babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 9 marca 2019

9.03.2019 Dużo tego wszystkiego

Stół na salce konferencyjnej gotowy. Nie zdążyłam zrobić fotki , ale pochwalę się przy czasie , bo mam czym.  
Popołudnie poświętowaliśmy  . Dzień Kobiet , bo i jakże . Zjechaliśmy się wszyscy u starszej młodzieży . Nie tylko my ale jeszcze nasz pracuś z rodzinką i znajomi z miejscowego tygodnika. Synalek drinki pyszne przyrządzał , głośno było i wesoło . Zwinęliśmy się przed 23.00. Do której bawiła się młodzież nie wiem , bo żadne znaku życia dziś nie dało. 
A dziś jak zwykle zaczęłam dzień od zakupów. Dużo tego nie było , bo mi w lodówce jeszcze sporo zostało i teraz porządki w magazynie będę robić żeby miejsce na świąteczne przysmaki wyszykować. Potem jeszcze do lidla wpadłam środki czystości uzupełnić . Ludzi było tyle, że z trudem udało mi się zaparkować . Zapowiadali, że nie będzie prądu bo jakieś prace serwisowe mają przeprowadzać , ale do skutku nie doszło, co mnie zresztą ucieszyło. Przynajmniej prania odkładać na jutro nie musiałam. Jeszcze coś nie coś mi zostało , ale najwyżej dwa nie wielkie ładunki . Kilka koszul małżonka , koc i poszewki z poduszek świątecznych. Po śniadaniu wiosenne porządki zaczęłam, czyli sprzątanie placu zabaw innymi słowy naszej sypialni. Po ostatnich zabawach dzieciaków nic na swoim miejscu nie było. Przy okazji wyprałam wszystkie pluszaki . Umyłam też okna , co średnio mi się opłaciło , bo już w trakcie mycia zaczęło kropić , ale ledwo skończyłam lało już jak z cebra i tyle z mojego mycia. Szybko jednak deszcz minął i zaświeciło słońce . Postanowiłam skorzystać i jeszcze okno w pracowni umyłam do kompletu . Jutro tylko firanki porozwieszam i na jakiś czas wystarczy. Do malowania przynajmniej , bo pewnie po ,jakąś powtórkę zaliczę.  Kuchnie i salonik zostawiam sobie na po malowaniu. A skoro o tym mowa pojechaliśmy po farbę . W naszym miejscowym markecie nie było odcienia , który sobie wybraliśmy , za to ( a tak , jak zwykle sobie nie odmówiłam) kupiłam trzy śliczne kieliszki do jajek z zajęczymi uszkami . Dla wnusiów oczywiście . I jak tak na nie teraz patrze to chyba pojadę po więcej i zasadzę w nich rzeżuchę . Będzie fajna dekoracja na stół wielkanocny. Farby nie było więc co było robić , pojechaliśmy do le roy. Tam oczywiście bała , a na dodatek sympatyczny młody człowiek bez pytania pomógł nam wybrać , policzył ile czego potrzebujemy , doradził jaką taśmę dobrać ,żeby nie zaciekały kolory i wyjaśnił czym się jedna farba od drugiej różni. I naprawdę o malowaniu ścian wiedział dużo. Nie często się takich spotyka w markecie . Zwykle co najwyżej podadzą i pomogą odszukać na półce. 
Na sam koniec jeszcze pojechaliśmy to teściowej i Szwagroskiej krzesła pokleić , bo prosiły . Teściowa choruje od świąt niemalże . Co skończy jeden antybiotyk , to następny jej przepisują , tak jej nerki siadły tym razem i żadnej poprawy . Chyba jednak wiek ma tu największe znaczenie . 
Mężuś pokleił . Zeszły nam na tym prawie trzy godziny . I właściwie to tyle. Nie specjalnie mam ochotę coś więcej robić. I tak nie mało ogarnęłam.
Po ogródkach kwitnie leszczyna  . 

2 komentarze:

  1. Nawet bardzo duzo ogarnęłas. I swietami znów zapachniało . I wiosennie też. :)**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pogoda fiknęła dziś koziołka i zacina deszcz i temperatura spadła, tak że z ta wiosną jeszcze trochę .

      Usuń