czyli w ciągłym ruchu . A tak , od 7.00 rano w sobotę do teraz
czyli 21.21. No bo tak; najpierw musiałam zrobić zakupy, po drodze zajrzałam
dwa razy na budowę , żeby wpuścić ekipę sprzątającą , za pierwszym razem
przyjechałam za wcześnie , za drugim już byli , zdążył ich wpuścić
młodszy synalek. Obleciałam jeszcze trzy kolejne sklepy , pocztę i nasze biuro
, po powrocie ogarnęłam chatkę i zrobiłam obiad . Mężuś pojechał na budowę i do
klienta . Po 13.00 przywieźli nam wnusię i lekcje do odrobienia , właściwie to
zostały jej obrazki do kolorowania , ale kilka i przygotowanie paru kulek ze
styropianu do pracy na konkurs plastyczny pt " cuda z dyni" . Co roku
w szkole organizują a w ubiegłym wnusia dostała nagrodę za karetę Kopciuszka
zrobioną z dyni z zaprzęgiem myszek zrobionych z kartonowych szpulek po
papierze toaletowym i włóczki. W tym roku wymyśliła kosz , w którym mieszkają
koty i własnie te główki kotów robiłyśmy. To znaczy oklejałyśmy je serwetkami w
kolorze dyniowym metodą decoupagową . Potem wnusia bawiła się z dziadkiem , a
ja pojechałam na cmentarz zapalić świeczkę ojcu i wnuczkowi i wysprzątać grób
pradziadków mężusia ( docelowo nasz - wiem trochę zakrawa na lekką makabrę ,
ale tak postanowiliśmy , mamy na to swoje argumenty, ale o tym przy innej
okazji). Porządek zrobiłam , ale i tak musimy tam wpaść jeszcze w tygodniu z
opryskiwaczem i randopem , bo zielsko zaczęło wrastać w szczeliny pomiędzy
płytami . Nie dałam rady tego wyrwać . Kiedy wróciłam , dziadzia z wnuczką
szaleli aż na klatce było ich słychać. Bawiliśmy się potem wszyscy i
oglądaliśmy "Obrońców Berg" - świetne kreskówki osadzone w scenerii
wikingowskiej, oswojone smoki i brawurowe walki . No i niesamowite teksty . Jak
nie przepadam za bajkami i kreskówkami tak te filmiki uwielbiam.
A dziś powtórka . Wnusia spała , dziadek też , ale ja od ósmej z
minutami jestem na obrotach . Bo to musiałam wcześnie wstawić rosół , żeby się
należycie smaku nabrał, pranie zrobiłam , wyprasowałam mężusiowi koszule na
najbliższe trzy dni ( reszta po niedzieli ) , a jak wstali to pojechaliśmy na
wystawę rolniczą . Mało zostało z klimatu tych pierwszych targów , które kiedyś
faktycznie były rolnicze , bo to i kurczaki można było obejrzeć i króliki
giganty i ptactwo i maszyny rolnicze i rękodzieła więcej . Teraz głównie
stoiska z jedzeniem , ciuchy , trochę kompozycji z suszonych kwiatów i
wszędobylska chińszczyzna. I tłok taki ,że z trudem szło się do stoisk dopchać
, żeby w ogóle coś zobaczyć .Dopchaliśmy się jednak do stoiska naszego
znajomego chodowcy papug - pozwolił wnusi potrzymać jedną na ramieniu. Frajdę
miała ,że hej. Kupiliśmy kilka smakołyków i balona - Olafa dla wnusi . Rodzice
przyjechali po małą w porze obiadowej , załapali się przy okazji na porcje
rosołku z makaronem i za chwilę jechali do siebie a my pojechaliśmy do Poznania
szukać prezentów dla najmłodszego wnusia na roczek i na imieniny młodszego
synalka. Dla małego wybralismy z Ikei drewniany wózek z drewnianymi
klockami ( najlepsza w świecie zabawka dla dzieci ) i w Smyku miśka . Misiek
jak misiek , ale z metryczką z imieniem misia i adnotacją do kogo należy . W
sklepie jest specjalne stoisko , gdzie można sobie wybrać miśka z koszyka,
włożyć go do maszyny ( samą "skóre"), włączyć maszynę , która
miśka wypcha kuleczkami silikonowymi jak poduszkę . Misiek wyjeżdża z maszyny
zapakowany w kartonowy domek z napisem "fabryka miśków" a potem
nadaje mu się imię i drukują mu metryczkę z datą urodzin , imieniem i imieniem
właściciela . Można go jeszcze ubrać w gotowe ubranka . Ubranka na miśki są
jednak drogie więc odpuściliśmy , zdążę mu przez tydzień wyprodukować jakiś
sweterek. Zamiast ubranka dla misia , wybrałam jeszcze bluzę z milutkiego
polarku z naszytym pieskiem dla wnusia . Dla dzieci fantastyczna zabawa z
produkowaniem własnego misia , ale i tak mały będzie miał fajną pamiątkę .
Na koniec pojechaliśmy jeszcze do M1 . Miałam jeszcze dwa kupony
po 25 zł z Dauglasa więc się tam wybraliśmy. Kupilismy synalkowi na imieniny
jego ulubioną wodę i druga dla mężusia . I znów jak to w Dauglasie , oprócz
zakupu dostaliśmy mnóstwo prezentów . Próbki perfum i kremu , kupony rabatowe
po 100zł do Wólczanki , kody rabatowe na zakupy przez internet ,kolejny kupon
rabatowy na 20 zł do normalnego sklepu , wejściówkę na zabawę haloweenową
do jednego z poznańskich klubów ( tu akurat nie skorzystamy ,z kilku powodów ,
termin, dojazd itp) i kupon na manicure hybrydowy . Ważne do 30 listopada
, może skorzystam ,a le znów muszę sobie wyprawę do Poznania urządzić a to może być trudne przy naszym wariackim trybie życia więc
pewnie znów mi uciekną babskie przyjemności. Pokręciliśmy się potem jeszcze po
pasażu i obejrzeliśmy wystawę filmowych robotów . Było ich mnóstwo . Kilka
sfotografowałam . Wrzucę przy czasie , bo to ciekawostka. W tym roku często M1
robi jakieś wystawy . Poprzednim razem trafiliśmy na chińską armię terakotową ,
o czym wspominałam . W tym szaleńczym tępie weekend mi po prostu śmignął . Z
przyjemnością przysiadłam ze szklanką herbaty na kanapie .
Haniu a byłaś już w nowej galerii "Posnania" chyba się nazywa? Podobno największa w Polsce. Ja służbowo stolicę Wielkopolski odwiedziłam w piątek.
OdpowiedzUsuńNie byłam i na razie się nie wybieram , galerie odwiedzam zwykle tylko gdy potrzebuję coś konkretnego czego nie dostanę u nas .
UsuńTa fabryka misiów fantastyczny pomysł. I nie powiem miałaś moc ruchu i zajęć. Ale za to jak różnorodnie. Buziaki
OdpowiedzUsuńI frajda dla dzieciaków taka produkcja misiów . Dalej mam urwanie krawatki
Usuń