spokojnie i na luzie . Pospałam dziś nieprzyzwoicie długo , bo aż do 9.10. Mężuś jeszcze lepiej , bo do 11.30. Potrzebne nam to było.
Fanie mieć wnuczkę . Wybrali się na rowerową przejażdżkę i piknik, bo tak sobie mała wymyśliła. Ale po drodze zaczęło kropić więc wstąpili do nas. Piknik się odbył ; na podłodze w naszym saloniku. Do kanapek i owoców babcia dołożyła pokrojonego arbuza i świeżo upieczony placek z rabarbarem . Mała była uszczęśliwiona .
Pojechali do domu jak tylko przestało padać , a my zajęliśmy się czytaniem; mężuś wiadomościami z netu , ja z miejscowego tygodnika i czasopism wnętrzarskich.
Słuchaliśmy debaty prezydenckiej. Porażka . Merytoryczna to ta debata nie była. Jeden gadał ogólnikowo (urzędujący) , drugi robił wszystko żeby zakrzyczeć interlokutora , nie odpowiadał na pytania i obiecywał rzeczy , których nie zrealizuje , bo Prezydent nie ma na to wpływu poza tym ,że może wnieś inicjatywę (pisowski standard). Na wybory nie idziemy , ale warto było posłuchać .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz