babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

środa, 9 czerwca 2021

9.06.2021 Obrazki z wyprawy - ciąg dalszy nastąpił

Dzień czwarty

Sobota i prawie koniec wyprawy . Dzieci żyły swoim życiem ,starsza  młodzież wypożyczyła kajaki, młodsza rowery wodne , a my wyruszyliśmy na wędrówkę ; po Swornegaciach Dużych i Małych i wędrowaliśmy długo. Zwiedziliśmy ( po raz nie wiem już który) każdą uliczkę , sklepiki i budki z lodami – najpyszniejsze były o smaku sorbetu z mango i czarnej cytryny oraz niebieskich migdałów . Tłum ludzi jak w Mielnie w sezonie wakacyjnym albo na Krupówkach . Po obiedzie zaś pojechaliśmy do Chojnic , pokręcić się po starym mieście , zobaczyć co się zmieniło , napić się pysznej kawy u stóp murów obronnych . Brama Kaszub jak zawsze zachwyca swoim bajkowym anturażem , choć tym razem nieco przyćmionym przez remonty i niesamowitą panoramą . W drodze powrotnej wstąpiliśmy do lidla po chleb i wtedy okazało się , że dzwoniła nasza kaszubska Przyjaciółka . Właśnie wróciła z wojaży . Udało nam się na krótko spotkać w charzykowskiej marinie . Dziękujemy Fusilko; za pyszności , którymi nas obdarowałaś też! Na zakup miejscowych przysmaków  w postaci zup grzybowych się już nie załapaliśmy , bo w dobie pandemii sklepiki w kurorcie zamykają o 18.00 a kawiarenki o 20.00 , a było już dobrze po .Wieczór szybko zakończyliśmy  , bo następnego dnia czekało nas pakowanie, świętowanie Dnia Dziecka z wnuczętami i powrót do domu.

Dzień piąty

Dzień powrotów i świętowania dnia Dziecka. Po opuszczeniu domków i ośrodka , tak około 10.30 pojechaliśmy do Człuchowa , a właściwie to kawałek za, do parku rozrywki Campol. Chcieliśmy dzieciakom uciechę sprawić i pozwolić pojeździć gokartami. Niestety tor był zajęty , bo odbywały się jakieś wyścigi. Skoro się nie dało jeździć to udaliśmy się na zwiedzenie zoo oraz inne atrakcje. Dzieci mają już swoje ulubione , bo nie pierwszy raz tam byliśmy . Od babci i dziadka dostały kasę i mogły hasać na wszystkich ulubionych pojazdach, tyrolkach , pontonach i czym tylko chcieli. I uwaga ! Karmili kozy. W zoo można kupic karmę , wejść z nią do zagrody i nakarmić zwierzaki. Razem z wnukami do zagrody udał się mój małżonek – koniec świata!  W parku rozrywki zabawiliśmy ze dwie – trzy godziny , potem obiad w restauracji i ruszyliśmy w drogę powrotną . Na obiad oczywiście też ulubiona potrawa . W tym miejscu ulubiona , mianowicie placek po zbójnicku. Po naszymu plyndze z gulaszym.  Najpyszniejsze jakie zdarzyło nam się jeść. To nic innego jak placki ziemniaczane z mocno przyprawionym na ostro gulaszem wołowym. Pychota. Jak by kto chciał się załapać , to polecam ; jednak brać małą porcję , bo duża może przerosnąć możliwości , no chyba, że trafi na bardzo głodnego kierowcę tira.  Wracaliśmy nie spiesząc się , jak zwykle mniej uczęszczanymi drogami.  Dotarliśmy około 18.30. 

I tak podsumowując ; trochę krótko , ale po tak długim siedzeniu w domu , wszystkim nam to dobrze zrobiło. Chłopaki i mój małżonek , po raz chyba pierwszy  w  historii, machnęli ręką na klientów. W piątek byłe ze 3 telefony więc zamiast rozmawiać i próbować pomóc , kazali czekać do poniedziałku , bo są na wyjeździe.

W środę i po części w czwartek nie było najgorzej , czy to w mieście, czy ośrodkach ludzi było jeszcze z umiarem. Prawdziwy najazd zaczął się w czwartek po południu. Do niedzieli po okolicy przemieszczały się tłumy. Mało kto z maseczką na twarzy. Na świeżym powietrzu wolno, ale w sklepach czy knajpkach powinno się je mieć na twarzy . Raczej nikt tego nie przestrzegał. Tak czy inaczej widać , że ludziom brakowało kontaktów z innymi , posiedzenia przy lodach i kawie , beztroskiej zabawy po prostu; zanurzenia się w świat znany sprzed pandemii.

Oprócz opisanych zajęć robiliśmy jeszcze mnóstwo różnych pomniejszych ; próbowaliśmy lodów, chodziliśmy po lesie , zajrzeliśmy do miejscowych sklepików i Kaszubskiej Chaty , gdzie można kupić rękodzieło miejscowe , przystawaliśmy na mostkach , podziwialiśmy ptaki niespotykane w naszej okolicy i td.

Tak poza tym to znajomych młodzieży więcej nie zabierzemy na wspólną wyprawę - będe stanowczo protestować ; no chyba, że zobowiążą się na piśmie, że nie będą słuchać disco polo. Puszczali to na okrągło i na cały regulator. Nie mam nic przeciw tej muzyce , bo na weselach czy Sylwestrze można się dobrze przy tym bawić i wtedy jest do zniesienia , ale słuchać w kółko przez cały dzień to się  jednak nie da. Sakramencko nas to wkurzało. Żadna próba zmiany nie pomagała i tak wyłączali w połowie każdy inny utwór i puszczali disco polo. Dla takich starych rockmenów i miłośników wszelkich ciekawostek muzycznych zakrawało na horror co najmniej.

Jutro pokażę moje zdobycze i może  jakiś widoczek się trafi .

 

4 komentarze:

  1. Nad morzem było to samo! Jeszcze w Sianożętach, to jak cię mogę, ale w Ustroniu i Gąskach dzikie tłumy! I w zasadzie rzadko się spotykało kogoś w sklepie czy knajpce z maseczkami! Z discopolo tez bym się wkurzyła, to na dłuższą metę do zgrzytania zębami prowadzi! :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toteż zgrzytałam , na szczęście dało się na trochę od tych klimatów uciec

      Usuń
  2. Gdyby nie disco polo byłoby wspaniale. Z opowiadania widać, że warto zrobić reset kilkudniowy. Szczególnie teraz kiedy mamy trochę lżej. My też coś mamy w planie. Jutro napiszę. A Ty pokaż co kupiłaś.***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam plany żeby pokazać , ale jednak jutro ; wczoraj nic mi nie było po szczepionce, dziś prawie cały dzień też , ale teraz wieczorem czuję jakieś osłabienie . Nie jakoś znacząco , ale dokuczliwie . Odpuszczę dłuższy wpis.

      Usuń