babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

wtorek, 16 sierpnia 2016

16.08.2016 Wakacje ,

krótkie . Wydłużony o 2 dni weekend właściwie , ale niech tam . Umówmy się ,że to jednak wakacje.  Wyjechalismy około 12.00 w piątek. Na kompletnym luzie, bez pośpiechu , bez wyprzedzania , z przerwami na kawę . Dotarliśmy przed 16.00 . Na miejscu udało  mi się załatwić pokój z łazienką i widokiem na jezioro ( zarezerwowany mieliśmy z łazienką na korytarzu) . Właściciel nas zapamiętał z poprzednich pobytów ( noooo, zintegrowali się cokolwiek z naszą ferajną to i zapamiętał). Zakwaterowaliśmy się , a że pora była już dość późna to pojechaliśmy na obiad do baru As . Jak zwykle na sandacza . Po obiedzie wybraliśmy się na spacer po marinie , pooglądaliśmy sobie łódki , poszliśmy na kawę i lody, zadzwoniłam do zaprzyjaźnionej Kaszubki zameldować swój przyjazd i znów snuliśmy się po kurorcie. Potem wróciliśmy do ośrodka . Reszta dnia minęła nam na rozpakowaniu się czytaniu i ogólnym lenistwie. 
Następnego dnia wybraliśmy się do Malborka. To tylko 125 km , zapowiadało się ,że dwie godziny i kilka minut wystarczy na dojazd . Nie wystarczyło . Powód ? zwyczajnie ; kraj w budowie . Niektórzy mówią ,że w ruinie , ale to nie prawdę , widziałam na własne oczy , drogę przebudowywali , a nie rozbierali . Staliśmy w korku około godziny . Kiedy dotarliśmy na miejsce , trzeba było jeszcze postać w gigantycznej kolejce po bilety. Nie są tanie 39,90 od łebka , ale atrakcje warte są tej ceny. Zamek wolno zwiedzać tylko z przewodnikiem . Jest też opcja a autoprzewodnikiem ( aplikacja na smartfon i słuchawki , ale trzeba rezerwować wcześniej , no i widziałam ,że ludzie się z tym gubili) . Jak tylko uzbierała się grupa weszliśmy na zamek. Przewodnik tym razem skupił się na epoce, życiu zamkowym , detalach architektonicznych , nowych odkryciach i renowacjach. Ciekawie mówił. Odebraliśmy solidną porcję wiedzy historycznej. Napisałam tym razem , bo kiedy zwiedzaliśmy zamek jakieś 13 -14 lat temu przewodnik skupiał się na elementach obronnych , co mnie osobiście bardzo ciekawiło . No i trasa była zdecydowanie krótsza. Zamek jest sukcesywnie odbudowywany , są więc nowe sale do zwiedzania , większość oparta na jednej kolumnie zakończonej radialnym sklepieniem , co samo w sobie wygląda pięknie i robi niesamowite wrażenie. Odbudowano też gotycki kościół , odremontowano figurę , która zdobi mury zamku , między innymi suknię madonny złożóną z mozaiki, na którą składa się 55 tysięcy maleńkich teser z weneckiego szkła. Coś pięknego !  Jak się okazało odnaleziono też księgi rachunkowe zamku i stad mnóstwo nowych szczegółów z życia załogi krzyżackiej. Zwiedzanie trwało ponad 3 i pół godziny. Nie wchodziliśmy na wieżę . Byliśmy poprzednim razem , a po wędrówkach krużgankami , pokonywaniu stromych i wąskich schodków w górę i w dół już nam się nie chciało. Dla kogoś , kto mało chodzi lub ma problemy z nogami trasa jest   prawdziwym wyzwaniem . Ale było warto . Zamek ma 730 m długości i zajmuje powierzchnie 21 hektarów .A dokładnie to cały kompleks zamkowy . Najciekawszy jest oczywiśćie górny zamek czyli ten najstarszy z 44m wieżą . Oczywiście nadal była też wystawa bursztynów . Pierwszy raz tę wystawę widziałam jeszcze gdy byłam w I klasie LO . Nie wiele było wówczas do zwiedzania a w okół zamku były puste pola . Od tamtej wycieczki bursztyny stały się moją niekwestionowaną miłością . Bursztyn jako materiał jubilerski nie ma sobie równych . 
Na koniec kupiliśmy jeszcze drobne pamiątki dla wnucząt, dla wnusiów po figurce  rycerzyków , dla wnusi księżniczki w średniowiecznym stroju i po paczuszce ręcznie robionych w manufakturze cukierków , dla nas magnes na lodówkę z zamkiem i świecznik ze szkła z wprawionymi bursztynami - śliczny. Była srebrna broszka w kształcie pięciolini z kilkoma nutkami z bursztynu . Od dawna marzę o tym włąśnie wzorze , ale odpuściłam . Od pewnego czasu bojkotuję wszelkie broszki z wyjątkiem bursztynowej kamei ale ponieważ ma dwie możliwości więc tymczasem noszę ją na łańcuszku jako wisiorek. Co nie znaczy ,że nie żąłuję ,że zrezygnowałam . Żałuję , ale trzeba być konsekwentnym. W drodze powrotnej wstąpiliśmy na kolację do przydrożnej restauracji o wdzięcznej nazwie "Konopielka ". Ceny umiarkowane , a pierogi wprost przepyszne. W dodatku robione a nie z paczki. 
Na pierwszą część Chojnickich Nocy Operetkowych już się nie załapaliśmy . Wróciliśmy gdy koncert dobiegał końca. 
Następnego dnia pojechaliśmy znów na Krzyż Jezior do Wdzydz. Późno . Długo spaliśmy , bo z powodu kolonistów śniadania dla pozostałych gości wydawali dopiero o 9.15. No to sobie pozwalaliśmy , spało się. Wypiliśmy sobie kawę , poczytaliśmy i dopiero około południa ruszyliśmy na kolejną wycieczkę . Tym razem w konkretnym celu to znaczy żeby popływać statkiem spacerowym po jeziorach. Załapaliśmy się na ostatni rejs na godz. 15.00. Mieliśmy dwie godziny więc poszliśmy na zupę kurkową i rybę. Zupa była rewelacyjna , sandacz też . Już dawno odkryliśmy to miejsce więc teraz wpadamy tam gdy jesteśmy w okolicy. A potem była już pora na rejs. Było pięknie choć od wody wiało chłodem a jezioro było wzburzone. Minęłiśmy Krzyż Jezior i wypłynęłiśmy na południową odnogę Krzyża, okrążyliśmy wyspę Ostrów Wielki , po drodze minęliśmy jeszcze kilka innych wysepek ale juz mniejszych , z glośników płynęła opowieść o jeziornych legendach i ciekawostkach . Dopiero ze stateczku mogliśmy się przekonać jak potężne są te jeziora . I oczywiście przepiękne a pzry tym bogate we florę i faunę. Rejs trwał równą godzinę. 
Około 17.20 dotarliśmy do naszych zaprzyjaźnionych Kaszubów na krótkie pogaduchy przy kawce i kolacji a potem razem pojechaliśmy na drugą część  koncertu. W tej części nawiązano do przedwojennej muzyki polskiej w wykonaniu Bodo i Ordonówny. Całkiem sympatyczny spektakl zrobiony w formie spotkania tych dwojga po latach i wspominania . Wspomnienia to oczywiście były piosenki. Znane wszystkim przeboje , jak "Umówiłem się z nią na 9-ta", "Baby", "Miłość Ci wszystko wybaczy" itp. Artyści się spisali , wciągnęłi do wspólnego śpiewania publikę i chyba sami się nie źle bawili . Nie za bardzo gustuję w takich klimatach , ale podobało mi się . Lubię ładne głosy i ciekawe aranżacje muzyczne , a w tym przypadku przyznać muszę, że  jedno i drugie było na wysokim poziomie i bez stylizowania się na przedwojenną manierę . Aranżacja bardzo współczesna i kilka wręcz brawurowych wykonań np.; "Baby ah te baby ". Może mi się uda wrzucić jakiś filmik, bo kilka nagrałam to pokażę . Koncert zakończyło się przed 22.00 bisami i wielkim aplauzem publiczności. 
Ostatni dzień był znów na luzie ; bez konkretnych planów i zajęć . Trochę czytaliśmy , chwilę pływaliśmy rowerem wodnym , trochę pojeździliśmy po okolicznych wioskach - ot tak sobie z ciekawości , żeby zobaczyć jak wyglądają . Około 13.30 zapakowaliśmy auto, oddaliśmy klucze od pokoju i pojechaliśmy do Asa na obiad . Po obiedzie znów jeździliśmy po okolicznych wioskach. Zebrałam też kilka grzybków. Wypatrzyłam z okien samochodu ( pierwszy raz w życiu zbierałam grzyby jadąc autem) , niestety dwa prawdziwki okazały się całkowicie zjedzone przez robale. Ostały się czarne łebki i kozaki oraz kurak sztuk jeden. Właśnie się suszą . Na koniec wstąpiliśmy na lody w Charzykowych . W sklepiku z pamiątkami kupiłam tradycyjnie już porcelanowe gadżeciki z kaszubskim wzorem ; dwa kieliszki do jajek i jeden malutki spodeczek do konfitur , cytryny itp. W ubiegłym roku zabrakło w sklepie kieliszków do jaj i spodeczków więc kupiła ile było czyli po 2 szt. W tym dokupiłam kolejną " parkę " i znów ostatni spodeczek. Brakuje mi jeszcze jeden , ale będę przecież tam wracać więc kupię przy kolejnej okazji. Do domu dotarliśmy o 19.30 . Przydało by się tam posiedzieć jeszcze co najmniej do końca tygodnia , ale mówi się. trudno. Za rok też będą wolne weekendy. Fotki wrzucę jak tylko znajdę czas na ściągnięcie do komputera i obróbkę. 
A dziś już jak zwykle; praca ... 

10 komentarzy:

  1. A czemu nie powiedzialas na której promenadzie jestes? Mialybysmy wiecej czasu na pogaduchy i moze jakie winko by sie skombinowalo.:-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko ,wydawało mi się ,że mówiłam , jak się zameldowałam ,ze właśnie się najedliśmy w Asie i teraz siedzimy sobie przy kawie na promenadzie ...

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. dawno nie byłam w Malborku może kiedyś znów mi się uda. A bursztyny też kocham. Piękny weekend i do powtórzenia. :)***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwiedź Malbork jak będziesz w Polsce ,bo naprawdę warto.

      Usuń
  4. Ło matko pojedyncza! To ja pewnie z tej radochy, że jesteś, usłyszałam tylko promenadę i skojarzyłam to z inną częścią jeziora!!!!!! Na drugi raz proszę dużymi, drukowanymi do starszej pani gadać, coby zrozumiała dokumentnie! :-)))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Charzykowy, byłam tam jako kilkuletnie dziecko :) Fajny weekend, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też byłam tam w wieku 11 może 12lat na zimowisku , a potem trafiliśmy przypadkiem , w trakcie podróży bez celu i tak zostało . Od prawia 15 lat jeździmy co roku w tamte strony

      Usuń
  6. Charzykowy, byłam tam jako kilkuletnie dziecko :) Fajny weekend, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń