babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

niedziela, 25 listopada 2012

25.11.2012 Zakupowo trochę

Plany miałam inne na wczoraj  , ale mężuś wyciągnął mnie najpierw do pobliskiej hurtowni zabawek , z której wialiśmy czym prędzej ; jeden chłam i tandeta . Potem ,po obiedzie do Poznania , do market samochodowego po jakieś drobiazgi do auta , przy okazji zaliczyliśmy szybki spacer po Ikei a potem jeszcze po M1. Z samochodowych rzeczy kupiliśmy dywaniki i literki żeby przykleić adres strony www na nowym aucie. Tego  po co pojechaliśmy nie było. Ja kupiłam sobie nową zmiotkę z drapaką w komplecie , bo ta co miałam złamała się ubiegłej zimy. W Ikei już nastrój świąteczny , po części. Dużo fajnych , klasycznych dekoracji . Z  przyjemnością pooglądaliśmy . W poprzednich latach były bardzo dziwaczne. Kupiliśmy do biura kosz na śmieci , kilka kartonów do przechowywania dokumentów i kilka zapachowych świec. Dla siebie podstawkę pod świece , malutkie , szklane filiżanki w czerwone kropeczki i czerwone paseczki , maluteńki półmisek (ok 12cm długości) i w sklepiku spożywczym pyszny napój jabłkowo - borówkowy. A potem pojechaliśmy do M1. W Carrefurze nie było nic ciekawego - chłam i tandeta jeszcze większa niż hurtowni zabawek - kupiliśmy tylko strój Gwiazdora , a właściwie to amerykańskiego krasnoludka z reklamy coli, ale to tylko dlatego,że kosztował 16,00 zł więc uznałam ,że materiał i potem czas , który będę musiała poświęcić na uszycie wyniosą mnie drożej   i zestaw syropów do drinków lub kawy.  Za to w pasażu nabyliśmy kilka smakowych herbatek i  bombki miniaturki - nie większe niż 2-3 cm każda i wszystkie szklane. Są cudne . Wzorów było więcej ale wybraliśmy najładniejsze :
sówkę , bałwanka, kominirczyka, autko, ciuchcię , miśka , latarenkę , ośnieżony domek i dwie świecące kryształkowymi oczami czachy - srebrną i fioletową .  Są kapitalne !  
A dziś rodzinka była na rosołku z makaronem domowym. Poszło wszystko , nawet jedna łyżka nie została. Opracowałam nową metodę robienia makaronu. Ciasto zagniotłam w mojej piekielnej maszynie czyli robocie. Trwało to może z 4 minuty i ciasto było gotowe do rozwałkowania . Mnie pozostało rozwałkować i pokroić. Poszło szybko, w sumie nie dłużej niż trzy kwadranse , bez bałaganu , oklejonych ciastem blatów i długiego sprzątania. Sama nie wiem czemu nie wpadłam prędzej na ten pomysł. 

2 komentarze:

  1. zawsze zagniatam wszystkie ciasta w robocie - nie znoszę oklejonych rąk :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kruche też ? ja dopiero odkrywam możliwości mojego robota. Dostałam go na 50-tkę od młodzieży i mężusia ale czekał na remont , teraz mam miejsce więc go postawiłam na blacie i uczę się używać. Ciasta zwykle robiłam ręcznie ale widzę ,że robot mnie wyręczy w niejednym.

    OdpowiedzUsuń