babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

poniedziałek, 11 lipca 2016

11.07.2016 Jestem, jestem

i dobrze się mam. Właściwie to nie dobrze, bo upał mnie wykańcza. Ostatnie trzy dni były intensywne od rana do późnej nocy. Mieliśmy u siebie wnusię więc i dodatkowe obowiązki. Wnusia się bawiła na zmianę ze mną i dziadkiem. W sobotę pomagała mi robić zaprawy. Stan spiżarni się powiększył o 3 słoiki kompotu z czereśni , 2 słoiki kompotu z wiśni , 4 słoiczki konfitur z czarnej porzeczki i 5 słoików ogórków. Po południu wnusia  dzielnie wyrywała ze mną chwasty z trawników na przybiurowym podwórku.  Dziadek w tym czasie szalał z kosą spalinową . Wprawdzie oprócz tych trawników wzdłóż płotów jest kawałek miejsca przeznaczonego na teren zielony , ale zielsko po pas to zdecydowanie przesada. Trzeba było wyciąć. Wieczorem wnusia padła . Nawet bajki na dobranoc nie kazała sobie czytać i jak zasnęła to pospała do 11.00 w niedzielę .Nie budziłam , w końcu po to są wakacje u babci żeby leniuchować. Niedziela  minęła na gotowaniu zapraw i zabawą z wnusią . Na koniec odwiedziły nas jeszcze teściowa ze Szwagroską . Teściowa była na badaniu kontrolnym rozrusznika serca. No i nie wygląda to wszystko różowo a lekarze nie specjalnie chcą coś z tym zrobić. Ma swój wiek , to prawda , ale co ma wiek do tego ; leczyć powinni. 
Pod wieczór okazało się,że z remontem nie wyrobili i wnusia zostaje jeszcze jedną noc a mam ją przywieźć rano jak pojadę do pracy . Oczywiście się ucieszyła . Odwiozłam ją przed 9.00. Młodzież remont prawie skończyła. Zostało kilka pasków tapety ( podobno jakaś wypasiona z motywem książek) i sprzątanie - gigant jak to przy malowaniu. 
W pracy jak zwykle . I do czego to doszło ;firmy odstępują sobie nawzajem roboty . My też . Mocy przerobowych w naszym mieście brak. Terminy ustawiamy na kilka miesięcy do przodu . Terminy "od ręki" mają tylko " papudroki" - jak to się u nas mówi czyli tacy co robią byle jak i nie wywiazują się z terminów. 
Po południu pojechaliśmy do Swarzędza z zamiarem skorzystania z wyprzedaży w lidlu. W ulotce było kilka rzeczy , które nas interesowały . U nas udało się tylko załapać na wózek do przewożenia towarów. A w planach mieliśmy jeszcze Kercher i wiertarkę udarową , a ja prywatnie ostrzyłam sobie ząbki na maszynę do szycia. Mam co prawda , ale taką mini- oglednie mówiąc badziewie , choć czasem coś tam na niej udaje się uszyć. W Swarzędzu też się na nic nie załapaliśmy. Pojechaliśmy więc do le roy , po nowy opryskiwacz, bo ten co mieliśmy w sobotę zakończył żywot. Pękł mechanizm , który uruchamiał spryskiwanie , przestało trzymać ciśnienie i płyn zamiast się rozpryskiwać wyciekał przez powstałą dziurę. Kupiliśmy , to akurat żaden problem , wszędzie tego pełno. Przy okazji parę drobiazgów i wróciliśmy . No i tak nam kolejny dzień uciekł. 

4 komentarze:

  1. Hania ależ intensywnie ale i miło. Zapraw nie robię. Kilka słoików dżemu wieloowocowego trudno nazwać zaprawami na zimę. Wygląda na to że brak rąk do pracy. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zarzekam się co roku jak żaba deszczu ,że nie będę robić żadnych zapraw , ale to lubię i jak tylko przychodzi lato , nie mogę sobie odmówić robienia.

      Usuń
  2. Ja kompotów nie robię, tylko trochę dżemów i konfitur, reszta ląduje w zamrażarce. Od kiedy nie mam własnej działki, nie kiszę ogórków, bo rzadko kiedy kupione udaja się należycie. Pozostajemy więc przy małosolnych.
    Za maszynę robi Córka -wiewiórka, w końcu z zawodu krawcowa, to ja już nie musze sie o nic martwić! :-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz , ja mam wrażenie,ze robótkowanie i domowe szycie to ostatnio naprawdę ginące zajęcia. Mało kto sie w to bawi . Takie czasy chyba.

      Usuń