babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

niedziela, 23 października 2016

22/23.10.2016 Weekendowo

czyli w ciągłym ruchu . A tak , od 7.00 rano w sobotę do teraz czyli 21.21. No bo tak; najpierw musiałam zrobić zakupy, po drodze zajrzałam dwa razy na budowę , żeby wpuścić ekipę sprzątającą , za pierwszym razem  przyjechałam za wcześnie , za drugim już byli , zdążył ich wpuścić młodszy synalek. Obleciałam jeszcze trzy kolejne sklepy , pocztę i nasze biuro , po powrocie ogarnęłam chatkę i zrobiłam obiad . Mężuś pojechał na budowę i do klienta . Po 13.00 przywieźli nam wnusię i lekcje do odrobienia , właściwie to zostały jej obrazki do kolorowania , ale kilka i przygotowanie paru kulek ze styropianu do pracy na konkurs plastyczny pt " cuda z dyni" . Co roku w szkole organizują a w ubiegłym wnusia dostała nagrodę za karetę Kopciuszka zrobioną z dyni z zaprzęgiem myszek zrobionych z kartonowych szpulek po papierze toaletowym i włóczki. W tym roku wymyśliła kosz , w którym mieszkają koty i własnie te główki kotów robiłyśmy. To znaczy oklejałyśmy je serwetkami w kolorze dyniowym metodą decoupagową . Potem wnusia bawiła się z dziadkiem , a ja pojechałam na cmentarz zapalić świeczkę ojcu i wnuczkowi i wysprzątać grób pradziadków mężusia ( docelowo nasz - wiem trochę zakrawa na lekką makabrę , ale  tak postanowiliśmy , mamy na to swoje argumenty, ale o tym przy innej okazji). Porządek zrobiłam , ale i tak musimy tam wpaść jeszcze w tygodniu z opryskiwaczem i randopem , bo zielsko zaczęło wrastać w szczeliny pomiędzy płytami . Nie dałam rady tego wyrwać . Kiedy wróciłam , dziadzia z wnuczką szaleli aż na klatce było ich słychać. Bawiliśmy się potem wszyscy i oglądaliśmy "Obrońców Berg" - świetne kreskówki osadzone w scenerii wikingowskiej, oswojone smoki i brawurowe walki . No i niesamowite teksty . Jak nie przepadam za bajkami i kreskówkami tak te filmiki uwielbiam.  
A dziś powtórka . Wnusia spała , dziadek też , ale ja od ósmej z minutami jestem na obrotach . Bo to musiałam wcześnie wstawić rosół , żeby się należycie smaku nabrał, pranie zrobiłam , wyprasowałam mężusiowi koszule na najbliższe trzy dni ( reszta po niedzieli ) , a jak wstali to pojechaliśmy na wystawę rolniczą . Mało zostało z klimatu tych pierwszych targów , które kiedyś faktycznie były rolnicze , bo to i kurczaki można było obejrzeć i króliki giganty i  ptactwo i maszyny rolnicze i rękodzieła więcej . Teraz głównie stoiska z jedzeniem , ciuchy , trochę kompozycji z suszonych kwiatów  i wszędobylska chińszczyzna. I tłok taki ,że z trudem szło się do stoisk dopchać , żeby w ogóle coś zobaczyć .Dopchaliśmy się jednak do stoiska naszego znajomego chodowcy papug - pozwolił wnusi potrzymać jedną na ramieniu. Frajdę miała ,że hej. Kupiliśmy kilka smakołyków i balona - Olafa dla wnusi . Rodzice przyjechali po małą w porze obiadowej , załapali się przy okazji na porcje rosołku z makaronem i za chwilę jechali do siebie a my pojechaliśmy do Poznania szukać prezentów dla najmłodszego wnusia na roczek i na imieniny młodszego synalka.  Dla małego wybralismy z Ikei drewniany wózek z drewnianymi klockami ( najlepsza w świecie zabawka dla dzieci ) i w Smyku miśka . Misiek jak misiek , ale z metryczką z imieniem misia i adnotacją do kogo należy . W sklepie jest specjalne stoisko , gdzie można sobie wybrać miśka z koszyka, włożyć go do maszyny  ( samą "skóre"), włączyć maszynę , która miśka wypcha kuleczkami silikonowymi jak poduszkę . Misiek wyjeżdża z maszyny zapakowany w kartonowy domek z napisem "fabryka miśków" a potem nadaje mu się imię i drukują mu metryczkę z datą urodzin , imieniem i imieniem właściciela . Można go jeszcze ubrać w gotowe ubranka . Ubranka na miśki są jednak drogie więc odpuściliśmy , zdążę mu przez tydzień wyprodukować jakiś sweterek. Zamiast ubranka dla misia , wybrałam jeszcze bluzę z milutkiego polarku z naszytym pieskiem dla wnusia . Dla dzieci fantastyczna zabawa z produkowaniem własnego misia , ale i tak mały będzie miał fajną pamiątkę .
Na koniec pojechaliśmy jeszcze do M1 . Miałam jeszcze dwa kupony po 25 zł z Dauglasa więc się tam wybraliśmy. Kupilismy synalkowi na imieniny jego ulubioną wodę i druga dla mężusia . I znów jak to w Dauglasie , oprócz zakupu dostaliśmy mnóstwo prezentów . Próbki perfum i kremu , kupony rabatowe po 100zł do Wólczanki , kody rabatowe na zakupy przez internet ,kolejny kupon rabatowy na 20 zł do normalnego sklepu , wejściówkę  na zabawę haloweenową do jednego z poznańskich klubów ( tu akurat nie skorzystamy ,z kilku powodów , termin, dojazd itp) i kupon na  manicure hybrydowy . Ważne do 30 listopada , może skorzystam ,a le znów muszę sobie wyprawę do Poznania urządzić a to może być trudne przy naszym wariackim trybie życia więc pewnie znów mi uciekną babskie przyjemności. Pokręciliśmy się potem jeszcze po pasażu i obejrzeliśmy wystawę filmowych robotów . Było ich mnóstwo . Kilka sfotografowałam . Wrzucę przy czasie , bo to ciekawostka. W tym roku często M1 robi jakieś wystawy . Poprzednim razem trafiliśmy na chińską armię terakotową , o czym wspominałam . W tym szaleńczym tępie weekend mi po prostu śmignął . Z przyjemnością przysiadłam ze szklanką herbaty  na kanapie . 


4 komentarze:

  1. Haniu a byłaś już w nowej galerii "Posnania" chyba się nazywa? Podobno największa w Polsce. Ja służbowo stolicę Wielkopolski odwiedziłam w piątek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłam i na razie się nie wybieram , galerie odwiedzam zwykle tylko gdy potrzebuję coś konkretnego czego nie dostanę u nas .

      Usuń
  2. Ta fabryka misiów fantastyczny pomysł. I nie powiem miałaś moc ruchu i zajęć. Ale za to jak różnorodnie. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I frajda dla dzieciaków taka produkcja misiów . Dalej mam urwanie krawatki

      Usuń