worki zbrylonego cementu, który nam został po budowie. Cegły zostały po starym grillu, rozebranym przed budową. Podpierały i przytrzymywały rożne rzeczy , ale już nie są potrzebne. Akurat nasz działkowy fyrtel utwardza miejsca parkingowe więc takie resztki się przydają . Wszyscy tam podrzucają różności budowlane. Mamy już zrobione pod 6 aut , jeszcze drugie tyle do zrobienia. To i my się dorzuciliśmy. Kooperacja taka. Sąsiedzi ostro poprzycinali tuje , chyba za naszym przykładem , bo my piersi w alejce zlikwidowaliśmy tujozę. I zaczęły się u sąsiadów pojawiać skrzynki- grządki. Idziemy do przodu z robotą. A gospodarze zapowiedzieli sezon już za tydzień. W sobotę sczytywanie liczników wody i wymiana wodomierzy. A skoro tak to i wodę odkręcą pewnie i bramy otworzą. 

Wygląda na to, że zgubiłam 2 kg. Od kilku tygodni pilnujemy diety cukrzycowej małżonka, siłą rzeczy jem to co on i chyba dobrze mi to robi. Ale na razie się tym nie chwalę za bardzo , bo może to tylko chwilowe. 

Dobrego tygodnia ! 

sobota, 15 marca 2025

15.03.2025 Miało być

 zimno i deszczowo , okazało się , że owszem dość zimno ale za to piękne słońce. Plany więc uległy zmianie na działkowe. Efekty? Pocięta reszta gałęzi i ładnie równiutko ułożona w sąg. Obcięty krzak bzu. Teraz wygląda jak ładne, zadbane drzewko a nie dziko rosnący chaszczor. Posprzątane deski ze starej pergoli. Teraz wystarczy je pociąć, do worka i do punktu zbiórki. Resztki liści i ścinków od gałęzi wygrabione. Szybko się uwinęliśmy z tą robotą. Za tydzień robimy miejsce a za następny ruszamy z glebogryzarką. No i zasiewami. Wiosenna grządka już się zieleni, tulipany, narcyze, czosnki ozdobne, wszystko to już ma po 10-12cm. Jeszcze nie wykiełkowały szafirki ale chyba im już wiele nie trzeba. Poza tym obejrzałam wszystkie roślinki, podcięłam to co zmarniało i wysprzątałam grządkę ook drzwi do starej altanki , na której nigdy nic nie chciało rosnąć aż do ubiegłego roku, kiedy zrobiła mi się dzika plątanina drobnych kwiatków, z nasion na skalny ogródek. Jutro jeśli pogoda dopisze to pojedziemy znów. Co będziemy robić ? Zobaczymy , co się okaże najpilniejsze. Pewnie ciąg dalszy porządków. 

I jeszcze na życzenie Inki, moje kocie poduszki. A dokładnie to poszewki, bo poduszki zrobiłam z jednej dużej, której szkoda mi było wyrzucić . 




piątek, 14 marca 2025

14.03.2025 Co by tu dzisiaj...

 W sumie nic szczególnego się nie zdarzyło. Dzień jak każdy. No , może tyle, że ogródek biurowy nagle  ożył , mimo zimna . Zakwitły żonkile, kwitną na całego miniaturowe iryski i zaczynają kwitnąć takie małe, niebieskie dzwoneczki, które nie wiem jak się nazywają. Znaczy wiosna, chociaż zimno. Na jutro plany mieliśmy działkowe, ale zapowiedzi pogodowe nie są zachęcające więc pożyjemy - zobaczymy. Odebrałam dziś moje przesyłki. Jedną z materiałem na świąteczny obrus i drugą z książką z antykwariatu. Trochę jestem zawiedziona, bo książka w złym stanie. W życiu bym do takiego stanu książki nie doprowadziła ale ja tak mam, przeczytam i nie ma żadnego śladu użytkowania. Ale to w końcu książka z antykwariatu, nie należało się spodziewać za dużo. 

Tak poza tym zrobiliśmy zakupy na kolejny tydzień , zaopatrzyłam też w zapas jedzonka matkę, jutro jej to zawiozę. W markecie wyłapałam dwie urocze, malutkie gałązki wiosenne , do dekoracji świątecznej. Dołożę coś zielonego i bazie , będzie ładny efekt dla ozdoby stołu, ale do świąt jeszcze trochę więc na razie poleżą w szafie. 

Udanego weekendu ! 

czwartek, 13 marca 2025

13.03.2025 Jakaś breja

 leci dziś z nieba. Ni to deszcz ni to śnieg, zimno przy tym niemożliwie. Dawno takiego załamania pogody nie było. Nawet na wieczorny spacer nie wyszliśmy. Trudno , pójdziemy innym razem. A takie miałam piękne plany na weekend. Działkowe oczywiście. Znajdzie się coś innego do roboty w domu. Za to na oknie zaczyna się robić zielono. Wschodzą wszystkie zasiane roślinki i rosną w oczach, Wykiełkował też eukaliptus. Będę chuchać i dmuchać na niego, może jednak uda mi się wyhodować krzaczek. 

Tak poza tym sprawy idą po woli ale swoim trybem. Zamówiłam sobie książkę Ćwirleja. Brakujący tom z serii o Antonim Fischerze . Tym razem z antykwariatu internetowego, bo akurat ta część jest niedostępna w księgarniach. Za to aż za 12,80zł. Pozostałe dwa są w empiku, ale zostawię sobie na majowy weekend a po drodze zaliczę jeszcze kolejny tom o Wiedźminie, bo wyszedł jakiś czas temu ale nie miałam okazji kupić. Mam wszystkie pozostałe części. Mało ciekawy ten dzisiejszy dzień , pewnie przez tę przednówkową pogodę. 

środa, 12 marca 2025

12.03.2025 "Marian, po co ci ta glebogryzarka" !

 pamiętacie starą reklamę Castoramy? Śmiałam się do łez z tego clipu i dotąd uważam, że to najlepsza reklama jaką wyemitowano w naszej tv. O co chodzi ? A no o to, że dziś glebogryzarkę kupiliśmy . Nie w Castoramie co prawda , ale okazała się sprzętem niezbędnym. Od razu więc mi się ten reklamowy pościg za Marianem co chciał nabyć glebogryzarkę przypomniał. Jak wiadomo, mamy do zagospodarowania drugą połowę ogrodu. Warzyw więcej nam nie trzeba więc stanęło na tym, że ta druga będzie ozdobna ; krzaczki ,klasyczny trawniczek, kwiaty , fontanna i inne szmery-bajery. Ale jak zaczęliśmy sprawdzać ceny, oferty i możliwości zrealizowania to nam włosy dęba zaczęły stawać takie kwoty wychodziły. Przy 160m2 to się robił kawał kasy. Stanęło na tym ,że zrobimy sami z pomocą wnucząt , które chętnie parę złotych przygarną na swoje nastoletnie potrzeby.  Najpierw był plan, że przywieziemy ziemię , rozgarniemy, wyrównamy i zasiejemy , ale trzy duże przyczepy ziemi też kosztują swoje, choć mniej niż inne opcje. Młodszy syn jak ostatnio wpadł do nas na działkę stwierdził, że przecież trawa wyrośnie na tym co jest tylko trzeba wziąć glebogryzarkę , przejechać , wyrównać i gotowe. Sprawdziłam możliwości. No owszem , można wypożyczyć dużą, spalinową za 60zł na godzinę. Nie był by to powalający koszt za te 4-5 godzin ale jak to przywieźć, nie zmieści się nawet na pakę w busie. I wtedy mężuś wpadł na pomysł, że może by kupić taką małą , elektryczną. Sprawdziłam. No i znalazłam. Za niecałe 4 stówki. Do tego koszt trawy , a resztę zrobimy sami. Wnuki oczywiście dostaną kasę za pomoc , ale to i tak wyjdzie taniej niż każda inna opcja. No i lepiej dać wnukom, no bo komu. Wybraliśmy się dziś pod wieczór do marketu. Były oczywiście , ale pani sklepowa stwierdziła, że idą jak woda, bo ludzie sobie wyliczyli, że taniej wyjdzie kupić swój sprzęt niż pożyczać albo wynajmować firmę do pracy przy zakładaniu trawnika. Tym sposobem dołączyliśmy do klubu. Teraz jeszcze muszę zorganizować trawę . Znaczy doczytać jakie mieszanki kupić , żeby trawnik wyszedł taki jak zaplanowaliśmy. Będzie się działo , byle do wiosny ! 

wtorek, 11 marca 2025

11.03.2025 Babcia nawiała ...

 Siedzę sobie rano przed komputerem , odwalam papierkową robotę a tu telefon od opiekunki. Jak dzwoni to wiadomo, że jest bunt na pokładzie . Odebrałam i co się okazało ? Babci nie ma w domu. Kobieta mało zawału nie dostała, bo wczoraj za nic nie chciała wyjść z domu a dziś po prostu znikła. Chłopak, który co tydzień myje schody powiedział jej , że jakieś 15 minut wcześniej wychodziła , ale dokąd to nie wie. Uspokoiłam ją, że pewnie poszła na cmentarz, bo wciąż o tym gada. Były już raz obie więc wiedziała dokąd iść. To zresztą bardzo blisko domu , na sąsiedniej ulicy. Ustaliłyśmy, że pójdzie w tamtą stronę a ja pojadę  w stronę klubu emerytów, bo czasem jej się przypomina, że tam chodziła i kto wie czy sobie czegoś nie wkręciła i faktycznie tam poszła. Zdążyłam wyjechać za bramę z biura i opiekunka zadzwoniła, że się matka znalazła i faktycznie poszła na cmentarz. Po południu już o niczym nie pamiętała, opiekunki nie było, ona nigdzie nie chodziła , a teraz idzie odebrać emeryturę , bo przyszła. Jak przyjechałam po południu, siedziała w czapce na głowie i zakładała buty. Z trudem przekonałam ją , że ma tam nie chodzić , bo emerytury jeszcze nie ma , będzie 20. Kasa oczywiście jest , bo odkąd odcięłam ją od tego babska i przynoszę co parę dni drobne kwoty , to ma sporo zaoszczędzone, ale jej nie pozwolę wyciągnąć, bo znów gdzieś przechlapie. Z dnia na dzień jest z nią gorzej. Kompletnie nie ma świadomości otoczenia, upływu czasu , miesza jej się stare z nowym, zapomina co robiła czy mówiła przed chwilą. Na opiekunki warczy i cokolwiek próbują zrobić to jest na nie. Wymyśla jakieś niestworzone historie, ostatnio nagadała mojej kuzynce, że jej nie pozwalam wychodzić z domu , bo jest zimno i nie chcę , żeby się przeziębiła, a kilka dni wcześnie mnie naopowiadała, że opiekunka nie chciała z nią iść na spacer, bo spadła z drabiny i coś jej się stało , bolało ją w krzyżu. Sprawdziłam , obgadałam temat i oczywiście nic takiego nie miało miejsca. No cóż , lepiej nie będzie, pytanie tylko co jeszcze się wydarzy. 

Ochłodziło się , ale nadal jest ładnie. Podobno jutro ma padać. To akurat mnie ucieszyło, bo jest bardzo sucho, grządkom dobrze zrobi trochę deszczu.  Dostałam podwyżkę emerytury, całe 94złote i 46 groszy. Zaszaleję ! 



poniedziałek, 10 marca 2025

10.03.2025 Trzy kroki dalej

 działkowe kroki. Miał być jeden , potem drugi a wyszły trzy. Kupiliśmy kamyszki na ostatnią ścieżkę i od razu zawieźliśmy na działkę. Po drodze do biura mijamy aldiego a tam od soboty sezon ogródkowy , w sobotę kupiliśmy podłoże do warzyw ale trochę nam zabrakło więc mężuś stwierdził, że dokupimy , bo jak po 4zł worek to wychodzi tanio i możemy po południu zawieźć na działkę. No to kupiliśmy brakujące 4 worki. Po obiedzie pojechaliśmy na działkę zawieźć , a jak już się tam znaleźliśmy to od razu poszły w ruch grabki i szypa. Ja rozgrabiłam żwir na ścieżce i ziemię z worków na grządkach a mężuś wysprzątał pozostałe liście usypane w kupki i wygrabił łączkę. Potem wszystko powrzucaliśmy do kompostownika i teraz ogródek aż błyszczy. Ciąg dalszy nastąpi i to już niebawem. Jutro przerwa w pracach ogródkowych, małżonek ma dentystę umówionego na popołudnie więc się nie uda, ale sezon dopiero się zaczyna. No właśnie sezon na krzaczki i susza - też się zaczyna. Deszcz nie pada już od miesiąca. 

Tak poza tym zmieniłam dziś kurtkę na lżejszą, w zimowej za ciepło. 

niedziela, 9 marca 2025

9.03.2025 Wpis niedzielny ,

 chciałabym żeby był wiosenny i lekki. Tymczasem u Luci poważna dyskusja o geopolityce , okiem nas polskich bab, które w genach mają zapisany może nie strach , bo to za duże słowo , ale świadomość, że może się coś wydarzyć - woja, rewolucja , kryzys, zaraza , najazd "Hunów" i inne klęski żywiołowe. A dziś w tym chaosie geopolitycznym ta świadomość zagrożenia wypływa na wierzch. Czy mamy się czego bać ? Mamy! Z dnia na dzień robi się coraz groźniej i chaos geopolityczny eskaluje. A ten wredny świat jest tak urządzony, że politycy wywołują wojny , do walki stają rzesze mężczyzn a najbardziej poszkodowane są w tym wszystkim kobiety i dzieci. My, polskie baby wiemy to lepiej niż którekolwiek inne. W tysiącletniej historii jaką możemy się poszczyć, wojny to była nasza codzienność. Mało było czasu pomiędzy nimi na budowanie normalności. No cóż , świat jest nieobliczalny. 

Ale zostawmy szaleństwa tego świata własnemu biegowi. Na świecie wiosna , choć kalendarzowo wciąż zima a marzec jak to marzec, potrafi zrobić nam pogodowe niespodzianki więc nie należy się aż tak bardzo cieszyć pogodą. Nie zmienia to faktu, że ostatnie dwa dni były słoneczne i ciepłe a zyskała na tym  działka. Pojechaliśmy tam dziś po obiedzie i robiliśmy znów porządek z gałęziami. Bez użycia maszyny, żeby ludziom niedzielnego relaksu nie psuć ale i tak większa część drugiej góry gałęzi zniknęła, ładnie pocięta na kawałki i ułożona razem z wczorajszymi. Ładnie tam już wygląda , widać porządki i to że coś się dzieje. Przed południem uszyłam dwie poduszki. Właściwie to zrobiłam je jednej dużej, która już się trochę zużyła ale szkoda mi było jej wyrzucać. Miałam już kupione kiedyś w przypływie fantazji poszewki z czarnymi kotami więc je wykorzystałam. Wyglądają zabawnie i ożywiły fotele działkowe, bo oczywiście zabrałam je do domku. Ciąg dalszy nastąpi, obiecuję pisać co tam w działkowej trawie zapiszczy  a czasem to i na obrazku pokażę. 

Dobrego , wiosennego tygodnia! 


 

sobota, 8 marca 2025

8.03.2025 Tulipany królują

 przynajmniej u mnie . Od mężusia dostałam bukiet pomarańczowych , od synalków czerwone i te zostały na działce. Zapomniałam zabrać ale nie szkodzi , jutro też tam będziemy. Synowe i wnusia dostaną jutro po bukiecie żółtych. Wybieraliśmy się do nich po działce ale niestety, jedni i drudzy u znajomych imprezują więc musimy odłożyć to mini-świętowanie do jutra. Nie ma jednak tego złego ... Kawał roboty zrobiliśmy dziś na działce. Już od rana dopisywała wiosenna pogoda więc hulaj dusza . I nie tylko my jedni , bo i na innych działkach ruch. Każdy sprząta, grabi , remontuje ,przycina i co tam ma do roboty. Przywieźliśmy kruszywo na koleją ścieżkę - aktualnie mamy już trzy , została jeszcze jedna do wysypania. Kamyszki jeszcze będą potrzebne ale nie w tej chwili. Priorytetem jest trawnik po drugiej stronie ogrodu. Na razie oprócz kamyszków, przywieźliśmy też ziemię z nawozem do naszego warzywnika. Brakują jeszcze 4 worki , ale to w tygodniu. Wszystko to wysypałam i rozgrabiłam, podobnie jak i kamyszki na ścieżkach. Wygrabiłam też skalniaczek z barwinkiem w roli głównej i zlikwidowałam pryzmę liści. Przycięłam poziomki i suche badyle przy ubiegłorocznych krzaczkach. Od razu widać wiosenny porządek. Mężuś w tym czasie ciął gałęzie i układał drewno po cięciu jabłonki i gruszki. Jedna góra gałęzi zniknęła , drugą planujemy pociąć w przyszłą sobotę. Nasza piekielna maszyna do cięcia gałęzi się sprawdza . Uczciwie na siebie zapracowuje. Jeśli się uda czasowo,  to złożymy szklarenkę. Kupiliśmy taką nie dużą w ubiegłym roku jesienią. Nie mam na razie pomysłu co w niej posadzę , może po prostu rozsady - tak na początek , a później coś wymyślę. Zasiedziałam się przez zimę, trochę mi w "krzyż wlazło" to machanie grabiami i szypą, ale było warto. Relaks w najczystszej postaci. Na grządkach widać już wiosnę; rabatka z wiosennymi kwiatami już prawie zielona , wszystko kiełkuje i mam wrażenie, że w ciągu dnia urosło o dobrych parę centymetrów. Ubiegłoroczne roślinki też już wypuściły , a krzaczki owocowe i drzewka mają już zgrubienia, zazielenią się lada dzien. A moje różyczki przetrwały ośmiostopniowy mróz i mają już zielone listki. I to mnie bardzo ucieszyło, bo martwiłam się, że nie dadzą rady. A do wiosny kalendarzowej już tylko 12 dni. Będzie się działo po ogródkach. 

piątek, 7 marca 2025

7.03.2025 Okiem przeciętnej śmiertelniczki

Lucia rzuciła hasło ,Ukraina i Trump i jak się nad tym zastanowiłam, to stwierdziłam, że nie zmieszczę się w komentarzach stąd ten wpis. Ja tu widzę parę wątków , ale zanim do nich przejdę muszę coś napisać. Otóż jak wiecie jestem Wielkopolanką od kilkunastu pokoleń. Obie moje rodziny również , nie mam żadnych sentymentów do kresów wschodnich, nie mam z tamtym rejonem żadnych związków ani nie tkwię w zaszłościach historycznych. Mieszkam na wielkopolskiej prowincji od zawsze , nie obawiam się jakiejś bezpośredniej , ruskiej  inwazji  i z tej perspektywy odpowiem. Po pierwsze to nie jest już Ameryka first , to jest tylko i wyłącznie Trump first . Tu nie chodzi ani o dobro US ani obywateli , tu chodzi wyłącznie o dile Trumpa.  A on robi wszystko by dostać czego chce i „ogląda się „na wszystkie kraje , które mają jakieś zasoby , bo zwyczajnie chce na nich położyć łapę ( przypomnę ; Grenlandia, Kanada, Panama, Meksyk i tak Rosja – wszędzie są surowce z których można czerpać zyski) i korzystać. Sprawdziło się tu w 100% twierdzenie Henry Kissinger’a , że Ameryka nie ma ani sojuszników ani przyjaciół , ma tylko swoje interesy. A DT zobaczył interes w Rosji więc Europę ma w … „poważaniu” , nie tylko Ukrainę. I tak myślę -może to teoria spiskowa, ale i to mi przyszło na myśl jak tak patrzę na to co się wyprawia, że te wszystkie awantury, zarzuty , połajanki , niespójne przekazy , podkręcanie emocji to po to, żeby ukryć, że Putin po prostu nie chce z Trumpem gadać.   

 Prezydent Ukrainy ? Myślę, że w tej awanturze w Białym Domu ale na oczach całego świata zachował się w jedyny możliwy sposób; jak zdał sobie sprawę, że nie słuchają jego argumentów i nawet nie dają dojść do słowa to po prostu wstał i wyszedł. I tu znów ; punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Co taki Trump zza oceanu może wiedzieć i rozumieć z sytuacji jaka jest w Ukrainie – jemu bomby na łeb nie lecą, a tam po drugiej stronie oceanu  ludzie tracą bliskich, Rosjanie mordują cywili, porywają dzieci , niszczą infrastrukturę itd. Tylko, że to nie jego sprawa. Dla niego i bandyta dobry byle był dil. A Załencki chętny do tych wątpliwych dili nie jest. Trudno, żeby prezydent kraju, który padł ofiarą agresji oddał za nic ostatnią kartę przetargową jaką jeszcze ma, czyli  zasoby naturalne swojego kraju. Bo co zaproponowały Stany ; za sam fakt , że wam pomagamy , dajcie nam 50 % waszych zasobów, możecie ewentualnie  u nas pracować de facto być wyrobnikami  a Europa niech pilnuje żeby Putin, który dostał to co zagarnął zbrojnie i co chciał/ wymusił w negocjacjach  was nie atakował, a jak zaatakuje to ich problem nie nasz. A skoro mowa o Europie, to jak zawsze zachowała się jak leniwy, wiecznie śpiący  kocur. Jak mu na ogon nadepną to otworzy ślepia , miauknie i idzie spać dalej. Na szczęście tym razem dostali solidnego kopa i zaczęło docierać , że Ukraina robi w tej chwili za zderzak. Jak wpadnie w łapy Putina , to już tego zderzaka nie będzie albo my tu w Polsce będziemy tym zderzakiem. Słaba perspektywa, nawet dla nas mieszkańców zachodniej części kraju. A gdyby przypadkiem Stany wzięły się za łby z Putinem , to akcja będzie na naszym terenie, bo my tacy sojusznicy i tu wojsko US stacjonuje. Tyle, że około 8 tysięcy a to żadna siła dla kilkusettysięcznej armii. No i jest jeszcze i ten wątek, że dopóki Europa trzyma się w kupie jest realną siłą, a to sól w oku DT. Pojedyncze państwa mógłby rozgrywać jak mu się podoba i wymuszać niekorzystne dla nich kontrakty, umowy handlowe i tp a w przypadku spójnej Europy już nie koniecznie.

   Dziwi mnie to ślepe zapatrzenie w US i wiara , że to nasz przyjaciel czy też sojusznik i nam pomoże, choć oczywiście wiem od strony historycznej skąd się to bierze. Guzik z pętelką, nie pomoże; wystawił Ukrainę mimo podpisanych gwarancji w zamian za rezygnację z broni nuklearnej , wystawi i nas i każde inne państwo zrzeszone w Nato lub nie. I jeszcze tak na koniec , US domagają się wdzięczności od Ukrainców. Na tę chwilę , jedyny sposób na okazanie wdzięczności to słowne podziękowanie. Co jeszcze mieli by zrobić?  Paść na kolana i bić czołem?  Wiem , że mamy z Ukrainą nie załatwione sprawy, ale to historia i historykom należy je zostawić. Nieustający spór i animozje ani nie wrócą tamtym ludziom życia , ani nie cofną czasu ani nie odwrócą tego co było. Historia to zawsze jest tylko przyczyna, przebieg i skutki a świat idzie dalej i należy iść razem z nim nie oglądając się zbytnio do tyłu. To do niczego nie prowadzi.  Dzisiaj Ukraina to nasi sąsiedzi w potrzebie, którym trzeba pomóc, tak po ludzku. A co dalej ?  Ja już się tego nie dowiem , bo dekady miną zanim się to wszystko ułoży i wróci jakiś porządek rzeczy.