babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

wtorek, 8 czerwca 2021

8.06.2021 Obrazki z wyprawy - wpis trochę długi więc będzie w dwóch częściach

Dzień pierwszy :

Pracę skończyliśmy zgodnie z planem około 13.30 (my, bo czekaliśmy na kurierów z przesyłkami, młodzież o 11.00)  i właściwie można już było startować ale jak to u nas, nic nie dzieje się po porządku i zgodnie z planem . Na wysokości wjazdu do miasta , padło auto naszego pracownika . Kilka telefonów i szybka akcja . Podjechali pod biuro, przepakowali do mojego kombi i mogli ruszać. Nam zeszło , bo  zamknęliśmy wodę a nie wyłączyliśmy bojlera i trzeba było zawrócić – jakieś 7km od miasta. No cóż ; sks, nie da się ukryć.  Do ośrodka dotarliśmy jednak zgodnie z planem około 18.30. Potem rozpakowanie, kolacja , pogaduchy przy drinku i plany na dzień następny.  Stanęło na ognisku i spływie kajakowym.

Dzień drugi:

Spływ ustaliliśmy na 13.00 więc od rana każdy robił co uważał. Dzieciaki oczywiście zamoczyły się w jeziorze , pokręciliśmy się po miasteczku , dziewczyny powygrzewały na słońcu i takie tam.  O 13.00 stawiliśmy się w marinie w sile 13 ludków . W sumie wypożyczyliśmy 7 kajaków ; 6 podwójnych i jedynkę .  Jedynką płynęła nasza wnusia .Tak, tak ; wnusia potrafi! Pływać kajakiem i nie tylko ! Ze względu na nowicjuszy chcieliśmy uniknąć trasy przez jeziora więc stanęło na odcinku rzeki Chocimy z jednym tylko krótkim odcinkiem przez jezioro. Okazało się już na starcie, że to nie był dobry pomysł , przynajmniej do tej czwórki żółtodziobów. Trasa kręta , dosłownie zakręt na zakręcie, zakrętem poganiał, wykroty , kłody , gałęzie, piaszczyste łachy , silny nurt i kilka mostków pod którymi trzeba było przepłynąć , w tym jeden w pozycji leżącej. Nasz ekipa z wnusią włącznie wprawiona , ale znajoma z córką w wieku naszego starszego wnuczka i dwie starsze córka i koleżanka córki znajomej  -nastolatki nie dawały rady. Dziewczyny szybko jednak załapały o co w tym chodzi i po godzinie już sobie radziły . Znajoma z młodszą zaliczyły ciężką przeprawę . Młodszy syn z wnukiem asekurowali je i pomagali przez całą drogę. Głownie rzecz polegała na wypychaniu kajaka z pomiędzy pni, i łach i pilnowaniu ,żeby prąd go nie odwrócił. Namęczyli się chłopaki, nie powiem ,ze nie . Zdjęć z trasy nie mamy niestety. Nie było szans żeby jakieś zrobić . Trzeba było cały czas kontrolować sytuację i manerwować. W jednym miejscu to nawet większa kolizja się zdarzyła. Z innej ekipy zaklinował się kajak w poprzek rzeki wbijając w brzegi ( najwęższy odcinek), zanim powypychali , z naszą pomocą również, powstał rzeczny karambol. Kolejne kajaki wpadały na siebie , a prąd ustawiał je jak chciał. Nam wszystkim jednak się podobało . No prawie wszystkim ; znajoma z młodszą córką na pewno więcej do kajaka nie wsiądzie. Młode połknęły bakcylka kajakowego; już następnego dnia miały ochotę na więcej.  Wróciliśmy zmęczeni ,nieco podrapani przez zwisające gałęzie , lekko posiniaczeni przez konary , których nie dało się ominąć i uniknąć z nimi bliższego poznania i spaleni słońcem , mimo, że prawie cały czas mieliśmy osłonę z drzew i odpowiednie ciuchy.  Na miejscu okazało się , że ośrodek zapełnił się wczasowiczami . Obok nas w domku zamieszkały dwie dziewczyny , uczestniczki spływu organizowanego przez korporacje. Obie przemiłe . Od razu wywiązała się ciekawa rozmowa na temat zwiedzania , tras kajakowych, miejscowych ciekawostek i turystyki jako takiej. Załapaliśmy się na pyszna szarlotkę , którą dziewczyny dostały na deser w stołówce w ilości hurtowej. Była pyszna. Czas mijał, właściciel ośrodka zgodnie z  umową przygotował ognisko i o 21.00 udaliśmy się je rozpalić.  Na ognisku jak na ognisku; dzieciaki piekły kiełbaski , my zresztą też choć bez przesady oraz ziemniaki , poszła „jedna flaszka - druga flaszka”  i takie tam. Pełny luz i relaks . Dzieciaki szalały po terenie, chowały się gdzieś , krążyły po krzakach i w ogóle żyły swoim życiem za nadto nie absobrując dorosłych. Posiedzieliśmy długo , bo prawie do 2.00 nad ranem . Ale było warto ; noc była ciepła , gwiazdy świeciły a od lasu napływały żywiczne zapachy. To lubię …

Dzień trzeci

Właściwie to nic specjalnego się nie działo. Pogoda piękna , już od rana upalnie więc towarzystwo stwierdziło, że zostaje w ośrodku , leży na plaży , po południu popływa sobie rowerami i w ogóle LB odwali na całego. No i odwalali , a że my nie z tych leżących to pojechaliśmy na Krzyż Jezior do Wdzydz. Tym razem skansen ominęliśmy , ale weszliśmy na wieżę popodziwiać widoki . I może to ostatni moment , bo wieżę zjadają korniki. Niby ją remontują ale nie wiem czy to coś pomoże. Konstrukcja jest osłabiona , wieża mocno pracuje i się chwieje na boki , co wyraźnie się czuje na wyższych tarasach. Oby nie skończyło się tragedią . Ludzi było mnóstwo , chętnych do wspinaczki na punkt widokowy jednak mniej. Raczej wszyscy okupowali budki z lodami , kawiarenki i tawerny. Zamknęli budkę – smażalnie , w której podawali najlepsze sandacze z kurkami jakie w życiu jedliśmy. Może jeszcze otworzą , ale kto to wie czy przetrwała pandemię czy też zniknęła definitywnie . W pobliskiej knajpce zjedliśmy sobie jednak po miseczce pysznej grochówki, kupiłam magnesiki dla wnucząt i dla siebie w kształcie koszyczka z truskawkami oraz dzbanuszek z kaszubskim motywem  i pojechaliśmy dalej . Najpierw na kwaterę , a potem do Konarzyn ( bo tam nigdy nie byliśmy ) i Charzykowych z myślą o zakupie pamiątek. Tym razem kupiłam tak zwany :bliźniak” , rodzaj połączonych ze sobą garneczków też kaszubskich i przepyszne zupy od producenta z pobliskich Brus; podgrzybkową i kurkową . Podgrzybkową wciągnęliśmy na kolację , kurkową przywiozłam . I od razu przyszła nam ochota na więcej ale nie sprawdziliśmy godzin otwarcia sklepiku , ale to się okaże dnia następnego . Wieczór przy winku i pogaduchach oraz długim spacerku po ośrodku i okolicy.

cdn.

4 komentarze:

  1. Bardzo mi się podobały te pierwsze opowiastki. Widać, że relaks pełny. A pamiątki pokaz. Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdobycze pokażę jutro , dziś dokończę zapiski

      Usuń
  2. Gdy wspólnie ma się przeróżne przygody, to zazwyczaj tworzy się silna więź! W tym jesteście Mistrzami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak , chociaż może "mistrz" to za duże słowo ? Buziaki

      Usuń